Nawiedzona Rezydencja (VIII)

Nawiedzona Rezydencja (VIII)Tytuł oryginału: „The Haunting of Palmer Mansion”
Autor oryginału: Rawly Rawls

Utwór ten jest fikcją literacką. Wszelkie nazwy postaci, miejsc i zdarzeń są wytworem wyobraźni autora. Wszelkie podobieństwo do autentycznych osób żywych lub zmarłych, firm, miejsc lub zdarzeń jest całkowicie przypadkowe. Wszystkie postacie w tym utworze mają ukończone 18 lat. Miłej zabawy!


     W małej łazience brzęczał wentylator wyciągu. Khadra wyłączyła prysznic i odsunęła zasłonę. W powietrzu unosiła się para, ale wentylator wyciągnął tyle wilgoci, że lustro nie zaparowało. Khadra zignorował odbicie swojej ciemnej, szczupłej sylwetki. Przeczesała palcami kręcone, czarne włosy i pozwoliła im opaść na ramiona.
     Po lewej stronie wisiał duży ręcznik kąpielowy. Chwyciła miękką bawełnę i owinęła się. Khadra wyszła spod prysznica i już miała wziąć kolejny ręcznik do włosów, gdy zamarła. Na blacie w łazience, leżał ten potworny fallus z domu Czerwińskich. Kiedy ostatnio go widziała, Maxamed wrzucił go do kosza na śmieci w garażu.
     Czy to był żart, który jej zrobił jej kochający mąż? Czy wyjął go ze śmieci i umieścił tutaj? Khadra podeszła do kontuaru i powoli sięgnęła ręką do tego potwora. Czy to dzieło demonów? Jak dotąd Samatarowie nie mieli do czynienia z żadnym demonem, który podążałby za nimi do ich domu. Zaklęła pod nosem. Nie umieścili żadnych symboli totemów na fallusie, kiedy go wyrzucali. To był błąd.
     Palce Khadry dotknęły tego przedmiotu i poczuła, jak mała iskra przechodzi z silikonu na koniuszki palców. W jej głowie pojawiła się myśl. Oczywiście, Maxamed to tu umieścił. Chciał, żeby spróbowała umieścić tą ogromną rzecz w swoim wnętrzu. Jej ręka chwyciła go i zbliżyła do nosa. Pachniał czysto. Nie było żadnego utrzymującego się na nim zapachu. Jego ciężar ją zaskoczył. Był naprawdę ciężki. Wiedziała, że powinna przygotować obiad, ale zamiast tego usiadła na klapie toalety. Jeśli jej mąż chciał, żeby spróbowała, więc powinna to zrobić.
     Dildo wydawało się, przez samą swoją obecność, prosić ją, aby się obnażyła. Khadra zdjęła ręcznik i opuściła go na toaletę za swoimi plecami. Głowa czarnego jak smoła potwora była bardzo szeroka. Rozłożyła nogi i spojrzała ponad skromnymi piersiami na trójkąt czarnych włosów nad rozcięciem w jej ciele. Jej ręce zadrżały, gdy zbliżała ten przedmiot do swojej pochwy. Allahu dopomóż, była już taka mokra. Wyraźnie widziała wilgoć, gdy pocierała głową w górę i w dół.
     Powoli, drżącymi rękami wpychała w swoje wnętrze fallusa. Nigdy nie czuła się taka pełna. Maxamed był głupcem, że jej to zostawił. Porównanie na pewno nie było dla niego korzystne.
     Po kilku minutach wbiła fallusa do samego końca. Trzymała go tam, a jej pochwa rozciągnęła się do granic możliwości i zaczęła drgać wokół niego. Potem wyciągnęła go prawie całego i wcisnęła z powrotem. Khadra robiła to raz po raz. Jej brązowe oczy rozszerzyły się, gdy patrzyła, jak znika w niej. Kolejny hałas w łazience dołączył do buczącego wentylatora wyciągu nad nią. Uświadomiła sobie, że słucha własnych pomruków rozkoszy. Brzmiała jak brudna świnia, gdy to piekielne przyrodzenie raz po raz wpychała w głąb siebie.
     Rozległo się pukanie do drzwi.
     – To bardzo długi prysznic. – powiedział głośno Maxamed przez drzwi. – Dzieci i ja czekamy na obiad.
     Dildo wysunął się z pochwy Khadry i upadł na podłogę. Co ona robiła? Próbowała opanować dyszenie i złożyła nogi. Jej pochwa tęskniła za przyjemnością, którą właśnie utraciła, ale głos jej męża złamał czar, który ją otaczał. Khadra wiedziała, że to robota demona.
     – Przepraszam.
Naga na toalecie pozwoliła sobie na uspokojenie oddechu.
     – Wyjdę… za minutę.
     – Bardzo dobrze. – powiedział Maxamed, odchodząc od drzwi łazienki.
     Khadra ponownie owinęła się ręcznikiem, wzięła trochę ręcznika papierowego i podniosła śliskiego fallusa z podłogi wyłożonej kafelkami. Potrzebowała ochrony przed tym przedmiotem, ale nie chciała, aby jej mąż wiedział, co zaszło. Postanowiła schować potwora pod zlewem i wrócić później z solą. Miała zamiar pod osłoną nocy zakopać ten przedmiot z tyłu domu i zabezpieczyć to miejsce symbolem. To trzymałoby demony z dala od jej rodziny.
     Później w nocy, kiedy jej rodzina spała, Khadra wróciła do łazienki. Otworzyła szafkę pod zlewem i zajrzała do środka. Fallus zniknął. To nie był dobry znak. Musiała chronić cały dom i wymyślić wiarygodną wymówkę, by zmusić Maxameda do jakiegoś agresywnego posunięcia. Może powie mu, że duch z domu Czerwińskich przyszedł do niej w jej snach. Mogła sobie z tym poradzić. Potarła nogi o siebie i zastanawiała się, gdzie podziały się wszystkie czary ochronne.  

***

     Drzwi otworzyły się drzwi i Ewelina wypadła na korytarz. Zrobiła kilka chwiejnych kroków, a potem stanęła, chwiejąc się na trzęsących się nogach.
     – Halo? – Jej głos odbił się echem w dużym domu.
Nikt nie odpowiedział. Za nią drzwi zamknęły się z mocnym trzaskiem. Ewelina zadrżała. Była w rozsypce. Tusz do rzęs spływał po jej ładnej twarzy. Jej blond włosy sterczały na wszystkie strony. Sukienka była rozdarta w okolicach biustu. Sięgnęła w górę i dotknęła swoich piersi. Wydawały się takie ciężkie i… inne.
     W jej głowie pojawiło się wspomnienie. Uderzała w zamknięte drzwi, podczas gdy ktoś lub coś zakradło się do niej od tyłu. Czy to się właśnie wydarzyło? Ewelina potrząsnęła głową i niepewnie stawiając stopy ruszyła w stronę schodów. Dobry Boże, jej brzuch i pochwa były tak przemarznięte.
     Wspinając się po schodach, Ewelina usiłowała sobie przypomnieć co się stało, ale miała tylko niejasne wyobrażenie o tym, co wydarzyło się tamtego dnia. Czy naprawdę zrobiła obrzydliwego lodzika swojemu szwagrowi? To musiał być sen. Dotarła do szczytu schodów i pokuśtykała korytarzem na piętrze.
     – Halo? Jest tu ktoś?
Ewelina weszła do łazienki dla gości i szybko się rozebrała. Czuła się taka brudna. Zrzuciła ubranie i spojrzała na siebie z niedowierzaniem. Urosła. A może zawsze miała takie wielkie piersi? Wszystko wydawało się pomieszane i zagmatwane. Wszystkie jej myśli płynęły w oceanie mętnej mgły. Sięgnęła ręką pod prysznic, odkręciła zimną wodę i weszła pod strumień wody. Kiedy pozwoliła wodzie spłynąć po jej ciele, w jej głowie skrystalizowała się nagła myśl. Ten dom został stworzony z tajemnic i dla tajemnic, a ona została obdarzona zaufaniem. Zadrżała pod prysznicem i zdała sobie sprawę, że zrobi wszystko, by nie zdradzić tajemnic tego miejsca. Nawet jeśli oznaczało to okłamywanie jej męża. Ale nie potrafiła ustalić, jakie sekrety trzeba zachować. Było to coś ważnego, była tego pewna. Wymyła swoje kształtne ciało i zakręciła prysznic.
     Wycierając się dużym ręcznikiem, nasłuchiwała dźwięków w domu. Ale słyszała tylko uporczywe tykanie jakiegoś wielkiego zegara w głębi rezydencji. Wyglądało na to, że wszyscy Czerwińscy gdzieś zniknęli. Podniosła swoje podarte i pogniecione ubranie i nago wróciła do pokoju gościnnego, który dzieliła z mężem. Rzuciła ubranie w róg i znalazła za dużą koszulkę. Włożyła ją, błysk jej pierścionka przyciągnął jej uwagę. Znieruchomiała i spojrzała na wspaniały brylant, który podarował jej Tomasz. Jej lojalność wobec męża nigdy wcześniej nie była kwestionowana. Ale teraz… Ewelina potrząsnęła głową i położyła się do łóżka.
     Gdy tylko jej głowa opadła na poduszkę, Ewelina zasnęła. W snach, czekał na nią, ogromny kutas. Drgający i gotowy by przynieść jej ekstazę.

***

     Tomasz znalazł swoją żonę śpiącą w pokoju gościnnym w ich łóżku. Potrząsnął nią, żeby się obudziła.
     – Ewelina, co ty wyprawiasz?
     Jej niebieskie oczy zatrzepotały.
     – Miałam najwspanialszy sen jaki...
Jej usta zmarszczyły się, gdy jej wzrok skupił się na mężu.
     – Och, Tomek. Właśnie się zdrzemnęłam.
     – Rozumiem. – Tomasz zmarszczył brwi. – Wszędzie cię szukaliśmy. Myśleliśmy, że poszłaś na spacer i zgubiłaś się. Bartek powiedział, że płakałaś. Czy to mały gnój kłamał?
     – Nie, ja… – Odległe wspomnienie zamgliło jej oczy. – Bartosz nie jest gównem. On jest… a…
     – Dupkiem?
     – Tomek, przestań.
Ewelina odsunęła kołdrę i wstała z łóżka. Jej koszulka opadła mniej więcej do połowy ud, ale nie miała na sobie nic poza tym.
     – Która godzina?
     – Jest po dziewiątej.
Tomasz obdarzył jej ciało dziwnym spojrzeniem. Wydawała mu się inna.
     – Przegapiłaś obiad, ale mama zostawiła ci trochę ravioli.
     – Mniam.
Ewelina podniosła majtki i je włożyła. Uciskały jej biodra.
     – To po prostu głupie ravioli.
     – Lubię ravioli.
Ewelina próbowała założyć dżinsy, ale nie dawała rady ich wciągnąć ponad swoje uda.
     – Moje spodnie się skurczyły.
Ściągnęła je i zamiast nich włożyła spodnie do jogi.
     – Właściwie może powinnaś odstawić ravioli. Może czas przejść na jakąś dietę.
Tomasz spojrzał na swoją żonę. Nie wyglądała źle, ale z pewnością przybierała na wadze. Nie mógł uwierzyć, że wcześniej tego nie zauważył. W jego żołądku utworzył się chłodny dół. Strach ścisnął jego serce. Jedyną rzeczą, której nie mógł znieść, było małżeństwo z grubasem.
     – Tomek, przestań. – Żartobliwie klepnęła go w ramię. – Nie waż się komentować mojej wagi.
Włożyła skarpetki i podeszła do drzwi.
     – Od kiedy mi mówisz, czego nie mogę komentować?
Wyszedł za nią na korytarz. Koszulka zakrywała jej pośladki, ale mógł stwierdzić, że jej tyłek był szerszy i bardziej zaokrąglony niż wtedy, gdy się pobierali.
     – Wybacz, kochanie.
Ewelina spojrzała na niego i zmusiła się do uśmiechu.
     – Już wszystko w porządku. Wszystko jest w porządku. Teraz jestem głodna. Zjedzmy coś.
     – Aha okej.
Tomasz poszedł za nią po schodach.
     – Jest późno, więc myślę, że dziś spędzimy tutaj noc.
     – Będzie miło.
     – Myślałem, że nie możesz przepadasz za tym domem.
     – Może zmieniłam zdanie.
Kiedy o tym myślała, zdała sobie sprawę, że się zmieniła. Rzeczywiście trochę się zmieniła.  

***

     – Mamo, co czytasz?
Bartosz wszedł do biblioteki. Zegar gdzieś w głębi domu wybił dwunastą godzinę, ciężko dzwoniąc. Bartosz pomyślał, że prawdopodobnie zegar należał do Głowackich i do innego czasu. Był pewien, że jego rodzina nie ma zegara wybijającego godzinę. Zastanawiał się, czy ktoś inny prócz niego go słyszał. Zamknął za sobą drzwi i ruszył w stronę matki.
     – Nazywa się „Pierwsza Miłość”.
Sylwia zdjęła okulary do czytania i spojrzała na syna stojącego przy zamkniętych drzwiach.
     – O czym jest?
Bartosz niezgrabnie podszedł do niej. Był już twardy.
     – Cóż, hm…
Sylwia przygryzła dolną wargę i spojrzała na książkę:
     – Opowiada o nastolatku, który zakochuje się w starszej kobiecie.
     – Fajnie.
Bartosz zatrzymał się przy fotelu, na którym jego matka kuliła swoje ciało. Spojrzał w dół na sposób, w jaki jej sukienka układała się na jej wspaniałych kształtach. To był wspaniały widok.
     – Czy ona też go kocha?
     – Hmm... nie. Ona nie...
Sylwia spojrzała w niebieskie oczy Bartosza i wiedziała, dlaczego jej szukał.
     – Przypuszczam, że nie tak jak ja.
     – Cóż, chyba mam więcej szczęścia niż ten koleś.
Jego ręce powędrowały do pasa, żeby rozpiąć spodnie.
     – Gdzie jest tata?
     – Śpi.
Sylwia rzuciła szybkie spojrzenie na zamknięte drzwi.
     – Ale dziś wieczorem mamy pełną chatę.
Pogroziła palcem w kierunku jego krocza.
     – Nie możemy tego tutaj zrobić.
     – Naprawdę?
Bartosz poszedł do przodu i rozpiął guzik spodni. Opuścił zamek błyskawiczny.
     – Wszyscy śpią. Nikt się nie dowie.
Spuścił spodnie do kostek i ściągnął bokserki. Patrzył, jak jego kutas wyskakuje.
     – Mój Boże.
Sylwia wpatrywała się w jego potwora, starając się objąć wzrokiem jego wszystkie trzydzieści-trzy centymetry. Znowu spojrzała na drzwi, a potem z powrotem na drgającego penisa.
     – Nie wiem Bartku.
Wzięła głęboki oddech.
     – Cóż… hm… może…
Sylwia przygryzła dolną wargę.
     – Potrafisz być szybki?
Odłożyła książkę i okulary na brzeg stolika  i sięgnęła do Bartosza.
     – Chyba tak.
Patrzył, jak jej łagodna, ładna twarz pochyla się do jego penisa i ustami po nabrzmiałej głowie. Małe kurze łapki uformowały się w kącikach jej oczu, kiedy rozciągnęła usta, aby go wciągnąć. Jej twarz była taka czysta, niewinna i kochająca. Jego penis nie był. Bartosz uwielbiał się przyglądać, jak ta para przeciwności się do siebie zbliża.
     – Powiedz jej... – szepnął głos Luizy do ucha Bartosza.
     Bartosz spojrzał w górę i zobaczył ciężarną postać stojącą za Sylwią, przy półce z książkami, wpatrującą się w otwartą książkę. To był słownik. Spojrzała na niego. Uniósł pytająco brwi i jęknął, gdy język jego matki wirował wokół głowy.  
     – Nie pamiętam tego słowa. Rozpoczyna się na D.
Różowe usta Luizy wygięły się w przyjazny półksiężyc. Przewróciła oczami, jakby się zastanawiała.
     – Cokolwiek by to nie było, mów jej mroczne rzeczy Bartku. Takie prymitywne.
     – Oooohhhhhh, maaamooo.
Bartosz wplótł palce w brązowe włosy Sylwii. Potrząsnął głową do Luizy, zdając sobie sprawę, że tylko on ją słyszy. Nie chciał mówić nieprzyzwoitych rzeczy swojej mamie.
     – Mmmppphhhh...
Sylwia była w niebie, mogąc pomóc swojemu nastoletniemu synowi, by mógł sobie poradzić sobie ze swoją męskością. W tym momencie czuła się tak ważna i potrzebna.
     – Kobiety tęsknią za szorstkim językiem.
Luiza przesunęła palcami po stronie w słowniku.
     – Mówi się, że mamy być dobre, słodkie i piękne. Ale pragniemy, aby ta cudowna lokomotywa, którą posiadasz, uczyniła z nas sukę. Widzisz, jak się zagubiła podczas tego aktu?
     – Mamo?
Bartosz spojrzał na swoją matkę.
     Sylwia trochę się zakrztusiła, gdy jej głowa kołysała się krótkimi ruchami. Prawą ręką doiła jego gruby trzon, a drugą ściskała lewą pierś. Nie dała po sobie poznać, że słyszy za sobą Luizę, mocno zacisnęła oczy, gdy pracowała nad synem, starając się go doprowadzić do orgazmu.
     – Powiedz jej… –  palec Luizy zatrzymał się na stronie słownika. – Znalazłam. To słowo to dziwka. Powiedz jej, że jest dziwką.
     Bartosz potrząsnął głową do Luizy.
     – Uważaj na swoją krnąbrność Bartoszu.
Luiza po cichu odłożyła książkę z powrotem na półkę i spojrzała na matkę z synem, pociemniałą miną.
     – Powiedz jej to teraz. Nie każ mi się złościć.
Gdy jej słowa owijały się wokół uszu Bartosza, zjawa znikła, a w bibliotece zostali tylko Sylwia i Bartosz.
     – Uch… Mamo…?
Bartosz poluzował uścisk na włosach Sylwii.
     – Hm… wyglądasz jak dziwka.
     – Hhhhmmmm?
Sylwia wypluła penisa Bartosza i przestała go zaspokajać. Ślina zwisała z jej brody.
     – Co powiedziałeś?
     – Ja… hm… powiedziałem, że wyglądasz jak dziwka?
Bartosz wyraźnie się skulił, gdy miękkie brązowe oczy jego matki stały się chłodne.
     – Bartoszu Grzegorzu Czerwiński.
Sylwia wypuściła jego penisa z prawej ręki, a druga ręka opadła z jej piersi.
     – Jestem w szoku, słysząc takie słowa z twoich ust.
Wstała i wierzchem dłoni otarła ślinę z brody.
     – Co powiedziałby twój ojciec?
     – Cóż… hm… w pewnym sensie… ssałaś moje…
Bartosz zaczął się wiercić, nagle poczuł się bardzo skrępowany faktem, że jego kutas został wystawiony na kontakt z matką.
     – Boże łaskawy.
Linia uformowała się na środku czoła Sylwii, kiedy zmarszczyła brwi na Bartosza.
     – Czy ty się tłumaczysz?
     – Dobrze…
     – W tej chwili przeproś.
Sylwia skrzyżowała ręce na obfitym biuście.
     – Przepraszam mamo.
Bartosz zwiesił głowę i spojrzał na swojego penisa. Luiza źle go pokierowała.
     – Powiedz to tak, jak należy.
Sylwia przechyliła głowę i czekała, aż Bartosz nawiąże kontakt wzrokowy. Musiała ustawić go do pionu.
     Bartosz spojrzał w surowe oczy Sylwii.
     – Naprawdę mi przykro, mamo. Nie zrobię tego ponownie.
     – Dziękuję, skarbie.
Sylwia wygładziła sukienkę i wzięła głęboki oddech.
     – Teraz musimy przystopować z tym wszystkim, co do tej pory robiliśmy. Obawiam się, że sprowadza cię to na złą drogę. Próbowałam ci pomóc, ale…
Sylwia potrząsnęła głową i zarumieniła się, gdy pomyślała o tym, co właśnie robiła swojemu synowi.
     – Nie, mamo.
Bartosz poczuł, jak ściska mu się żołądek. Nie mógł stracić tego, co osiągnął ze swoją matką.
     – Przepraszam. Chciałem tylko… być…
     – Podciągnij spodnie.
Sylwia minęła go i podeszła do drzwi.
     – I idź do łóżka. Jest już późno.
     – Proszę? – Bartosz zawołał za nią.
     – Koniec z zabawianiem się.
Sylwia otworzyła drzwi. Sprawdziła korytarz z obu stron. Nikogo.
     – To koniec.
Wyślizgnęła się z pokoju, nie oglądając się za siebie.
     Bartosz usiadł i opadając na krzesło, całkowicie przygnębiony. Jego penis zmiękł. To było straszne. W jego oczach pojawiły się łzy. Ukrył głowę w dłoniach i cicho szlochał.

***

     Sylwia prawie wpadła na swoją synową w korytarzu.
     – O Boże, Ewelina. Co robisz? Jest po północy.
     – Przepraszam. – Ewelina próbowała się skupić. – Po prostu idę… po odrobinę wody.
     – Ah, w porządku.
Sylwia zlustrowała kobietę od góry do dołu, ale niewiele widziała w ciemnym korytarzu. Mogła przysiąc, że nogi Eweliny były nagie pod jej długą koszulką.
     – W takim razie dobranoc.
Sylwia okrążyła ją i otworzyła drzwi do swojej sypialni.
     – Dobranoc, Sylwio.
Ewelina poszła korytarzem w kierunku schodów.
     Sylwia nie miała czasu, żeby rozmyślać o Ewelinie. Chciała się kochać ze swoim mężem. Teraz, kiedy skończyła z Bartoszem, poczuła pilną potrzebę nawiązania kontaktu z Dariuszem. Musiała wszystko naprawić. Zamknęła za sobą drzwi i podeszła do łóżka.
     Dariusz spał na boku, delikatnie chrapiąc. Sylwia rozebrała się, wsunęła pod kołdrę i sięgnęła za jego biodro. Jej ręka wśliznęła się do jego piżamy i chwyciła jego penisa. Zaskoczyło ją, jaki był mały. Westchnęła i pogłaskała miękkie przyrodzenie. Pomyślała, że wszystko jest względne i po prostu musiała znowu się do niego przyzwyczaić.
     W końcu złapała męża i obudziła go. Wsiadła na Dariusza i wsunęła go w siebie, ale była oszołomiona tym, jak niewiele czuła w swojej pochwie.
     – Sylwia, co w ciebie wstąpiło?
Dariusz wyciągnął rękę i pomasował piersi swojej żony.
     – Po prostu chciałam cię poczuć.
Sylwia kołysała biodrami, ale seks z Dariuszem nie był tym, czym był dla niej kiedyś. Czy Bartosz aż do tego stopnia rozciągnął ją swoim masywnym przyrodzeniem? Ta myśl ją przestraszyła.
     – Twoje piersi… czy są większe?
To był pierwszy raz od jakiegoś czasu, kiedy Dariusz dotknął jej piersi.
     – To tylko hormony. A teraz pozwól mi…
Sylwia poprawiła biodra i zaczęła na nim podskakiwać, ale wciąż wychodziła jej naprzeciw frustracja.
     – Och… och… oooohhhhhhh... – Dariusz zadrżał.
     – Czekaj, nie masz założonej prezerwatywy.
Sylwia zeskoczyła z niego i doprowadziła go ręką.
     Kiedy się uspokoił, Dariusz spojrzał w ciemności na Sylwię.
     – To było świetne. Nadal mam to coś, co nie? – Uśmiechnął się.
     – Oczywiście – skłamała.
Sylwia wstała z łóżka i poszła do łazienki.
     – Potrzebuję prysznica.
Ale to, czego naprawdę potrzebowała, to zaspokojenie swoich potrzeb. Nagle pożałowała, że pozwoliła Samatarom zabrać to ogromne dildo. Palce musiałyby jej wystarczyć.  

***

     Tykanie tajemniczego zegara odbijało się echem w całej rezydencji, gdy Ewelina zeszła po schodach. Wydawało jej się, że bicie jej własnego serca zwalniało z każdym jego uderzeniem, jakby mechanika zegara była swego rodzaju metronomem oddziałującym na całe jej życie.
     Ewelina przesuwała palcami po ścianie, pomagając sobie po omacku odnaleźć drogę w ciemności. Nie pamiętała, czego szukała. Kiedy starała sobie przypomnieć, w jej umyśle pojawiło się nagłe wspomnienie. Znajdowała się w małym pokoju, z dużym wypychanym niedźwiedziem stojącym w rogu. To było przerażające.
     Przypomniała sobie również coś innego. Pamiętała, że jej sukienka była zadarta do jej talii i ile tylko miała sił, ujeżdżała rudowłosego młodego mężczyznę. Uczucie, które ją ogarnęło, gdy w jej umyśle zagościło to wspomnienie, było nieziemskie wrażeniem całkowitej penetracji. Brudne, zwierzęce wdarcie się w jej wnętrze ogromnego kutasa. Jej wnętrzności zadrżały na samą myśl o tym. Potknęła się schodząc z ostatniego stopnia i zobaczyła pasek światła wydobywający się z pokoju po jej prawej stronie. Skręciła się w jego kierunku.
     Oświetlony pokój był biblioteką i kiedy do niego podeszła, zatrzymała się w otwartych drzwiach. Wewnątrz zobaczyła Bartosza siedzącego w fotelu, z głową ukrytą w dłoniach. Wyglądał tak, jakby płakał. Poczuła jakby serce jej pękło gdy go zobaczyła. Ktoś podeptał ten piękny kwiatek i Ewelina musiała przywrócić go do zdrowia.
     Ewelina wzięła głęboki oddech, aby oczyścić umysł z tych okropnych wspomnień i weszła do pomieszczenia. Nie zrobiła trzech kroków, kiedy inne wspomnienie zatrzymało ją w połowie drogi. Gabriel. Rudowłosy mężczyzna z potwornym kutasem nazywał się Gabriel. Mój Boże. Gabriel to imię mężczyzny, który zmusił ją do złamania jej przysięgi małżeńskiej. Jego zimny kutas splądrował jej wnętrzności i osadził w niej lodowate ładunki nasienia. Zadrżała. Czy ona dobrowolnie wspięła się na jego kolana, podskakując na nim, jakby próbowała wygrać wyścig konny?
     – Bartoszu?
Ewelina z kolejnym głębokim wdechem odepchnęła to wspomnienie od siebie.
     – Czy wszystko w porządku?
     – Ewelina?
Bartosz spojrzał na nią zamglonymi oczami.
     – Po prostu… hm… myślałem.
     – Wydajesz się bardzo smutny.
Ewelina przeszła przez pokój, świadoma swoich nagich nóg.
     – Mogę coś zrobić, by ci pomóc?
Zatrzymała się obok jego krzesła i położyła dłoń na jego ramieniu.
     – Jesteś dobra w rozwiązywaniu problemów z dziewczynami?
     – Zerwałeś z dziewczyną?
Ewelina uśmiechnęła się łagodnie. Dziwne, jak szybko udało jej się uwolnić od tych okropnych wspomnień. Jak od przemijającego snu.
     Bartosz skinął głową.
     – Jestem tu dla ciebie.
Ewelina ścisnęła go za ramię.
     – Zawsze uważałem, że jesteś bardzo ładna.
Bartosz położył dłoń na jej dłoni i poczuł jej ciepło.
     – Ale teraz wyglądasz jeszcze bardziej… pięknie.
Nawet w workowatej koszulce Bartosz mógł dostrzec jej krągłości. Jej blond włosy wyglądały olśniewająco w ciepłym świetle lampy.  
     – Dziękuję.
Ewelina zesztywniała, gdy znowu coś sobie przypomniała. To nowe wspomnienie było jeszcze bardziej szokujące niż jej nagła, entuzjastyczna zdrada wraz z tym chłopcem, Gabrielem. Zawarła jakąś umowę. Wciąż widziała piegowatą twarz spoglądającą na nią, gdy z krzykiem na ustach przeżywała orgazm za orgazmem. Gabriel zapytał, czy znowu chce się tak poczuć, a ona odpowiedziała, że tak. Przyjmie ten dar i zapłaci za tę przyjemność. Potem zrobiło się tak gorąco, a jej ciało lśniło czerwienią. Ciepło, które ją ogarnęło, było tak intensywne, że wtuliła się w lodowate ciało Gabriela. Modląc się, by ponownie ją wygrzmocił, aby jego zimne nasienie przyniosło ulgę jej biednej pochwie. Ewelina potrząsnęła głową.
     – Ze mną wszystko w porządku.
Nabrała powietrze, przytrzymała, a potem powoli wypuściła powietrze. Wspomnienie zniknęło.
     – Oh… w porządku.
Czując się po raz pierwszy w życiu pewnie w towarzystwie tej niesamowitej kobiety, Bartosz zdjął jej dłoń ze swojego ramienia i przycisnął jej palce to swoich ust.
     – Naprawdę jesteś przystojnym, młodym mężczyzną, czyż nie?
Ewelina spojrzała w jego niebieskie oczy i ponownie wstrzymała oddech, kiedy delikatnie włożył jej palec do ust.
     – Och, Jezu. To jest takie…
Teraz była pewna, że naprawdę wcześniej zrobiła Bartoszowi loda. To się na pewno wydarzyło. Nic w tym domu nie było snem, a jednocześnie wszystko było snem. Czy myliła się, uciekając od niego?
     – Wyglądem odrobinę przypominasz Tomka, ale jesteś taki inny.
     Bartosz wyjął palec z ust i podniósł rąbek jej koszuli. Zobaczył białe majtki i delikatnie ściągnął je z jej szerokich bioder i umięśnionych ud.
     – Tomek to dupek. Ja nim nie jestem.
Widział jej starannie przystrzyżone włosy łonowe i wystające wargi sromowe. Wyglądały idealnie.
     – Nie, on chce dobrze.
Ewelina pogłaskała jego policzek wilgotnym palcem.
     – On po prostu… och… co ty…? Oooohhhhhhh.
Jej osiemnastoletni szwagier opuścił jej majtki do podłogi, lekko rozłożył nogi i przyłożył język do jej szparki, trzymając ją mocno za pośladki.
     – To takie… przyyyjeeemnneee...
Wplotła palce w jego blond włosy i wbiła paznokcie w skórę jego głowy. Jej uda zadrżały. Dźwięk jego języka ssącego jej cipkę był nieprzyzwoity. Ewelina obserwowała otwarte drzwi do biblioteki przez trzepoczące powieki, ale nie mogła zmusić się do rozstania z Bartoszem na tyle długo, by je zamknąć.
     – Zaraz dooooojdęęęęę....
Zaczęła kręcić biodrami, rozsmarowując swoje soki na jego młody języku.
     Kiedy jej biodra się uspokoiły, Bartosz odsunął się i spojrzał na nią.
     – Nie jestem już smutny.
Jego twarz lśniła od jej soków. Jego kutas stał twardy i gotowy, otrząsnął się po zawodzie z Sylwią.
     – Teraz… ja… nie miałam na myśli… to nie jest rodzaj pomocy… jaki ja – wyjąkała Ewelina.
     – Po prostu muszę być teraz blisko kogoś.
Bartosz poprowadził ją za biodra i zmusił do klęknięcia na kolanach na podłodze między swoimi nogami.
     – Muszę zapomnieć o rozstaniu. Czy możesz mi w tym pomóc?  
     Ewelina spojrzała na jego potwornego kutasa, drgającego, z sączącym się z jego czubka śluzem. Jej niebieskie oczy stały się okrągłe i szkliste.
     – Chcesz, żebym go ssała? Ponownie?
Jej niepewne ręce sięgnęły do góry i poczuła pod palcami gęstą sieć żył. Kutas był nie tylko nieproporcjonalny do jego ciała, ale byłby nieproporcjonalny w stosunku do każdego mężczyzny, którego kiedykolwiek znała.
     – Tak, proszę.
Bartosz odchylił się na fotelu i spojrzał na zdumienie wymalowane na jej twarzy.
     – Tak przypuszczałam.
Ewelina pochyliła się i wzięła go do ust. Jej język napotkał jego słony smak i zamruczała. W ciągu jednego dnia przestała być wierną żoną, która nigdy nie pomyślałaby o zdradzie, na rzecz dobrowolnego przyjęcia zimnego, dziwnego kutasa do swojej cipki i dwukrotnego obciągnięcia szwagrowi. Rozmyślanie o ostatnich dwudziestu czterech godzinach przyprawiło ją o zawrót głowy. Pieściła jego penisa oburącz i niezgrabnie poruszała głową, próbując dostosować swoją technikę do jego rozmiaru.
     – Jesteś lepsza niż sobie wyobrażałem.
Bartosz położył ręce z tyłu jej głowy.
     Te słowa sprawiły, że Ewelina zaczęła ssać jeszcze mocniej. Wyobrażała sobie to. Stało się dla niej oczywiste, że ten mały facet się w niej podkochiwał. Jak ona do tej pory tego nie zauważyła? Ręce na jej głowie lekko pchnęły, a kutas wszedł głębiej w usta. Zabulgotała i trochę się zakrztusiła. Nacisk trwał nadal, a z każdym kolejnym ruchem jej głowa opadała coraz bardziej w dół. To było niemożliwe. Nawet z dużo mniejszym penisem Tomasza nigdy nie była w stanie go tak połykać. Wydawało się, że świat po prostu się pod nią zapadał. Jej ręce przesunęły się z trzonu na biodra Bartosza i na nie napierały, by utrzymać się przy życiu.
     – Tak.
Bartosz naciskał i ciągnął Ewelinę za włosy, aż wzięła go prawie do końca.
     – Ewelina... zostałaś… och… och… och… do tego stworzona.
     – Uuuuugghhhhh...
Dlaczego już się nie krztusiła? Długi kutas zagłębiał się do jej cholernego gardła. W jej głowie zaświtała myśl. Bartosz miał rację, została do tego stworzona. Przez przypadek odkryła, że została się stworzona do obciągania gigantycznych kutasów.
     – Jeszcze nie. Jeszcze nie.
Bartosz ściągnął głowę Eweliny ze swojego penisa i spojrzał w dół, gdy starała się złapać powietrze.
     – Chcę to z tobą zrobić.
     – Co zrobić?
Spojrzała na niego, podciągając kołnierzyk koszuli i ocierając w niego kapiącą z ust ślinę.
     – Wskakuj.
Na twarzy Bartosza pojawił się cień niepewności.
     – Chodzi mi o to, że jesteś taka piękna i naprawdę pomogłoby mi to w rozstaniu, gdybym mógł… no wiesz… włożyć go w ciebie.
     Ewelina zaśmiała się. Nie mogła się powstrzymać.
     – Jesteś poważny? Nie mogę zdradzać Tomka.
Ponownie cicho przeklęła siebie.
     –  I… – Trąciła palcem ogromnego kutasa i zgubiła tok myślenia.
Delikatnie się zakołysał. Musiał mieć ponad trzydzieści centymetrów długości.
     – On się we mnie nie zmieści. Nawet gdybym chciała, rozerwałbyś mnie na pół.
Owinęła palce z powrotem wokół trzonu i powoli go pieściła, próbując zignorować swoją obrączkę błyszczącą w ciepłym świetle.
     – Może mogłabym doprowadzić cię rękoma, a wtedy moglibyśmy zapomnieć o całej sprawie. W porządku?
Ale nawet gdy to mówiła, wiedziała, że zamierza po raz drugi zdradzić Tomasza. Cokolwiek przydarzyło się jej w tym zamkniętym pokoju z Gabrielem, otworzyło to w niej jakąś blokadę.
     – W takim razie włóżmy tylko końcówkę.
Bartosz ściągnął koszulę i rzucił ją za siebie.
     – Jeśli nie będzie pasować, obiecuję, że nigdy więcej o to nie poproszę.
     – A co z twoim bratem?
Ewelina poczuła ciepłe mrowienie w brzuchu, jedynie od trzymania penisa Bartosza w dłoni.
     – Tomek zasłużył na to.
     – To nieprawda.
Ale do Eweliny dotarło, że może tak być.
     – Wskakuj na górę.
Bartosz spojrzał na nią maślanymi oczyma.
     – Zawsze sądziłem, że jesteś za dobra dla Tomka. Zbyt mądra. Za słodka. Zbyt piękna.
     – Naprawdę?
Ewelina zarumieniła się i wstała, wciąż trzymając lewą ręką penisa Bartosza. Na fotelu było wystarczająco dużo miejsca na jej nogi po obu stronach jego wąskich bioder. Weszła na niego.
     – Normalnie bym tego nie zrobiła. Ale wyglądałeś na takiego smutnego. I… ooohhhhhh…
Przyłożyła czubek jego penisa do swojej cipki i opuściła biodra zaledwie o centymetr.
     – Och… ooohhhhhhh… a ten dom jest… Nie sądzę, że powinnam niszczyć ten symbol soli na… uh… podłodze.
Opuściła się trochę bardziej, wpatrując się tępo w regał.
     – Ja… uuuggghhhhhhh… jesteś taki duży. Nawet większy niż Gabriel.
     – Kim jest Gabriel?
Bartosz położył ręce pod rąbkiem jej koszuli i chwycił jej miękkie, ciepłe biodra.
     – On… och… och… po prostu…
Opuściła biodra trochę bardziej i położyła ręce na szczupłych ramionach Bartosza. Była prawie w połowie.
     – … były chłopak.
     – Fajnie.
Bartosz naparł na jej biodra i nadział ją do końca na swojego kutasa. Spojrzał w górę na jej ładną buzię, która wykrzywiła się i wydała z siebie coś co przypominało ciche warknięcie. Jej oczy przewróciły się w górę.
     – Jezu, Bartek. Jesteś… oooohhhhhh… w moim brzuchu.
Ewelina pomieściła Gabriela, więc może nie powinno jej dziwić to, że Bartosz też się w niej mieści.
     – Czuję się jakbym… uch… uch… siedziała na… drapaczu chmur.
Niepewnie kołysała biodrami, obawiając się bólu, który nie nadchodził. Wszystko, co mogła poczuć, to swoją niegdyś ciasną cipkę w ekstremalnym rozciągnięciu, która ustąpiła i ciasno objęła jego kutasa. Czuła to oraz ogromny ocean przyjemności, który się z tym wiązał.  

***

     Sylwia nie pamiętała, jak się budziła ani jak wyszła z sypialni. Ale jakimś sposobem znalazła się na parterze w pobliżu biblioteki. Na dworze było jeszcze ciemno, ale nie miała pojęcia, która godzina. Z otwartych drzwi biblioteki sączyło się światło. Nie mająca na sobie niczego, z wyjątkiem majtek, Sylwia zakryła piersi ramieniem i podeszła bliżej światła. Wtedy to usłyszała. Miękkie uderzenia, stłumione jęki i pomrukiwanie. Niepowtarzalne odgłosy seksu. Już wcześniej widziała, jak Luiza dosiadała swojego syna w bibliotece i właśnie tą scenę spodziewała się zobaczyć, zaglądając przez framugę drzwi.
     Kiedy zobaczyła, co się dzieje w bibliotece, wolna ręka Sylwii w szoku powędrowała do jej ust. Stało się dla niej jasne, że Ewelina nadziewała się na olbrzymie przyrodzenie Bartosza powolnymi, niemożliwie długimi ruchami. Wyraz twarzy Eweliny był mieszanką zaskoczenia, pożądania i podziwu. Biedna kobieta miała otwarte usta, a jej oczy patrzyły w górę. Sylwia nie widziała twarzy swojego syna, kiedy piersi Eweliny, wciąż ukryte pod jej koszulką, przyciskały się do niego. Te piersi były większe, niż zapamiętała Sylwia. O Boże, jej synowa też zawarła umowę. Co za lekkomyślność.
     Im dłużej się nad tym zastanawiała i im dłużej obserwowała, jak jej bliska rodzina powoli ze sobą kopuluje, tym bardziej dla Sylwii stawało się jasne, że to była jej wina. Nie powinna była tak nagle odcinać Bartosza. Oczywiste było to, że prędzej czy później wpadłby w ramiona innej kobiety. Sylwia pomyślała o Monice i modliła się, by dom nie próbował jej zdeprawować. Sylwia postanowiła, że następnego dnia pojedzie do domu Samatarów i zażąda od nich jakiejść formy zabezpieczeń, które ochronią jej córkę.
     W logice Sylwii była dziura zaślepiona wpływem rezydencji. Kiedy odwróciła się od drzwi i oparła się plecami o ścianę w korytarzu, nie przyszło jej do głowy, że wszyscy powinni natychmiast opuścić ten dom. Opuszczając rękę pod majtki i wykonując szybkie okrężne ruchy palcami, nie pomyślała o pakowaniu rodziny i ucieczce daleko stąd. Zamiast tego, słuchała kochającej się pary i poczuła prąd przepływający przez jej łechtaczkę podczas masturbacji.
     Dom sam był w stanie się obronić. Ale żeby tego dokonać, potrzebował więcej czasu z Czerwińskimi.  
  
***

     Żywiołowość z jaką Ewelina ujeżdżała tego potwornego kutasa, z pewnością zaskoczyłaby jej męża, gdyby tylko nie spał na górze. Jego żona zawsze była taka potulna podczas ich zbliżeń, pozwalając Tomaszowi wykonywać całą pracę. Teraz podskakiwała na jego bracie jakby była jakąś opętaną kobietą, którą, technicznie rzecz biorąc, właściwie była.
     – Jestem… na… pigułce.
Ewelina potrzebowała tego, żeby się w niej spuścił. Nigdy wcześniej niczego tak bardzo nie pragnęła.
     – Co?
Bartosz nie widział jej twarzy, gdy jej cycki podskakiwały zasłaniając mu widok. Żałował, że wcześniej nie ściągnął jej koszulki, ale teraz po prostu z całych sił trzymał ją za biodra i za żadne skarby nie chciał ich puścić.
     – Spuść się we mnie… uh… uh… uh. Wypełnij… mnie… Bartku.
     – Chcesz, żebym…?
Głos Bartosza był przytłumiony przez bawełnę i podskakujące piersi.
     – Opróżnij swoje… jaja… w środku.
Ruchy Eweliny stały się bardziej nieregularne, ponieważ była bliska kolejnego orgazmu.
     – W porządku.
Bartosz był blisko. Pozwolił, by przyjemność nadal narastała. Po około dwudziestu kolejnych ruchach cipki swojej szwagierki zaczął dochodzić.
     – Ewelina… Ewelina… Ewelina… aaaaaahhhhhhhhhhhhhh...
Mocniej zacisnął ręce na jej biodrach, aby przytrzymać ją do końca na swoim penisie, gdy wybuchał w ciepłym wnętrzu jej cipki.
     – Och, mój Booooożeeee...
Ewelina odrzuciła głowę do tyłu i zarzuciła ręce na jego ramiona. Cała galaktyka gwiazd tańczyła przed jej oczami. Zalewały ją fale euforii, podczas każdego gorącego wytrysku spermy, który uderzał w jej łono.
     Powoli oboje dochodzili do siebie. Ich oddechy, początkowo urywane, stały się bardziej równomierne.
     – Nigdy czegoś takiego nie czułam.
Ewelina oparła się na jego kolanach, żeby móc spojrzeć na jego twarz. Kutas Bartosza drgnął w jej wnętrzu. Jej cipka drgnęła w odpowiedzi.
     – Czujesz się lepiej?
     – Tak.
Bartosz skinął głową i spojrzał w górę na jej śliczną twarz, z kroplą potu spływającą po jej czole. Szeroki uśmiech wkradł się na jego twarz.
     – Musimy to zachować między nami. Rozumiesz?
Ewelina żartobliwie dotknęła czubka jego nosa palcem.
     – Nie możesz chwalić się przed kumplami. Tomasz zamordowałby nas oboje.
Kiedy Ewelina wspomniała o swoim mężu, spojrzała w otwarte drzwi i spochmurniała.
     – Powinniśmy byli być bardziej ostrożni.
Podniosła się, a jego kutas wypadł z niej z wyraźnym mokrym odgłosem.
     – Przepraszam.
Bartosz nie mógł się ruszyć z fotela, gdy ją obserwował.
     – Mój Boże. Bartku, co ty mi zrobiłeś?
Ewelina uniosła lekko koszulę i rozłożyła nogi. Spojrzała w dół. Pod trójkątem blond włosów widziała, jak sperma z niej wycieka kapiąc na podłogę.
     – Muszę się umyć i wrócić do łóżka, zanim Tomek zauważy, że wyszłam.
Pochyliła się, podniosła majtki i zwinęła je w kłębek.
     – Czy możesz tu posprzątać?
Wskazała palcem na drewnianą podłogę, na której były widoczne plamy spermy, która zdążyła z niej wyciec. Następnie Ewelina umieściła majtki zwinięte w kulkę pomiędzy swoimi nogami, aby zapobiec sączeniu się nasienia z jej wnętrza. Nie mogła pozostawić śladów spermy prowadzących do łazienki na piętrze.
     – Tak.
Bartosz skinął głową, ciągle odrobinę oszołomiony. Przyglądał się jak jego szwagierka niezgrabnie podchodzi do drzwi, starając się zapobiec zabrudzeniu podłogi.
     – Ewelina, dziękuję. Jesteś najlepsza.
     – Nie ma za co.
Ewelina spojrzała przez ramię na Bartosza. Nie mogła powstrzymać uśmiechu, kiedy zobaczyła szczęście i ulgę wypisane na jego twarzy. Mimo że zdradzanie Tomasza było złe, wiedziała, że zrobiła dobrą rzecz.
     – Dobranoc.
Ewelina poczłapała wychodząc z biblioteki.
     – I dziękuję, pani Głowacka –  szepnął Bartosz.
Pomyślał, że może z daleka słyszy radosny, kaskadowy śmiech. Wstał z fotela i ruszył. Musiał posprzątać przed świtem. Nikt nie mógł się dowiedzieć, że uprawiał seks ze swoją przepiękną szwagierką.

1 komentarz

 
  • Użytkownik obi

    :cray:

    21 maj 2021