Życie to sztuka cz.6

O nie. Tylko nie to, czy on oszalał?!? Stoję przed wejściem, podczas gdy Tymek kupuje bilety. Jesteśmy na torze wyścigowym. Ubieram się w kombinezon, który podaje mi obsługa. Kiedy wchodzę na główną salę, Tymek już na mnie czeka, wsiadam razem z nim do jednego samochodziku.  
- Chcesz siedzieć z przodu, czy wolisz z tyłu? – pyta posyłając mi swój, szeroki uśmiech.
- Dzięki, ale wolę z tyłu. Nigdy wcześniej tu nie byłam – mówię lekko wystraszona.
- Nie bądź baba, nie ma się czego bać – gdyby wzrok mógł zabić, już by nie żył – Okej, spokojnie pojadę powoli.
Po co ja się na to zgodziłam. Na początku jechał powoli, a teraz jakby demon w niego wstąpił. Jedzie jak szalony, mam wrażenie, że pobija dozwoloną prędkość. Krzyczę chyba najgłośniej, na tym torze. W pewnym momencie Tymek, zaczyna robić ostre skręty, tak że rzuca całym autkiem. Obejmuję go mocno i tak trzymam, to jest taki impuls. Mam wrażenie, że robił to specjalnie. Po godzinnej jeździe, wreszcie się zatrzymujemy i wysiadamy z tego szalonego autka. Przebieramy się i kierujemy się z powrotem do samochodu Tymka.  
- I jak, podobało Ci się? – pyta zadowolony, nie wiadomo z czego.
- Tak, podobało mi się. Dziękuję.
- Ale za co mi dziękujesz? To jeszcze nie koniec, zapnij pas. Teraz jedziemy do mojej ulubionej lodziarni.
- Nie obraź się, ale nie mam ochoty na lody.
- To nie są zwykłe lody, to lody tajskie. Uwierz takich nigdy nie jadłaś – znów posyła mi swój uśmiech, na którego widok, jakaś część mnie się rozpływa. Zaraz co? Stop! Nie myśl tak, to twój ochroniarz nic więcej, może być jedynie dobrym kolegą, a w dalekiej przyszłości przyjacielem, ale nikim więcej.
- No okej, możemy jechać na te lody tajskie. – uśmiech sam ciśnie mi się na usta.
Jedziemy w milczeniu, kiedy Tymek nagłe pogłaśnia radio. Zmienia kanały, aż dociera do piosenki Imagine Dragons - Radioactive. Nagły przypływ entuzjazmu, powoduje, że podczas refrenu, mój głos niesie się po samochodzie, na co mój towarzysz wybucha śmiechem. Ja oczywiście nic sobie z tego nie robię i śpiewam dalej:
I'm waking up, I feel it in my bones
Enough to make my system blow
Welcome to the new age, to the new age
Welcome to the new age, to the new age

Whoa, oh, oh, oh, oh, whoa, oh, oh, oh
I'm radioactive, radioactive
Whoa, oh, oh, oh, oh, whoa, oh, oh, oh
I'm radioactive, radioactive.
Zatrzymujmy się pod lodziarnią, Tymek wychodzi i otwiera mi drzwi samochodu. Mmm jaki dżentelmen. Wchodzimy razem do środka, a mnie od razu uderza zapach różnorodnych ciastek, owoców i innych rzeczy, których nazwy nie umiem zidentyfikować. Stajemy przy ladzie i każdy wybiera, ja wybrałam ciasteczko Oreo, a Tymek wybiera batona Lion. Sposób w jaki są wykonywane te lody jest fascynujący, najpierw lanie jogurtu na paletę, która mrozi, następnie dodawanie do tego skruszonego ciasteczka. Wygląda i smakuje wyśmienicie. Usiedliśmy do pierwszego wolnego stolika w tym lokalu, pytanie które zadał Tymek zaskoczyło mnie.
- Opowiesz mi o swojej przeszłości? Jeśli nie chcesz o tym mówić zrozumiem.
- Sądziłam, że już wiesz wszystko. – spojrzał na mnie i kiwnął głową.
- Wiem, ale chciałbym się dowiedzieć o Twoich uczuciach, jak się wtedy czułaś? – czy on się nie zapędza?
- Myślę, że to zbyt osobista sprawa, żeby mówić o niej na tym etapie naszej znajomości. – patrzy na mnie dziwacznie.
- Czyli jakim etapie? Co masz na myśli?
- Jesteś moim” ochraniarzem”, a nie przyjacielem nie mogę Ci o tym powiedzieć. Prawie Cię nie znam.
- No właśnie, a żeby Cię chronić, muszę wiedzieć o Tobie wszystko, nie uważasz? – okej ta rozmowa zaczyna być dziwna, naprawdę nie mam ochoty mu o tym mówić. W ogóle co go to obchodzi?
- Myślę że to, co powinieneś wiedzieć, już wiesz, więcej wiedzieć nie musisz.
- A dowiem się kiedyś? – pyta, patrząc wprost w moje oczy, takie spojrzenie mnie krępuje.
- To zależy. Może kiedyś.
Każdy z nas kończy swoje lody, płacimy odpowiednią sumę i wychodzimy z lodziarni.  
- Dokąd teraz? Koniec wycieczki? – pytam, ponieważ odczuwam małe zmęczenie dzisiejszym dniem, a może dziwną rozmową, która dosłownie przed chwilą przeprowadziliśmy.
- Niestety tak łatwo się mnie nie pozbędziesz. Jedziemy na zakupy.  
- Proszę Cię, naprawdę nie dam rady, nie mam już siły na zakupy. – mówię szczerze, a on się śmieje. Patrzę na niego zdezorientowana
- Jedziemy po zakupy spożywcze, coś dzisiaj musisz zjeść jak wrócisz do domu, bo Twój tata jest do późna w pracy.  
- Spokojnie coś tam sobie zrobię. – patrzy na mnie unosząc brew.
- Dzisiaj razem gotujemy. Jadę z Tobą do Ameryki muszę wiedzieć na jakim poziomie są Twoje umiejętności kulinarne. Zrobimy pizzę, razem.
- Ej umiem gotować i dzisiaj Ci to udowodnię – ten chłopak jest niesamowity, sprawia że kolejny raz już tego dnia na mojej twarzy, zagościł uśmiech.
- Okej, okej. To się jeszcze okaże. Chodź.
W sklepie dokonujemy zakupu wszystkich potrzebnych składników do pizzy. Oczywiście nie wiadomo dlaczego za wszystko płaci Tymek. Wracamy do domu i od razu zabieramy się do pracy. Najpierw wszystkie składniki dokładnie ze sobą mieszamy, następnie wyrabiamy formę. Układamy dodatki i do pieca. Oczywiście podczas pieczenia nie obyło się bez wojny na mąkę. Kuchnia wyglądała jak pobojowisko, kiedy wszystko uprzątnęliśmy pizza prawie była gotowa. Zasiedliśmy do stołu i jedliśmy zrobioną przeze mnie pizzę, no dobra Tymek też mi pomagał.
- No no. Nie jest aż taka zła. Dobrze Ci wyszła.
- Nie mi tylko nam. – mrugam do niego porozumiewawczo.
- No teraz mam pewność, że nie umrę z głodu przy Tobie.
Po zjedzeniu posprzątaliśmy, Tymek zaproponował abyśmy zobaczyli film. Wybraliśmy "3 metry nad niebem”, no dobra ja wybrałam. Gdzieś w połowie oglądania, urwał mi się film bo zasnęłam, moje powieki stawały się coraz cięższe, aż w końcu je zamknęłam. Podświadomie czułam jak ktoś niósł mnie na rękach, kładł do łóżka i czule całował w czoło. Miałam szczera nadzieje, że był to mój towarzysz.


Następnego dnia (sobota) weekend, na szczęście. Zaraz po obudzeniu wykonuję wszystkie poranne czynności. Ubieram się ładnie, ponieważ dzisiaj mam spędzić kolejny dzień z Tymkiem. Kiedy schodzę na dół, moją uwagę przykuło wielkie czerwone pudło. Otwieram je i nie mogłam uwierzyć w to co widzę. W pudełku jest mnóstwo płatków białych róż a pośród nich…….


Mam nadzieję, że się spodoba! :D

Sosenka

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 1214 słów i 6680 znaków.

Dodaj komentarz