Peter odwrócił się do Skjopa z pytaniem wypisanym na twarzy. 
- Widzę, że chyba myślisz o tym samym, co ja - mruknął pierwszy oficer. 
- Prawdopodobnie... Szykować okręty, zbroimy się. Za godzinę podnosimy kotwicę i płyniemy ku Czarciej Iglicy! - zakomenderował głośno, tak by usłyszeli go również piraci na zaprzyjaźnionym okręcie. Natychmiast na Smoku i Niezwyciężonym wszczął się potężny rejwach, gdy marynarze zaczęli szykować łajby. W półtorej godziny później trzy potężne jednostki wychodziły już z zacisznej laguny ku pełnemu morzu. 
Silny wiatr mocno wydął wszystkie postawione żagle, dzięki czemu niemal od razu nabrali dość dużej prędkości. Płynęli w szeregu, oddaleni od siebie o kilka metrów.  
- Schodzę pod pokład - poinformował Skjopa. - Pogadam z tą idiotką. 
- Jestem ciekawy czy uda ci się z niej coś wyciągnąć...  
- Ja również... Podróż do Czarciej Iglicy zajmie nam około półtora tygodnia, jak przypuszczam, prawda? 
- Jeśli pogoda w tamtej okolicy nic nas nie zaskoczy, to raczej tak - przytaknął mu pirat. 
- To dobrze. Idę. 
 
Powolnym krokiem zszedł pod pokład, gdzie natychmiast w nozdrza uderzył mu ostry zapach fekalii. Zatkał usta i nos ręką i zdecydowanym krokiem podszedł do celi, w której siedziała zmizerniała Tatia. 
- Witaj - powiedział cicho, kucając przed kratami. Kobieta zwróciła ku niemu wychudłą twarz. Peter wzdrygnął się, widząc ten nieprzyjemny widok. Kości policzkowe kobiety sterczały jej pod mocno napiętą skórą, usta były popękane, a oczy mocno zapadnięte i otoczone mocnymi cieniami. 
- Czego chcesz? - zapytała go z wyraźnym trudem. Jej głos brzmiał tak, jak powinien po długim nieodzywaniu się, był szorstki, charczący i najwyraźniej z trudem przechodził jej przez gardło. 
- Porozmawiać z tobą. Słyszałem, że niekoniecznie ucieszyłaś się z tego, że jednak odzyskałem przytomność - powiedział pirat. - Powiedz mi tak szczerze, cieszyłabyś się, gdybym już nie żył, co? 
- Nie zaprzeczę - mruknęła. 
- Możesz mi powiedzieć czemu ty mnie tak bardzo nienawidzisz? - warknął wściekły jej durnym zachowaniem. 
- Nawet nie wiesz co mi zrobiłeś! - wrzasnęła nagle, rzucając się do krat i wyciągając dłonie w kierunku Petera. - Jak ja was wszystkich nienawidzę! 
Ten cofnął się nieco i odparł: 
- Co ci niby zrobiłem? 
- Teraz się tym interesujesz? Po tylu latach?! 
- Sama zdecydowałaś mi się to powiedzieć, więc gadaj! - ryknął na nią. - Co ci zrobiłem, czego najwyraźniej nie pamiętam?! 
- Dziecko!!! 
Zamarł. Nie spodziewał się zupełnie takiej odpowiedzi. Zaczął zastanawiać się nad jej słowami, analizować wszystko, a tymczasem wściekła Tatia przyglądała mu się uważnie. 
- Zaskoczony, co? 
- Raczej zniesmaczony tym, że tak nisko upadłaś, by grać w takie gierki - powiedział w końcu powoli. 
- W jakie gierki? - wściekła się jeszcze bardziej. 
- Tatia... Oskar nie jest moim synem. 
- Jaki ty głupi jesteś! Nie chodzi mi o tego szczyla! 
- Tatia, do jasnej cholery, w co ty grasz? O czym ty mówisz?! - rozsierdził się. 
- O tym, kretynie, że zrobiłeś mi dziecko! - wrzasnęła. 
- Niby kiedy? 
- Jak się rozstaliśmy - prychnęła. 
- Jesteś chora - powiedział z pogardą.  
- Byłam chora, gdy mnie zostawiłeś, a potem okazało się, że noszę pod sercem twoje dziecko! - wydarła się. 
- Przestań pieprzyć! Nie mamy żadnego dziecka! - ruszył w stronę wyjścia na pokład. 
- Mamy i radzę ci się z tym pogodzić! - krzyknęła za nim jeszcze, gdy znikał na pokładzie.
Dodaj komentarz
Zaloguj się aby dodać komentarz. Nie masz konta? Załóż konto za darmo.