Życie to sztuka cz.5

Czuję, jak wali mi serce. Jego dłoń, którą ma na moim policzku, jest bardzo ciepła. Boję się. Jego ciemne spojrzenie jest nie, do odgadnięcia, patrzy wprost w moje tęczówki, to trochę przerażające. W końcu się odzywa:
- Niestety nie oddam Ci teczki, należy ona do mnie. Dał mi je ktoś ważny dla Ciebie i powierzył mi opiekę nad Tobą. – Znów widzę w jego oczach ten błysk grozy.
- Oddaj teczkę, tam są moje prywatne sprawy, nie powinno Cię to w ogóle obchodzić.  
- Przykro mi, nie mogę, obiecałem.  
- Niby komu obiecałeś? Powiedz mi, co jest grane. Kto Ci kazał się mną opiekować??! – jestem lekko zdenerwowana, tym co powie lub może, tym że siedzę w sama w jego samochodzie.
- Obiecałem Kubie, że Cię znajdę i zrobiłem to. On chce się z Tobą spotkać, myślę, że musicie porozmawiać. Daj mu szansę. Im szybciej to zrobisz tym szybciej się mnie pozbędziesz, muszę dopilnować, żebyś się z nim spotkała. – Nie wytrzymuję, moja ręka drga, a ja biorę zamach i wymierzam mu siarczysty policzek. Wysiadam z samochodu, ostatnie co widzę to jego czarne, wściekłe oczy.
Wbiegam do domu, cała roztrzęsiona, kierując się do szafki z apteczką. Wyjmuję z niej leki na uspokojenie i zażywam podwójną dawkę. Nie wiem, co mam robić. Myślę, że najrozsądniejsze wyjście to wziąć "manatki” i się wyprowadzić, wyjechać gdzieś. Cała zdenerwowana czekam na tatę, który powinien już być i dopiero, wtedy zauważam różową karteczkę, przyklejoną na lodówce.  
"Wrócą później, niż zwykle. Możesz zamówić sobie pizzę, albo ugotuj sobie coś. Przepraszam. Tata.”
- No tak – myślę – zaczyna się. Prace do nocy, brak czasu i ta bezgraniczna miłość. Nie mam, co robić, więc jedyne wyjście to napisać do mamy. Zawsze do niej piszę listy, których nigdy nie wysyłam, bo wiem, że i tak nie ma czasu aby je przeczytać, a co dopiero odpisywać na nie. Zrezygnowana siadam i myślę, co powinnam zrobić. Wchodzę na facebook’a i sprawdzam wiadomości. Jest jedna. Ciocia do mnie napisała. Pyta co tam u mnie, jak się trzymam i co dziwne prosi bym odwiedziła ją w Ameryce!! To jest to!! Genialny pomysł, wyjadę do cioci.  

Słyszę, jak drzwi się otwierają, to znak, że tata wrócił. Mimo, że jest 2 w nocy, biegnę się z nim przywitać i opowiedzieć mu o moim pomyśle.
- Hej tatuś – witam się z nim, a on przytula i całuje mnie czule.
- Cześć słonko, myślałem, że już śpisz.
- Nie, muszę z Tobą porozmawiać, mam drobne problemy w szkole. – Marszczy brwi. Kierujemy się do kuchni, nalewam mu herbaty i siadamy przy stole.
- Proszę mów, co się dzieje, chcę wiedzieć wszystko.
- Dobrze, zacznę od początku. Do naszej szkoły doszło 2 chłopaków, jeden z nich to kolega Kuby – tata krztusi się napojem. – Ma moje dane, dzisiaj rozmawialiśmy. Chcę, żebyś złożył doniesienie na Jakuba. Chcę, żeby dostał wyrok, a ja tymczasowo wyjadę do cioci. – Jego oczy są wielkie jak spodki.
- Do ciotki do Ameryki??!  
- Tak, nie denerwuj się tato. Myślę, że tam będę bezpieczna, dasz mi twoich specjalnych agentów, będą mnie mieli na oku, nawet 24h na dobę, jeśli chcesz. Tylko proszę pozwól mi jechać.
- Chyba oszalałaś, a co z Twoją edukacją??
- Mogę mieć nauczanie domowe. – patrzy na mnie z powątpieniem.  
– Okej, coś znajdę, ale jutro idziesz do szkoły z Tymoteuszem, to mój najlepszy agent. Masz cały czas chodzić koło niego jasne? Ja jutro złożę wniosek w sprawie tego dupka. – czy on powiedział "dupka”? Moja reakcja jest natychmiastowa.
- Tato?!?  
- Przepraszam, ale nie mam innego określenia na niego. – oboje wybuchamy, gromkim śmiechem. – Idź spać. No leć!! Jutro rano Tymoteusz będzie na Ciebie czekał. Nie przestrasz się, będzie w domu.  
- Okej! Dobranoc, Kocham Cię tatusiu. – całuję go i maszeruję do łóżka.


Słyszę jakiś trzask. I to mnie budzi, otwieram oczy i widzę chłopaka, który stoi koło mojego łóżka z patelnią w ręce. Jest wysokim, szatynem, o zielonych oczach. Grzywka opada mu na czoło, ma zniewalający uśmiech oraz słodkie dołeczki. Normalnie młody bóg. Nagle dociera do mnie, że to pewnie agent od taty. Wstaję, jak oparzona.
- Eeeee cześć – podaję mu niezdarnie moją rękę. – Ty pewnie jesteś Tymoteusz. Lena.
- Hej, w zasadzie to Tymek, albo Tymon, jak wolisz Pani. – uśmiecha się, ukazując rządek białych zębów. – Już myślałem, że nie wstaniesz. Jest 8, mniemam że już jesteś spóźniona, więc lepiej się pośpiesz.
- O matko już tak późno?! Dlaczego mnie wcześniej nie obudziłeś??  
- Twój tato zakazał mi dotykać łóżka, a co dopiero Ciebie. Twój tata to mój szef, to co powie jest święte. Trzaskałem, tak długo, aż w końcu otwarłaś oczy. – mówi a w jego oczach widzę małe iskierki.  
- Jak długo tak trzaskałeś? – pytam, bo naprawdę mnie to ciekawi.
- Tak naprawdę, stoję nad Tobą od 7, czyli prawie godzinę. – kiedy to mówi nie wytrzymuję i wybucham śmiechem. – Jest dobrze, twój tata zalecał, abym Cię rozweselił.  
- Co?! Haha naprawdę? – pytam cały czas się śmiejąc. – Naprawdę poprawiłeś mi humor.
- Zbieraj się, zaraz jedziemy. – wychodzi z pokoju i zamyka za sobą drzwi.  
- Okej!! – krzyczę, nawet nie wiem po co, może dlatego, że polubiłam go.


Stoimy pod budynkiem szkoły.
- No to idziemy co? – pyta Tymek
- No jasne – mówię z udawanym entuzjazmem.
- Co jest? Nie masz się czego bać jestem tutaj. Będę cały czas w pobliżu, nawet, będą chodził za Toba jak duch. – uśmiecha się do mnie, ale mi wcale nie jest do śmiechu. W ogóle nie mam ochoty, iść do szkoły.
- Posłuchaj, nie mam jakoś dzisiaj ochoty na szkołę, naprawdę. Mógłbyś mnie zawieść z powrotem do domu? – patrzę na niego błagalnie, a on tylko się uśmiecha.
- Nie masz ochoty na szkołę, czy nie masz ochoty na nic, bo jesteś przemęczona? – pyta unosząc brew.
- Nie mam ochoty na szkołę, a dlaczego pytasz?
- Świetnie w takim razie, zabieram Cię na przejażdżkę.
- Słucham, ale po co?
- Będziemy ze sobą spędzać dużo czasu, jadę z Tobą do Ameryki, laska musimy się lepiej poznać. – odpowiada śmiejąc się.
- Okej, w takim razie gdzie jedziemy? – patrzy na mnie, a ja zauważam błysk w jego oczach.
- Zobaczysz – mówi zapinając mi pasy…….




Bardzo Przepraszam, za takie opóźnienie, no niestety nie mam nic na swoje usprawiedliwienie.
mam nadzieje, że rozdział się spodoba :D

Sosenka

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 1186 słów i 6579 znaków, zaktualizowała 14 mar 2016.

2 komentarze

 
  • NIEjestemBARBIE

    Kiedy kolejna część?:)

    8 lut 2016

  • Andzelika

    Pisz szybko dalej :)

    1 lut 2016