Otwórz oczy... Rozdział 5

Niespodzianka... 2 rozdziały jednego dnia.....
Wena dopisuje.
Mam nadzieję, że Wam się podoba :)

Muszę teraz pędzić na podmiejski, aby wrócić do domu o ludzkiej porze. Ale mam chyba dziś pecha. Jak tylko wyszłam z budynku to właśnie odjeżdżał mój autobus. Cholera. Teraz będę musiała czekać z dobre 20 minut, więc w domu będę dopiero około 19. Zaraz zacznę krzyczeć. Nagle nie wiedzieć skąd, przede mną zatrzymał się samochód. I to nie byle jaki samochód, tylko Mercedes-Benz Klasa S BRABUS Rocket.  
Nie jestem specjalistką od aut, ale Maciek dziś rozmawiał z chłopakami o autach i pokazywali fotki. Niesamowity samochód, w pięknym jasnym perłowym kolorze. O ile dobrze mi wiadomo taki model ma nie kto inny jak…
- Zapraszam, odwiozę Panią. Z tego co zauważyłem to uciekł Pani podmiejski.
No właśnie, nie kto inny jak nasz kochany prezes. W ogóle jak On tak szybko się tu znalazł? No tak, zapomniałam, że z Jego gabinetu jest jedna bezpośrednia winda do garażu. Pewnie celem uniknięcia spotkań z nieproszonymi gośćmi, bądź najzwyczajniej ucieczki.  
- Dziękuję, ale poczekam.
- Proszę się nie wygłupiać. Jest późno. Przeze mnie niestety musiała Pani zostać dłużej w pracy. Czuję się odpowiedzialny, aby dostarczyć Panią całą i zdrową do domu. Będę miał wyrzuty sumienia jeśli moja prośba zostanie odrzucona.
Powiedział to z taką miną szczeniaka, że jeszcze byłabym w stanie uwierzyć. Ale On i sumienie? To tak jakby stwierdzić, że modelka może być za szczupła. Nonsens.
- Naprawdę dziękuję. To żaden problem
- Koniec żartów! Proszę wsiadać! Nie będę się z Panią kłócił! Porozmawiamy na spokojnie jak będziemy jechać!
Bez żądnych protestów wsiadłam i się nie odzywałam. Włączyliśmy się zgrabnie do ruchu tą Jego nieziemską maszyną. Przepiękny samochód, zastanawiam się, czy tak można powiedzieć o aucie faceta. Ale cóż, jest wypasiony, wygodny i ten delikatny zapach skóry. Nie żebym kiedykolwiek miała możliwość taki posiadać.
- W końcu. Czy nie można było tak od razu?
- Nie sądziłam, że w Pana obowiązkach jest dostarczać pracowników do domu.
- Tylko tych wyjątkowych.
I znowu ten uśmiech. Czy On myśli, że jestem taka głupia i polecę na tę tandetę? Czy może taka na Niego napalona, że rzucę się w jego ramiona z piskiem krzycząc „Weź mnie!”?
- Może najpierw sobie coś wyjaśnimy? Dziś zaczęłam u Pana pracę. Nie wiem jakie ma Pan zwyczaje w stosunkach z pracownikami, ale mnie nie śmieszą te żarty. Nie mam czasu, ani chęci na jakieś gierki. Jeśli mam być szczera to niech mi Pan powie czego ode mnie chce? Naprawdę mam za dużo na głowie i nie mam siły nad rozmyślanie i rozszyfrowywaniem Pana zachowania. Mam tylko nadzieję, że ta sytuacja nie doprowadzi do mojego zwolnienia?  
Chyba go trochę zszokowałam, bo skręcił nagle na skrzyżowaniu i jedziemy w kierunku przeciwnym do mojego domu? Troszkę się denerwuje, bo jedziemy w milczeniu. Mam nadzieję, że nie zabije mnie w lesie i nie rozczłonkuje mojego biednego ciała rozrzucając je potem po śmietnikach. Matko, ale mam wyobraźnie, muszę ograniczyć horrory. Nagle zjeżdżamy na pobliski parking i zatrzymujemy się .
- Chodź ze mną.  
Powiedział to i wysiadł. Normalnie mam ochotę biec stąd jak najdalej z krzykiem jak jakaś wariatka. Ale moja ciekawość zwyciężyła. Delikatnie otwieram drzwi, aby nie daj co zarysować lakier i wysiadam. Podchodzę do prezesa, który stoi jak Bóg oparty o maskę.
- Dlaczego tu przyjechaliśmy?
- Bo chciałaś wyjaśnić parę spraw.
- Jeśli chodzi o poranek to…
- To jest nieważne. Może zacznijmy od tego, abyś mówiła do mnie po imieniu, Kamil. Jak mówisz do mnie Pan to czuję się jak stary dziad. Wszyscy w firmie, jak już zauważyłaś mówimy sobie po imieniu. Pracujemy razem nad projektami i staram się wprowadzać przyjazną atmosferę  w pracy. Jeśli projekt się uda to jest to nasz wspólny sukces, a nie tylko mój, bo to moja firma.  
- Ok, postaram się.
- Dobra, to mamy to wyjaśnione. Jeżeli chodzi o Ciebie, to mnie intygujesz i chciałbym Cię lepiej poznać.
- Mnie? Dlaczego?  
- Jesteś taka zwykła. Nie zrozum mnie źle. Nie jesteś zwykła, ale przy tych wszystkich kobietach w firmie jesteś jak świeży powiew wiatru. Nie boisz się odezwać, co już zauważyłem.
Gdyby nie to, że jest już po zachodzie, to pewnie wyglądałabym jak burak, czerwona od ucha do ucha. Ciekawa jestem skąd u Niego taka zmiana w zachowaniu. A może wcześniej to była tylko gra pozorów?
- Ponadto Cię podziwiam. Przyjechałaś tu z Wrocławia, gdzie miałaś świetna pracę z najlepszymi perspektywami. Dzwoniłem w Twojej sprawie, musiałem mieć rekomendacje i dostałem niezły wykład. Ostatecznie się dowiedziałem, że jestem idiotą jak jeszcze nie podjąłem decyzji o Twoim zatrudnieniu. Niejaki Pan Wacław mówił o Tobie w samych superlatywach.
Uśmiecham się na wspomnienie pracy w Image we Wrocławiu. Oh dziękuję Ci kochany Wacławie.
- Jednak wróciłaś tu, do Lublina. Co Cię skłoniło do takiej drastycznej zmiany?
- Konkretnie? Sprawy rodzinne.
- Nie możesz mi zdradzić rąbka tajemnicy? Przecież wiesz, że mimo, iż jestem twoim szefem to także chciałabym być Twoim kolegą, przyjacielem.
Mówił to tak lekko z taką szczerością w oczach. Ale nie mogę powiedzieć prawdy. Nie chcę, aby to kiedykolwiek ujrzało światło dzienne.  
- Robi się późno, może mnie Pan… znaczy możesz mnie odwieść?
Mówię to szybko spuszczając wzrok.
- Jasne, jak chcesz możemy już jechać. Masz rację zrobiło się troszkę późno. Wsiadaj i jedziemy.
Widać, że się zmartwił. Ale nie mogę dopuścić aby poznał prawdę. Nikt nie otworzy tej puszki Pandory. Nie mogę do tego dopuścić.

Mati

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 1051 słów i 5850 znaków.

4 komentarze

 
  • justa

    :bravo:

    16 maj 2016

  • ❤czarnadama❤

    Fajne

    14 maj 2016

  • el

    super :)

    14 maj 2016

  • Beno

    to może kolejny ? super się czyta :bravo:

    14 maj 2016