Iluzja – rozdział 27

Iluzja – rozdział 27Gdy obudziłam się w poniedziałek rano, byłam przekonana, że Gavin wciąż leży obok mnie. Sięgnęłam ręką na drugą stronę łóżka, która okazała się jednak pusta i chłodna. Gwałtownie się podniosłam i rozejrzałam dookoła. Zniknęła teczka z dokumentami i laptopem, czuć było zapach perfum. Naprawdę poszedł do pracy? W takim stanie?  
Ja nie musiałam dzisiaj iść do kawiarni, więc przez chwilę jeszcze leżałam w łóżku, gapiąc się w sufit, przetwarzając to, co stało się w weekend. W końcu uznałam, że dość się o tym namyślałam. Musiałam działać. Nie zamierzałam żyć w takim impasie. Chciałam, by moje małżeństwo znów wyglądało normalnie. Postanowiłam zrobić wieczorem coś na kolację i spróbować porozmawiać z Gavinem.
Zdążyłam wziąć prysznic, ubrać się w codzienne rzeczy i przejść do kuchni, by zrobić sobie śniadanie, jednak na miejscu stwierdziłam, że nie jestem głodna. Ograniczyłam się do kawy i popijając ją, zaczęłam się zastanawiać, czy dobrze zrobiłam, prosząc Darrena o mniej zmian. Podobał mi się mój czas wolny, ale obecnie wolałam mieć jakieś zajęcie. W mieszkaniu było pusto, a ja sama czułam się zalewana negatywnymi myślami. W kółko odtwarzałam te okropne słowa, które powiedział do mnie Gavin, jego zakrwawioną twarz. Przynajmniej gdybym była w pracy, nie miałabym czasu na obsesyjne zamartwianie się.
Nie mogłam wytrzymać w pustym mieszkaniu, więc poszłam na spacer, przy okazji zabierając ze sobą prezent dla mamy. Jej urodziny były co prawda dopiero za parę dni, ale ostatecznie nic nie zabraniało mi odwiedzić jej wcześniej. Potrzebowałam z kimś porozmawiać, na chwilę oderwać się od tego zagubienia.
Mama wyściskała mnie tak, jakby nie widziała mnie od roku, zrobiła herbatę, otworzyła jakieś ciastka – to wszystko sprawiło, że poczułam się jak gość we własnym domu. Dałam jej prezent, argumentując to tym, że w dzień jej urodzin pracuję do późna, a Gavin wyjeżdża w delegację. Czułam się paskudnie, okłamując ją, ale co miałam powiedzieć? Że zaledwie po paru tygodniach od ślubu już jest z nami tak źle, że uciekam z własnego mieszkania, bo nie mogę w nim wytrzymać?  
Mama przyglądała mi się badawczo, na pewno widziała, że coś jest nie tak, ale o nic nie zapytała. Wróciłam do mieszkania, dźwigając zakupy i butelkę wina. Zamierzałam zabrać się za robienie kolacji, ale ku mojemu zdziwieniu, po wyjściu z windy zobaczyłam Gavina, jak siedział z drugiej strony blatu kuchennego i zawzięcie coś pisał na służbowym laptopie.
– Już wróciłeś?
– Nie wróciłem. To znaczy… cholera. – Potarł czoło i syknął, gdy zahaczył o brew. Przyjrzałam się z bliska rozcięciu. Z początku myślałam, że potrzebne będzie szycie, ale wyglądało na to, że plastry ściągające dawały radę. – Wysłali mnie do domu. Powiedzieli, że mam wziąć wolne i odpocząć.
– I mają rację – powiedziałam delikatnie. – Zostałeś pobity. Możliwe, że doznałeś wstrząśnienia mózgu. Powinieneś się oszczędzać, a nie pracować…
– Nic mi nie jest.
– Proszę, pojedźmy do lekarza. Tylko na chwilę. Sprawdzimy, czy nie dolega ci nic poważniejszego i…
– Cholera, Aurora, przestań! – warknął nagle. – Nie pójdę do żadnego lekarza. Oni zawsze coś znajdą, nawet jak nic ci nie jest.
– Ale tobie jest! Nie zachowuj się jak dziecko! – To by było na tyle ze spokojnej rozmowy, na którą tak liczyłam. – Rozumiem, że nie chcesz brać urlopu, ale pewnie wszystko nadal cię boli. Odpoczniesz trochę, a potem wrócisz do pracy. Na pewno to zrozumieją…
– Zrozumieją? Nawet jeśli zrozumieją, to sobie beze mnie nie poradzą! – krzyknął nagle, aż się cofnęłam o krok. – Gdybyś to ty dostała pięścią w łeb, to konsekwencje byłyby dużo mniejsze. Na pewno znalazłby się pierwszy lepszy debil, który potrafi zrobić kawę! Mnie nikt nie zastąpi! Nikogo nie nauczę w dzień, jak wykonywać moją pracę! – krzyczał nadal, a ja ciągle się cofałam, oczy napełniały mi się łzami. – Nie zrozumiesz, bo na tobie nikt tak nie polega. Nie jesteś niezastąpiona. Tak się składa, że ja jestem!
Dolna warga drżała mi tak, że musiałam ją przygryźć. Poczułam się, jakbym dostała w twarz. Ból był tak duży, że niemal czułam go fizycznie.
– No tak – stwierdziłam cicho. – Ja nie pełnię żadnej ważnej funkcji. Ja… robię tylko kawę. Faktycznie, gdyby to mnie ktoś pobił, kawiarnia by na tym nie ucierpiała. Masz rację. Pierwszy lepszy debil może obsłużyć ekspres. W końcu… jestem tylko baristką. Nikim ważnym. – Czułam, jak wzbiera we mnie fala bólu i płaczu. Musiałam się wypłakać, ale nie przy nim. Nie przy moim mężu, którego już nie poznawałam.
– Kurwa… nie o to mi chodziło. Aurora, przepraszam! – wołał za mną, gdy szłam szybkim krokiem do łazienki. – Boli mnie głowa, nie wiem, co mówię! Przepraszam!
Zamknęłam drzwi od łazienki na klucz i powoli osunęłam się po nich w dół, siadając na podłodze. Ukryłam twarz w dłoniach i rozpłakałam się. To bolało. Dużo bardziej niż to, co powiedział po pobiciu.
Owszem, byłam świadoma różnic między nami. Wiedziałam, że on jest kimś znacznie ważniejszym, że dużo zarabia, że ludzie na nim polegają. Mój zawód w porównaniu z jego nie był niczym skomplikowanym. Wiedziałam to, ale to były tylko moje myśli. Sam Gavin jeszcze nigdy nie dał mi do zrozumienia, że uważał mnie za gorszą.
Aż do teraz.

Nie wiedziałam, ile siedziałam w łazience, ale w końcu zdrętwiały mi nogi i musiałam wyjść. Gdy przyszłam do kuchni, Gavina nie było. Mimowolnie poczułam ulgę, że byłam znowu sama. Zrobiłam sobie herbatę i rozpakowałam zakupy, z których miałam robić kolację. Już nie miałam na to ochoty. Wino schowałam do szafki, choć kusiło mnie, by je otworzyć i wypić całe zamiast herbaty. Czułam się pusta, jakbym ze łzami wypłakała z siebie wszystkie emocje.
Nie obchodziło mnie, dokąd poszedł Gavin, ale nie zamierzałam dalej za nim chodzić i błagać, by poszedł do lekarza. Był dorosły, sam mógł o sobie decydować. Po tym, jak mnie potraktował, nie chciałam go widzieć. Poszłam do sypialni, otworzyłam laptopa i włączyłam na chybił trafił jakiś serial.
Wieczór zapadł szybko. Na kolację zrobiłam sobie kanapki, ale jadłam je bez większego apetytu. W końcu usłyszałam windę. Wszystkie moje mięśnie automatycznie się napięły.
Usłyszałam, jak wyjmuje coś z szafki i stawia na blacie kuchennym, potem szelest kartek. Ciekawość wygrała. Wyszłam z sypialni, chodząc powoli i ostrożnie, jakbym zbliżała się do dzikiego zwierzęcia.
Pierwsze, co rzuciło mi się w oczy, to bukiet czerwonych róż, wsadzony w wąski wazon, który wyglądał, jakby miał zaraz pęknąć, bo był raczej mały, a róże ogromne. Gavin właśnie zamykał laptopa. Gdy weszłam, przeniósł na mnie wzrok. Patrzyliśmy się na siebie przez dłuższą chwilę w milczeniu, aż w końcu odchrząknął.
– Byłem u lekarza – powiedział, podnosząc kartki leżące obok wazonu. – Zrobili mi tomografię głowy. Miałaś rację, to wstrząśnienie mózgu, ale łagodne. Nos na szczęście nie jest złamany. Wyliżę się.  
– Po co te róże? – zapytałam obojętnym tonem.
– Symbol proszenia o wybaczenie. Wiem, że zachowałem się okropnie…
– Nie będę tego słuchać – powiedziałam, wstawiając kubek po herbacie do zmywarki. – Wcześniej to ty nie chciałeś ze mną rozmawiać. Teraz ja nie mam na to ochoty.
Poszłam prosto do łazienki i weszłam pod prysznic. Ciepła woda otuliła mnie do tego stopnia, że przekręciłam na wrzątek, aż zaczęła mnie parzyć. Pomyślałam o Harveyu. O tym, że nasz związek może nie trwał długo, ale on sam nigdy nie dał mi do zrozumienia, że uważa mnie za kogoś gorszego sortu. Nigdy tak mnie nie potraktował. Nigdy na mnie nie krzyknął.
Poczułam, jak drzwi od prysznica się otwierają i dołącza do mnie ktoś jeszcze. Nie odwróciłam się. Ręka Gavina wślizgnęła się na mój brzuch.
– Naprawdę cię przepraszam. Rozumiem, jeśli nie chcesz rozmawiać. Nie dziwię ci się – szeptał mi do ucha, nadal mnie dotykając, a ja powoli zaczynałam czuć podniecenie. Nie powinnam. Zranił mnie. Byłam na niego wściekła. Z drugiej strony… wiedziałam już, że seks z nim pozwala zapomnieć o bólu. Już kiedyś wykorzystałam go w ten sposób. Teraz w dodatku byliśmy małżeństwem. Wiedziałam, że nie będę tego żałować.
Ale czy seks pozwoli zapomnieć o bólu, jeśli tym razem to on go wywołał?
Jego twardy członek ocierał się o moje pośladki i mimo woli czułam narastające pulsowanie między nogami. Nic nie mówiłam i nie zamierzałam, odwróciłam się jednak i pocałowałam go, czując, jak wlewa mi się do ust gorąca woda z deszczownicy. Chwilę później chwycił mnie za uda, podniósł i przycisnął do zimnej ściany prysznica. Różnica temperatur wywołała u mnie gwałtowny dreszcz.
– Poczekaj – wydyszałam nagle. – Prezerwatywa… – Zapomnieliśmy się na miesiącu miodowym, ale nie zaszłam w ciążę, co uznałam za szczęśliwy traf. Nie zamierzałam jednak ponownie tak ryzykować. Musiałam w końcu wybrać się do ginekologa po tabletki.
– Nie chcę tego przerywać – wydyszał, całując mnie po szyi. Szczerze mówiąc, ja też nie chciałam. Krocze miałam nabrzmiałe i pulsujące, chciałam go już poczuć w sobie, a nie szukać prezerwatywy. – Wyjmę wcześniej.
Nie zdążyłam zaprotestować, bo wszedł we mnie gwałtownie, a ja z jękiem oparłam się cała o ścianę, ściskając go za szyję i oplatając nogami. Gorąca woda nadal na nas leciała, cały prysznic był w parze. Czułam się prawie jak w saunie, bo było cholernie gorąco – dosłownie i w przenośni. Nie miałam czasu myśleć o tym, czy gorąca woda nie powodowała Gavinowi bólu, bo było mi zbyt dobrze. Tak jak powiedział, nie skończył we mnie. Poczułam jego nasienie na brzuchu. Gdy stanęłam na własnych nogach, lekko drżały.
Mur, który między nami wyrósł, odrobinę się skruszył.
Po prysznicu nadal nie rozmawialiśmy za dużo, ale nagle rozumieliśmy się bez słów. Wróciłam do oglądania serialu, a Gavin bez słowa pojawił się obok z dwoma kieliszkami wypełnionymi winem oraz miską popcornu. Zaczął oglądać serial ze mną, choć wiedziałam, że za nim nie przepadał. Z każdą chwilą coraz bardziej się uspokajałam. W końcu zasnęłam w jego ramionach.  
Cudowna normalność.  
Szkoda tylko, że tak rzadko obecna.

Wróciliśmy do poprzedniego trybu życia, a wspomnienia nieszczęsnego weekendu odrobinę znikały z każdym dniem, tak samo jak rany Gavina. Wkrótce nie było po nim widać, że się z kimś bił, znowu był tym samym czarującym przystojnym biznesmenem. Cofnęłam swoje kłamstwo, przychodząc z nim na urodziny mamy, która wydawała się zdziwiona, ale i ucieszona, gdy Gavin wręczył jej ogromny bukiet kwiatów i drogie wino. Jeśli miała jakieś wątpliwości po mojej ostatniej wizycie, to teraz na pewno się ich pozbyła, bo wydawaliśmy się normalnym, szczęśliwym małżeństwem. Ja jednak widziałam problem, którego nie mogłam już dłużej ignorować.
Potajemnie czytałam w Internecie o terapii gniewu. Nic nie mówiłam Gavinowi, bo chciałam wybrać odpowiedni moment, choć byłam świadoma, że taki może nigdy nie nadejść. Oczywistym jednak było, że miał problemy z kontrolowaniem gniewu i nie potrafił żyć w związku, a przynajmniej takim, który był zdrowy. Pozostałości po związku z Kirą wciąż dawały o sobie znać. Ja jednak nie zamierzałam tak żyć. Chciałam prosić go, by rozważył terapię. Podejrzewałam, że nieźle się wkurzy i sytuacja będzie jeszcze gorsza niż wtedy, gdy prosiłam go tylko o pójście do lekarza. Trzymałam się jednak kurczowo nadziei, że wszystko da się rozpracować i opanować. Gavin miał swoje mroczne momenty, ale wiedziałam, jaki potrafił być. Miałam w głowie piękne wspomnienia, chwile, podczas których zrzucał swoją sztywną maskę i się przede mną otwierał. To w nich się zakochałam. Chciałam, by znowu taki był – by żyło mu się łatwiej. Jemu, mnie, nam.
Nadal chodziłam do pracy dość rzadko i zaczynało mi to przeszkadzać. Bywały dni, że snułam się po wielkim mieszkaniu i nie miałam co ze sobą zrobić. Nie mogłam powiedzieć, że czułam się jak kura domowa, ale z pewnością trochę ją przypominałam – z nudów sprzątałam, gotowałam, a więc Gavin zawsze miał gotową ciepłą kolację po powrocie do domu. Nie przeszkadzało mi to, ale miałam poczucie, że powinnam robić coś więcej niż tylko pełnić funkcję idealnej żony. Byłam przecież młoda – dwadzieścia dwa lata to był stanowczo za młody wiek, by zostawać w domu kosztem kariery i życia towarzyskiego. Czułam potrzebę wychodzenia do ludzi, choćby i do pracy. Uznałam to za dobry znak – moja żałoba chyba nieco odpuszczała. Po śmierci Olivii zamknęłam się na cały świat. Teraz jednak wszystko się zmieniło – zyskałam przyjaciółkę, miałam męża. Moje życie było prawie pełne.
Nie mogłam powstrzymać myśli o Harveyu. Gdy szłam do pracy, zastanawiałam się, czy może gdzieś go zobaczę. Ryzyko zawsze istniało, ale się nie pojawiał. Kira też nie. Z jednej strony czułam ulgę, a z drugiej nie mogłam przestać zastanawiać się, kto był ojcem jej dziecka. Jeśli Harvey… czy siedzieli razem w jego nowym mieszkaniu? Czy wybierali łóżeczko, wózek, ubranka? Czy znowu się w niej zakochał?
Tak wielu rzeczy nie wiedziałam i nie rozumiałam, ale wciąż miotałam się między chęcią poznania prawdy a zapomnieniem o przeszłości.
Przypominałam sobie naszą rozmowę podczas wesela. Nie zapisałam wtedy jego numeru. Byłam na niego wściekła. Teraz to uczucie już dawno minęło. Może miał rację, chcąc mnie powstrzymać przed ślubem. Julie też twierdziła, że popełniłam błąd, choć teraz już o tym nie wspominała. Sama jednak zaczynałam widzieć skazy na moim pozornie idealnym małżeństwie. Łatwo było mi już wybaczyć Harveyowi. On też znał Gavina. Wiedział, do czego jest zdolny.
Mam nadzieję, że jednak się mylę. Że on będzie dla ciebie dobry. Że cię nie skrzywdzi.
A jednak to zrobił.
Może dlatego, że uświadomiłam sobie, że Harvey częściowo miał rację, a może dlatego, że chciałam w końcu zrobić to, o czym od dawna myślałam – weszłam w połączenia z sierpnia i zapisałam jego numer. Niezależnie od tego, czy miałby mi się przydać… chciałam po prostu wiedzieć, że tam jest.

Gdy wróciłam z pracy, na blacie kuchennym ponownie stał ogromny bukiet róż. Nieco się zdziwiłam na jego widok, ale było to przyjemne zaskoczenie.  
– Co znowu zrobiłeś? – zapytałam żartobliwie, podchodząc do Gavina, który zdejmował właśnie krawat w sypialni.
– Nic nie zrobiłem – odpowiedział z uśmiechem. – Czy moja żona nie zasługuje na kwiaty bez okazji?
– Ależ zasługuje – mruknęłam ze śmiechem, całując go na powitanie. – A teraz twoja żona pójdzie zrobić obiad, bo jest strasznie głodna.
– Jesteś w ciąży? – zapytał tak szybko, że aż na chwilę mnie zatkało. W końcu potrząsnęłam głową.
– Nie jestem. Po prostu… jestem głodna. To takie dziwne?
– Nie, po prostu myślałem… no wiesz, po tym ostatnim…
– Tak, wiem. Muszę zapisać się do ginekologa. Wypisze mi receptę na tabletki antykoncepcyjne. Będzie łatwiej.
– O wiele. A co na obiad?
– Filety z kurczaka i sałatka.  
– Brzmi dobrze. – Uśmiechnął się i mnie pocałował. – Zaraz do ciebie przyjdę, muszę jeszcze tylko coś skończyć. – Dopiero zobaczyłam, że na stoliku leżał otwarty laptop. Powstrzymałam westchnięcie.
– W porządku.
Poszłam do kuchni i zapomniałam o całym świecie, tak bardzo skupiłam się na krojeniu warzyw do sałatki i marynowaniu kurczaka. Prawie nie usłyszałam, jak Gavin wyszedł z sypialni gwałtownym krokiem. Zobaczyłam go dopiero, gdy stanął naprzeciwko mnie.
– Jezu, wystraszyłeś mnie – wymamrotałam, po czym poczułam znajomą falę lęku, gdy zobaczyłam jego wykrzywioną złością twarz. – O co chodzi? Co się stało?
– Musiałem pilnie zadzwonić – powiedział, cedząc słowa. – Ale padł mi telefon, a nie wiem, gdzie mam ładowarkę, więc wziąłem twój… – Niemal rzucił na blat moją komórkę, która była odblokowana i wyświetlała listę ostatnich połączeń. – I zgadnij, co zobaczyłem.
Serce podeszło mi do gardła. Komórka odczytała zapisanie numeru Harveya jako ostatnią aktywność. Jego numer wyświetlał się teraz na samej górze.  
– Nie dzwoniłam do niego – powiedziałam od razu. – Po prostu zapisałam jego numer… – Jeszcze nie skończyłam zdania, a już wiedziałam, że wkopałam się jeszcze bardziej.
– Po jaką cholerę to zrobiłaś?
– Ja… – Zaschło mi w ustach. – Nie wiem. Dlaczego bierzesz bez pytania moją komórkę? – zapytałam, choć wiedziałam, że nic mi to nie da. To ja tu byłam winna.
– Naprawdę porównujesz wzięcie twojej komórki z tym, że najwyraźniej tęsknisz za tym śmieciem? Zapisujesz jego numer? Aż tak ci jest potrzebny? Aż tak ci go brakuje? Zapomniałaś, że to on rozpieprzył nam ślub?! – Znowu zaczynał się wściekać, jego głos z każdym słowem był coraz głośniejszy.
– Nie zapomniałam – szepnęłam.  
– Zerwał z tobą, pamiętasz? Potraktował cię tak, że musiałem wyciągać cię z łóżka. Bezprawnie wszedł na nasz ślub, a ty… po tym wszystkim zapisujesz jego numer, gdybyś musiała do niego zadzwonić?! – Złapał za moją komórkę i szybko skasował kontakt. – Nie pozwolę ci na to. Mówiłaś, że mogę ci ufać. Że nie jesteś jak Kira!
– Bo nie jestem… – W tym momencie nie miałam jak się bronić, bo brzmiało to po prostu żałośnie. Nie miałam nic na swoje usprawiedliwienie. – To tylko zapisany kontakt. Przepraszam, nie wiem, czemu to zrobiłam, ale przecież wiesz, że nie jestem Kirą. Nie kłamię, nie zdradzam cię. W głębi siebie to wiesz!
– Jeśli kiedykolwiek… jeśli choć spróbujesz się z nim skontaktować… – Oddychał ciężko, był blady, patrzył na mnie tak, że miałam ochotę się schować. – Zwolnię twojego ojca – powiedział nagle, a ja zamarłam. – Wyrzucę go z firmy i już nikt nie zatrudni go na podobnym stanowisku. Będzie mógł co najwyżej wrócić do bycia ochroniarzem w galerii handlowej. Spłaciliście już cały kredyt? Chyba nie. Będzie wam wtedy tak ciężko jak rok temu – mówił, a ja nie poznawałam człowieka, który przede mną stał. Nagle zrobiło mi się bardzo zimno. Nie mogłam uwierzyć w to, co słyszałam. – Więc lepiej przemyśl sobie swoje priorytety.  
– Gavin, proszę cię… dlaczego to robisz? – wyszeptałam łamiącym się głosem. – Jeśli jesteś wściekły na mnie… rozumiem to. Ale nie wciągaj w to mojego taty. Proszę. Przecież wiesz, że jest dobrym pracownikiem!
– Znajdę dziesięciu lepszych na jego miejsce – warknął.
– Proszę. Zostaw mojego tatę w spokoju. To nasza sprawa.
– Przestała być nasza, kiedy wciągnęłaś w to Harveya. – Bez słowa omiótł wzrokiem kuchnię. – Wybacz, ale straciłem apetyt. – Oddalił się od blatu, chwycił płaszcz i po chwili zniknął za drzwiami windy. Dopiero wtedy uświadomiłam sobie, że cały czas wstrzymywałam oddech.
Kołowało mi się w głowie. Gavin właśnie groził mi zwolnieniem taty, jeśli spróbuję skontaktować się z Harveyem. Nie mogłam w to uwierzyć. Przecież sam pomógł mu zyskać tę pracę. To… to nie był on.
Drżącymi rękami podniosłam komórkę. Kontakt z imieniem Harveya zniknął, ale połączenie z sierpnia nadal tam było.
Wiedziałam, że nie powinnam tego robić, ale czułam wewnętrzny przymus. Czułam, bardziej niż kiedykolwiek, że jeszcze mogę potrzebować tego numeru.
Ponownie zapisałam jego numer, tym razem nadając mu nazwę „Kelly”, choć robiąc to, trzęsłam się ze strachu. Strachu, że robię coś wbrew Gavinowi. Że na własne życzenie rozwalam swój związek.
Nie mogłam się jednak powstrzymać.

candy

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość i dramaty, użyła 3677 słów i 20578 znaków.

1 komentarz

Zaloguj się aby dodać komentarz. Nie masz konta? Załóż darmowe konto

  • Mysza

    Kiedy ona przejrzy na oczy? Co on sobie w ogóle wyobraża? Kawał drania i tyle. A taki niby kochany.

    15 mar 2021

  • candy

    @Mysza no trochę się zejdzie niestety, niby osoba w takim związku widzi co się dzieje, ale ciężko jest się z niego wydostać :(

    15 mar 2021

  • Mysza

    @candy niestety wiem. Kurczę, szkoda, że będzie się z nim męczyć. Pewnie jeszcze nie raz zachowa się jak gnój.

    15 mar 2021