To nie miało tak być – "Kurwa, na głowę upadłaś?!"

To nie miało tak być – "Kurwa, na głowę upadłaś?!"Roxy przytaszczyła calutki koszyk drewna. Naładowała tyle, że ledwo przeszła z nim przez próg. Cassie nie reagowała, nie zamierzała znowu wyciągać ręki do dziewczyny. Rita rzuciła drewno obok paleniska i wzięła się za czyszczenie kominka.
      – Kurwa, nawet po sobie nie posprząta – syknęła, pakując popiół do wiaderka.  
      – Pomóc ci? – zapytała w końcu Cassie, widząc, że dziewczyna sobie nie radzi.
      Rita nadal nie odpowiadała, więc Cassandra wstała i podeszła do towarzyszki.
       – Daj, ja to zrobię – zaproponowała niepewnie.
      – Odejdź! Zrób lepiej po drinku, w reklamówce jest sok – warknęła Roxy.
      Cassie nie rozumiała jej uporu. Widziała, jak cierpi przez złamaną rękę i jak ciężko jej wykonać najprostszą rzecz, a mimo to nie daje sobie pomóc. Bolały ją chyba również żebra, bo gdy kucała, złapała się za bok, krzywiąc usta w przykrym grymasie.
      Brunetka zrobiła trunki i postawiła szklankę obok dziewczyny. Rita chciała odpalić podpałkę, ale ta nie zajmowała się ogniem. Próbowała i próbowała, lecz wciąż ponosiła klęskę.
      – Kurwa mać! – zagrzmiała w końcu, rzuciła zapałkami o ścianę i wyszła z pokoju.
      Cassie w osłupieniu obserwowała koleżankę, chcąc, aby ta w końcu powiedziała, co ją gryzie. Boi się konsekwencji ucieczki i że nas znajdą? – Spekulowała. Pozbierała zapałki i widząc leżący w kącie stos gazet, postanowiła sama zadbać o ciepło. Zdążyła tylko pognieść papier i nałożyć drobnych drewienek, gdy Roxy pojawiła się w salonie.
      – Umiesz to zrobić? – zapytała mdło, siadając na kanapie.
      – Moja siostra ma w domu kominek i też nie umie się z nim dogadać – odparła Cassie, uśmiechając się pokazowo.
      To nie pomogło, Roxy nadal miała chmurną minę. Ogień niedługo potem zapłonął i Cassandra usiadła obok blondynki ze szklanką w dłoni. Nie zaczepiała dziewczyny, było jej tak przykro z powodu jej zachowania, że gdyby się teraz odezwała, rozbeczałaby się jak dziecko.
      – W torbie jest karta sim, załóż do telefonu. I daj mi tę torbę – mruknęła Rita.
      Gdy Cassie zajęła się komórką, Roxy wyjęła z pudełeczka dwie tabletki i popiła alkoholem. Brunetka patrzyła na to z niepokojem, lecz bała się interweniować. Nie wytrzymała jednak długo.
      – Co to za tabletki? – zapytała płytko.
      – Przeciwbólowe. Spokojnie, nie zamierzam się tu naćpać. No… może i bym się naćpała, ale nie mam czym. Założyłaś?
      Cassie podała jej telefon i Rita zadzwoniła.
      – Cześć. Musisz mi pomóc, narozrabiałam – powiedziała do kogoś.  
      Rozmówca odpowiedział i gdy Roxy przytaknęła, wydarł się tak głośno, że jego głos dotarł do uszu Cassie. To był męski głos.
      – I co? Kurwa, stało się, nie domyśliłeś się, że tak to się skończy? Oni ją wywiozą, czy ty tego nie rozumiesz? Anton tego nie pokazuje, ale tak będzie. Ronnie go przekona, a Antonowi jedna w tę czy we w tę nie zrobi różnicy. Obiecał, ale ja mu nie wierzę. Zabili mi psa, mam połamane żebra i rękę, chcesz coś jeszcze wiedzieć?! – wrzasnęła Roxy.
      Doszedł pomruk ze słuchawki i Rita zakończyła rozmowę.  
      – Dupek – syknęła, spojrzawszy wściekle na Cassie. – Zjemy coś?  
      – Nie mam ochoty – odparła Cassandra, zastanawiając się, do kogo dzwoniła dziewczyna. Nie chciała tu gości, bała się wszystkich poza towarzyszką. Choć teraz i jej zaczynała się obawiać.
      Roxy w towarzystwie przekleństwa jednak wstała i poszła z reklamówką do kuchni. Zjem, jak będę musiała. – Pomyślała Cassie, nie chcąc zaogniać sytuacji.  
      Kurwaaaa! – Usłyszała po chwili wściekły krzyk i odgłos rzucanych przedmiotów.
      Zamarła. Co się dzieje? – Nie mogła uwierzyć. Gdy rzeczy przestały fruwać, Cassie z duszą na ramieniu poszła do dziewczyny. Żywność kupiona na stacji walała się po całej kuchni, krzesła również leżały byle gdzie, a Rita siedziała na podłodze z opartą na ręce głową i płakała.  
      – Roxy, co się dzieje? Pogadajmy. – Brunetka przysiadła obok.
      – Kurwa, zabili Rico, zabili mi jebanego psa – wystękała dziewczyna, zalewając się łzami.
      Cassie przytuliła towarzyszkę, która wyglądała w tej chwili na całkowicie bezbronną i niegroźną.
      – Cass, przepraszam cię, że jestem taką suką.  
      – Wszystko jest ok. I będzie ok. – Cassandra oparła czoło o głowę dziewczyny. – Sprzątnę tu, dobrze? I zrobię coś do jedzenia… jeśli mamy jeszcze co jeść – zażartowała.
      Roxy nie odpowiedziała.
      – Pojedziemy do lekarza? – Brunetka postanowiła wykorzystać sytuację i ponownie przekonać dziewczynę.
      – Jutro.
      – Chodź, zjemy coś.


Lazania z mikrofalówki nie była szczytem marzeń, ale była i smakowała nawet całkiem nieźle. Cassie będąc poza Alfą jakby nagle odzyskała apetyt, bo danie szło jej bardzo dobrze. Roxy siedziała nad swoim talerzem i grzebała widelcem w potrawie.
      – Kur… – warknęła po chwili, chwytając naczynie i wykonując zamaszysty ruch. Nie rzuciła nim jednak, tylko odstawiła na stół. – Muszę coś wziąć, bo zwariuję. Mam nadz…
      Nie dokończyła, bo drzwi zamaszyście się otworzyły. Cassie uniosła głowę i znieruchomiała ze sztućcem w dłoni.
      – Kurwa, na głowę upadłaś?! – ryknął Kris. – Jesteś nienormalna?! Kurwa, Rox, nie wiem, co sobie myślałaś, ale musisz wrócić… i odwieźć ją. – Wskazał palcem Cassandrę, stając nad Ritą.
      Brunetce powietrze zatrzymało się w żołądku. Chłopak był wściekły, do tego na pewno nie jego się tu spodziewała. Spłoszona zerknęła w stronę drzwi – Sick stał z założonymi rękoma i bacznie obserwował rozjuszonego kumpla. Jego mina zadawała się mówić: „No, to macie kłopoty”. Cassie była już bliska omdlenia, Sick wyglądał na inteligentnego, lecz również na groźnego i twardego faceta.
      – Nie – odparła spokojnie Roxy.
      – Kurwa, jak to nie! – zagrzmiał Kris, łapiąc Ritę za ubranie. – Kurwa, ubieraj się i wracamy! – Wstrząsnął dziewczyną porządnie.
      – Puszczaj, nie o taką pomoc mi chodziło! – huknęła blondynka.
      – Kurwa. – Kris uwolnił koleżankę i nalał wódki do szklanki. Pił łyk za łykiem, ciężko nabierając powietrza.  
      Sick również napełnił literatkę i stanął przy kominku, opierając się o niego plecami. Cassie nie patrzyła na chłopaków, z nadzieją czekając na zmianę decyzji bruneta. Bardzo się bała, wiedziała, co czeka ją za ucieczkę.  
      – Do chuja, kurwa, nie mogę w to uwierzyć. Kurwa mać – przeklinał Blackie, nerwowo chodząc po pokoju.  
      Gdy wypił alkohol, nalał kolejną porcję. Wciąż krążył wkoło, raz po raz zerkając na dziewczyny, w końcu Roxy się zdenerwowała.
      – Usiądź, kurwa! – wrzasnęła.
      – Jeszcze słowo! – Kris się zamachnął, lecz Roxy ani drgnęła. – Kurwa, nic nie powiesz? – Brunet pretensjonalnie spojrzał na kolegę.  
      Sick tylko lekko się uśmiechnął.  
     – No ja pierdolę – warknął Kris i w końcu zasiadł obok Cassie.  
      Dziewczyna spuściła głowę. Chłopak ciężko westchnął i oparł czoło o dłonie. Cassie dyskretnie zerknęła na Ritę – patrzyła przed siebie martwym wzrokiem.
      – Co z twoją ręką? – James w końcu zabrał głos.
      Rita milczała.
      – Roxy…
      – A co, kurwa, nie widać? Miałam krótką pogadankę z przyjaciółmi – syknęła blondynka.
      – Dobra, zbierajmy się. Nie możemy tu zostać, oni wiedzą o tym miejscu – rzekł Sick. – Nie wiedzą dokładnie, gdzie, ale znają okolicę.
      Mina, jaką zrobił w tym momencie Kris, patrząc na kolegę, mówiła wszystko.  
      – Nie wiem, jakim sposobem, ale się dowiedzieli. I nie pytaj, skąd wiem – dodał Sick.
      Roxy dopiero teraz zwróciła uwagę na znajomego. Wyraz jej twarzy nie różnił się od maniery Krisa, aczkolwiek zaraz wstała.
      – Spakuj jedzenie – nakazała Cassandrze, chowając telefon do kieszeni.
      Cassie jakby przyrosła do kanapy, bo nie zareagowała.
      – No pośpiesz się! – fuknął Sick.
      To podziałało, Cassie natychmiast wstała. Znów ją zabolało, jęknęła więc cicho.
      – Dobra, sam to zrobię. Idźcie do samochodu. Do waszego samochodu – nakazał Sick i zniknął w kuchni.


      – Dopiero mówisz? Dlaczego Blackie mnie nie ostrzegł? – Wyjechała ze złością Roxy.
       – Nie wiedział. Nie było okoliczności, aby wszczynać temat o dziupli, poza tym nawet gdyby wiedział, skąd mógł przypuszczać, że wywiniesz taki numer? To był błąd, duży błąd – rzekł oschle James.
       Cassie uważnie słuchała każdego słowa, lecz zdążyła już wywnioskować, że nie wrócą do Alfy. Chyba. Była coraz bardziej zdenerwowana, zwłaszcza, że obok siedział Kris, który nie miał zbyt przyjaznej miny.
       – Kurwa, teraz ty będziesz mnie pouczał? Ty, który odszedłeś dawno temu i zostawiłeś mnie w tym syfie? Z tymi bydlakami? Ty, który nawet nie raczyłeś przyjechać, zobaczyć, co się dzieje? Wykorzystałeś to, że Anton ufa ci najbardziej, że znacie się od szczeniaka i zniknąłeś. Umyłeś ręce. Po co więc w ogóle wlazłeś w to gówno? Za namową Antona, z chęci zysku, chęci władzy, czy po prostu się nudziłeś? A może chciałeś zobaczyć, jak to jest pobawić się w mafię, co…?
      – Zamilcz! – wrzasnął Sick, gwałtownie zatrzymując auto.
      – Co, czyżbym szarpnęła odpowiednią strunę? – kontynuowała Roxy.
      Blackie się nachylił i mocno ścisnął dziewczynę za szyję.
      – Kurwa, stul pysk albo wyrzucę cię tu, w środku lasu – zagroził cierpko.
      Gdy Rita mruknęła wesoło przez ściśnięte gardło, Kris szybko wysiadł z wozu.
      – Wypierdalaj! – zagrzmiał, tak agresywnie wyciągnąwszy dziewczynę z pojazdu, że ta przewróciła się na ziemię.  
      Brunet wsiadł z przodu i ze złością trzasnął drzwiami.
      – Jedziemy – burknął.
      Sick spojrzał na niego ze zdumieniem, lecz po chwili auto ruszyło.  


Jechali już kilka minut i Cassie była coraz bliższa płaczu. Została sama i nie miała pojęcia, co robić. Kurwa, zawróć. – Błagała kierowcę, widząc, że chyba nie zamierzają wrócić po Ritę. Kris był wściekły, natomiast Sick znów zmienił się w głaz. Może poprosić? – Pomyślała, aczkolwiek nie miała odwagi się odezwać.  
Oddalali się coraz bardziej od blondynki, więc Cassandra zebrała się w końcu na odwagę i postanowiła interweniować. Trudno, wolę zapytać niż tam wrócić. – Zadecydowała, myśląc o Alfie. Nie zdążyła się jednak odezwać, bo Sick zatrzymał pojazd i spojrzał na Krisa.
      – Tak, chyba już przemyślała co nieco – rzekł Blackie.
      Szybko dojechali do miejsca, gdzie zostawili dziewczynę, lecz Roxy nie było.
      – Co, kurwa? – zaklął Kris i wysiadł. – Rox?! – krzyknął, lecz usłyszał tylko echo. – Roooxy!
      Nadal nikt nie odpowiadał, co wprawiło Cassie w stan totalnego rozgorączkowania. Zabrali ją? Przecież nikt nas nie mijał. – Kalkulowała. Roxy, wróć, błagam. – Gadała do siebie, widząc jednocześnie, jak Rita jedzie w tej chwili zamknięta w bagażniku.
       – Kurwa, Sick – mruknął miałko Kris, wsadzając głowę do pojazdu. Już nie był taki hardy.
      – Poczekamy – zarządził mężczyzna, odpalając papierosa. – Nikt nie przejeżdżał, musi gdzieś być. Poza tym gdyby ją zwinęli, pojechaliby za nami – dodał.
      – Co ci mówiła? – Blackie spojrzał na Cassandrę.
      – Nic – bąknęła Cassie.
      – Kurwa, mów, dziewczyno. Dzwoniła jeszcze do kogoś? Rozmawiała z kimś?
      – Chyba… chyba z szefem.
      – O czym rozmawiali?
      – Nie wiem… że… że nie uciekła, tylko… tylko potrzebuje kilku dni. Chyba tylko tyle. Nie wiem… nie pamiętam, przepraszam – odparła płaczliwie dziewczyna.
      Kris wyjął ze schowka flaszkę.
      – Kurwa, gdzie mogła pójść? Naprawdę myślała, że ją tu zostawimy? No kurwa, co za głupia, nierozsądna suka. – Upił łyk. Był coraz bardziej zdenerwowany. – Pójdę jej poszukać.

agnes1709

opublikowała opowiadanie w kategorii dramat i erotyczne, użyła 2080 słów i 12058 znaków, zaktualizowała 24 kwi 2022.

1 komentarz

 
  • Iga21

    Nareście  :dancing:  Czekam  na następne tylko szybko  :kiss:

    24 kwi 2022

  • agnes1709

    @Iga21 :p

    24 kwi 2022