Otwórz oczy... Rozdział 8

Dni mijały mi spokojnie, praca, dom, szkoła Kuby. Cichy już nie odwalał mi żadnych numerów. Na szczęście, bo ostatnia akcja wystarczająco wystraszyła Kubę. W środę była wywiadówka u Niego w szkole. Okazało się, że opuścił się trochę w nauce, ale to jeszcze żadna tragedia. Oceny nadal ma na poziomie czwórek i piątek, nigdy nauka nie była dla Niego wyzwaniem. Wręcz przeciwnie, nauka była dla Niego odskocznią, wyzwoleniem od problemów, podobnie jak koszykówka. Jedyny problem z ocenami tkwił w matematyce, a ja jestem z tego kompletna noga. Muszę znaleźć mu jakiegoś korepetytora, ale na razie się wstrzymam. Kuba prosił abym mu dała czas do poprawy, nie jest skłonny do proszenia o pomoc. To perfekcjonista. Zwłaszcza jeśli to ma związek z nauką, w sumie jeśli chodzi o jakikolwiek aspekt Jego życia. Ja jako siostra zawsze jestem skłonna do pomocy, ale ustaliliśmy, że jeśli On nie poprosi, to ja mam się nie wtrącać.  
- Jeśli będę potrzebował pomocy to o nią poproszę. Jeżeli zawsze będziesz mi pomagać to nigdy nie będę samodzielny.
Takie słowa usłyszałam od Kuby, gdy miał 5 lat gdy chciałam mu pomóc przy sznurowaniu butów. Jest ode mnie 12 lat młodszy, ale czasem się zachowuje jak facet po trzydziestce. U Nas w domu czasami to On odgrywał rolę starszego. Pilnował czy jadłam śniadanie, czy wzięłam szalik. Czasami jak mieszkałam w akademiku to dzwonił i pytał jak się czuję, czy jadłam porządny obiad. Moje koleżanki padały z zachwytu jak zabierałam go na weekend do Wrocławia, był naszym skarbem.  
Teraz nie mogę powiedzieć o Nim mały Kubuś  jak zawsze było. W momencie jak przyjechałam do Lublina po telefonie z policji i go zobaczyłam to nie mogłam uwierzyć na własne oczy. Wiem, że nie przyjeżdżałam do domu tak często jak chciałam, ale żeby własnego brata nie poznać to już jakiś szok. Wyrósł jak na swój wiek, już teraz jest wyższy ode mnie o co najmniej 5 cm, a mam wrażenie, że ciągle jeszcze rośnie. W sumie to zrozumiałe, ale ja dalej jestem w szoku. Zmieniła się także Jego postura, zmężniał. W sumie 15 lat to już taki wiek, że już nie chłopiec, ale jeszcze nie mężczyzna. Z Kuby w sumie to nigdy nie był chłopiec. Nawet w patowej sytuacji, czy najbardziej kłopotliwej potrafił znaleźć rozwiązanie i wyjść z podniesioną głowa. Tego się muszę od Niego jeszcze nauczyć.
W czwartek po zebraniu byliśmy z Maćkiem z siebie dumni. Po przedstawieniu naszej propozycji prezes się uśmiechnął i powiedział, że to świetny pomysł i na pewno się spodoba. Zaprojektowaliśmy buteleczkę i nazwaliśmy zapach Oh Yes. Pomysł się spodobał nawet Hannie, więc jest rewelacyjnie, ponoć ciężko jest ją zadowolić. Mam wrażenie, że nie tylko w tym aspekcie Jej życia. Lepiej nie będę się zagłębiać w ten tok myślenia. Dla własnego zdrowia psychicznego.
W piątek po pracy muszę pędzić do domu, bo na 20 mam się stawić w barze. Zaczynam swoja przymusową  karierę barmanki. Coś mi się wydaje, że kolorowo to nie będzie. Ale co tam, nie dam z się przegonić. Mam cel i tego się trzymam. W domu biorę szybki prysznic, zjadam obiad w biegu, żegnam się z Kuba i zamykam drzwi. Muszę pędzić, aby jeszcze mi się od Czarka nie oberwało.  
Wychodząc z kamienicy zauważam samochód Czarka.  
- Co ty tu robisz?
- Przyjechałem po Ciebie. Nie myślałaś chyba, że dam Ci samej spacerować po nocy?
- Miło z Twojej strony.
Mówię wsiadając do auta. Cieszę się, że nie muszę tłuc się podmiejskim po zmroku, aby dostać się do baru.
- Niezła bryka.
- To najnowszy Land Rover Range Rover Vogue Long. Na specjalne zamówienie mi go podrasowali. Wiesz wnętrze typu biel i czerń, elektronika, przyciemniane, kuloodporne szyby itp.
- Kuloodporne szyby?
- Tak mała. Niestety nie jest już jak bezpiecznie jak kiedyś.
- Może jakbyś miał bardziej legalną pracę to by Ci nie były potrzebne.
- Werka nie zaczynaj. Już kiedyś to przerabialiśmy. Nie każdy ma tyle szczęścia co Ty.
-  Jasne, szczęścia…
- Słońce nie chciałem Cię zasmucić. Nie miałem na myśli sytuacji związanej z twoją rodziną. Bardziej chodziło mi o Ciebie. Jesteś inteligentna, wykształcona. Wiem, że to do dupy i pretensjonalne, ale dasz radę. Masz siłę aby przezwyciężyć tą sytuację, masz też Kubę i mnie. Wiem, że myślisz o mnie w najgorszych określeniach, ale robię co mogę. Sorry, jeśli to nie wystarcza…
- Nie Czarek. Ty mi pomogłeś w takim stopniu w jakim mogłeś. Każdy jak się dowiedział w jakiej jestem sytuacji spierniczał gdzie pieprz rośnie. Ty jeden się postawiłeś i mi pomogłeś. I jestem Ci wdzięczna. Odpracuje dług. Bądź spokojny.
Mówię z uśmiechem i wysiadam z auta. Droga nam zajęła kilka minut. W sumie nie dziwie się. Pewnie każdy widząc auto Cichego zmieniał pas aby mu nie daj co przeszkadzać na drodze. Wchodzę do klubu z Czarkiem, tym razem na bramce stoi inny goryl, chyba Paweł.
- Dobra ja idę do biura, jakbyś czegoś potrzebowała to śmiało możesz do mnie przyjść, albo zwrócić się o pomoc do Sylwii. To jedyna brunetka oprócz Ciebie.
- Czy to jakiś wyznacznik? Zatrudniasz same blondynki a my jesteśmy wyjątkami?
- Jesteście wyjątkowe. Sylwia to siostra mojego najlepszego kumpla, który zginął kilka lat temu na misji w Iraku. Obiecałem mu, że zaopiekuje się Sylwią.  
- Opiekujesz się nią zatrudniając ją w barze?
- Jest TYLKO barmanką tak jak ty. I wszyscy wiedzą, że obie jesteście nietykalne. Jak tylko ktoś będzie w stosunku do was, że tak powiem mało subtelny i delikatny to będzie miał ze mną do czynienia. Jak dobrze mnie znasz to wiesz, że ze mną to nie przelewki.
- Wiem Czarek. Spoko i dzięki.
Czarek idzie do gabinetu, a ja muszę się zabierać do roboty. W końcu w weekendy jest niezły ruch w barze, więc zamiast myśleć o niebieskich migdałach idę szukać Sylwii.

Mati

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 1104 słów i 5981 znaków.

3 komentarze

 
  • Użytkownik Pina

    Bardzo fajne  :yahoo:

    30 maj 2016

  • Użytkownik Mati

    Ciesze się, że się podoba.
    Zapraszam na mojego bloga: adres powinien być widoczny na moim profilu :)

    30 maj 2016

  • Użytkownik cukiereczek1

    Rewelacja czekam na kolejną część:)

    30 maj 2016