Gdy wyszłam z klasy i paradowałam sobie po korytarzu na przerwie, zwrócił na mnie uwagę pan woźny. Mrugał na mnie tak, jakby przywoływał mnie do swojego kantorku. Wydawało mi się, że przy tym uśmiecha się lubieżnie... Oczywiście chciałam zignorować taką plebejską zaczepkę - wszak ja, dama, nie pobiegnę natychmiast ze względu na grubiańskie zaloty prostaka! Ale... przecież coś, w głębi duszy, nakazuje mi być... uległą! Boże! Ja nie mogę się temu w żaden sposób przeciwstawić! I... jak na zawołanie, idę do tego impertynenta, który nierzadko, gdy idę po schodach, nawet nie udając, że czyni to przypadkowo, zerka mi pod spódnicę! Gdy wchodzę do kantorka, rozpustnie rozdziawiona gęba, mówi wszystko... - No paniusiu... a jednak przyszłaś... Zawsze zerkałem ci pod kieckę, jak tylko się dało, ale ty patrzyłaś, jak na damulkę przystało, wyniośle... A mi nigdy nie udało się zobaczyć, jakie masz na sobie majteczki.... A ja tak chciałbym tego... Tak bym chciał, żebyś kiedyś przede mną sama podciągnęła tę swoją spódniczynę... ale tak, żebym zoczył, co pod nią nosisz...
Byłam oburzona, nawet gotowa spoliczkować nietaktownego absztyfikanta. Jednak, ta niewidzialna siła, nakazywała mi jedno! Niezależnie, co by się nie działo - miałam być uległa! Dlatego, chcąc, nie chcąc, odwróciłam się tyłem do pana woźnego, schwyciłam za materiał spódniczki i podciągnęłam wysoko. Żeby wszetecznik miał dogodny wgląd na moje majteczki, stojąc na wyprostowanych nogach, rozsunęłam je i jednocześnie wypięłam kuperek w jego stronę...
1 komentarz
Zaloguj się aby dodać komentarz. Nie masz konta? Załóż darmowe konto
Czytelnikg
Czekam na dalszą część
Historyczka
@Czytelnikg a co najchętniej przeczytałbyś w dalszej części???
Czytelnikg
@Historyczka może pora by zaszła do szatni w której jest jeden z jej uczniów?