Otwórz oczy... Rozdział 10

Jestem oszołomiona widząc Kamila przed barem
- Co Ty tu robisz?  
- Raczej co Ty tu robisz? Pracujesz w tym klubie?
- Tak.  
- Przecież praca u mnie nie jest tak źle płatna, prawda?
- Nie… Znaczy tak… Znaczy jest dobrze płatna.
- Więc dlaczego pracujesz w takiej spelunie?
- Jak to taka speluna to co Ty tu robisz?
- Yyyy… Byłem niedaleko i kolega powiedział, że tu jest taki klub…
- Niech zgadnę. Gdzie jest striptiz i panienki na zawołanie?
- Tak. Ale czy Ty też?
- NIE! Ja jestem tu barmanką.
- Ale dlaczego?
- Jak myślisz? Dlaczego człowiek pracuje? Masz trzy podpowiedzi. Pierwsza – z nudów dla zabicia czasu. Druga – dla pieniędzy. Trzecia – bo to lubię.
- No wiem, że dla pracujesz aby zarobić, ale nie rozumiem.
- Nie musisz.
Już chciałam się odwrócić i wejść do klubu. Wolałam poczekać w środku na Czarka, ale Kamil złapał mnie za łokieć i do siebie przyciągnął. Ale on jest umięśniony, nawet przez kurtkę czuję Jego muskuły.
- Powiedz mi dlaczego. Mogę Ci pomóc jak mi powiesz.
Szepcze mi to do ucha takim delikatnym i zarazem męskim głosem, że zaraz się roztopię. Matko i córko. Zaraz padnę do Jego stóp i będę błagać, aby te Jego wyraziste wargi wreszcie mnie pocałowały. Co się ze mną dzieję? Odsuwam się delikatnie jak tylko mogę, ale mam nogi jak z waty. Nawet nie mogę pojąć co się ze mną dzieje.
- Wiesz…
- Werka!
Odwracam się nagle słysząc wyrazisty i zdenerwowany głos Czarka. Stoi w drzwiach klubu z bramkarzem i patrzy na mnie posępnie. Nie, raczej z mordem w oczach. I co najgorsze nie patrzy na mnie tylko na Kamila i Jego dłoń, która opasa moją talię. Nawet nie wiem kiedy to zrobił. Odsuwam się na bezpieczną odległość od Kamila.
- Już idę Czarek.
- To Twój facet?
- Nie, to przyjaciel, który mi pomaga.
- Przyjaciel?
- Tak. Wyobraź sobie, że istnieje coś takiego jak przyjaźń między kobietą a mężczyzną. Spróbuj kiedyś.
- Mogę spróbować z Tobą. Ale wolałbym przyjaźń z profitami.
I powrócił pewny siebie dupek.
- Jak dorośniesz to wrócimy do tej rozmowy.
- Werka!!
- Matko już idę Czarek. Nie krzycz tak bo całe osiedle obudzisz.
Zaraz się załamię. Faceci patrzą na siebie jak jacyś jaskiniowcy przed rzuceniem się na zdobycz. Normalnie burza testosteronu. Napięcie jest po prostu namacalne. Jak dwa psy, które muszą zaznaczyć teren. Nie zdziwię się jak zaraz zaczną się obwąchiwać i warczeć. A najśmieszniejsze jest w tym fakt, że ja, styrana po całym dniu, stoję między tymi ważniakami od siedmiu boleści jak jakaś sierota. Na szczęście z klubu wychodzi Sylwia.
- Co ty się dzieje?
- Nic.
Krzyczymy prawię jednocześnie.
- Dobra Czarek spadamy bo padam, na pysk a mały zaraz wstaje i muszę mu zrobić śniadanie.
Mówiąc to Sylwia totalnie olewa całą sytuację i idzie do auta Czarka.
- Chodź Werka.
Czarek mówi to i otwiera mi drzwi od pasażera. Gdy chcę zrobić krok zatrzymują mnie ledwo słyszalne słowa Kamila.
- Nie idź z nim.
- Dlaczego?
- To Cichy.
- Wiem.
- On jest z mafii.
- Wiem.
- Nie idź z nim. On jest niebezpieczny. Ja Cie odwiozę.
- Kamil, spokojnie. Czarek jest jak rodzina. Nic mi się nie stanie. Raczej dzięki niemu żyję.
- Co?
- Pogadamy z poniedziałek. Jutro też pracuję, a ledwo stoję.
- Nie, wcześniej.
- Kamil padam na twarz…
- Spotkajmy się w niedzielę.
- A dasz mi w końcu spokój jak się zgodzę.
- Powiedzmy.
- To ok. Wiesz gdzie mieszkam. W niedzielę o 18. Do tego czasu się prześpię i trochę ogarnę.
- Super.  
Mówi to z taką ulgą w głosie, że aż się uśmiecham. Odprowadza mnie do auta Czarka, który mam wrażenie, że zaraz zacznie ciskać piorunami.
- Czarek to Kamil, mój szef. Kamil, to Czarek mój najlepszy przyjaciel.
Faceci witają się podając sobie dłoń z miną zbitego psa, gdy z auta dobiega nas głos wkurzonej Sylwii.
- Cześć Kamil, jestem Sylwia, wkurzona i niewyspana kobieta, która zaraz wysiądzie i kopnie w dupę jak nie wsiądziecie do tego samochodu!  
- Dobra jedziemy. Wskakuj Czarek. Na razie Kamil.
Mówię zamykając drzwi.
- Dobranoc Weroniko. Słodkich snów.
To mówić kieruje się do swojego auta, a my odjeżdżamy.  
- To Twój szef?
- Tak. Zaczęłam pracę w poniedziałek. Mówiłam Ci Czarek.  
- Wiem, ale nie sądziłem, że pracujesz dla Niego.
- Znasz Kamila?
- Można tak powiedzieć. Kiedyś byliśmy kumplami. Potem nasze drogi się rozeszły. Jak poszedłem w swoją drogę, on zaczął działać w reklamie i założył własną firmę. Nigdy więcej się Ne spotkaliśmy, aż do dziś.  
- Nie wiedziałam.
- T teraz już wiesz.  
Podjeżdżamy pod mój dom i wysiadam.
- Uważaj na Niego Werka. Wiem, że wygląda na miłego i sympatycznego, ale nie daj się wkręcić. Traktuje dziewczyny jak zabawki, a potem sobie odpuszcza. On nie jest wart Twojego czasu.  
- Dzięki Czarek za ostrzeżenie, ale pozwól, że sama będę decydować.
- Spoko mała. Jak tylko uprzedzam. Spadam odwieźć Syl do domu. Do wieczora.
- Na razie.
Wchodzę do mieszkania i patrzę na zegar. Jest prawie 6 rano. To był zaskakujący początek dnia. Czarek i Kamil… Muszę ich wypytać o wszystko. Kuba niedługo wstanie, a ja nie wiem, czy będę mogła zmrużyć oko. Jednak gdy tylko moja głowa dotyka poduszki odpływam. Ciekawe co przyniesie kolejny dzień.

Mati

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 1005 słów i 5344 znaków.

2 komentarze

 
  • Śliczna

    Bardzo za ciekawiło mnie to opowiadanie jest świetne :bravo:

    11 cze 2016

  • cukiereczek1

    Rewelacyjna część czekam na kolejną część:)

    11 cze 2016