- Lubi pan lizać słodziutkie dziurki? - zapytałam przeciągle, mrużąc oko i jednocześnie wyobrażając sobie, jak leżę przed nim z podwiniętą spódnicą i czuję między nogami swawolny język Mietka.
- Wiadomo, że lubię! Są takie słodziuśkie!
"Oj Mieciu, Mieciu! Na pewno nie tylko języczek zapuściłbyś to takiej smakowitej dziureczki! - Aż mi się westchnęło, gdy tak sobie pomyślałam. - Zwłaszcza, gdy te dziurki są takie łatwe..."
Wyobraziłam sobie Mietka zapuszczającego się do mojej najsłodszej dziureczki. Tak bardzo tego chciałam.
- Panie Mietku... a czy ja, jestem słodka? - powiedziałam to ściszonym, uwodzicielskim głosem, mrugając oczętami.
Listonosz przysiadł się do mnie i zajrzał mi w oczy. A ja, odwzajemniłam głębokie spojrzenie. Uśmiechając się, nieco przymknęłam oczy, a rozchyliłam usta. I zbliżyłam je do niego.
Mietek natychmiast rzucił się na nie. Zaczął mnie całować, zdradzając spore podniecenie.
- Panie Mieczysławie... jest pan nad wyraz odważnym mężczyzną...
Jego język przypomniał sobie o ciastku z dziurką. Wtargnął w moje usta bez pardonu. Wyślinił mnie, jakby zlizywał lukier z ciasteczka.
Jednocześnie jego ręce szybko znalazły jeszcze ciekawsze zajęcie.
- Ja lubię nie tylko ciasteczka, kocham smakować pączuszki. - Szeptał lubieżnie, gdy duże dłonie zacisnęły się na moich piersiach. - Zwłaszcza takie wielkie pączki! Parowańce!
Ugniatał je z pasją.
- Doprawdy, lubi pan Mieczysław pączusie? - dopytywałam, filuternie mrużąc oczka - zechce pan je posmakować?
W tym momencie zaczęłam rozpinać bluzkę. Sądząc po minie listonosza, nie wierzył w to, co się dzieje.
Rozpięłam też stanik i oczom Miecia odsłonił się mój biust.
- Co za pączuchy!
Chwycił je, po czym zaczął ściskać i smakować ustami.
- Czy na pewno są słodkie, panie listonoszu?
- Miód, malina! - mamrotał, gdyż jego usta nie odrywały się od "pączków".
Lizał je i ssał. Nawet podgryzał. Miałam wrażenie, że próbuje je jeść...
Ale ja tak bardzo chciałam "puścić się" do końca.
- Panie Mietku, a nie chce pan tak samo poczęstować się ciasteczkiem z dziurką?
To podziałało na pocztowca jak płachta na byka. Moja spódniczka, niemal natychmiast została zadarta.
- Marzyłem o niej, od kiedy przyniosłem tu pierwszą przesyłkę...
Sama zsunęłam na bok cienką koronkę. Chciałam, żeby najpierw nasycił oczy "ciasteczkiem z dziurką".
Długo nie sycił. Do badania ciasta przystąpiły mietkowe paluszki i wkrótce, język. Język, który lizał tak, jakby ślinił znaczek do przyklejenia na kopertę...
Nie mogłam powstrzymać głębokich westchnień, którymi obdarzałam roznosiciela.
- A może... zechce pan ciastko...i jego dziurkę... polukrować?
Nie trzeba mu było tego dwa razy powtarzać. Mimo zapewne wielu swych zawodowych doświadczeń, nie spodziewał się, że trafiła mu się aż tak puszczalska klientka...
Dodaj komentarz
Zaloguj się aby dodać komentarz. Nie masz konta? Załóż konto za darmo.