Tytuł oryginału: „The Haunting of Palmer Mansion”
Autor oryginału: Rawly Rawls
Utwór ten jest fikcją literacką. Wszelkie nazwy postaci, miejsc i zdarzeń są wytworem wyobraźni autora. Wszelkie podobieństwo do autentycznych osób żywych lub zmarłych, firm, miejsc lub zdarzeń jest całkowicie przypadkowe. Wszystkie postacie w tym utworze mają ukończone 18 lat. Miłej zabawy!
Dreszcz przebiegł po kręgosłupie Sylwii. Na korytarzu było zimno, kiedy wymykała się z sypialni, mając na sobie tylko za dużą koszulkę i majtki. Położyła w geście ochrony dłoń na brzuchu. Mogła poczuć rosnący tam guzek. Nie będzie mogła wiecznie tego ukrywać.
Sylwia cicho zamknęła drzwi swojej sypialni. Nie chciała budzić nieświadomego męża, śpiącego w ich małżeńskim łóżku. Poza tym Tomasz i Ewelina spali po drugiej stronie korytarza. Ich również nie chciała budzić. Ale przede wszystkim nie chciała budzić domu. Dobrze pamiętała noc, w której Fryderyk Głowacki ścigał ją korytarzem. Od tamtej pory go nie widziała. Może odszedł, by już nigdy nie wrócić. Sylwia wędrowała korytarzem i zatrzymała się przed drzwiami Bartosza.
Sylwia sięgnęła do klamki, ale się powstrzymała. Nie dziś wieczorem. Sylwia próbowała podzielić po równo czas pomiędzy bliźniętami. Wzięła głęboki oddech i pomyślała o przyjemnościach, które czekały ją w pokoju w wieży Moniki. Pobiegła przez ciemny korytarz i wbiegła po schodach.
Sylwia zatrzymała się przed drzwiami Moniki. Cała trójka jej dzieci spała tej nocy pod jej dachem. Tomasz zawsze różnił się od bliźniąt. Buntował się przeciwko całemu światu. Ale teraz był bardziej dziwny niż kiedykolwiek. Sylwia związała się z bliźniętami, w taki sposób, w jaki nigdy nie przypuszczała. Biedny Tomasz nie miał pojęcia, w jaki sposób został zepchnięty na margines. Nawet jego własna żona zdradziła go z Bartoszem dla jego potwornego penisa.
Gdzieś w domu zegar tykał z ogromną precyzją. Sylwia otworzyła drzwi córki i wślizgnęła się do jej pokoju.
***
Zegar wybił jedenastą, potem dwunastą, a potem pierwszą. Ewelina leżała w łóżku, a jej ciało było napięte z niecierpliwości. Nawet gdy Tomasz chrapał obok niej, nie mogła zmrużyć oka. Po prostu leżała tam, czekając i marząc o rzeczach, które zrobiłaby z Bartoszem. Ewelina odczekała chwilę, aż zegar przestał wybijać pierwszą, a potem wstała z łóżka, uważając, by nie przeszkadzać mężowi. Miała na sobie koszulkę i majtki, ale było jej zimno. Włożyła spodnie od dresu, złapała dwa koce, które zostawiła im Sylwia i wyszła na korytarz. Wszystko było pogrążone w ciszy, kiedy szła w stronę pokoju Bartosza. Mocno przycisnęła złożone koce do piersi.
W pokoju Bartosza podeszła do jego łóżka i potrząsnęła nim.
– Bartku? Obudź się. To ja.
– Mamo?
Bartosz obrócił się na plecy. Jego kutas był tak twardy, że niemalże sprawiał ból.
– Wejdź pod kołdrę, mamo.
– To ja, Ewelina... – Ewelina przechyliła głowę. – ...jak dziwnie było to mówić.
– Co?
Bartosz otworzył oczy i spojrzał na swoją piękną blondyn szwagierkę.
– Och, hej. Przepraszam, byłem zdezorientowany.
– W porządku. – Ewelina uśmiechnęła się do niego. – Chcę iść z tobą do pokoju w wieży. Będzie wspaniale w towarzystwie księżyca i ze śniegiem za oknem. Idealne miejsce do pieprzenia. – Podniosła koce, żeby mógł je zobaczyć. – I przyniosłam koce abyśmy nie zmarzli.
– Nie możemy… pieprzyć się w pokoju mojej siostry.
– W drugiej wieży, głupku.
Ściągnęła koc ze swojego osiemnastoletniego szwagra i zobaczyła, że ma na sobie flanelową piżamę. Było tam duże wybrzuszenie, które uświadomiło Ewelinę, że jest na nią bardzo gotowy.
– Chodź, mamy tylko kilka godzin.
– Dobra, dobra.
Bartosz wstał.
– Mogę ponieść koce.
Wyciągnął ramiona.
– Zawsze jesteś takim dżentelmenem, Bartku. Twój brat mógłby się od ciebie czegoś nauczyć. Mrugnęła do niego, podała mu koce i wyszli na korytarz. Przeszli przez dom i weszli po schodach do zachodniej wieży.
***
– Uwielbiam je czuć, mamo.
Monika obmacywała wielkie piersi swojej mamy przez cienką bawełnę jej koszulki.
– Są takie pełne.
Uniosła się na palce, podniosła głowę i złożyła pocałunek na ustach Sylwii.
– Och… mmmmm… kochanie… to jest… wspaniałe – powiedziała Sylwia pomiędzy gorącymi pocałunkami. Poczuła, jak jej córka przyciska się do niej, a Sylwia cofała się, aż jej ubrany w majtki tyłek dotknął jednego z zimnych, delikatnie zakrzywionych okien otaczających pokój.
– Koszula… zdejmij ją… mamo.
Monika zdjęła koszulę przez głowę matki i rzuciła ją za siebie. Kiedy jej mama przyszła, Monika czytała w łóżku. Jej lampka nocna wciąż się paliła i dzięki jej ciepłemu blasku mogła podziwiać idealne, wiszące piersi. Te małe niebieskie żyłki, które przecinały się na piersiach Sylwii, były warte grzechu.
– Przekąska o północy?
Opuściła usta do prawego sutka Sylwii i została nagrodzona tym słodkim, ciepłym eliksirem.
– Oczywiście skarbie. Ooohhhhhhhh...
Sylwia ujęła brązowe włosy córki i przycisnęła twarz Moniki do swojej piersi.
– Jesteś tak blisko mojego… serca… kiedy wracasz do mojej piersi.
Monika ssała przez kilka minut, a potem zdjęła usta z sutka i spojrzała na Sylwię z figlarnym uśmiechem. Mleko spływało po jej brodzie.
– Czy już tego próbowałaś?
– Czego? Własnego mleka? Nie, oczywiście nie. To byłoby…
– Założę się, że mogłabyś włożyć sutek do ust. Mam na myśli, że twoje cycki są naprawdę duże, mamo.
Monika przesunęła palcem po dole lewego cycka Sylwii i podziwiała, jak jej matka drży.
– Być może.
Sylwia potrząsnęła głową. Chciała powiedzieć „nie”, ale wiedziała, że niewiele jest rzeczy, których by nie zrobiła dla swoich bliźniąt.
– Właśnie tak?
Sylwia uniosła prawą pierś od spodu, odchyliła sutek do góry i włożyła go do ust.
– Mmmpppphhhhhh...
Mleko było cudowne. Widziała, dlaczego Monika tak często ją ssała. Ciepły, bogaty płyn wypełnił usta Sylwii i spływał po jej gardle. Zamknęła oczy i poczuła, jak Monika wraca do ssania jej lewego sutka. Obie łapczywie przełykały płyn, stojąc w chłodnym pokoju Moniki.
***
– Spójrz, Bartku – szepnęła Ewelina i przeszła przez ciemność do jednego z okien wychodzących na wschód w pokoju w wieży. – Światło u twojej siostry się pali. Ona jest z… ona jest… o mój Boże.
Ewelina stała jak słup soli w pobliżu okna.
– Powinniśmy po prostu wrócić do… – Bartosz podszedł do Eweliny i zamarł, kiedy zobaczył, na co patrzy. Koce wypadły mu z rąk.
– Czy one… czy obie ssą cycki mojej mamy?
– Tak.
Ewelina spojrzała na Bartosza w świetle księżyca wpadającym przez okna. Oprócz zaskoczenia, jakie spodziewała się zobaczyć na jego twarzy, dostrzegła też coś innego. Może zazdrość? Tęsknotę? Spojrzała z powrotem na drugą wieżę.
– Czy one… mogą nas zobaczyć?
– Nie sądzę. Gdy światło jest włączone w środku, nie widzą niczego na zewnątrz.
Bartosz szybko rozejrzał się dookoła. Śnieg padał lekko i pokrywał pobliskie pola i drzewa. To było piękne. Ewelina miała co do tego rację. Spojrzał z powrotem na okno w pokoju swojej siostry, gdzie Sylwia unosiła jedną z piersi do swych ust, a Monika zaciskała usta na drugiej.
– To jest… zaskakująco… podniecające.
Ewelina szybko ściągnęła spodnie od dresu, koszulę oraz majtki i położyła ręce na ramie okna. Wypięła swój tyłek w stronę Bartosza.
– Musisz go teraz włożyć, Bartku.
– Tak, dobra.
Bartosz ściągnął piżamę i bokserki. Spojrzał na blady, okrągły tyłek Eweliny.
– Ale jeśli wyłączą światło, musimy paść na podłogę.
– W porządku.
Ewelina rozłożyła nogi na boki, opuszczając biodra.
– Włóż go, włóż go, włóż go ... aaaaaahhhhhhhhhh ... Boże, jesteś tak głęboko.
Poczuła, jak długi kutas wsuwa się od tyłu, a jej oczy wciąż utkwione są w matce i córce posilające się mlekiem Sylwii w drugiej wieży.
– Jeśli… uch… uch… przyłapaliśmy je w ten sposób… musiały robić… to od jakiegoś czasu. Byłoby nieprawdopodobne, gdybyśmy ich przyłapali, kiedy… hm… robią to po raz pierwszy.
Ewelina widziała przyjemność wymalowaną na twarzy Sylwii, gdy zaciskała usta wokół własnego sutka. Wyglądało na to, że faktycznie coś połyka.
– Jezu, Bartku. Myślę, że ma… mleko… w tych oooohhhhhhhhhh...
Ewelina wypychała biodra w stronę nastolatka, podczas gdy jego bliźniaczka pocałunkami wędrowała w dół brzucha Sylwii i opadła tak, że była prawie poza zasięgiem jej wzroku. Ewelina widziała tylko czubek brązowej głowy Moniki między nogami Sylwii.
– Ona… ma mleko.
Bartosz złapał ją za biodra i naprawdę miażdżył jej pośladki. Stukot jego bioder o jej pulchny tyłek odbijał się echem w pustej przestrzeni.
– To znaczy… hm… tak to wygląda. Hm… czy Monika ją uwiodła?
– Cholera, taaakkk...
Ewelina patrzyła, jak Sylwia opuszcza pierś i opiera się o okno za nią. Oczy kobiety rozszerzyły się, ale nie z zaskoczenia. To była pasja. Sylwia była do tego przyzwyczajona. Mój Boże. Podczas gdy Ewelina zajmowała się jednym z bliźniąt, Sylwia zajmowała się drugim.
– Aaarrrrggggghhhhhh...
Ewelina doszła rozmyślając o tym. Kiedy jej umysł znów się ogarnął, Bartosz wciąż zajmował się nią od tyłu. Zawsze mocno ją brał, ale wydawało się, że dawał z siebie o wiele więcej tej nocy. Co powiedział Bartosz? Co ona ma?
– Skąd… wiesz… że twoja mama ma mleko… w piersiach?
Spojrzała na niego przez ramię.
– Ja… ach… ach… ja tylko…
Bartosz starał się nie patrzeć w niebieskie oczy Eweliny, zamiast tego patrzył ponad nią na drugą wieżę, gdzie jego mama najwyraźniej szczytowała na języku jego siostry.
Kiedy pochłaniała pchnięcie za pchnięciem, Ewelinę olśniło.
– Jasna cholera. Twoja mama… jest twoją dziewczyną.
Patrzyła na jego twarz, pomimo zapisanej tam żądzy i koncentracji, dostrzegła również potwierdzenie prawdy.
– Nic dziwnego… Nie byłam dla ciebie wystarczająca. Twoja własna… matka…
Po tym poczuła pierwsze uderzenie gorącej spermy w swoim wnętrzu. Ewelina zacisnęła zęby. Bartosz nigdy nie dochodził tak szybko. Jej mózg zamglił się z zachwytu, kiedy wypełniał ją nasieniem.
– Nie… nie mogę… w to... uwierzyć.
Bartosz wyszedł z Eweliny, ponieważ oboje nadal dyszeli. Patrzył, jak ręce Moniki uniosły się i ciągnęły Sylwię za cycki, aż obie kobiety zniknęły z pola widzenia. Prawdopodobnie udały się do łóżka Moniki.
– Kiedy ty i twoja mama… zabawialiście się, nie wspomniała… że zajmuje się też twoją bliźniaczką?
Ewelina wyprostowała się i odwróciła.
– Zamknij się. – Bartosz zmarszczył brwi. – To nie tak. Po prostu… nie wiedziałem. Nie wiedziałem.
– Przepraszam.
Ewelina wyciągnęła do niego rękę i przytuliła go, ściskając razem ich niedopasowaną nagość. Bartosz był zawsze taki wrażliwy.
– Miałam na myśli tylko to, że musi to być dla ciebie bardzo zaskakujące.
Poczuła, jak jego głowa opada na jej ramię. Jego twardy kutas zagłębił się pomiędzy jej udami.
– Tak.
Skinął głową i pozwolił jej otulić jego drobną, żylastą sylwetkę jej ciepłymi kształtami.
– Dobrze. Nie masz się czym przejmować, Bartku.
Powoli poruszała biodrami w przód i w tył, tak że jego kutas ocierał się o jej uda pokryte spermą.
– To grupowe pieprzenie Czerwińskich jest jedną z najseksowniejszych rzeczy, jakie kiedykolwiek wydarzyły się na Ziemi. Chodzi mi o to, że robię to z nastoletnim bratem mojego męża, który jest kujonem, co jest bardzo podniecające.
Sięgnęła w dół i ujęła jego tyłek w dłonie.
– Ale ty, z twoim wielkim kutasem w swojej świętobliwej matce, to jest po prostu mega podniecające. Uprawiałeś seks ze swoją matką, prawda?
Bartosz skinął głową.
– Niesamowite.
Ewelina szybciej poruszyła biodrami, obejmując pulsującego penisa między udami.
– A więc mała, cukierkowa księżniczka, Monika również nieźle radzi sobie z twoją idealną mamą? Boże, dojdę po prostu myśląc o tym wszystkim.
Wskoczyła w ramiona Bartosza, oplotła nogami jego biodra. Zrobił chwiejny krok do tyłu, ale ją utrzymał.
– Tak się cieszę, że poślubiłam Tomasza.
Sięgnęła pod siebie i wprowadziła jego kutasa do swojej mokrej cipki.
– Choćby po to by być częścią tego nieba… lub piekła… czy cokolwiek to jest. Aaaaaaaahhhhhh...
Objęła go ramionami za szyję i poczuła, jak jego ręce chwytają jej tyłek. Odbijała się w powietrzu.
– Zrób ze mną to… tak jak robisz to swojej mamie. Uuuugggghhhhhh... Jezu, ten sam kutas, który jest we mnie, był w… pieprzonej Sylwii Czerwińskiej. Aaaaaahhhhhhhh... – doszła ponownie.
Chwilę później Ewelina i Bartosz leżeli na kocu na podłodze pokoju w wieży, ich spocone ciała wciąż były splecione.
– Chcę zobaczyć.
Ewelina wodziła palcem po jego chudej piersi, zarysowując jeden z jego małych sutków.
– Co?
– Chcę zobaczyć, jak uprawiasz seks ze swoją mamą.
Przez całe ciało Eweliny przeszło mrowienie od orgazmu, który właśnie przeżyła. Jej czas z Bartoszem był zawsze lepszy niż to, co dał jej jakikolwiek inny mężczyzna. W rzeczywistości nie było nawet porównania. To nie była nawet ta sama liga. Ale ta noc, ze wszystkimi jej pokręconymi rewelacjami, była jak dotąd najlepszą nocą przepełnioną seksem.
– Muszę to zobaczyć, Bartku.
– Nie ma mowy.
Bartosz wpatrywał się w kopulasty sufit. Musiał wkrótce wrócić do łóżka. Naprawdę miał nadzieję, że nie wpadną na jego matkę na korytarzu.
– Proszę, nie obrażaj się, ale Sylwia jest pruderyjna. Jeśli w jakiś sposób zakochała się w twoim wielkim kutasie, naprawdę, naprawdę muszę to zobaczyć.
– Niemożliwe.
– Okej, może nie osobiście... – mruknęła. – Nagraj wideo telefonem. Powiedz jej, że to tylko dla was dwojga. Cholera, pozwoliłam Tomkowi coś takiego zrobić. Nagraj film w tym tygodniu. Proszę?
– Może.
– Więc zrobisz to? – Ewelina nie mogła ukryć uśmiechu. – Świetnie, możesz przyjść po szkole i mi pokazać.
– Nie wiem. – Bartosz westchnął. Myśl o sfilmowaniu swojej mamy i pokazaniu jej Ewelinie była bardzo kusząca.
– Dziękuję, Bartku. Uczynię to naprawdę wyjątkowym. – Przygryzła dolną wargę. – Nie wiem, czy będziesz pasował, ale będziesz mógł spróbować mojego tyłka, jeśli będziesz chciał, kiedy będziemy oglądać to nagranie.
Przechyliła głowę i spojrzała na niego.
– O mój Boże. Uprawiałeś z nią anal, prawda?
– Nie chciałem aby zaszła w ciąże.
Bartosz pozwolił, by mały półuśmiech pojawił się na jego twarzy. Rozmowa z kimś o swojej mamie naprawdę sprawiała, że to wszystko wydawało się bardziej realne.
– Nie używałeś prezerwatyw?
Ewelina zaśmiała się.
– Jesteś szalony, Bartku.
Przycisnęła do niego swoje ciało mocniej. Tak mocno tuliła tego chłopca. Dowiedzenie się, czego dokonał, zwiększyło wszystkie jej uczucia.
Zegar wybił czwartą, oboje wstali i ubierali się.
– Wracajmy do naszych pokoi pojedynczo... – powiedział Bartosz. – Umarłbym, gdyby mama nas przyłapała.
– Zgoda.
***
– Jeśli Bartosz Czerwiński wyjdzie w godzinach lekcyjnych, chcę o tym usłyszeć, zanim wyjdzie przez te drzwi. Dobrze, Sandro?
Elwira Halicka stała bezpośrednio przy biurku recepcjonistki.
– A jeśli to będzie kolejna wizyta u jakiegoś lekarza?
Sandra spojrzała na swoją szefową i zamrugała. To była niezwykła prośba.
– Zwłaszcza jeśli to kolejny raz Ewelina Czerwińska będzie go odbierać.
Elwira skrzyżowała ręce na klatce piersiowej.
– A jeśli to jego mama go odbierze?
Sandra zakręciła pasemko włosów na palcu. Nie lubiła dodatkowych rzeczy do zapamiętania.
– To też. – Elwira skinęła głową.
– A jeśli wybuchnie pożar?
Elwira zaśmiała się.
– Możesz pozwolić mu odejść bez sprawdzania, czy szkoła się pali.
– Dobrze, chciałam się tylko upewnić. – Sandra uśmiechnęła się.
– Dziękuję, Sandro.
Elwira odwróciła się i wróciła do swojego biura. Gdyby Ewelina znowu się pojawiła, byłaby to dla Elwiry doskonała okazja, by się z nią skonfrontować i dojść do sedna sprawy.
***
– Byłeś zajęty jak pszczoła, zapylając kwiatek po kwiatku.
Luiza weszła do biblioteki z założoną jedynie długą koszulą nocną okrywającą jej ciężarną postać. Utkwiła swoje zielone oczy w Bartoszu, kiedy podniósł wzrok znad swojej książki i zamknęła za sobą drzwi.
– Na pewno masz tam żwawą pałkę. Skinęła głową na wybrzuszenie w spodniach Bartosza.
– Witam, pani Głowacka.
Bartosz umieścił zakładkę na otwartej stronie i zamknął książkę. Spojrzał na jej pozornie niewinną, piegowatą, piękną twarz.
– Co miałaś na myśli mówiąc o kwiatach?
– Mam na myśli to, co mówię, Bartoszu.
Podeszła do niego i uklękła między jego nogami.
– Jestem dumna ze wszystkiego, co osiągnąłeś. Wszyscy jesteśmy z ciebie dumni.
Odgarnęła rude włosy do tyłu za ramiona i uśmiechnęła się do niego swoim idealnym uśmiechem.
– Masz na myśli Syna Jutrzenki?
Bartosz poczuł, jak krew napływa do jego penisa i odkrył, że jego umysł zwalniał, jak zawsze, gdy zbliżał się seks. Przypomniało mu się coś o krwi nie mogącej znajdować się w dwóch miejscach jednocześnie.
– Tak, mój partner.
Luiza skinęła głową i rozpięła spodnie Bartosza.
– W jaki sposób… hm… zostaliście partnerami?
– Lubię łamać zasady. Zasady, które mają nas odgrodzić. Zasady, które mają odmawiać nam naszej prawdziwej natury.
Luiza ściągnęła jego spodnie i bieliznę. Jej oczy błyszczały, gdy spoglądała na jego potwora. Polizała go od spodu, zaczynając od jego przejrzałych jąder, a kończąc na żołędzi. Następnie położyła na nim obie dłonie i powoli zaczęła głaskać.
– Syn Jutrzenki, jak go nazywasz, zbuntował się, gdy nie mógł zadawać pytań o arbitralne, sprzeczne warunki, jakie nam stawiał. Pan w niebie nie jest tym, w co wierzysz. On kocha swoją moc bardziej niż cokolwiek innego i używa nikczemnych środków, aby osiągnąć lojalność.
– W podłych środkach… masz na myśli Fryderyka?
Bartosz zadrżał. Był z tyloma żywymi kobietami, że prawie zapomniał, jak zimna była Luiza.
– Nie bój się, Bartoszu. Ochronię cię przed nimi.
Ponownie polizała głowę.
– Słabną z dnia na dzień. Nie wiem, czy Fryderyk w ogóle wie, kim jest. – Wzięła głęboki oddech. – Porozmawiajmy o rzeczach, które nie są moim mężem.
Jej spojrzenie przeleciało przelotnie po binarnym pierścionku z brylantami na lewej dłoni.
– Pojawiają się kłopoty u drzwi naszego domu.
– Jakiego… rodzaju kłopoty?
Bartosz ledwo mógł skoncentrować się na rozmowie, ręczna robótka była taka przyjemna.
– Jeszcze jej nie znam. Ale ona tu przyjdzie, kochanie.
Przerwała ostrzeżenie, żeby wciągnąć jego prawe jądro do ust. Otoczyła je swoim lodowatym językiem, a następnie wypluła z powrotem.
– Kiedy przyjedzie, zabierz ją do ukrytych schodów. Tam możemy mieć czas, aby złagodzić problemy.
– Nie chcę nikogo skrzywdzić.
– Na niebiosa, nie, Bartku.
Luiza wstała, uniosła koszulę nocną i usiadła okrakiem na Bartoszu. Wprowadziła go do środka, jej pochwa zacisnęła się na jego grubym, ciepłym kutasie.
– Nigdy nie prosiłabym cię, żebyś kogoś skrzywdził.
Luiza poruszyła biodrami i położyła dłonie na okrągłym brzuchu.
– Wystarczy… ją przekonać.
– W porządku.
Bartosz pozwolił swemu umysłowi błądzić. Ten upiór kobiety nigdy go nie zawiódł. Całkowicie jej ufał.
***
– Jakieś wiadomości? – Khadra słuchała przez telefon. – Dobrze, detektywie, dziękuję.
Rozłączyła się i rzuciła telefon na kanapę.
Minęło dziesięć dni, odkąd jej mąż zniknął w środku nocy. Od tamtej pory nikt go nie widział. Codziennie dzwoniła na policję, ale odnalezienie Maxameda najwyraźniej nie było dla nich priorytetem.
– On odszedł.
Khadra opadła na kanapę obok swojego telefonu. Wokół niej panował wewnętrzny spokój jej domu. Jej dzieci nadal przebywały z dziadkami. Jej mąż ją zostawił. W domu był tylko ona. Wstała i weszła do sypialni. Zatrzymała się, kiedy zobaczyła, co czeka na nią na łóżku.
– Dlaczego miałbyś mnie kusić w takiej chwili, demonie? – szepnęła w pustym pokoju. Minęły dni, odkąd po raz ostatni widziała to czarne jak smoła dildo, a pochwa Khadry rozpaczliwie go potrzebowała. Khadra rzuciła się na łóżko, podciągnęła sukienkę, rozłożyła nogi i wbiła je głęboko w siebie.
– Oooooohhhhhhhhhh...
Tylko jedna rzecz na Ziemi wydawała się lepsza od tego silikonowego fallusa i była przyczepiona do nastolatka po drugiej stronie miasta. Gdy Maxamed wkrótce nie wróci, Khadra być może będzie musiała ponownie złożyć wizytę w domu Czerwińskich.
***
– Co robisz ze swoim telefonem, skarbie?
Sylwia siedziała na łóżku między nogami syna, trzymając obie ręce na jego potworze. Już miała wziąć go do ust, kiedy wyciągnął telefon.
– Mamo, chcę nakręcić film z tobą. Z nami.
Bartosz podniósł telefon i wycelował w nią obiektyw.
– Absolutnie nie.
Sylwia zdjęła lewą rękę z jego penisa i osłoniła oczy przed wścibskim spojrzeniem obiektywu.
– Odłóż to, Bartku.
Oto ona, naga, trzymająca gigantyczne przyrodzenie swojego syna, a on chciał to nagrać?
– Daj spokój, mamo. Proszę? Chcę mieć na co popatrzeć, kiedy nie możesz tu być.
Bartosz też był nagi. Ustawił telefon pionowo, aby pomieścić w obiektywie swoje ogromne przyrodzenie.
– Jestem w twoim łóżku prawie co drugą noc, młodzieńcze.
Z lewą ręką nadal zasłaniającą oczy, przesunęła prawą ręką w górę i w dół penisa. Po prostu nie mogła się oprzeć.
– Odłóż już telefon.
– Mamo, czy mogłabyś przyłożyć swoje przedramię do mojego penisa?
Uśmiechnął się zza telefonu.
– Wiesz, żeby porównać rozmiar.
– Jak mam takiego niegrzecznego syna?
Ale Sylwia zabrała rękę sprzed oczu, położyła lewy łokieć u podstawy jego penisa i przyłożyła przedramię obok jego przyrodzenia.
– O mój Boże, Bartku. Jest większy niż moje przedramię. O mój Boże.
Patrzyła na to szeroko otwartymi oczami.
– To jest wspaniałe. Dziękuje ci, mamo.
Bartosz nie mógł uwierzyć, że to robi. Ewelina oszaleje, kiedy to zobaczy.
– Czy możesz teraz uśmiechnąć się do aparatu?
– O Boże.
To porównanie było dla Sylwii naprawdę ważne. Przyzwyczaiła się do jego rozmiaru, ale spojrzenie z innej perspektywy sprawiło, że zobaczyła to tak, jakby po raz pierwszy. Spojrzała na telefon Bartosza i posłała nieco zszokowany uśmiech.
– Pięknie.
Bartosz upewnił się, że jej obrączka jest w kadrze.
– Założę się, że tata nigdy nie prosił cię o porównanie go do przedramienia.
– Nie.
Sylwia weszła na niego. Potrzebowała Bartosza w sobie już teraz.
– Nie zrobił tego.
– Obróć się. Chcę zobaczyć, jak podskakujesz.
– W porządku.
Odwróciła się, sięgnęła pod siebie i przysunęła jego przyrodzenie przy swojej cipce.
– Och, kochanie. Rozciągasz mniieeee...
Opadała centymetr po centymetrze. Bartosz klepnął ją w tyłek, a ona mu na to pozwoliła. Prawdę mówiąc, polubiła ten rodzaj atencji. Sposób, w jaki podziwiał i pożądał jej kobiecego ciała, wprawiał ją w obłęd.
– Wypełnij… mnie… uuuggghhhhh...
Osunęła się na dół i poczuła, jak uderza głęboko w głębi niej.
– O Boże. Jesteś… w moim… brzuchu.
– Ruszaj się, mamo.
Bartosz klepnął ją w tyłek lewą ręką i patrzył, jak się trzęsie. Spodobał mu się czerwony odcisk dłoni, który zostawił na jej bladej skórze. Prawą ręką trzymał telefon i kontynuował nagrywanie. Jego mama ujeżdżała go długimi pociągnięciami cipki. Już widział jej spienioną wilgoć pokrywającą jego penisa.
Sylwia długo podskakiwała na swoim synu, stękając i piszcząc. Wiedziała, że wciąż trwa nagrywanie i może ta myśl sprawiła, że jej biodra poruszyły się jeszcze intensywniej. Jeśli miała dać mu jeden film, który pozwoli mu przetrwać samotne chwile, będzie musiała zrobić to naprawdę dobrze. Po chwili jej biodra przeszły od podskakiwania do ruchów posuwistych. Położyła ręce na jego udach i zamknęła oczy.
– Tak dobrze… uch… uch… sprawiasz... że zaraz.. będę…
– Ja… też…
Bartosz położył telefon na łóżku i złapał Sylwię za oba biodra. Podciągnął ją do góry i kilka razy uderzył z dołu.
Gwiazdy wybuchły przed oczami Sylwii, gdy poczuła, jak jego gorące nasienie pokrywa jej wnętrze. Matka i syn doszli wspólnie. Po minucie Sylwia zsunęła się z Bartosza i położyła obok niego. Jej piersi unosiły się i opadały, gdy próbowała złapać oddech.
– Mam nadzieję, że… spodoba ci się… twój film, kochanie.
– Nie zapomnij… o trzecim akcie.
Bartosz dyszał, gdy podnosił telefon i ustawiał go na stoliku nocnym, żeby mógł nagrać, co miało nastąpić później.
– Zróbmy coś… interesującego.
– To nie było… wystarczające?
Ale Sylwia nie była zaskoczona. Bartosz często chciał kontynuować.
– Och – stęknęła głupio, kiedy Bartosz szorstko położył ją na plecach, rozłożył nogi i odwrócił się do niej tyłem. Uniosła głowę i spojrzała w dół poza swoje piersi. To był najdziwniejszy widok jaki widziała. Widziała jego chudy biały tyłek i jego wielkie, duże jądra zwisające, gdy położył nogi po obu stronach jej bioder.
– Wszyscy święci...
Przyglądała się, jak manewruje swoim penisem w jej stronę pod dziwnym kątem. Kiedy uderzył w tylną ścianę w jej wnętrzu, Sylwia oparła głowę o materac.
– Jak się czujesz, mamo?
Bartosz obejrzał się przez ramię i zobaczył, jak Sylwia kręci głową w przód i w tył. Pochylił się do przodu, położył ręce na prześcieradle tuż za jej kolanami i raz po raz uderzał w nią biodrami.
– Cud… cudownie… aaahhhhhh… kochanie.
Sylwia położyła dłonie na jego drobnym tyłku i wbiła paznokcie w jego jędrne ciało.
– Trafiasz… mnie… tam gdzie… trzeba... oooooohhhhhhhh.
Kolejny orgazm wstrząsnął Sylwią. Wyglądało na to, że jej życie było ostatnio serią orgazmów, z których każdy był lepszy od poprzedniego.
Bartosz zajmował się tym przez chwilę. Rozkoszował się sposobem, w jaki wbijał tyłek swojej mamy w materac przy każdym pchnięciu, a potem ona lekko wybijała się w powietrze, by zostać złapaną przez kolejne pchnięcie.
Sylwia początkowo w tej nowej pozycji werbalnie zachęcała go do działania, ale to szybko przerodziło się w niespójne bełkotanie. Kiedy Bartosz w końcu znów się w nią spuścił, po prostu chrząknęła i przyjęła jego nasienie.
Gdy jego puls zwolnił, Bartosz wyszedł z mamy i sięgnął po telefon. Wyłączył nagrywanie i położył się obok niej, z głową na lewej piersi Sylwii . Słyszał, jak jej serce wali, niczym galopujący koń.
– Jestem najszczęśliwszą… matką na całym świecie.
Sylwia wyciągnęła rękę i delikatnie bawiła się blond włosami Bartosza.
– Tak?
Bartosz pomyślał, że mógłby wspomnieć o Monice, ale nie pozwolił sobie na to. Jakiekolwiek sekrety miała przed nim Sylwia, pomyślał, że w końcu sama się nimi podzieli.
– Nie zawsze byłeś łatwy. – westchnęła. – Ale człowieku, cóż to za zapłata. Nigdy bym nie uwierzyła, że coś takiego jest możliwe.
– Ja też.
Bartosz cieszył się powolnym biciem jej serca i gorzkim, silnym zapachem potu.
– Ale zawsze byłem łatwy. Tomek był trudny.
– Wszyscy byliście trudni na swój sposób.
Zmierzwiła jego włosy, zepchnęła go z siebie i wyślizgnęła się z łóżka.
– Każdy… inny na swój sposób.
Sylwia miała rozmarzony wyraz twarzy, kiedy włożyła jedną z bluz męża. Przeszukała podłogę w poszukiwaniu majtek i znalazła je w pobliżu szafy.
– Dziękuję za film, mamo.
Bartosz przyglądał się, jak wsuwa majtki na zgrabne nogi. Była taka piękna, że aż bolało go serce, gdy na nią patrzył. Ale oczywiście nie mógł odwrócić wzroku.
– Nie ma za co, skarbie.
Sylwia odwróciła się do drzwi, zatrzymała się z ręką na klamce i posłała Bartoszowi poważne spojrzenie.
– Jest rzeczą oczywistą, że musisz zabezpieczyć ten film. Gdyby twój ojciec kiedykolwiek to zobaczył, to by… – Jej głos zamilkł.
– Prawdopodobnie umarłby na atak serca.
Bartosz skinął głową, odwzajemniając jej powagę.
– Upewnię się, że tato nigdy tego nie zobaczy. Zachowam to w ukryciu.
– Dziękuję, Bartku.
Sylwia uśmiechnęła się, otworzyła drzwi i wymknęła się na korytarz. Czuła, jak jej cipka przecieka w jej majtki. Musiałaby się oczyścić i umyć, zanim wróci do łóżka z Dariuszem. Zamknęła za sobą drzwi i pospieszyła korytarzem w towarzystwie tykania upartego, niewidzialnego zegara.
***
Elwira patrzyła, jak Bartosz Czerwiński idzie przez parking. Przeskoczył małą zaspę, poprawił plecak i pomaszerował chodnikiem, oddalając się od szkoły. Do ostatniego dzwonka pozostały dwie godziny. Łajdak wymknął się jednymi z bocznych wyjść.
– Tego rodzaju wagary nie będą tolerowane w mojej szkole. – powiedziała do siebie Elwira. Pomyślała o tym, żeby natychmiast zadzwonić do pani Czerwińskiej i zaprosić ją do swego biura. Ale nie, może nie. Elwira postukała długopisem w biurko i przemyślała wszystko. Opowieści o Bartoszu, które opowiadał jej Arkadiusz, były wyjątkowo lubieżne. Trochę czasu zajęło wyciągnięcie tego od swojego syna. Ale kiedy powiedział jej, że widział Bartosza ze starszą, czarnoskórą kobietą, Elwira była zszokowana.
Najwyraźniej Sylwia Czerwińska pozwalała swojemu synowi szaleć, a najlepszym sposobem na powstrzymanie go byłaby niespodziewana wizyta w domu. To zawsze budziło strach w jej uczniach.
To ustalone, Elwira wróciła do planowania grudniowych spotkań. Tak wiele potrzeb zawsze napierało na nią i wymagało jej czasu. Nuciła do siebie, pracując.
***
– O Boże. To jest… uch… uch… uch… najbardziej podniecająca rzecz, jaką kiedykolwiek widziałam.
Ewelina leżała na plecach na podłodze w salonie. Jedna noga była na dywanie, a druga wysoko w powietrzu, gdy Bartosz brał ją na nożyczki. Czuła, jak jego jądra uderzają o jej udo z każdym energicznym ruchem. Ewelina trzymała telefon Bartosza nad kołyszącymi się piersiami i patrzyła na ekran, jak Sylwia przyłożyła rękę obok penisa Bartosza.
– Cholera, Bartku. Jesteś… większy niż jej przedramię. To szalone. A twoja mama… nie jest drobną kobietą.
– O tak. To było super. Podoba ci się?
Luźna szczęka Bartosza zacisnęła się, gdy uśmiechnął się do Eweliny. Słyszał na nagraniu swoją mamę. „Jak mam takiego niegrzecznego syna?” a potem wszystkie jej jęki rozkoszy.
– Tak, jest całkiem spoko. Jesteś takim kujonem.
Ewelina z niepokojem podniosła wzrok znad ekranu, ale Bartosz wydawał się nie przejmować się tym, że w tej chwili nazywają go kujonem.
– Czy ona uprawia seks przed kamerą?
– Oglądaj dalej.
Bartosz przytulił nogę Eweliny do klatki piersiowej i przyglądał się, jak jej stopa unosi się w powietrzu, gdy ją rżnie.
– Cholera… Bartku.
Ewelina wpatrywała się w telefon, gdy Sylwia ujeżdżała go odwrócona tyłem.
– Popatrz, jak ten cały kutas znika… uuuggghhhhh… w niej. Jestem… – Ewelina zacisnęła zęby.
Jej blond włosy opadły jej przed oczy pod naporem ataku Bartosza, ale nie miała możliwości, by cokolwiek z tym zrobić. Mocniej ścisnęła telefon, patrząc, jak podskakuje tyłek jej teściowej.
– Ja... doooooccchhhhooodzęęęę...
Fala przyjemności przepłynęła przez zakończenia nerwowe Eweliny.
– Aaaaaeeeiiiiiiii...
Mały dom Eweliny i Tomasza rozbrzmiewał echem jej wrzasków.
– Wyglądasz tak… niesamowicie, kiedy dochodzisz… Ewelino.
Bartosz nie zwolnił kiedy dochodziła. Dalej ją rżnął.
Kiedy mogła ponownie skupić się na nagraniu, Ewelina zauważyła, że Sylwia wiruje i ociera się, zamiast podskakiwać. Ewelina nie mogła się powstrzymać przed podziwianiem tyłka kobiety.
– Tak dobrze… uch… uch… sprawiasz... że zaraz.. będę… – głos Sylwii zabrzmiał na filmie. Ewelina przyglądała się, jak matka i syn razem dochodzą.
– Ty… naprawdę spuściłeś się… w jej cipce.
– Jestem… już blisko… Ewelino.
Bartosz nie przestawał jej posuwać.
– Tak jak zamierzasz… to teraz, zrobić w mojej…
Ewelinie przyszła do głowy myśl, że może nie jest jedyną ciężarną panią Czerwińską. Ale to było zbyt szalone, żeby długo się nad tym zastanawiać.
– Dojdź… Bartku… dojdź… oooohhhhhhhhhh...
Kolejny orgazm przeszedł przez ciało Eweliny, gdy usłyszała ciche pomruki Bartosza i poczuła w sobie jego gorącą spermę.
Zwykle podczas ich schadzek pozaszkolnych, pozwalała Bartoszowi się spuścić, czyściła go i odsyłała do domu, zanim pojawiła się szansa, że Tomasz wróci z pracy. Ale tego dnia wcześniej skończył szkołę. Ewelina czuła, że ma dobry wpływ na nastolatka.
– Mamy dzisiaj trochę więcej czasu. Chcesz to powtórzyć?
Bartosz spojrzał na nią z wymalowanym głupkowatym uśmiechem.
– Pewnie. Jak chcesz to zrobić?
– Cóż, hm…
Ewelina spojrzała na telefon, który wciąż ściskała w dłoniach.
– Może w taki sposób?
Ustawiła go pod kątem, żeby Bartosz mógł zobaczyć, jak jego mama wariuje, gdy rżnie ją w pozycji odwróconego misjonarza.
– W porządku.
Bartosz wysunął się z niej i odwrócił.
– Potrzebujesz minuty na odpoczynek, czy coś?
Ewelina przyglądała się, jak ustawia się w linii z jej cipką.
– Cóż. Ze mną wszystko w porządku, tak długo, jak ty dasz radę wytrzymać.
– Jak dobra dziwka? To masz na myśli?
Patrzyła, jak jego chudy tyłek wygina się, gdy się w nią wciskał.
– Tak. Aaaahhhhhh... Jesteś moją dziwką?
Bartosz coraz lepiej radził sobie z niegrzecznymi gadkami. Luiza byłaby dumna.
– Jestem. Uggghhhhhh... – pisnęła Ewelina, kiedy uderzył w jakieś miejsce na dnie jej cipki.
– Nie jesteś dziwką Tomka?
Bartosz posuwał ją długimi, brutalnymi pchnięciami.
– Tak – jęknęła.
W tej pozycji Ewelina została przygwożdżona do podłogi tym wspaniałym przyrodzeniem.
– Jesteś moja.
Bartosz nie mógł uwierzyć, że królowa balu należała do niego. Rżnął ją jak zwierzę.
– Moja cipka.
– Jestem… twoja… Bartku. Oooooohhhhhhhhhh... To… twoja cipka.
Ewelina trafiła w jedną z operowych nut, kiedy dochodziła. Była całkowicie zdana na łaskę tego nastolatka. Ewelina wiła się w spazmach przeżywając orgazm po orgazmie. Jej czas z Bartoszem był lepszy niż jakikolwiek narkotyk, jaki kiedykolwiek brała, a z Tomkiem próbowali kilku. Pomiędzy punktami kulminacyjnymi spojrzała w dół na jego potworne jaja, gdy raz po raz uderzały o nią. Było tam tak dużo spermy. Spermy, którą umieścił w swojej matce i w niej. W jaką sieć wpadła.
Później, kiedy doszedł ponownie, Bartosz siedział nago na kanapie i patrzył w dół, jak Ewelina z oddaniem czyściła z niego, ich połączone płyny ustrojowe swoim językiem.
– Kiedy będzie widoczne?
– Mmmmppphhh?
Spojrzała na niego swoimi delikatnymi, niebieskimi oczami.
– Dziecko.
Ewelina skończyła czyścić spód jego penisa. Położyła sukienkę na kanapie, aby nie pobrudzić kanapy spermą, która nieuchronnie wypływała z niej i usiadła obok Bartosza.
– Ty jesteś wujem, a nie tatą. Zapamiętaj?
Żartobliwie dotknęła jego nosa czubkiem palca.
– To znaczy oficjalnie.
– Tak, wiem.
Bartosz się uśmiechnął. Nie przeszkadzała mu ta sytuacja.
– Zastanawiałem się tylko, kiedy zacznie być widać.
– Cóż, nigdy wcześniej nie byłam w ciąży. Chyba niedługo?
Ewelina wzruszyła ramionami.
– Wiesz, kiedy będę miała dziecko, moje ciało nie będzie takie, jakie jest teraz.
Ewelina spojrzała na jego miękkiego kutasa.
– Będziesz piękna jak zawsze.
Bartosz lekko uderzył ją w piersi.
– A nawet piękniejsza. Spójrz na moją mamę.
– Tak, jest seksowna. – Ewelina skinęła głową. – Teraz, kiedy widziałam ją w akcji i tak dalej. A skoro o tym mowa, myślisz, że mógłbym dostać kopię tego filmu?
– Żartujesz sobie? – Bartosz potrząsnął głową. – Nigdy w życiu. Ale jeśli chcesz, pokażę ci to jeszcze raz. Mógłbym nawet nagrać więcej.
– Nagraj więcej.
Ewelina poczuła motyle w żołądku na myśl o bardziej rozpustnej Sylwii na nagraniu. Spojrzała na zegar i zobaczyła, że robi się późno.
– Ubierzmy się, Bartku. Podwiozę cię do domu.
– Dzięki. – Bartosz pocałował ją w policzek. – Jesteś najlepsza.
– Naprawdę jestem...
Wstała i rozejrzała się za swoją bielizną.
– ...twoją wyjątkowa dziwką.
Znalazła stanik i schyliła się, żeby go podnieść.
Bartosz uśmiechnął się. Następnie wstał, aby znaleźć własne ubranie. Czas wracać do domu.
Dodaj komentarz