Pirackie życie 8

... Burdel!
- Ty, Peter... Ja źle widzę czy ty? - zapytał głupio pirat, spoglądając na swego dowódcę.
- Idziemy! - rzucił kapitan.
- Gdzie?
- Do burdelu.
- Mało ci jeszcze po wczorajszej balandze?
- Daj spokój, przecież nie o to mi chodzi! - mężczyzna chwycił chłopca delikatnie za rękę. Ten bez słowa sprzeciwu poczłapał za obcym sobie człowiekiem. Najwyraźniej był bardzo ufnym dzieckiem.
Gdy weszli do środka, natychmiast podeszła do nich jakaś korpulentna młodziutka niewiasta z obfitym biustem, który ledwo się mieścił w za małym ubraniu.
- Panowie kogoś szukają? - zaświergoliśa przymilnie, kusząc ich swoimi "melonami".
- Zaiste, matki tego chłopca - wskazał na małego, przyczepionego do jego ręki. Kobieta spojrzała na chłopca, jej oczy zrobiły się wielkie, jak talerzyki, przełknęła ślinę i powiedziała:
- Chodźcie panowie. Zaprowadzę was do kogoś.
Ruszyli więc za nią przez oświetlony czerwonymi lampami korytarz. W końcu dotarli do jakiegoś pomieszczenia, gdzie na obszernym biurku leżała jakaś kobieta, z podwiniętą do bioder suknią. Jęczała głośno, podczas gdy znajdujący się między jej nogami, klęczący mężczyzna dawał jej ustami rozkosz.
Mimowolna przewodniczka piratów chrząknęła głośno, a potem zastukała w futrynę otwartych na oścież drzwi. Para na biurku natychmiast zerwała się na równe nogi.
- Czego tu? - warknęła kobieta, opuszczając suknię i czerwieniejąc lekko. Zwracała się do swojej podwładnej, reszty jakby w ogóle nie zauważając, chociaż musiała spostrzec ich charakterystyczne ubranie.
- Ci panowie chcieli z panią porozmawiać - mruknęła młodsza kobieta i zniknęła na korytarzu.
- Pani jest tutaj szefową? - zapytał Peter i mimochodem spojrzał na mężczyznę, z którym była owa dziwka. Ze zdumieniem rozpoznał w nim burmistrza miasteczka. Nie powiedział jednak nic, tylko uważnie wpatrywał się w kobietę.
- Tak, ja prowadzę ten przybytek - odparła godnie.
- A czy w pani kompetencjach jest również prowadzenie przytułku dla sierot?
- Nie bardzo rozumiem...
- Widzi pani, znam tego chłopca - wskazał na dziecko u swego boku - i zastanawia mnie, gdzie podziewa się jego matka, skoro mały twierdzi, że tutaj mieszka.
- Oskar! Natychmiast proszę do mnie! - kobieta wyglądała na jednocześnie skonsternowaną i złą.
- Nie tak szybko. - Peter przytrzymał chłopca za ramionka. - Gdzie jego matka?
- A co cię to obchodzi?
- Być może wiele... To jak? - wyciągnął z kieszeni sakiewkę i podrzucił ją na dłoni. Ukryte tam złoto zadźwięczało miło. Oczy kobiety natychmiast w nim utkwiły. - Będziesz gadać?
- Ile tam tego jest?
- Aż nadto... Powtórzę pytanie, ostatni raz... Gdzie jest jego matka?
- A skąd ja mam to wiedzieć? To była jakaś pieprzona piratka! Na dodatek chyba jakaś nie bardzo tego, bo w godzinę po porodzie chciała już płynąć dalej... Z trudem zatrzymaliśmy ją tu na tydzień. W ogóle nie interesowała się dzieckiem - powiedziaęa włałcicielka burdelu.
- Jak wyglądała?
- Nie pamiętam przecież! Na pewno w czasie porodu mówiła coś o tym, że ma mnóstwo złota po Williamie i nam szczodrze zapłaci, jeśli szybko wyciągniemy z niej to dziecko. - kobieta skrzywiła się śmiesznie. - Wzięliśmy to jednak za majaczenie w malignie, bowiem trawiła ją wysoka gorączka, poród nie należał do łatwych... Poza tym, co ja głupia jestem? Połowa tych dupków co tu do nas przychodzą, chwali się, że są bogaci, a jak przyjdzie do płacenia to okazuje się, że nie mają gotówki.
- Mówiła coś jeszcze? - zainteresował się Peter.
- Nie. Należała do tych raczej małomównych. Dziecko ją nudziło... Faktem natomiast jest, że po tygodniu udało jej się zakupić jakiś porządny statek i odpłynęła stąd czym prędzej. Mały jest od tamtej pory z nami... A teraz, proszę mi go oddać!
- Jasne, jakby to była rzecz do ciebie należąca! Poza tym, nie, nie przekażę go wam na dalsze wychowanie. Tragiczne, tak szczerze mówiąc.
- Dlaczego tragiczne? - obruszyła się. - Małemu na niczym nie zbywa, ma tu odpowiedni wikt i opierunek, jest radosny.
- Śmiem w to wątpić... Zabieram chłopca ze sobą.
- Jakim prawem?
- Jestem jego ojcem - skłamał, jednocześnie modląc sią, by jego zastępca nie powiedział niczego głupiego.

elenawest

opublikowała opowiadanie w kategorii przygoda, użyła 813 słów i 4382 znaków.

2 komentarze

Zaloguj się aby dodać komentarz. Nie masz konta? Załóż darmowe konto

  • Kuri

    Tak po prostu urodziła i odpłynęła? A gdzie instynkt macierzyński? O.o

    6 mar 2016

  • elenawest

    @Kuri nie ma :-) czasami tak bywa ;-)

    6 mar 2016

  • zwoneczek

    Wreszcie jesteś na bieżąco. W tym opku zirytowały mnie przeskoki czasowe, przecież można to było zrobić ładniej. No dobra, teraz to jakbyś zaczynała nowe opko, twgl. jest niezłe. Nie zepsuj ;)

    5 mar 2016

  • elenawest

    @zwoneczek czemu niby dopiero teraz jestem na bieżąco?

    5 mar 2016

  • zwoneczek

    @elenawest mam na myśli opowi, jasne, że tam jesteś bardziej, ale fajnie, że tutaj też próbujesz first. Pzdr. This

    6 mar 2016