Otwórz oczy... Rozdział 11

Wstałam po 14 wypoczęta jak nigdy.  Zjadam śniadanie i czytam kartkę zostawioną od Kuby. Jestem na boisku. Mamy dziś trening do 16. Potem umówiłem się z Adamem, że pogramy u Niego na konsoli. Zjem u Niego, nie martw się. Kuba. Nieźle, i kto tu jest bardziej odpowiedzialny? No nic. Muszę się powoli ogarniać, bo dziś mam zmianę na 18. Czarek zadzwonił do mnie, że jest  wieczór kawalerski. Grupa około 10 mężczyzn, zarezerwowali całą loże i poprosili o kelnerkę, która będzie tylko ich obsługiwać. Napiwki od nich będą dla kelnerki, więc się zgodziła. W sumie czemu nie.
Po 17 wychodzę z kamienicy i widzę znajomy mi samochód.
- Aby Ci to w nawyk nie weszło Czarek, bo się jeszcze przyzwyczaję.
- Spoko maleńka. Powiedziałem, że Ci pomogę i tak będzie. Nawet w błahej sprawie.
- Dzięki. Nawet nie jest z Ciebie taka świnia jak kiedyś myślałam.
- Auć. Gdybym miał serce, to może by nawet zabolało… Ale to znaczy, że o mnie myślałaś.
- Nie wygłupiaj się i wstrzymaj rumaka Nie w takich kategoriach o Tobie myślałam. Po prostu zawsze jak tylko wspomniałam znajomym, że Cię znam lub spotkaliśmy się przypadkowo na mieście to Oni robili miny jakby zobaczyli UFO. Albo co najmniej Yeti.
- Rozmawiałaś o mnie ze znajomymi?
- Wyluzuj. Pytali się jak sobie poradziłam z tą całą sytuacją. Jak wspominałam, że mi pomogłeś, to wykazywali się tacy zaskoczeni, jakby zobaczyli, że tygrys puszcza wolno swoją ofiarę. Oni uważają Cię za postrach Lublina, a ja widzę w Tobie Tego chłopca, który przesiadywał ze mną przed telewizorem. Oglądaliśmy wtedy kreskówki i jedliśmy płatki kukurydziane.
- Tak pamiętam. Jedliśmy je bez mleka, a Twoja mama mówiła abyśmy się zachowywali jak cywilizowani ludzie.  
- A my wtedy mówiliśmy, że robimy wszystko co w naszej mocy.
- Stare czasy mała.
- Wiem Czarek. Tylko ja po prostu nie potrafię zmienić o Tobie zdania. Dla mnie zawsze będziesz przyjacielem z dzieciństwa.
- Mała, a dlaczego nikim więcej? Wiesz, że Cię lubię. Nie ukrywam tego. Dlaczego nie chcesz ze mną być?
- Czarek, proszę. Ja po prostu nie potrafię się przestawić. Kocham Cię, ale jak brata. Nie chcę Cię zwodzić. Nie wiem czy bym potrafiła. Od Przemka nie miałam nikogo i nie wiem, czy po tym co zrobił jestem teraz w stanie myśleć o mężczyznach. Wiesz, że jesteś dla mnie ważny. Jesteś drugim najważniejszym facetem w moim życiu.
- Drugim?
- Tak. Pierwszym jest Kubuś.
Mówię z uśmiechem i wysiadam z auta. Zrobiło się niezręcznie. Przecież Czarek wie, że mam traumę po Przemku, a znów wraca do tematu. Kurczę kocham go to prawda. Ale jest dla mnie jak brat, jak Kuba. Tylko większy i bardziej opryskliwy. Dobrze, że udało mi się wybrnąć sprawnie z całej tej rozmowy. Nie ma co, praca czeka.
Około 19, jak już z Sylwią wszystko przygotowałyśmy w loży na wieczór kawalerski. Przygotowałyśmy przystawki i naczynia na 10 osób, jak było na rezerwacji. Teraz korzystając z chwili uczę się drinków pod okiem Sylwii. Jestem ambitna, i muszę się nauczyć. W końcu ile można ściemniać, że nie ma dodatków do drinków?
Po pół godziny kilka drinków, które są najbardziej popularne już zapamiętałam. Pomijając oczywiście takie drinki jak Cosmopolitan, Casablanka, czy Mojito. Ale nowością były dla mnie drinki Blue Dove, Madras lub na przykład Vodca Sunrise i Purple Passion.
Blue Dove  
•     30 ml Blue Curacao
•     20 ml wódki
•     lemoniada (np. Lemoniada Zbyszko)
•     bita śmietana do dekoracji
Madras  
•     60 ml wódki
•     180 ml soku żurawinowego
•     60 ml soku pomarańczowego
•     lód
Vodka Sunrise  
•     50 ml wódki
•     30 ml soku malinowego lub Grenadiny
•     150 ml soku pomarańczowego
•     kostki lodu
Purple Passion  
•     40 ml wódki
•     70 ml soku grejpfrutowego
•     70 ml soku z ciemnych winogron
•     kostki lodu
O 20 zjawia się elita kawalerskiej sielanki. I czy ja powinnam być zdziwiona widząc w tej grupie mojego szefa? Co tu robi Kamil do jasnej cholery? To jest chyba jakiś żart, który prześladuje mnie i najwyraźniej nie ma dość. No cóż. Podchodzę do nich z myślą, że mnie żaden nie ugryzie. Chyba już gdzie pobalowali, a to ich ostatni punkt na trasie. Widać to po ich Boże daj mi siłę.
- Witam Panowie. Mam na imię Weronika i będzie dziś Panów obsługiwała.
- Laleczko, ale zajmiesz się nami dogłębnie?
Zanim mam czas odpowiedzieć odzywa się Kamil.
- Zamknij się idioto. Nie zachowuj się jak debil. Tam na podeście masz dziewczyny, to się idź i popatrz. I nie zaczepiaj Pani Weroniki.
Chyba stoję jak idiotka z rozdziawioną buzią, ale cóż. Szok? Po raz kolejny w ten weekend. Chyba zacznę brać cos na serce, albo na uspokojenie.
- Weroniko przynieś Nam proszę 2 butelki whisky i 2 cole z lodem. Oraz może coś na ciepło do zjedzenia. Ostro balowaliśmy, a co niektórym przydałoby się coś zjeść.  
Składa zamówienie jeden z mężczyzn. To chyba przyszły Pan młody, bo na koszulce ma napis Ostatnie chwile wolności. Nieźle.
- Ok, nie ma sprawy. Już się robi. Na ciepło mogę zaproponować coś bardziej obiadowego lub typu fast food.
- Może niech będą 3 duże pizze mięsne i jakieś dwie sałatki.  
- A kto będzie jadł sałatki?
Pyta jeden z Jego kolegów. Temu to już chyba starczy alkoholu. Nie dość, że mierzy chyba 1,60 w kapeluszu to takie z niego chucherełko, że strach.
- Fakt. Niech będą 4 pizze.
Poprawia zamówienie z uśmiechem bohater wieczoru.
- Nie ma sprawy. Już składam zamówienie i przyniosę alkohol.
Podchodzę do baru i składam zamówienie kucharzowi, gdzie zaczepia mnie Sylwia.
- Mam nadzieje, że nie będzie z nimi problemów.
- Też mam taką nadzieję.
- Ej, słuchaj. Czy to nie jest przypadkiem ten facet co był tu wczoraj? Ten z którym rozmawiałaś wczoraj przed klubem?
- Tak to on.  
- kto to? Niezłe z Niego ciacho.
- Uspokój się Sylwia. To mój szef. Bogaty biznesmen, właściciel firmy Gold.
- Wow. To niezła z niego szycha. Ale co on tu robi. Mówiąc tu, mam na myśli ten bar. Przecież prawdę powiedziawszy stać ich na imprezki w lepszych lokalach.
- Pewnie zamówili już wcześniej miejsce w tym barze. Wiesz, aby nikt ich nie widział.
- Słonko, mylisz się. Rezerwacja była zrobiona dopiero dziś. Czarek ją przyjął około 15… Idę bo jest tłum. Do później.
Dziś? Co jest do pieruna. Dlaczego Kamil właśnie tu przyprowadził znajomych? A może to już przeczulenie. Może jest tylko gościem i wybór miejsca nie należał do Niego.
Wracam do loży z zamówieniem.  
- Proszę bardzo. Oto zamówienie. Dwie pizze podam za kwadrans, kolejne dwie za godzinkę. Może tak być?
- Świetnie. Dzięki. A tak poza tym to jestem Wojtek i to jest mój wieczór kawalerski. Te głąby to moi koledzy. Chodź sądze, że niektórzy od jutra nimi już nie będą. - Mówi to ze śmiechem – A to mój najlepszy przyjaciel i drużba, Kamil.
- My tak po prawdzie to się już znamy. Pracuję u Pana Kamila w firmie Gold.
- Kamila...
Poprawia mnie szybko i stanowczo Kamil.
- Tak. U Kamila.  
- Aha. To dlatego namawiałeś nas na ten bar? Wiedziałeś, że jest świetna obsługo w postaci pięknych i inteligentnych kobiet. Hehehe
- Werka!
Odwracam się na krzyk Sylwii. Matko jaki tłum przy barze.
- Werka, chodź mi pomóż jak możesz! Błagam!
- Przepraszam Panów, ale muszę lecieć na pomoc koleżance.
- Nie ma sprawy. Jakby co to damy o sobie znać.
Mówi do mnie Wojtek rozlewając do kieliszków alkohol. Wracam do baru będąc przekonana, że odprowadza mnie wzrok Kamila. Wiedziałam, że nie mam złudzeń. To Jego sprawka z imprezką w tym barze. A już myślałam, że mam urojenia. Wracam do pracy, biegając całą noc między salą, a lożą. Nie mam czasu na oddech, aż do 4 nad ranem. Na sali się robi spokojniej, imprezowicze z wieczoru kawalerskiego już się zbierają. Podchodząc do baru widzę czekającego na mnie Kamila.
- Dzięki Weroniko za świetną obsługę. Przepraszam, za kolegów. Troszkę przeholowali z alkoholem.  
- Zwłaszcza przyszły Pan młody. Wojtek stojący na stole, robiący striptiz i dzikim okrzykiem Żenie się. Nic dodać nic ująć.
- No dobra. Niech Ci będzie. Przegiął więcej niż troszkę.
- Fakt.
- Chciałbym uregulować rachunek.
- Proszę.
Podaję mu wydruk na kwotę 970zł. Nie zważając zbytnio na rachunek wkłada do środa pieniądze i się żegna. Coś szybko odchodzi od baru. Otwieram i patrzę, że w środku jest 1500zł. Szybko wybiegam za Kamilem.
- Za dużo zapłaciłeś.
- Nie Werka. To jest napiwek godny męki jaką z nami miałaś. Podziel się z koleżanką przy barze. Powiedz, że robi świetne drinki.
- Ale…
- Żadnych ale. I pamiętaj, będę u Ciebie o 18.
I odchodzi. Już kolejny raz nie dał mi dojść do słowa. Czy zawsze ostatnie zdanie musi należeć do Niego? Przekonam się w przyszłości.

Mati

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 1635 słów i 8914 znaków.

3 komentarze

 
  • Użytkownik Misiaa14

    Cudowne :3

    16 cze 2016

  • Użytkownik cukiereczek1

    Rewelacyjna część czekam na kolejną już. :) kiedy mogę spodziewać następnej części? :)

    14 cze 2016

  • Użytkownik MadzikLove

    Świetne :) chciałabym już kolejna część  :*

    14 cze 2016