Pirackie życie 24

Peter odwrócił się do Skjopa z pytaniem wypisanym na twarzy.
- Widzę, że chyba myślisz o tym samym, co ja - mruknął pierwszy oficer.
- Prawdopodobnie... Szykować okręty, zbroimy się. Za godzinę podnosimy kotwicę i płyniemy ku Czarciej Iglicy! - zakomenderował głośno, tak by usłyszeli go również piraci na zaprzyjaźnionym okręcie. Natychmiast na Smoku i Niezwyciężonym wszczął się potężny rejwach, gdy marynarze zaczęli szykować łajby. W półtorej godziny później trzy potężne jednostki wychodziły już z zacisznej laguny ku pełnemu morzu.
Silny wiatr mocno wydął wszystkie postawione żagle, dzięki czemu niemal od razu nabrali dość dużej prędkości. Płynęli w szeregu, oddaleni od siebie o kilka metrów.  
- Schodzę pod pokład - poinformował Skjopa. - Pogadam z tą idiotką.
- Jestem ciekawy czy uda ci się z niej coś wyciągnąć...  
- Ja również... Podróż do Czarciej Iglicy zajmie nam około półtora tygodnia, jak przypuszczam, prawda?
- Jeśli pogoda w tamtej okolicy nic nas nie zaskoczy, to raczej tak - przytaknął mu pirat.
- To dobrze. Idę.

Powolnym krokiem zszedł pod pokład, gdzie natychmiast w nozdrza uderzył mu ostry zapach fekalii. Zatkał usta i nos ręką i zdecydowanym krokiem podszedł do celi, w której siedziała zmizerniała Tatia.
- Witaj - powiedział cicho, kucając przed kratami. Kobieta zwróciła ku niemu wychudłą twarz. Peter wzdrygnął się, widząc ten nieprzyjemny widok. Kości policzkowe kobiety sterczały jej pod mocno napiętą skórą, usta były popękane, a oczy mocno zapadnięte i otoczone mocnymi cieniami.
- Czego chcesz? - zapytała go z wyraźnym trudem. Jej głos brzmiał tak, jak powinien po długim nieodzywaniu się, był szorstki, charczący i najwyraźniej z trudem przechodził jej przez gardło.
- Porozmawiać z tobą. Słyszałem, że niekoniecznie ucieszyłaś się z tego, że jednak odzyskałem przytomność - powiedział pirat. - Powiedz mi tak szczerze, cieszyłabyś się, gdybym już nie żył, co?
- Nie zaprzeczę - mruknęła.
- Możesz mi powiedzieć czemu ty mnie tak bardzo nienawidzisz? - warknął wściekły jej durnym zachowaniem.
- Nawet nie wiesz co mi zrobiłeś! - wrzasnęła nagle, rzucając się do krat i wyciągając dłonie w kierunku Petera. - Jak ja was wszystkich nienawidzę!
Ten cofnął się nieco i odparł:
- Co ci niby zrobiłem?
- Teraz się tym interesujesz? Po tylu latach?!
- Sama zdecydowałaś mi się to powiedzieć, więc gadaj! - ryknął na nią. - Co ci zrobiłem, czego najwyraźniej nie pamiętam?!
- Dziecko!!!
Zamarł. Nie spodziewał się zupełnie takiej odpowiedzi. Zaczął zastanawiać się nad jej słowami, analizować wszystko, a tymczasem wściekła Tatia przyglądała mu się uważnie.
- Zaskoczony, co?
- Raczej zniesmaczony tym, że tak nisko upadłaś, by grać w takie gierki - powiedział w końcu powoli.
- W jakie gierki? - wściekła się jeszcze bardziej.
- Tatia... Oskar nie jest moim synem.
- Jaki ty głupi jesteś! Nie chodzi mi o tego szczyla!
- Tatia, do jasnej cholery, w co ty grasz? O czym ty mówisz?! - rozsierdził się.
- O tym, kretynie, że zrobiłeś mi dziecko! - wrzasnęła.
- Niby kiedy?
- Jak się rozstaliśmy - prychnęła.
- Jesteś chora - powiedział z pogardą.  
- Byłam chora, gdy mnie zostawiłeś, a potem okazało się, że noszę pod sercem twoje dziecko! - wydarła się.
- Przestań pieprzyć! Nie mamy żadnego dziecka! - ruszył w stronę wyjścia na pokład.
- Mamy i radzę ci się z tym pogodzić! - krzyknęła za nim jeszcze, gdy znikał na pokładzie.

elenawest

opublikowała opowiadanie w kategorii fantasy, użyła 648 słów i 3595 znaków.

Dodaj komentarz

Zaloguj się aby dodać komentarz. Nie masz konta? Załóż darmowe konto