Nawiedzona Rezydencja (XXV)

Nawiedzona Rezydencja (XXV)Tytuł oryginału: „The Haunting of Palmer Mansion”
Autor oryginału: Rawly Rawls

Utwór ten jest fikcją literacką. Wszelkie nazwy postaci, miejsc i zdarzeń są wytworem wyobraźni autora. Wszelkie podobieństwo do autentycznych osób żywych lub zmarłych, firm, miejsc lub zdarzeń jest całkowicie przypadkowe. Wszystkie postacie w tym utworze mają ukończone 18 lat. Miłej zabawy!


     – W porządku, Areczku. – Elwira próbowała uspokoić syna. – Wiem, że nie byłeś w stanie zaspokoić Moniki tak, jak tego potrzebowała. Pozwól, że nauczę cię, jak traktować swoją dziewczynę.
Przycisnęła do niego spuchnięty brzuch i przesunęła dłonią w dół jego koszuli.
     – Ona tak powiedziała?
Arek spojrzał na swoją śliczną mamę, która wciąż miała na sobie elegancki strój z pracy. Jego oczy były wielkie ze zdziwienia, a mięśnie napięte. Czy ona oszalała?
     – Uczniowie zwierzają się swojemu dyrektorowi, kochanie.
Elwira wsunęła rękę pod pasek jego spodni i znalazła penisa. Był już twardy. Chwyciła go i ścisnęła. Jeszcze niedawno pomyślałaby, że jej osiemnastoletni syn ma dość spore przyrodzenie. Oczywiście teraz miała na ten temat nieco inne zdanie.
     – No, czy to nie miłe uczucie? Dziewczyny zaczną się ustawiać w kolejce na randki po tym, jak pokażę ci kilka sztuczek.
     – Brzmisz, jakbyś się ze mnie nabijała, mamo.  – Arek westchnął.
Czuł się całkiem dobrze, pomimo tego, że sytuacja byłą dosyć dziwna.
     – Co... hm... chcesz... mi pokazać?
Jego umysł był lekko zamglony, gdy krew napłynęła do drugiej, mniejszej głowy.
     – Jak myślisz, czego musisz się nauczyć?
Elwira pieściła go przez spodnie. Z zapiętymi spodniami było to niezręczne, ale był na tyle mały, że było to wykonalne. Z Bartoszem nie byłoby mowy o takim manewrze. Elwira zadrżała na myśl o okropnym i wspaniałym kutasie swojego chłopaka.
     – Myślałem, że już… całkiem nieźle.
Arek miał ochotę opaść z powrotem na łóżko, ale nie chciał przerywać matce. Nie mógł też uwierzyć, że jego mama to robi. Działy się naprawdę dziwne rzeczy. Wszystkie dziwactwa, których był świadkiem w rezydencji Czerwińskich, a teraz to. Arek do końca nie wiedział, czy miał takie szczęście, czy był w jakiś sposób przeklęty.
     – Ćśś...
Elwira przyłożyła wolną rękę do jego ust, przesuwając palcem wskazującym po jego dolnej wardze.
     – Większość młodych mężczyzn musi się wiele nauczyć. Nie jesteś sam.
Elwira pomyślała o Bartoszu, wyjątku od tej szczególnej reguły. On akurat parzył się jak dzikie zwierzę. Wyciągnęła rękę ze spodni Arka i rozpięła je. Zsunęła spodnie i pomogła mu oswobodzić się z ciasnej bielizny. Jego penis wypadł. Nie miał obwodu, długości ani żylastych definicji Bartosza. No cóż, to musiało jej wystarczyć.
     – Później popracujemy nad grą wstępną. Widzę, że jesteś gotowy. Najpierw nauczę cię ruchać się jak mężczyzna.
Elwira ściągnęła spódnicę, rajstopy oraz majtki. Robiła to trochę niezdarnie przez brzuszek ciążowy, ale nie sądziła, aby Arka obchodziło, czy rozbierze się w seksowny sposób, czy też nie. Spojrzała na jego młodzieńczą twarz i zobaczyła wymalowany na niej szok. Dostrzegała go w szeroko otwartych oczach wpatrujących się w trójkąt brązowych włosów między jej nogami.
     – Co... co z tatą?
Arek pomyślał, że powinien się uszczypnąć. To się naprawdę działo. Myślał, że jego mama oszalała, kiedy po raz pierwszy próbowała się do niego zbliżyć kilka dni temu. Teraz… Cóż, teraz nadal myślał, że po prostu jest szalona, ale to szaleństwo podobało mu się. Nie mógł uwierzyć, że patrzył na cipkę swojej mamy. Jego pruderyjna, bogobojna, podążająca drogą kariery mama, miała pokazać mu, jak się pieprzyć.
     – Pracuje do późna.
Elwira rozpięła bluzkę i położyła ją na biurku Arka. Następnie sięgnęła za siebie, by rozpiąć swój stanik.
     – Nie... to znaczy... zdradzilibyśmy go.
Arek wstrzymał oddech, gdy jej stanik opadł. Jej piersi pięknie wisiały na jej klatce piersiowej, były takie pełne. Wpatrywał się w jej duże, ciemne otoczki i tłuste sutki. Zdumiewające, że kiedyś je ssał.
     – Nie będę kłamać. Twojemu ojcu by się to nie spodobało.
Pchnęła go lekko w klatkę piersiową i Arek opadł z powrotem na łóżko. Wyglądał tak głupio ze swoim małym kutasem sterczącym prosto, ze skarpetkami i koszulką wciąż na sobie. Elwira uśmiechnęła się.
     – Ale on chce, żebyś miał więcej pewności siebie w relacjach z dziewczynami. Właśnie rozmawiałam z nim na ten temat zeszłej nocy. W pewnym sensie również jego by to zadowoliło.
Elwira usiadła na swoim synu i chwyciła jego penisa.
     – Będzie zadowolony z wyniku tej edukacji. Skupmy się na tym.
     – Też tak myślę.
Arek uwierzyłby we wszystko, cokolwiek by to nie było, dopóki miałoby się to  kończyć jego kutasem w jej cipce.
     – Czy my naprawdę...? To znaczy... uuuugggggggg...
Arek poczuł ciepły, wilgotny uścisk cipki swojej matki, gdy wślizgnął się do środka. Natychmiast znalazł się w środku. Poruszyła biodrami i uśmiechała się do niego. Ten sam uśmiech miała, kiedy po raz pierwszy uczył się jeździć na rowerze, kiedy strzelił pierwszego gola na boisku i kiedy wrócił do domu ze swojej pierwszej randki.
     – Nie za szybko, Arkadiuszu.
Elwira nie mogła powstrzymać się od drobnego parsknięcia śmiechem, gdy jej duży chłopiec zadrżał i spojrzał na nią jak wystraszony jeleń w świetle reflektorów samochodu. Było jasne, że będzie miał swój pierwszy orgazm wewnątrz swojej matki. Elwira zataczała biodrami drobne kółka, tak jak ćwiczyła na Bartoszu od miesięcy. Nie czuła zbyt wiele w swojej pochwie robiąc to z Arkiem, ale też było dobrze. Jego radość jej to wynagradzała. Poczuła się głupio, że dużo wcześniej nie zrobiła tego ze swoim synem. Dlaczego potrzebowała namowy bliźniąt, aby to zrobić? Czyż każda matka nie powinna chcieć zobaczyć szczęścia, które teraz promieniowało z twarzy Arka?
     – Mmaaaaaaammmmmoooooo… aaaaahhhhhhhhhhhhh...
Arek pozwolił sobie dojść w jej wnętrzu. Kiedy otrząsnął się z ekstazy, jego mama nadal na nim siedziała, patrząc na niego wyniośle.
     – Najpierw musimy popracować nad twoją samokontrolą.
Jej biodra już się nie poruszały. Trzymała ręce na jego koszulce, jej cycki zwisały przed nią, delikatnie się kołysząc.
     – Żadna dziewczyna nie będzie szczęśliwa, jeśli eksplodujesz zaraz po tym, jak tylko wejdziesz do środka.
     – Przepraszam, mamo.
Arek napiął penisa. Nadal był twardy.
     – Nie przepraszaj, kochanie. Po to to robimy. Potrzebujesz praktyki.
Elwira ostrożnie podskoczyła na jego młodym kutasie. Nie chciała przypadkiem go z siebie usunąć. Był o wiele mniejszy, niż ten, do którego była przyzwyczajona.
     – Zresztą jesteś młody. Możesz znowu to zrobić. Prawda?
     – O tak.
Arek spojrzał na swoją piękną matkę z uwielbieniem w oczach.
     – Wspaniale.
Znalazła przyjemny, równomierny rytm drobnych, krótkich podskoków swoimi biodrami.
     – Poćwiczmy jeszcze trochę, zanim twój ojciec wróci do domu. Zmienię cię w klasycznego Fabia.
     – Kim jest... Fabio.
     – Nieważne, kochanie. Po prostu przez chwilę skup się na powstrzymaniu orgazmu.
Brzuch Elwiry drżał, a jej piersi tańczyły, gdy ujeżdżała syna. Czuła się z nim teraz bardziej związana niż dotychczas. Mogła stwierdzić, że to przyniesie im obopólne korzyści.

***

     –  To dziwne... że mi z tobą... tak dobrze... aaaaakkkkhhhhh... Bartoszu – powiedziała Magdalena między pocałunkami. Mówiąc dobrze, Magdalena miała na myśli to, że ugniatali się nawzajem.
     – To nie takie dziwne.
Monika odgarnęła niebieskie włosy Magdy z jej twarzy i podziwiała jej oszałamiającą urodę. Film w tle osiągnął kulminację pierwszej części, gdy pasożyty mózgu rozprzestrzeniły się, a szef policji zdał sobie sprawę, że ludzie, których znał, zostali przejęci przez jakąś niewidzialną siłę. Monika to zignorowała.
     – W końcu Bartosz i ja jesteśmy bliźniętami. Jesteśmy naprawdę podobni.
Monika pochyliła się i pocałowała jeszcze Magdę.
     Piwnica wypełniła się stroboskopowym światłem z telewizora, gdy nastolatki całowały się na sofie. W końcu Monika przesunęła się w dół szyi Magdaleny, przez jej drobną klatkę piersiową, w dół podkoszulka i wsunęła głowę pod spódnicę Magdy. Odetchnęła, rozkoszując się oczywistym podnieceniem przyjaciółki.
     – Nie wiem, czy powinniśmy, Moniu.
Magdalena położyła ręce na czubku głowy Moniki, aby trzymać ją z dala od swojej cipki, ale jej przyjaciółka była silna, a Magdalena nie była do końca pewna, czego dokładnie chce. Magdalena poczuła, jak jej majtki odsuwają się na bok.
     – Nikt mi nigdy tego nie robił i… oooohhhhhhhh.
Całe ciało Magdaleny zawibrowało z jakąś nową częstotliwością, gdy język Moniki odnalazł jej szczelinkę. Jej ręce przeszły od odpychania głowy Moniki do przyciągania jej. Seks oralny był magią. Dlaczego nikt jej wcześniej tego nie powiedział?
     – Aaaaahhhh… Moniu… sprawiasz, że… waaaariuuuuuujęęęę...
     – Mmmppphhhh...
Monika ssała cipkę swojej przyjaciółki, mocno chwytając Magdalenę za jej uda. Monika uwielbiała to, że przy pomocy jedynie swojego języka, sprawiała, iż kobiety nie widzą co mówią. Umiejętność dawania tego rodzaju przyjemności, daje ogromną moc. Wyciągnęła rękę i rozłożyła wargi Magdaleny, aby móc lizać głębiej w jej wnętrzu. Wsunęła palec do środka, pod język.
     – Czekaj… ugh… czekaj… – Magdalena dyszała i wierciła się. – Jestem... dziewicą... nie zrywaj mojej... wisienki.
     Magdalena spojrzała w dół na brązowe włosy Moniki podskakujące między jej nogami.
     Monika spojrzała na przyjaciółkę, jej niebieskie oczy wypełniły się radością.
     – Naprawdę? Jak na niebiesko-włosom maturzystkę jesteś naprawdę wyjątkowa.
Usta Moniki błyszczały w opalizującym świetle wilgocią Magdaleny. Wsunęła dwa palce w Magdalenę, patrząc, jak drgają mięśnie twarzy jej przyjaciółki.
     – Oszczędzasz się do małżeństwa czy coś? Jestem pewna, że jak zaczniesz spędzać czas z moim bratem, może zmienić swoje plany.
     – Och… och… och…
Magdalena poczuła, jak jej orgazm narasta. Jakaś część jej mózgu martwiła się, że palce Moniki przebiją jej błonę dziewiczą, ale teraz najbardziej pierwotne impulsy kierowały przedstawieniem. Rozłożyła bardziej nogi i zajęczała w cudownym orgazmie. Przez na wpół przymknięte powieki patrzyła, jak Monika wycofuje palce i oblizuje je do czysta. W co ona się wpakowała? Po minucie uspokoiła oddech.
     – Do małżeństwa... nie koniecznie. Ale... myślałam... w przyszłym roku na studiach. Może...
     – Dziewczyno, nie sądzę, że pójdziesz na studia jako dziewica.
Monika wspięła się z powrotem na sofę. Pochyliła się, aby ją pocałować.
     – Czekaj.
Magdalena nigdy wcześniej nie smakowała samej siebie. Prawdę mówiąc, nie była chętna do degustacji własnej cipki na ustach Moniki. To wydawało się jej odrobinę obrzydliwe. Podniosła ręce, by powstrzymać Monikę, ale zamiast tego dostała w dłonie piersi Moniki. Boże, Monika była taka cycata. Magdalena poddała się i pozwoliła ustom Moniki się pocałować. Smakowała cierpko i może trochę słonawo. Nieźle. Ale oczywiście Magdalena nigdy nie spróbowałaby innej kobiety. To byłoby po prostu mega obrzydliwe. Wtopiła się w pocałunek.
     Dwadzieścia minut później Magdalena znalazła się na kolanach na podłodze pomiędzy nogami Moniki, ssąc cipkę swojej przyjaciółki. Wszystko było zachwycające. Jak mogła się aż tak pomylić? Magdalena łapczywie ssała wilgoć Moniki. Kiedy słuchała jęków przyjaciółki, wiedziała, że jej opory maleją. Już przygotowywała się na nieuniknione, odda dziewictwo Bartoszowi.
     – Ooooooooooooooooo...
Monika spojrzała na Magdalenę i nawiązały kontakt wzrokowy. W spojrzeniu niebieskich oczu Magdaleny widziała niedowierzanie zmieszane z głębokim pożądaniem. Było idealnie.
     – Och, Madziu... Oooohhhhhh... sprawisz, że zaraz dojdę...
     Wiadomość spowodowała, że Magdalena podwoiła swoje wysiłki. Rozpaczliwie pragnęła zadowolić przyjaciółkę. A może Monika była teraz jej dziewczyną? Nie była tego pewna.
     – Liż mój... guziczek... tak... w ten sposób.
Monika zamknęła oczy i oddała się falom ekstazy, które ją obmyły. Po kilku sekundach musiała odciągnąć Magdalenę, Monika była zbyt wrażliwa. Nastolatki przytuliły się do siebie i oglądały resztę filmu w przyćmionym świetle. Żadna z nich nie miała pojęcia, o co chodzi w fabule filmu, ale nie obchodziło ich to zbytnio. Szeryf wydawał się przegrywać walkę z pasożytami mózgowymi, a przyjaciółki skupiły się na swoich miękkich, ciepłych ciałach splecionych razem.  

***

     – Dziękuję za przybycie, pani Walczak.
Monika uśmiechnęła się do wysokiej brunetki. Danuta Walczak wyraźnie spodziewała się formalnego spotkania z dyrektorką. Monika przyjrzała się jej. Kobieta nałożyła delikatny makijaż i miała na sobie wyprasowaną bluzkę oraz długą spódnicę. Jej obcasy stukały o betonową podłogę, gdy wchodziła do magazynu.
     – Kazano mi tu przybyć.
Danuta zatrzymała się w połowie pomieszczenia i rozejrzała się z uniesionymi brwiami, jakby nie podobało jej się to, co zobaczyła. Kiedy Bartosz obszedł ją i zamknął drzwi, na jej czole pojawił się wyraz głębokiego niepokoju.
     – Gdzie jest pani dyrektor Halicka?
Zauważyła, że nastolatka trzymała w rękach coś, co wyglądało jak piłka pod ręcznikiem. Danuta nie mogła rozgryźć, co się tutaj dzieje.
     – Dyrektorka przybędzie tu nieco później. – Bartosz uśmiechnął się uprzejmie. – Miała nagły wypadek z synem.
     – No cóż, mam nadzieję, że wszystko jest w porządku.
Danuta przygryzła dolną wargę i rozejrzała się po wilgotnym pomieszczeniu. Znała Arka, ponieważ czasami spędzał czas z synem Danusi, Robertem. Rozpoznała parę przed sobą, oni również byli w klasie maturalnej. Monika i Bartosz, prawda? Coś w tym stylu.
     – Wszystko w porządku – powiedziała Monika. – Pani Halicka zaczęła wczoraj coś z synem i nie była jeszcze w stanie się od tego oderwać.
Monika starała się nie uśmiechać. Nie chciała wystraszyć tej kobiety.
     – Ona się tym teraz zajmuje i mam nadzieję, że wkrótce tutaj dotrze. Mam na imię Monika, a to mój brat Bartek.
     – O czym ty w ogóle mówisz...?
Twarz Danuty rozluźniła się, kiedy Monika podniosła ręcznik. Monika trzymała duży, podłużny przedmiot. Był on czarny z pulsującymi czerwonymi liniami, które go oplatały. Danuta nigdy czegoś takiego nie widziała. Zadrżała pomimo ciepła w pokoju.
     – Co to jest?
Przyglądanie się temu przedmiotowi było jak oglądanie wypadku samochodowego. Danuta poczuła odrazę, ale nie mogła odwrócić od niego wzroku.
     – Tak to działa... – Bartosz położył rękę na niegdysiejszym kamieniu snów. – ...wszyscy kładziemy ręce na kamieniu, a potem powiesz nam o prezencie, którym chcesz wręczyć Robertowi na zakończenie roku. Wtedy zobaczymy, czy możemy jakoś pomóc.
     Bliźnięta wymieniły spojrzenia. To było głupie, ale powinno zadziałać. Mogli poczuć moc pod swymi palcami i już samo to dało im sporo pewności siebie.
     – Cóż... dobrze.
Danuta zrobiła kilka niepewnych kroków w kierunku nastolatków. Rzeczywistość wydawała jej się nieco bardziej elastyczna niż przed chwilą. Podeszła do nich i położyła rękę na przedmiocie.
     – To… wydaje się... elektryzujące.
     – Dobrze, pani Walczak.
Monika położyła drugą dłoń na dłoni Danuty i mocno ją trzymała.
     – Teraz, co chcesz, żeby Robert otrzymał na zakończenie szkoły?
     – Cokolwiek, co uczyni go szczęśliwym.
Danuta uśmiechnęła się sennie. Czuła uczucie dziwnego mrowienia, jakby wypiła o jedną lampkę z winem za dużo.
     – Czy zdziwiłabyś się, gdybyś dowiedziała się, że możesz uczynić go szczęśliwszym niż cokolwiek innego?
Bartosz poczuł, jak w kamieniu wzbiera energia. Rezydencji podobało się, dokąd to zmierza.
     – Mnie?
Danuta podniosła wzrok znad świecącego obiektu, którego pulsująca czerwień odbijała się w jej niebieskich oczach.
     – Nie sądzę, żeby osiemnastolatek chciał spędzać czas z matką.
     – Mogę zagwarantować, że dokładnie tego chce, pani Walczak.
Monika ścisnęła jej dłoń.
     – Chce mnie? – Nogi Danuty drżały. Czy jej majtki były mokre? – O czym mówisz?
     – Mówimy o umocnieniu więzi między wami.
Bartosz ściągnął rękę z kamienia i zaczął się rozbierać.
     – Bartek co robisz? – syknęła Monika kącikiem ust.
Nie żeby to miało jakieś znaczenie, Danuta stała obok i słyszała wszystko, co mówili.
     – To tylko kamień snów. To wszystko, co mieliśmy...
Monika przewróciła oczami, gdy ogromny kutas Bartosza się oswobodził. No cóż. Była pełna nadziei, że moc rezydencji była wystarczająca, by poradzić sobie z nieuniknionym szaleństwem Danuty.
     – O mój.
Danuta drgnęła i cofnęła się, zdejmując rękę z Kamienia.
     – Czy… to prawda? Czekaj, czy mówisz o mnie… i Radku… w sensie biblijnym?
Przyszło jej do głowy, że powinna uciekać z tego pomieszczenia.
     – Tak.
Bartosz zrzucił spodnie i bieliznę.
     – I jestem gotów pozwolić ci poćwiczyć na mnie. Wiesz, żebyś mogła przygotować się na Radka.
     – Jesteś szalony.
Danuta walczyła ze sobą, jej ciało było skrępowane, gdy próbowała ruszyć w kierunku drzwi, a jednocześnie przyjrzeć się dokładniej penisowi znajdującemu się przed nią.
     – Powiem o tym twoim rodzicom.
Nie brzmiała w taki sposób, jakby miała dokładnie to na myśli. Jej wzrok był przyklejony do tego długiego, żylastego kutasa. Jak taki chudy nastolatek, jak on mógł posiadać coś takiego?
     – Może trochę pomożesz, Moniu?
Bartosz nie chciał być tym, który poruszy się w jej kierunku. Mógł przypuszczać, że Danuta mogła chcieć uciec.
     – W porządku.
Monika podeszła do Danuty, położyła rękę na plecach kobiety i delikatnie poprowadziła ją do Bartosza. Czuła, że Danuta drży niczym wystraszona mysz.
     – Ale myślę, że jesteś po prostu zachłanny.
     – Potem możesz mieć swoją kolej.
Bartosz przyglądał się, jak Monika kładzie ręce na ramionach Danuty i delikatnie zmusza ją do opadnięcia kolana.
     – Nie mogę... nie tknę tego.
Danuta była sparaliżowana masywnym przyrodzeniem tuż przed swoim nosem. Rodzeństwo ją zignorowało. Mówili o niej jak o zabawce, którą mieli się podzielić. Sama z siebie, bez zachęcania, wyciągnęła ręce i chwyciła to narzędzie. Poczuła jakby wnętrzności jej się topiły, kiedy poczuła jego ciężar. Z pewnością zniszczyłby tym każdą kobietę, która byłaby na tyle głupia, by pozwolić, włożyć go sobie do pochwy. Niemal zrobiło jej się żal Bartosza, nigdy się nie dowie, co to jest seks. Nie do końca. Każda kobieta, która była na tyle odważna, by go wypróbować, musiała by się nieźle namęczyć.
     – No dalej, pani Walczak. Po prostu zacznij mu ssać.
Monika uśmiechnęła się do Bartosza z odrobiną udawanego obrzydzenia. Fajnie byłoby na to popatrzeć. Może powinni zrobić to ze wszystkimi mamami, które przyjdzie im spotkać.
     Danuta nie potrafiła wyjaśnić, dlaczego to robi. Przez dwadzieścia dwa lata małżeństwa ani razu nie pomyślała o niewierności. Ale po prostu nie mogła odmówić Bartoszowi, nawet wtedy gdy jego siostra się temu przyglądała. Szeroko otworzyła usta i wsunęła go do środka. Otworzyła oczy i spojrzała wzdłuż długiego, żylastego trzonu przed sobą. Potem poruszała głową w przód i w tył, jej blond włosy poruszały się jej w polu widzenia peryferyjnego. Stwierdziła, że może pomieścić jedynie jego głowę i to ledwo.
     – Och, to wspaniały widok.
Monika wplotła dłoń w blond włosy Danuty i pomogła jej przy lodziku. Kiedy Danuta zakrztusiła się kilka razy, Monika trochę się uspokoiła. Nie chciała torturować biednej kobiety.
     – Szkoda, że tego nie czujesz, Moniu. – Bartosz spojrzał na swoją siostrę. – Jej język… na mojej głowie…
     – Nie mam fiuta, głuptasie.
Monika zastanowiła się nad tym chwilę i stwierdziła, że jest zadowolona ze swojej cipki, bez względu na to, jak bardzo Bartoszowi podobał się lodzik.
     – Ale… nadal…
Bartosz pozwolił Danucie działać za pomocą swojej magii. Robienie loda to tylko dziesięć procent umiejętności i dziewięćdziesiąt procent zaangażowania, ale jakoś to zadziałało. Zastanawiał się, czy kiedykolwiek uprawiała seks oralny ze swoim biednym mężem.
     Jakieś piętnaście minut później Bartosz zbliżał się już do końca.
     – Gdzie… powinienem… się…
     – Spuść się na jej twarz, Bartku.
Monika puściła włosy Danuty.
     – Ona prawdopodobnie nigdy tego nie doświadczyła.
     – Mmmmmppphhh...
Oczy Danuty rozszerzyły się, ale nadal pompowała penisa ustami.
     – Ok… aaahhhh…
Bartosz położył rękę tam, gdzie wcześniej spoczywała dłoń Moniki, ściągnął usta pani Walczak ze swojego penisa i przytrzymał jej twarz przed sobą.
     – Właściwie… um… jesteśmy w szkole… może nie powinieneś…
Monika obserwowała, jak jej brat wydaje znajome, miękkie pomruki. Było za późno. Strzały gorącej, słonej spermy jeden po drugim, oblepiały twarz Danuty. Monika uznała, że umiejętnie nałożony makijaż kobiety został zniszczony.
     Danuta wzdrygnęła się, gdy ochlapała ją rzeka spermy. Za każdym razem, gdy myślała, że Bartosz skończył, nadchodziło tego jeszcze więcej. Było tak gorąco i lepko. Wiedziała, że ma to we włosach i że spływa na jej starannie wyprasowaną bluzkę. Jak ona wyjdzie ze szkoły? Myśl o tym sprawiła, że zadrżała, a potem przeżyła pierwszy w życiu bezkontaktowy orgazm. Tak ją to zaskoczyło, że początkowo pomyślała, iż może mieć udar, ale potem przyjemność ją przytłoczyła i wiedziała, że te nastolatki mogą z nią robić, co tylko zechcą.
     Niedługo później Bartosz podniósł Danutę do góry i podrzucał nią na swoim penisie. Albo kobieta miała niezwykle elastyczną cipkę, albo kamień marzeń wpłynął na nią swoją magią. Nie pomyślał o zaoferowaniu jej umowy, dopóki nie zatopił w niej swojego penisa, ale potem wydawało się to już nie mieć znaczenia. Miała ładne ciało, szerokie biodra i obfite piersi. Radzenie sobie z gorącem, który przynosiła umowa i tak byłoby w tych warunkach problem. Tak więc Bartosz po prostu ją pieprzył, tak po prostu, rozkoszując się tym, jak piszczała za każdym razem, gdy ich biodra uderzały o siebie. Było dla niego oczywiste, że wcześniej nie miała okazji, by uprawiać seks na stojąco. Bartosz pomyślał o Radku, który był dość sporym gościem. Może byłby w stanie zapewnić swojej mamie seks w takiej pozycji. Z pewnością sprawiało jej to przyjemność.
     – Teraz ja chcę, Bartku.
Monika stała naga, obserwując ich, prawą ręką masując swoją łechtaczkę.
     – Tylko… się… spuszczę…
Bartosz nigdy się nie męczył, po pierwszym spuszczeniu się w cipkę. To było piękne w odkrywaniu nieznanych wód.
     – Tyyyylkoooo… nieeee… ooooochhhhhhhhhhhhh...
Danuta chciała mu powiedzieć, że nie może przyjąć jego nasienia, ale nie była w stanie wyartykułować pełnego zdania. Zamiast tego dopadł ją kolejny ogromny orgazm, gdy jego ciepło wypełniło ją. Kolejne kilka minut była oszołomiona. Poczuła, że stawia nogi na ziemi, chwiejąc się na piętach. Potem Monika odwróciła się plecami do Danuty, wystawiła swój ciasny, młody tyłek i położyła ręce na półce. Danuta podeszła do niej chwiejnie, opadła na kolana i jakby kierowana jakąś siłą wsunęła twarz między pośladki dziewczyny. O Boże, ona lizała tyłek Moniki. Wzdrygnęła się na tę myśl, ale nie zatrzymała się.
     – Och, ona jest naprawdę zboczona.
Bartosz oparł się o półkę i przyglądał się, jak mama Radka wylizuje tyłek jego siostry. Zastanawiał się, czy wyliże również tyłek swojego syna. Prawdopodobnie tak będzie, skoro była aż tak napalona na tyłek Moniki. Może odkryli perwersje tej kobiety.
     – To jest… naprawdę świetne… pani Walczak.
Monika poruszyła swoim tyłkiem, rozkoszując się tym, jak ręce Danuty zaciskały się na jej pośladkach.
     – Ale... chcę... abyś polizała moją cipkę. Taaaaaakkkk... – Monika zagruchała, gdy kobieta obniżyła swój atak o kilka centymetrów.
     Rodzeństwo bawiło się z Danutą przez kolejną godzinę. Następnie wytarli ją ręcznikiem najlepiej, jak potrafili, ubrali i odprowadzili do drzwi.
     – Teraz zapamiętaj, to czego Radek pragnie bardziej niż czegokolwiek, to ty.
Monika cmoknęła Danutę w policzek.
     – A im szybciej, tym lepiej.
Bartosz poklepał ją po okrągłym tyłku i pocałował Danutę w czoło.
     – On pragnie... mnie. – powiedziała niepewnie Danuta.
     – Masz rację.
Monika otworzyła drzwi i sprawdziła korytarz. Był pusty.
     – A teraz idź i go zdobądź, tygrysico.
Bartosz ponownie klepnął ją w tyłek i posłał ją w drogę. Monika ponownie zamknęła drzwi i bliźnięta spojrzeli na siebie. Wybuchnęli śmiechem.
     –  To było… niesamowite. – powiedział Bartosz śmiejąc się.
     – Całkowicie dzikie... chcę więcej... więcej... więcej.
Śmiech Moniki zelżał i spojrzała na swojego przystojnego brata.
     – Myślę, że możemy mieć tego tyle, ile tylko będziemy chcieli.
Bartosz pochylił się i pocałował Monikę. Odwzajemniła pocałunek i zarzuciła ramiona na jego wąskie barki. Całowali się przez kolejne piętnaście minut, zanim udali się na piątą lekcję. Dyrektorka Halicka nie dotarła tego dnia do szkoły, a bliźnięta były przekonane, że wiedzą co było tego powodem.

***

     – Jesteś tak dobry w... powstrzymywaniu orgazmu... kochanie.
Elwira zakołysała biodrami, wbijając je w biodra syna pod sobą. Byli w jego sypialni, a na zewnątrz światło dnia stawało się już złote. Pieprzyli się cały dzień. Nie zrobili nawet przerwy na posiłek. Elwira miała kilka drobnych orgazmów, ale prawdziwą radość czerpała ze szczęścia, które dawała swojemu słodkiemu synkowi.
     – Dzięki, mamo.
Język Arka wysunął się z kącika ust. Jego ciało było obolałe przez to, że nie ćwiczył zbyt wiele, odkąd rzucił piłkę nożną. Możliwe, że nawet gdyby ćwiczył, odczuwałby teraz zmęczenie. Spojrzał na spuchnięty brzuch matki.
     – Nie mogę uwierzyć... dziecko taty jest w środku... a my to robimy.
     – Um…
Elwira dalej poruszała biodrami, ale na jej ustach pojawiła się delikatny grymas.
     – Muszę ci coś powiedzieć.
Z czułością otarła pot z czoła Arka.
     – To nie jest dziecko twojego ojca.
     – Co?
Arek spojrzał znad jej brzucha w jej delikatne brązowe oczy. Czy naprawdę powiedziała to, co myślał, że powiedziała?
     – Kto?
     – To długa historia.
Elwira przyspieszyła ruchy biodrami, mając nadzieję, że jej wysiłek sprawi, iż wiadomość nie będzie dla niego takim szokiem.
     – Bartosz Czerwiński i ja uprawialiśmy seks.
     –  Brat… Moniki?
Arek wiedział, że czuje, że coś dziwnego działo się w Sylwestra. Czekał, aż gniew wzrośnie. Czerwińscy zbezcześcili jego matkę. Gniew nie nadchodził. Przyjemność z powrotu do cipki, z której przyszedł na świat, była zbyt wielka. Nie był w stanie się złościć.
     – Czy… zaciągnęłaś mnie do łóżka... z tego… powodu?
     – No cóż... tak... oni chcieli, żebym to zrobiła.
     – Oni?
Ciężko było mu być zszokowanym, gdy jego mama ujeżdżała jego kutasa, ale Artkowi jakoś się udało.
     – Tak... Monika i Bartosz.
Elwira zaczęła na nim podskakiwać. Poprawiła wysokość swojego ruchu w górę, więc nie martwiła się już, że syn z niej wypadnie.
     – Jesteś zły?
     Arek patrzył, jak jej ciężkie piersi kołyszą się zataczając kręgi.
     – Nie… nie… w porządku. Myślę, że jeśli to oznacza, że możemy… mieć to…
     – Mój synek...
Elwira sięgnęła w dół, ujęła jego głowę i uniosła twarz do swoich piersi.
     – To jest między nami, Arku. Musimy to mieć.
     – Uuuuggghhhhhhh... Arek ponownie spuścił się w swojej matce. Jej ciało zachwiało się na nim. Czymkolwiek to było, ta chwila była idealna.
     I rezydencja przystała na to. Poczuła, że ich więź się umacnia, a moc narastała w starym budynku.

***

     – Czujesz to, Gabrielu?
Luiza siedziała w salonie, rozkoszując się ciepłem kominka. Przyglądała się szczególnie eleganckiej głowie jelenia, którą jej mąż umieścił na ścianie jako trofeum. Co wtedy powiedział? To coś było dziesiątakiem dwustronnym? Cokolwiek to znaczyło, Fryderyk miał zawroty głowy w dniu, kiedy przyniósł to do domu.
     – Czuję to.
Gabriel masował rękoma zimne stopy matki. W jego dotyku była taka czułość.
     – Czy mogę już go w ciebie włożyć?
     – Jeszcze nie, kochanie.
Luiza uśmiechnęła się do niego, sięgnęła nad spuchnięty brzuch i poklepała jego blady, piegowaty policzek.
     – Twój ojciec ciągnie do nas jak ćma do ognia. Spotkamy się z nim gdy osiągniemy szczyt naszych możliwości.
     – Oczywiście.
Gabriel nie mógł się oprzeć wsunięciu dłoni w jej odsłonięte łydki.
     – Powiedziałam, że na razie nie.
Luiza żartobliwie odtrąciła rękę Gabriela, gdy ta przesunęła się w kierunku jej uda.
     – Dobrze, mamo.
Gabriel przeniósł dłonie z powrotem na jej stopy.
     – Nie byliśmy tak blisko od ponad wieku.
Myślał o swoim ojcu ujarzmionym cierniami, przeklinającym i przysięgającym, że uwolni świat od ich zepsucia. Co za głupiec.
     – Bliźnięta są kluczem. Przyniosą nam zwycięstwo.
Luiza spojrzała z powrotem na jelenia. Rezydencja wkrótce zyska nowe trofeum.

***

     – Och, Radku. Ooochhhhhh, mój słodki Radku.
Danuta pochylała się nad sofą w salonie, umożliwiając osiemnastoletniemu synowi dostęp od tyłu do swoich intymnych miejsc. Jej sukienka była podciągnięta do pasa, a zdezorientowany i ekstatyczny wyraz utrwalił się na jej twarzy. Jej słodki syn nie miał tam potwora jak chłopiec Czerwińskich, ale miał tam więcej niż jego ojciec i wydawał się bardzo szczęśliwy, że może go użyć na swojej matce.
     – Cholera... mamo... zaraz znowu... dojdę...
Radek zacisnął mocniej dłonie na biodrach matki. Miała dużo większy tyłek niż dziewczyny, z którymi dotychczas umawiał się w szkole. Wpatrywał się w fale, które tworzyły się przy każdym uderzeniu bioder.
     – Nie w środku... znowu... kochanie.
Danuta nie próbowała go z siebie usunąć. Jej syn już dwukrotnie w niej się spuścił, a ona była po brzegi wypełniona jego nasieniem. Jej mąż już dawno przeszedł wazektomię, więc bardzo trudno byłoby mu wytłumaczyć niechcianą ciążę.
     – A… jeszcze... aaachhh... trochę… nie zrobi… wielkiej... różnicy.
Radek przerywał każde słowo brutalnie, wbijając się w jej cipkę.
     – W porządku.
Danuta nie potrafiła odmówić. W każdym razie miał rację, co znaczy trochę więcej spermy? Jego małe plemniki albo znajdą jej jajeczko, albo nie.
     – Śmiało... Radku.
Zachęcała swojego syna, żeby ją zapłodnił. Młody mężczyzna, którego wychowała na dobrego, opiekuńczego obywatela, miał spuścić się we własną matkę. Ta myśl wykręciła jej umysł i zadrżała z przyjemności, gdy pomrukiwał za nią przeżywając własny orgazm.
     Danuta przez chwilę stała pochylona nad sofą, wyrównując oddech. W końcu sięgnęła za siebie i odepchnęła jego biodra od swojego tyłka. Wstała i opuściła sukienkę z powrotem do kolan.
     – Musimy posprzątać. Muszę odebrać twojego brata i siostrę. Twój ojciec będzie w domu za godzinę i muszę przygotować obiad.
Schyliła się i podniosła majtki. Znowu poczuła na sobie jego ręce i zadrżała.
     – Wystarczy, Radku. Mamy inne rzeczy do zrobienia.
     Ale pięć minut później leżała na plecach na dywanie w salonie z rozłożonymi nogami i stopami uniesionymi wysoko w powietrzu. Jej syn znów ją posuwał, jego ręce łapczywie ugniatały jej piersi przez sukienkę.
     – Dochodzę... znowu... mamo.
Radek jakimś cudem znalazł się w raju. Jego matka była seksowna i chętna. Był niemalże pewien, że ją zapłodnił.
     – Taaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaa!
Danuta przyjęła w głąb w siebie kolejny ładunek.
     Kilka minut później, gdy wybiegła za drzwi, zastanawiała się, czy to była szalejąca gorączka, która minie, czy też tak teraz będzie wyglądało jej życie. Odkryła jednak, że ma nadzieję później to powtórzyć.

***

Przez następne kilka tygodni Danuta i Radek kontynuowali swój gorący romans. Nie wiedzieli, że przystąpili do nielegalnej więzi, która łączyła matki i ich synów w całym mieście. Bliźnięta Czerwińscy spotykali się z matką po matce w szkolnym magazynie. Ułożone damy zrezygnowane z nudnego podmiejskiego życia wchodziły do tego pomieszczenia, a kobiety, które odkryły swoje ukryte pragnienia wychodziły. Niegdysiejszy kamień marzeń ujarzmiał je wszystkie.

***

     – Ewelina, jesteś tutaj?
Bartosz zajrzał do pokoju Eweliny, ale jej tam nie było. Ruszył korytarzem w kierunku pokoju Khadry, a miarowe tykanie ukrytego zegara dotrzymywało mu towarzystwa. Przyłożył ucho do drzwi Khadry i usłyszał kobiece pojękiwania. Bartosz nie miał nic przeciwko przerywaniu drobnej, ciemnoskórej kobiecie, kiedy zabawiała się sama ze sobą. Nieraz wpadał na nią gdy miała w sobie ogromne czarne dildo. Otworzył drzwi.
     – Hej, Khadra, czy widziałaś może… – Zatrzymał się w połowie słowa.
     Na łóżku Khadry Ewelina siedziała nad mniejszą kobietą, falując biodrami. Ich nogi były splecione razem, a ich cipki ocierały się o siebie, gdy spocone kobiety wydawały ciche, pomruki przyjemności. Bartosz podziwiał sposób, w jaki ciemna skóra Khadry kontrastowała z bladością Eweliny. Nie miał pojęcia, że to ze sobą robią.
     – Cześć.
Bartosz z hukiem zamknął za sobą drzwi, więc hałas odbił się echem po pokoju.
     – Och… cześć… Bartku.
Ewelina spojrzała na młodego mężczyznę, którego blond włosy były mokre i przyklejone do czoła.      – My… um… no, my…
Spojrzała z powrotem na wielkie cycki Khadry kołyszące się na jej klatce piersiowej. Jej wzrok przeniósł się na ładną twarz kobiety i wyraz głębokiej tęsknoty w jej ciemnych oczach. Co za wspaniałe uczucie móc sprawić, żeby inna kobieta tak wyglądała.
     – Widzę, co robicie.
Bartosz przyglądał się, jak tyłek Eweliny się trzęsie, a dwa ciężarne brzuchy stukają o siebie.
     – Mam Tomka na linii. Zadzwonił na moją komórkę, bo nie odbierasz.
Bartosz podniósł telefon, żeby mogła zobaczyć.
     – Chcesz z nim porozmawiać?
     – Nie. – Ewelina roześmiała się.
     Khadra spojrzała na telefon, jej głowa lekko podskakiwała na materacu. Podchwyciła śmiech Eweliny i obie razem wypełniły pokój słodkim, radosnym śmiechem. Biodra Eweliny nie drgnęły. Khadra położyła dłonie na tyłku Eweliny i jeszcze mocniej przyciągnęła je do siebie.
     – W porządku. – Bartosz też zaczął się śmiać. – To chyba było głupie pytanie. – Nadal chichocząc, wyszedł z pokoju i powiedział bratu, że Ewelina jest zajęta.

***

     Mijały kolejne tygodnie i śnieg zaczął topnieć. Pogoda się ociepliła, a brzuchy rosły.
     Sylwia zapukała do drzwi syna i weszła do środka. Znalazła go pochylonego nad biurkiem, ciężko pracującego nad pracą domową. Na jej ustach pojawił się uśmiech.
     – Jestem z ciebie taka dumna, że nadal nadążasz ze swoimi zadaniami domowymi, pomimo tych wszystkich… rozrywek.
     – Och, cześć, mamo.
Bartosz spojrzał w górę z zaczerwienionymi oczami.
     – Łączenie tego wszystkiego jest naprawdę trudne.
Zlustrował ją od góry do dołu. Teraz naprawdę robiła się duża, jej piersi i brzuch sprawiały, że suknia ciążowa Sylwii opinała się wokół niej.
     – Chociaż przydałaby mi się przerwa.
     – Założę się, że możesz sobie na nią pozwolić.
Sylwia podeszła do niego, obróciła w swoją stronę jego krzesło i wspięła się na jego kolana. Sięgnęła pod siebie i zsunęła mu spodnie.
     – Oto mój duży facet.
Podciągnęła nieco sukienkę i wsunęła go w siebie.
     – Jest tak przyjemnie.
     – Czy nadal powinniśmy to robić… z… wiesz?
Bartosz położył ręce na jej okrągłym brzuchu.
     – To nie zaszkodzi dziecku. – Sylwia zakołysała biodrami.
     – Mojemu dziecku.
Bartosz wciąż miał trudności z ogarnięciem umysłem całego swojego potomstwa, które miało wkrótce się narodzić.
     – Zgadza się, kochanie.
Sylwia zadrżała.
     – Uuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuww...
Dochodziła tak szybko za każdym razem robiąc to z Bartoszem. Jej umysł dłuższą chwilę urządził sobie spacer po niebiosach, po czym wrócił do pokoju. Podskoczyła na jego kolanach.
     – Czy tata wraca do domu?
Bartosz nie sądził, żeby chciał ojca z powrotem w rezydencji. Kochał tego faceta, ale tutaj nie było już dla niego miejsca.
     – On… ugh… czuje, że musi więcej czasu… spędzić... u swojej siostry.
Sylwia sięgnęła w dół, ujęła dłonie Bartosza i położyła je na swoich piersiach. Ścisnął, a ona zagruchała.
     – Myślę, że tak będzie… lepiej… nieprawdaż?
     – Zgadza się.
Bartosz spojrzał na jej idealną twarz, z zaciśniętą szczęką, gdy targały nią małe wstrząsy przyjemności. Ściskał jej cycki i podziwiał ich wagę. Z dnia na dzień rosły.
     – Podoba mi się, że jestem tylko ja i same kobiety.
     – Mi też się to podoba, Bartku.
Sylwia czuła, że zbliża się kolejny orgazm.
     – Będę miała… ugh… tyle wnuków.
     – Masz jednego w brzuchu.
Uderzył ciężką pierś i przyglądał się, jak trzęsie się pod jej sukienką.
     – Och… to prawda. Jestem taką… złą żoną… ooooohhhhhhhhh...
Sylwia krzyknęła, gdy dochodziła...
     – Ale jesteś idealną mamą.
Bartosz przesunął ręce po jej tyłku. Jej biodra zatrzymały się wraz z orgazmem, a on klepnął ją w tyłek, aby znów się poruszyły.
     – Jesteś najlepszą mamą na świecie.
     – Dziękuję, kochanie.
Sylwia znów go zaczęła ujeżdżać, gdy jej uwagę zwrócił drugi klaps. A Bartosz był najlepszym synem na świecie. Dał jej wszystko czego pragnęła. Nawet jeśli nie tak dawno, nawet nie wiedziała, że tego chce.

Dodaj komentarz