- Żartujesz, tak? - odparł Skjop, udając wielkie rozbawienie.
- Ani myślę. Władca pochodzi z tych stron.
- Skąd wiesz?
- Podsłuchałem kiedyś jego rozmowę.
- Chcesz mi powiedzieć, że on o tym z kimś rozmawiał?!
- Właśnie tak. Wiem, wiem... Zgłupiał totalnie, nie?
- Zgłupiał? Raczej nigdy mózgu nie miał!... I ktoś taki nami rządzi!
- Może tobą, bo mną napewno nie! - żachnął się Peter.
- Oj no! Dobrze wiesz o co mi chodzi!
- Bynajmniej...
- Weź nie zgrywaj idioty, bo nim nie jesteś. - Peter otrzymał uderzenie w tył głowy od przyjaciela. Normalnie za coś takiego każdy inny pirat zawisłby na linie na rei, ale ze Skjopem znał się zbyt długo, by nie wiedzieć, że jest to żart i sposób na przywrócenie mu logicznego myślenia.
- Dobra już, nie musisz mnie bić.
- Czasami to aż się o to prosisz... Ej, a co z nią? - Skjop wskazał głową na zejście pod pokład.
- Sam jeszcze nie wiem. Jest uparta. Mały ją nie interesuje.
- Zostanie więc z nami?
- Pytasz o Tatię czy Oskara?
- W sumie to o oboje, przy czym nieszczególnie mnie interesuje co się z nią stanie. Jak dla mnie to może zdechnąć, ch...
- Zamknij się i patrz! - rzekł nagle pobladły Peter, ręką wskazując coś na horyzoncie. Drugi pirat podążył wzrokiem w kierunku wskazywanym przez kompana i wytrzeszczył oczy, widząc co wyłania się z gęstej mgły wiszącej nisko nad taflą wody.
- Na bogów oceanu! Jak nas znaleźli? - jęknął.
- Nie wiem, ale wiem, że musimy spieprzać... Sternik, zwrot na prawą burtę!
- Aj, kapitanie!
- Wszystkie żagle na maszty, przygotować się do walki, jeśli nie umkniemy im, to marny nasz los.
Wkrótce potem na obydwu okrętach wszczął się wielki ruch, gdy zaaferowani piraci biegali wte i wewte, szykując statki do walki morskiej.
Stosunkowo powoli obydwa okręty wykonały skręty, ustawiając się w końcu rufami do płynących za nimi jednostek cesarskich. Monitor eskortowany przez dwa galeony z podwójnymi pokładami strzelniczymi. Cesarskie jednostki, gdy tylko spostrzegły manewry obcych okretów, natychmiast zareagowały ostrą salwą, której zadaniem miało być zmuszenie piratów do poddania się. Kule świsnęły nieopodal statków, po czym wpadły do morza, wzburzając je i rozbryzgując wodę w koło.
Mały Oskar, który właśnie zdążał do Petera, obudziwszy się z popołudniowej drzemki, upadł na pokład, gdy statek niesiony gwałtowną falą, przechylił się mocno w bok. Rozbił sobie boleśnie kolana. Zaniósł się histerycznym płaczem, częściowo spowodowanym bólem, a częściowo strachem. Rozejrzał się bezradnie wokół, szukając swego opiekuna, lecz w powstałym na statku tumulcie nie mógł go zrazu wypatrzeć.
Peter obrócił się od koła sterowego, chcąc sprawdzić czy uda im się prześcignąć ścigające ich statki i zamarł, gdy w zamieszaniu dostrzegł przerażoną twarzyczkę chłopca.
- Skjop! - wydarł się na całe gardło, chcąc przekrzyczeć huk dział własnego okrętu. Jego pierwszy oficer zdołał dosłyszeć go i wbiec na mostek od strony dziobowej.
- Idę do Oskara - zakomunikował przyjacielowi. - Utrzymujcie póki co kurs i prędkość. Celujcie najpierw w monitora. Musimy go zatopić, inaczej nie poradzimy sobie ze wszystkimi - wrzeszcząc, wydawał polecenia. Skinieniem głowy Skjop potwierdził otrzymane informacje, a wtedy Peter niewiele myśląc, przesadził barierkę zabezpieczającą mostek i zeskoczył na pokład. Wylądował zaledwie kilka kroków od trzęsącego się Oskara. Zaledwie spojrzał na niego, dostrzegł szkarłatne plamy znaczące kolana na jasnym materiale spodni chłopca. Podbiegł do niego i przytulił go mocno.
- Już dobrze - powiedział małemu do ucha. Nie był pewny czy ten go usłyszał, ale najwyraźniej wystarczyła tylko bliska obecność pirata, by młody się zaczął uspokajać. Peter czuł, jak Oskar przestaje się trząść w jego ramionach. Mężczyzna wziął go na ręce i chwiejąc się, ruszył do swojej kabiny. Umieścił chłopca na łóżku, przymocował go do niego szerokimi pasami, które wyciągnął ze skrzyni i po chwili wrócił na pokład. Wychylił się przez burtę, oceniając odległość od wrogich jednostek i spostrzegł, że ostry ostrzał w ich stronę, ostudził zapał cesarskich marynarzy oraz uszkodził mocno pokład górny monitora, który nie był już zdolny do prowadzenia z niego ostrzału.
Dodaj komentarz
Zaloguj się aby dodać komentarz. Nie masz konta? Załóż konto za darmo.