Otwórz oczy... Rozdział 7

Jak Czarek rozkazał, tak bez żadnego ale Damian mnie odwiózł do domu. Oczywiście nie obyło się od Jego zrzędzenia, ale nic nie mógł poradzić. Jak Czarek coś powiedział to bez szemrania miało to być  natychmiast wykonane. W sumie to odkąd pamiętam tak było, a znam się z Czarkiem od małego. Zawsze był typkiem, z którym nikt nie chciał zadzierać. Wszyscy spieprzali gdzie pieprz rośnie. Tak na to patrząc to nawet się nikomu nie dziwię. Już w wieku 16 lat miał 1,90 cm, wyładowywał energię na siłowni, co przyniosło efekt zadziwiającej muskulatury. Jego ciemne oczy i czarne jak heban włosy tylko dodały mu iskry. Potem zaczął dorabiać sobie u tutejszego dilera, w końcu nikt by mu i tak nie podskoczył, a ktoś musiał zbierać zaległą kasę. Cichy nadawał się do tego jak nikt inny. Był w swoim żywiole.  
Nawet nie wiem jak to się stało, że moja znajomość z Nim przetrwała te lata. Mieszkaliśmy w tej samej kamienicy, ja na drugim piętrze, on był sąsiadem z dołu. Jako nastolatek stanął w mojej obronie przed chłopakami na podwórku i już nikt do mnie słówka obrazy nie pisnął. Nawet bali się spojrzeć w moim kierunku nie narażając się Czarkowi. Miało to swoje plusy, byłam bezpieczna, nawet pomimo mojego niewyparzonego języka. Nasza znajomość jest jak rollercoaster. Z początku wszyscy myśleli, że będziemy parą, ja grzeczna, on buntownik, którego utemperuję. Jednak byłam Jego najlepszą przyjaciółką, nigdy nie było nic więcej. Jak miałam jakiekolwiek problemy lub musiałam się wyżyć na kimś mogłam na Niego liczyć. Jak jego ojciec wracał pijany jak bela do domu Czarek zawsze wiedział, że może do Nas przyjść. Niestety Jego matka uciekła z jakimś fagasem, gdy miał zaledwie 4 lata, a ojciec się stoczył. Nie raz, nie dwa tak naprawdę u Nas pomieszkiwał do czasu aż Jego ojciec wytrzeźwieje. Chociaż wiedzieliśmy, że mimo kaca moralnego, znów zacznie pić i będzie leciał z łapami do Niego. Staraliśmy się pomagać jak tylko mogliśmy. Na szczęście skończyło się to jak Czarek miał 17 lat i powiedział dość. Wywalił ojca z mieszkania, a ten polazł do którejś ze swoich kobiet, jeśli już tak to mogę ująć. Zawsze wiedzieliśmy, że możemy na siebie liczyć. Jakoś tak zostało do teraz, chodź nie jest to już na pewno ten sam Czarek, mój Czarek z kamienicy. Teraz to Cichy, szef mafii z Południa.
Z rozmyślań nad przeszłością wyrywa mnie głos Damiana.
- Jesteśmy na miejscu.
- Dzięki Damian za podwózkę.
Gdy już wysiadałam Damian mnie zatrzymał ostrzeżeniem.
- Słuchaj mała, uważaj na siebie i młodego. Jak u Nas to tylko suche ostrzeżenia bez pokrycia to inni mogą nie mieć skrupułów. Wiesz, że z naszej strony nic wam nie grozi, ale inni to co innego. Mamy swoich przełożonych i jak ktoś coś wychlapie, albo się dowie, że masz fory u Cichego to nie będzie kolorowo. Każdy przed kimś odpowiada, a Cichy ma niezbyt przyjacielskich szefów. Wiesz dobrze jak jest.
- Dobra Damian, dzięki. Na razie.
- Na razie mała.
I odjechał. Już drugi raz w ciągu dzisiejszego dnia patrzę na odjeżdżający samochód. Choć nie ukrywam, że chętne zobaczyłabym właściciela Porsche. Nie ma co. Jest już po 2 w nocy, a ja mam jutro na 8 do pracy. Wchodzę cicho do mieszkania, aby nie obudzić Kuby. Zdejmuję kurtkę i ledwo idąc zmierzam do łazienki. Biorę szybki prysznic i w końcu mogę się położyć, albo przynajmniej się doczołgać do łóżka.  
Idąc do łóżka przystaję przed lustrem i się uśmiecham. Moja piżama to koszulka z misiem i shorty, więc jak na 27 wiosenek to nie wyglądam źle. Tak się zastanawiam co zwróciło uwagę Kamila? Czarek od młodego już coś chciał, że tak powiem ze mną kombinować. Nawet nie wiem dlaczego. Jak wróciłam do Lublina, chcąc nie chcąc musiałam prosić go o pożyczkę. Wiem, że to głupota ale sprawa była podbramkowa. Wybrałam mniejsze zło. Pytał się czy mam kogoś, czy się umówimy, ale jesteśmy kumplami.  Zresztą nie chcę wplątać się w jakieś mafijne porachunki czy coś w tym stylu.
Dziś słowa szefa, Kamila tez mnie poruszyły. Co prawda nie jestem brzydka, ale modelką tez nie jestem. Ważę swoje, lubię zjeść coś dobrego, ale jak na moje prawie 1,75 cm to 65 kg nie jest tragedią. Mam zwyczajną twarz, mały nosek, długie do pasa brązowe włosy, nic specjalnego. Tylko te oczy, dziwne, są jak dwa szare kamienie. Wyglądają jak dwie dziury bez dna, są pozbawione blasku, pozbawione życia. W końcu MOJE życie się w pewnym sensie skończyło.
Muszę iść spać, a nie kontemplować nad życiem i jego sensem. Nastawiam budzić i zatapiam się w pościeli. Muszę żyć. Mam dla kogo.

Mati

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 877 słów i 4773 znaków.

3 komentarze

 
  • cukiereczek1

    Super czekam na kolejną część:)

    26 maj 2016

  • Beno1

    mozesz mi podać linka do twojego bloga, bo niestety nie mogę wejść na twój profil  :kiss:

    26 maj 2016

  • Mati

    @Beno1
    Nie mogę wstawić linku :-(

    26 maj 2016

  • Beno1

    :bravo:

    26 maj 2016