Otwórz oczy... Rozdziały 17-20

Spacerujemy alejkami w milczeniu. Nie chcę naciskać na Kamila. Zacznie jak będzie gotowy, a ja muszę się uzbroić w cierpliwość. Muszę jednak przyznać, że moja cierpliwość ma skandalicznie niski poziom. Kamil prowadzi mnie do ławeczki nieopodal stawu i siadamy. Cisza mnie już zaczyna irytować, jak Kamil się odzywa.
- Zerwałem z Karoliną.
- Co?
Mam oczy wielkie jak orbity. Dlaczego to zrobił? Kamil nie daje mi możliwości do namysłu. Odwraca się do mnie i kontynuuje patrząc mi głęboko w oczy.
- Musiałem tak postąpić. Zdałem sobie sprawę, że nic do niej nie czuję. Uświadomiłaś mi, że to nie ma sensu. Resztę życia mam spędzić z kobietą, której nie kocham? Ostatnio nawet ze sobą nie rozmawialiśmy. To jakiś koszmar. Wszystko stało się klarowne jak spotkałem Ciebie.
- Mnie?
- Tak. Czuję jak Nas do siebie ciągnie. Czuję tą atmosferę jak jesteśmy razem. Nie wypieraj się. Jestem pewny, że jesteś świadoma TEGO.  
- Nie będę się wypierać. Ale boję się, że to jedynie pociąg fizyczny i to wszystko.  
- Na pewno ma to swój udział. W końcu jesteś piękna i ponętna. Ale wierzę, że jesteś mi przeznaczona.
I tu mnie zagiął.
- Przeznaczona? Kto tak mówi.
- Romantycy.
- Przecież Ty się nie zaliczasz do tego grona ludzi Kamil.  
- Dla Ciebie sam siebie zaskakuję. Natomiast jest jeden szkopuł, z którym musimy sobie poradzić. Karolina jak z nią zerwałem powiedziała mi, że jest w ciąży.
To za dużo. Wstaję, aby delikatnie odseparować się od Kamila. Muszę zerwać kontakt fizyczny. Podchodzę do stawu i się zastanawiam nad tym wszystkim.
- Ale Kamil jak ty to sobie teraz wyobrażasz? Będziecie mieć dziecko. Nie, po prostu nie. Nie mogę dopuścić do tego, aby dziecko dorastało bez ojca. Nie mogę wparować teraz w Twoje życie z własnym bagażem, który wcale nie jest taki mały. Muszę myśleć o Kubie, jak On na to zareaguje. Ponadto co powiedzą na to ludzie od Twojego wizerunku? Milioner opiekuje się swoją biedną pracownicą, która e dodatku ma powiązania z mafią? Takie właśnie nagłówki będą w gazetach. A chciałabym zaznaczyć, że nie jestem święta. Jak ludzie będą chcieli się dobrać do Ciebie to będą szperać w mojej przeszłości. O matko… A co powiedzą na to moim współpracownicy? Zaraz  będą spekulacje, że dostałam pracę przez łóżko.  
- Spokojnie słoneczko.  
Mówi do mnie uspokajająco. Nie podchodzi do mnie, rozumie, że muszę sobie to wszystko przemyśleć, nabrać dystansu. Natomiast Jego dotyk i bliskość mi to uniemożliwiają.
- W pracy nic się nie zmieni oprócz tego, że wszyscy będą wiedzieć, kto jest szczęściarzem, któremu poświęcasz swój wolny czas. Lubię zaznaczać granicę, których inni nie mają prawa przekraczać. Wszyscy będą wiedzieć, że jesteś moja, a ja jestem twój.  
- Co to zaznaczanie terenu?
- Nie słońce. To monogamia. Wszyscy muszą wiedzieć, że jesteś moją kobietą. Rekrutacja na Twoje stanowisko była ukryta, a decyzję w sumie podjęła Hanka. Możesz być spokojna. Z Kubą mam nadzieję, że złapię wspólny język. To Twój brat, kocha Cię, a ja chcę abyś była szczęśliwa, ale ze mną. Obydwaj mamy wspólny cel – uśmiech na Twoich ustach.
- Ale Kamil. Pozostaje kwestia dziecka.
- I tu jest pewien zgrzyt. Ostatni raz… jakby to delikatnie powiedzieć, zbliżyłem się z Karoliną przed dwoma miesiącami. Do tego zawsze się zabezpieczałem. Miała różne sesje wyjazdowe, ja miałem kilka wyjazdów służbowych. Mijaliśmy się. A teraz Ona wyskakuje z informacją o ciąży, że jest w 5 tygodniu. To nie ma sensu.
Przechodzi mnie dreszcz na myśl, że spędzali wspólnie noce. Głupia, już jestem zazdrosna i to o przeszłość.
- Podejrzewasz, że to nie Twoje dziecko?
- Jeśli w ogóle jest w ciąży to na pewno nie jest to moje dziecko. Nie ma takiej możliwości. Myślę, że udaje, abym od Niej nie odszedł. Wiem, że kariera jest dla Niej priorytetem. Wielce wątpię, że poświęciłaby swoje szanse w show biznesie dla dziecka. Powiedziałem, Jej, że to koniec, i że ma tydzień na zabranie swoich rzeczy z apartamentu. Ja w tym czasie mieszkam w apartamencie w hotelu Alter.
- Czyli między wami koniec?
- Koniec między mną a Karoliną miał miejsce w chwili jak Cię poznałem.
Kamil podchodzi do mnie i bierze mnie w ramiona. To jest najlepsze miejsce na świecie, w ramionach mężczyzny, który staje się dla mnie bardzo bliski.
- Spokojnie skarbie, ze wszystkim sobie poradzimy.
- Skarbie?
- Tak. Jesteś moim skarbem. Znalazłem Cię i już nie wypuszczę.
Uspokoił mnie w mgnieniu oka. Poczułam ciepło i bezpieczeństwo.  
- Naprawdę?
- Oczywiście. Na takie tematy nie żartuję.
Mówi poważnie, ale widzę ten Jego błysk w oku. W tym momencie myślę tylko o jednym.
- Pocałuj mnie.
- Już myślałem, że nigdy nie poprosisz.
Żartuje i spełnia moją prośbę. W tym pocałunku są wszystkie emocje. Uczucie, radość, zaborczość. Jestem w tej chwili taka szczęśliwa. Nie myślę o problemach, o pracy. O niczym. Jestem tylko ja i Kamil. Gdy przerywa pocałunek wyrywa mi się jęk.
- Spokojnie maleńka. Będziemy mieli jeszcze dużo czasu.
Mówi i całuje mnie w skroń.  
- Skoro już wszystko wstępnie omówiliśmy to chodź, zabieram Cię do domu. Muszę być grzeczny, bo Twój brat mnie nie polubi.
- Boisz się nastolatka?
- Nie boję się Jego. Bardzie boję się, że mnie nie polubi i będzie Cię zniechęcał do mnie. A do tego nie mogę dopuścić.
Śmieję się. Już to widzę. Kamil bierze mnie za rękę i kierujemy się na parking.
- Aha i jeszcze jedno. W następny weekend mam wesele kolegi, którego już zdążyłaś poznać i chciałbym, abyś mi towarzyszyła.
- Tak pamiętam Jego wspaniały taniec na stole w klubie.
- Trudno jest to wymazać z pamięci. Wierz mi, próbowałem.
- Kamil ale w weekend pracuję i ….
- Nie. Nie możesz już tam pracować. To jest niebezpieczne. Nie karz mi być zaborczym sukinsynem, który jest chory z zazdrości. Mogę Ci dać pieniądze, ale znając Ciebie pewnie ich nie weźmiesz, więc pożyczę Ci pieniądze i będzie mnie spłacać z wynagrodzenia. Błagam Weronisiu.
-  Pomyślę nad tym. Wiem, że ta odpowiedź Cię nie satysfakcjonuje w 100% ale trudno. Zwłaszcza, że dziś moja zmiana, a tego nie mogę już zmienić. Musisz się uzbroić w cierpliwość. Nawet jak będę rezygnować to muszę kogoś dać na zastępstwo.  
- Już ja coś wymyślę. Niech Cię o to głowa nie boli.  
Uśmiecha się jak dumny z siebie jak paw gdy dochodzimy do auta i Kamil mi otwiera drzwi. Widzi moją minę i unosi brwi.  
- Ale Kamil mam jeszcze jeden problem. Głupio mi to mówić, ale ja się najzwyczajniej nie mam w co ubrać na wesele, a nie mogę Ci narobić obciachu.
- Kochana, to żaden problem.  
Mówi z uśmiechem i idzie do bagażnika. Wyjmuje z niego duże pudełko przewiązane kokardą.  
- Proszę.
Kładę pudełko na masce auta i rozwijam kokardę.  W środku znajduje się przepiękna sukienka w kolorze pudrowego różu.
- Jest przepiękna. Znałeś mój rozmiar?
- Podpatrzyłem jaki masz rozmiar ubrań jak byłem u Ciebie ostatnio.
- Aha, a skąd wiedziałeś, że się w ogóle zgodzę, aby z Tobą pójść?
- Mocno w to wierzyłem.
- W sumie nic więcej mi nie pozostaje jak Ci podziękować. Dziękuję.
Krzyczę i rzucam się na szyję Kamilowi i całuję go namiętnie. Gdy się od Niego odsuwam widzę Jego uśmiech i szczęście wypisane w oczach.  
- Nie ma sprawy skarbie. Ale musimy się już zbierać.
Wsiadam do samochodu, a pudełko z sukienką kładę na kolanach. Kamil zasiada za kierownicą i ruszamy. Może będzie dobrze. Nie mogę się martwić na zaś. Cieszę się z Tego co mam teraz, a mam więcej niż mogłabym sobie wymarzyć.
Rozdział 18
Całą drogę do domu Kamil trzyma mnie za rękę. Szczęście mnie rozpiera od środa, a w sercu czuję wielkie szczęście i może miłość. Czy można się tak szybko zakochać w człowieku, którego nawet dobrze się nie zna?  
- Coś się stało?
- Co?
- Masz zamyślaną minę. Pytam czy wszystko w porządku. Mam nadzieję, że się nie rozmyśliłaś? Wiem, że przed Nami wiele spraw do załatwienia i przemyślenia, ale…
- Spokojnie. Jeśli myślisz, że w głowie mam mętlik to masz rację. Przewróciłeś mój świat do góry nogami. Ale nie martw się. Nie mam zamiaru uciekać przed Tobą. Wręcz przeciwnie, mam ochotę znaleźć się jak najbliżej Ciebie.
- Uff, t mnie uspokoiłaś mnie.
Widać, że spadł mu z serca wielki balast. Całuje mnie w dłoń i uśmiecha się.  
- Mam wrażenie, że pierwszy raz od dawna mogę być szczęśliwy. Naprawdę szczęśliwy. Cudowne jest to, że to Twoja zasługa, i że jesteś ze mną kochanie.
- Zawsze.
Mówię i całuję Kamila w policzek.
- Słaby ten całusek. Jak u Cioci na imieninach.
- Jak dojedziemy to dam Ci porządnego buziaka.
Puszczam mu oczko, a Kamil przyśpiesza.
- Nie ma co się ciągnąć. Im szybciej dojedziemy tym lepiej.
Droga do domu zajmuje nam 15 minut. Kamil wysiada i obchodzi samochód, aby mi otworzyć drzwi. Podaje mi dłoń i się zawadiacko uśmiecha.
- Jesteśmy na miejscu. Teraz buziak.
- Wiedziałam, że dlatego się tak śpieszysz.
Odwróciłam się do Kamila i już po chwili stałam przyparta do samochodu, a on położył obie ręce po moich bokach. Nie mogłam się ruszyć i tak naprawdę wcale nie miałam ochoty. Patrzyliśmy sobie w oczy. Było w nich widać pożądanie, a napięcie erotyczne między nami można by ciąć nożem. Kamil dotknął mojego policzka, gładząc go delikatnie jak piórkiem. Powoli nachylił się i dotknął swoimi ustami moje. W końcu, zarzuciłam mu ręce na szyję, aby zmniejszyć odległość między nami. Oplótł swoja ręka ma talie i przyciągnął mnie bardziej do siebie. Zaczął mnie całować namiętnie, tak jakby ktoś miał mnie mu zaraz zabrać i uciec. Ale ja nie miałam najmniejszej ochoty nigdzie iść. Wręcz przeciwnie. Miałam ochotę go zaprosić do mieszkania, do mojej sypialni i przeżyć raj na ziemi. Chciałabym, by ta chwila trwała, aby to się nie skończyło. No ale się skończyło. Kamil odsunął się ode mnie z tym swoim uśmieszkiem na twarzy.
- Skarbie, jak teraz nie przerwiemy to się później nie opanuję.
Wyrwał mi się jęk i przytuliłam się do Kamila.  
- Spokojnie kocie. Może jutro wybierzemy się gdzieś z Twoim bratem?  
- Z Kubą?
- Tak, wiesz muszę się teraz postarać, aby mnie polubił.
- Nie ma sprawy. Pogadam z nim dziś delikatnie. Przedstawię mu jak wszystko wygląda. Staram się nie mieć przed nim tajemnic po tym co przeszliśmy. Jutro o 14 Kuba ma mecz, ale potem możemy iść na pizzę lub coś w tym rodzaju.
- Mecz? A mogę iść z Tobą na mecz?
- A nie masz pracy?
- Mam jedno spotkanie o 11, ale szybko mi pójdzie. Przyjechać po Was o 13?
- Super.  
Nagle zdałam sobie sprawę, że muszę iść do domu, a Kamil pojedzie do hotelu. Zrobiło mi się smutno, że zobaczę Go dopiero jutro.
- Co skarbie?
- Już tęsknie.
- Jutro przyjadę około 13.  Do której masz dziś zmianę?
- Pracuję dziś do północy, muszę sprawdzić księgi. Obsada na bar jest pełna, więc mam troszkę luzu.
- To dobrze. Tylko wróć bezpiecznie do domu i wyśpij się porządnie. Może potem Ci to nie być dane.
- Hahaha, bardzo śmieszne. Dobra idę do domu.
- Do jutra skarbie.
Żegnamy się kolejnym pocałunkiem, który z jękiem muszę przerwać.
- Pa kochanie.
- Kochanie? Podoba mi się. Nawet bardzo.
- Przyzwyczajaj się.
Odwracam się z figlarnym uśmiechem i idę do kamienicy. Jak teraz nie odejdę to będzie jeszcze gorzej. Odwracam się i widzę, że Kamil czeka aż wejdę do klatki. Stoi z założonymi rękami oparty o samochód. Jedyna myśl jaka mi przychodzi do głowy – mój mężczyzna. Macham mu i wchodzę do kamienicy. Gdy wchodzę do mieszkania podchodzę do okna i widzę, że Kamil odpala samochód i odjeżdża. Już za nim tęsknie. Byłam tak zapatrzona w Kamila, że nie zauważyłam mężczyzny w kapturze, który cały czas nam się przyglądał. Stał w cieniu i przysłuchiwał się naszej rozmowie. Wiedziałam, że nastąpi w naszym życiu zmiana, która będzie chciała nas rozdzielić. Kamil z resztą już przedstawił mi kilka nadchodzących problemów. Miałam nadzieję, że nadejdzie  burza po której będziemy silniejsi. Nie zdawałam sobie sprawy, że to będzie tornado, które prawie zwali mnie z nóg.
Rozdział 19
Muszę porozmawiać z Kubą. Przecież zauważy jutro Kamila na meczu. Nie jest głupi, ani ślepy przecież. Muszę z nim na spokojnie przegadać całą sytuację. Nie chcę, aby poczuł się odrzucony i wyjęty poza nawias. Delikatnie uchylam drzwi do pokoju. Widzę zapaloną lampkę więc śmiało wchodzę dalej.
- Cześć Kuba, możemy pogadać?
- Jasne.
Widzi, że się denerwuje. To nie jest dla mnie proste. Odkłada książkę na półkę nad łóżkiem. Dobrze, że lubi czytać. Zaszczepiłam w Nim miłość do książek już jak był mały. W końcu książki poszerzają horyzonty i fantazję. To ważne, zwłaszcza dla Niego.
- Co teraz czytasz?
-Właśnie zacząłem Wyspę Skarbów Stevensona. Bardzo mnie wciągnęła.
- Cieszę się. Słuchaj Kuba…
- Chyba wiem o co Ci chodzi. Widziałem, że podwiózł Cię ten twój szef, Kamil bodajże. Powiedz szczerze. Lubisz go?
- Zdaje mi się, że nawet troszkę za bardzo.
- Czujesz się z nim bezpieczna? Czy będzie w stanie Ci pomóc jakby coś się stało? Czy stanie w Twojej obronie?
- Myślę, że tak.
- Ufasz mu?
- Tak.
- Mam nadzieję. Wera musisz na siebie uważać. Nie chcę, abyś uważała mnie za wroga, jeśli chodzi o facetów. Wiem, że należy Ci się szczęście i radość z życia. Ale nie możesz być za bardzo ufna. Obiecaj mi, że nawet jak się zakochasz jak wariatka to będziesz czujna.
- Obiecuję Kuba.
- Wiem, że to może Ci się wydać śmieszne lub dziwne, ale boję się o Ciebie. W końcu tylko Ty mi zostałaś.
Nie wytrzymuję. W oczach pojawiają mi się łzy. Podchodzę do Kuby, mojego Kubusia i mocno go przytulam.
- Kocham Cię. Dziękuję Ci, że się tak o mnie martwisz.
- Wcale mi tego nie ułatwiasz.
- Wiem, wiem. Kocham Cię.
- Ja Ciebie też.
Siedzimy tak przez moment i cieszymy się z tej chwili.
- Dobra koniec siostra. Za dużo troszkę tej wylewności, ledwo oddychać mogę.
Delikatnie ściskam go mocniej i wypuszczam z objęć.
- Spoko, spoko. Wiem, że faceci się nie przytulają.
- Faceci się przytulają, ale wyłącznie z gorącymi laskami, które nie są ich siostrami.
- Kuba!
- Luzik sis. Nie masz się o co martwić. Na razie jestem ja, piłka i moje książki. Na horyzoncie na razie nie ma żadnej dziewczyny.
- Ok, ale jakby co to podziel się ze mną tą tajemnicą.
- Możesz pomarzyć.  
Wstaję aby wyjść i pójść do siebie. Nagle zatrzymuję się w drzwiach, zapomniałam o meczu.
- Kuba, mam jeszcze jedną sprawę.
- Wal.
- Kamil dowiedział się, że grasz w piłkę. Jakoś tak wyszło, że zaprosiłam go jutro na Twój mecz. Mam nadzieję, że nie jesteś zły?
- Nie ma sprawy. Ale pod warunkiem, że On potem stawia pizzę i colę.
- Hehehe, żaden problem.
- A tak właściwie, to po co On przychodzi na mój mecz, zamiast zabrać Cię na randkę? Nie żebym był niegrzeczny.
- Kamil stwierdził, że źle zaczęliście i chciałby abyście się lepiej poznali.  
- No tak. Nasze pierwsze spotkanie nie należało do udanych.
- Fakt.
- Dobra. Jak dla mnie to żaden problem. Chętnie go bliżej poznam, jak ma się z Tobą spotykać.
- Dzięki Kuba. Jesteś wielki.
- Jeszcze nie ale szybko rosnę.
- Tak jasne. Wiem. Nawet uważam, że jesteś już za duży. Głupio mi teraz do Ciebie mówić Kubiksik.
- Nawet się nie waż, bo zaraz Cię złapię i …
Kuba nie zdążył dokończyć. Zamknęłam ze śmiechem za sobą drzwi w momencie jak rzucił w nie poduszką. Wiem, że nienawidzi tej ksywki. Kiedyś jak był mały , i chciało mu się siku to zamiast zawołać, że chce siku to krzyczał kubiksik. I jakoś tak się przyjęło. Wiem, że tego nie cierpi, ale czasem człowieka kusi.  
Idę do łazienki, nalewam sobie wody do wanny, dodaję olejków i zapalam kilka świeczek. Musze się odprężyć, a to jest mój najlepszy pomysł. Kąpiel zajmuje mi ponad pół godziny, ale wychodzę z łazienki zrelaksowana jak nigdy. Zakładam na siebie dresy i lecę do klubu. Dziś nie jestem za barem więc spokojnie mogę się ubrać na luzie.  
Rozdział 20
Mimo, że była sobota i byłam po pracy to wstałam już o 6 rano. W klubie praca zajęła mi krótko. Okazało się, że wszystko się zgadzało (na szczęście) i wystarczy zrobić sprawozdanie.  Do domu wróciłam po 23 i zasnęłam z uśmiechem na ustach na myśl o dzisiejszym dniu. Jestem tak podekscytowana dzisiejszym dniem, że od rana latam jak szalona.  Odliczam godziny do spotkania z Kamilem. Po porannej rozmowie telefonicznej z Kamilem troszkę się uspokoiłam, ale tylko na chwilkę. Uzgodniliśmy, że wpadnie wcześniej na kawę. Ma do Nas przyjechać o 12, bo Kuba ma jeszcze rozgrzewkę przed meczem. Około 10 wstaje mój kochany śpioch, w końcu zwleka swoje szanowne cztery litery z łóżka i zamiera w drzwiach do salonu.
- Co tu się stało?
- Jak to co? Posprzątałam trochę.
- Ty to nazywasz trochę? Poprzestawiałaś meble, umyłaś podłogi. Nawet okna lśnią.
- Wstałam wcześnie i stwierdziłam, że jakoś aktywnie spożytkuję ten ranek.
- Po pierwsze o której Ty w ogóle wstałaś? A po drugie, jak do jasnej anielki to możliwe, że przy takiej akcji odgruzowywania salonu mnie nie obudziłaś? Przecież nie mam aż tak mocnego snu?
- Nie przesadzaj, nie mieszkamy w jakiejś norze. Starałam się być cicho i nie szurać meblami po podłodze, podkładałam ścierkę. A wstałam po 6 więc nie tak znowu wcześnie.
- Jasne. W normalny dzień to trudno Cię ściągnąć z łóżka przed 8. A jak masz iść do pracy to najpierw wydzierasz się na budzik „po co dzwonisz do cholery ty niewdzięczna mendo?!”.
- Nie przeklinaj. I nie przesadzaj.
- Hmm. Niech zgadnę. Kamil wejdzie do Nas przed wyjazdem?
- Ygh. Tak. Zaprosiłam go na kawę. Mam nadzieję, że nie masz nic przeciwko?
- Nie spoko. Nawet go lubię. Widziałem już na początku jak na Ciebie zerka  kiedy nie widzisz. Ale wiesz, trzeba się dowiedzieć co tak naprawdę w trawie piszczy.  
- Wiem. Nie będę się śpieszyć. Możesz być spokojny. My nawet…
- Ej ej ej! Spokojnie. Jestem Twoim bratem i nie mam zamiaru słuchać o Twoich przygodach nocnych i ekscesach seksualnych.
- Nie bądź dupek. Przecież…
Kuba zatyka uszy i zaczyna śpiewać lalalala. Przewracam oczami i się śmieje.  
- Wariat z Ciebie.
- Spoko spoko. Idę pod prysznic, a Ty  możesz wrócić do śmiałych fantazji ze swoim Kamilkiem.
- Jesteś najgorszym bratem jakiego mam. I to nie jest mój Kamil.
- Kochana siostro. Chciałbym zauważyć, że o ile mnie pamięć nie myli to jestem Twoim jedynym bratem. A Kamil chyba już wie na czym stoi.
I zostawiając mnie z dziwnym wyrazem twarzy poszedł się myć. Czy naprawdę mogę traktować Go jako mojego Kamila? Nie zastanawiałam się zbytni nad tym. Wszystko dzieje się w takim zawrotnym tempie, że nawet się nie zatrzymałam, i nie popatrzyłam na to z boku. Widziałam tylko Nas, że chcę aby NAM się udało. Ale perspektywa, że może jednak istnieje cos takiego jak szczęście mnie zachwyca. W dodatku to może naprawdę jest to możliwe. Czyżby? Czy jest możliwy happy end dla mnie i dla Kuby? Przecież w życiu tyle już przeszliśmy, chciałabym aby Kuba miał ciszę i spokój. Dobra popadłam w nostalgię, a jest już… o cholera! Już 11:35!  
- Cholera!
- Czyżbyś dopiero zdała sobie sprawę, że jest późno, a Twój rycerz na rumaku podjedzie pod Twój zamek lada chwila?
- Oj zamknij się!
Krzyczę i wbiegam do pokoju trzaskając za sobą drzwiami. W co ja się ubiorę? Grzebie w szafie i wyciągam jeansy oraz bluzkę w panterkę. Może być. Przeczesuję włosy palcami, nakładam błyszczyk i wychodzę z pokoju.
- Cholera!
Tylko tyle udaje mnie się powiedzieć, zanim wpadam w drzwiach na Kamila.
- Cześć.
Mówi Kamil z uśmiechem na ustach. Chyba się od Niego uzależniłam. Albo nagle ogłupiałam, bo nawet słowa nie jestem w stanie wypowiedzieć.
- Heejjj.
- Wstawiłem wodę na kawę.
- Super. Dawno przyszedłeś?
- Nie. Raptem 5 minut temu. Kuba mnie wpuścił przy okazji odbioru paczki od kuriera. Powiedział, że się ubierasz i myślałem, że Ci pomogę.
Mówi z błyskiem w oku. Chyba spaliłam buraka, czuję jak mi policzki płoną.
- Jakoś sobie dałam radę. Jaki w ogóle kurier? Ygh, nieważne.
Mówię i idę do kuchni, aby zalać kawę. Kamil siada przy stole i mnie obserwuje.  
- Dla Pana czarna, a dla mnie z mlekiem i cukrem.
- Skąd wiesz jaką piję kawę?
- Powiedzmy, że strzelałam.
- Trafiłaś.
Siadam również przy stole naprzeciwko Kamila. Rozmawiamy na luźne tematy, wiedząc aby omijać te zamknięte w puszce Pandory. Obydwoje wiemy, że jak ją otworzymy, to będziemy musieli się z Nimi zmierzyć i walczyć o to, abyśmy mogli być razem.
- Już jestem gotowy.
Odwracamy głowy w kierunku Kuby.  
- Co masz na sobie?
- Nowy strój. Przyszedł właśnie kurierem. Ponoć mamy nowego sponsora. I wyobraź sobie, że mam nawet trzy komplety! I do tego dresy jak w szkołach zagranicznych z logo drużyny.  
Nic nie mówię tylko zerkam dyskretnie na Kamila, który stara się ominąć moje spojrzenie. Wiedziałam.  
- Super Kuba. Zbieraj rzeczy i wychodzimy, nie możesz się spóźnić.
Zbieram klucze z blatu i torebkę. Kuba zbiega ze schodów, ja zamykam drzwi i odwracam się do Kamila.
- To Twoja sprawka?
- Ale co?
- Wiedziałam. To Ty jesteś nowym sponsorem drużyny? Jak w ogóle tego dokonałeś w jeden dzień?
- I tak i nie. Tak, to był mój pomysł. Moja firma dofinansowuje wiele akcji charytatywnych, drużyn, schronisk. Zarzuciłem pomysł, a moi doradcy stwierdzili, że będzie to miało dobry wpływ na firmę jak i na mój image. Nie gniewaj się. Nawet jakby Kuba chciał, to się nie dowie kto jest sponsorem. Wykonawcą jest jedna ze spółek. A szybko poszło bo za ekspress czasami warto dopłacić. Widziałaś Jego minę?
- Wiem, czasami warto zburzyć mur, aby zobaczyć taki uśmiech. Okej. Po prostu nie chcę, aby Kuba pomyślał, że chcesz go przekupić.
- Też tego nie chcę. Spokojnie, nie dowie się.  
- Trochę się natrudziłeś, aby to zatuszować.
- Trochę, a nawet buziaka nie dostałem.
Bez namysłu zarzucam mu ręce na szyję i namiętnie całuje. Ma takie miękkie i aksamitne usta, że mogłabym tak do końca życia. Kamil mnie przyciska do ściany i mocno obejmuje.
- Ejj. Uspokójcie się do cholery!
Odskakujemy od siebie jak oparzeni słysząc Kubę.
- Jedźmy bo się naprawdę spóźnię. Obmacywać się możecie później. ALE NIE NA MOICH OCZACH!
Mówi to i wychodzi z kamienicy trzaskając drzwiami.
Widzę, że Kamil tak samo ciężko oddycha jak ja.  
- No i szlag trafił moje chęci.
- Spokojnie. Pojedziemy po meczu na pizzę i pogadamy. Poznacie się lepiej. Będzie dobrze. Musimy tylko ograniczyć nasze kontakty cielesne przy Kubie.
- Mam nadzieję, że tylko Kuba jest tu ograniczeniem.
Kamil uśmiechając się chytrze bierze mnie za rękę i wychodzimy z kamienicy kierując się w stronę dobrze mi już znanego auta. Widzę szok Kuby na widok samochodu. Siadam cicho z przodu, a chłopaki całą drogę gadają o samochodach. Dojeżdżamy na miejsce i Kuba wyskakuje z auta jak oparzony krzycząc do później.
- Widzisz jakoś nawiązaliście nić porozumienia.
- Tak i nawet odkryłem kilka naszych wspólnych zainteresowań.
- Tak? A jakich?
- Książki, piłka nożna, samochody i Ty.
Mówi i całuje mnie delikatnie. Jednak nawet na tą najdelikatniejszą pieszczotę robi mi się gorąco. Kamil zerka na mnie przeciągle i po namyśle wzdycha.
- Lepiej chodźmy na trybuny zająć dobre miejsca, bo zaraz porwę Cię stąd i zabiorę do krainy rozkoszy.
- Byłoby fajnie, ale może innym razem.  
Całuje go w policzek i wysiadam. Czy jest możliwa taka normalna egzystencja? Czy to jedynie cisza przed burzą? Odgarniam złe myśli i się uśmiecham. Kamil bierze mnie za rękę i zmierzamy na boisko.

Mati

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 4519 słów i 24318 znaków.

6 komentarzy

 
  • Pina

    Napisałabym na blogu ale nie mam konta i nie będę zakładać bo nie mam głowy do haseł przykro mi. Twoje opowiadanie jest świetne i czytam nawet po kilka razy jak nie wstawiasz nowej części. I z utęsknieniem czekam na ciąg dalszy. Tak oto zostawiam po sobie ślad  :kiss: Pozdrawiam

    17 sie 2016

  • ansik

    Co to za pustak na blogu ?

    15 sie 2016

  • Olifffka<3

    Supeeer <3

    15 sie 2016

  • milenka25

    Boskie boskie boskie  <3 <3 kiedy następna część :*

    13 sie 2016

  • Kaay~

    Suuuper!! Kiedy kolejna część?:S

    13 sie 2016

  • cukiereczek1

    Rewelacyjna część czekam na kolejną już z niecierpliwością. :) :*

    12 sie 2016