Otwórz oczy... Rozdział 36

Tak na koniec roku :)

Siedzimy w samochodzie na tylnej kanapie samochodu z przyciemnianymi szybami i zmierzamy do domu Kamila. Nie sądziłam, że posiada On w swoim garażu limuzynę. Jak zawsze wyposażenie na poziomie full option. Czy to mnie jeszcze dziwi? Auto prowadzi nieznany mi dotąd mężczyzna do którego Kamil zwraca per Czarny.  
Nie wiem, czy to jakiś ochroniarz? Nie wygląda mi na kierowcę. Widać, że wie do czego służy siłownia, jest muskularny, ale nie w ostentacyjny sposób. Ma ciemne włosy i przenikliwe spojrzenie. Człowiek ma wrażenie, że Jego wzrok przeszywa na wylot i widzi każdą tajemnice, każdy sekret. Nie przypomina napakowanego testosteronem osiłka z siłowni, który napina bicepsy przy każdej panience, która przechodzi obok. Może to jakiś Jego asystent? Nie ma chyba sensu, aby zatrudniać drugiego kierowcę. I tak przeważnie wszędzie jeździ sam, a kierowca, który mieszka w domu, Adam jak dobrze pamiętam, tylko załatwia sprawy na mieście i czasami mnie wozi. Może więcej interesów, spraw służbowych ma możliwość załatwić siedząc z tyłu w drodze? Z moich rozmyślań wyrywają mnie przekleństwa Kamila i rzut telefonem na przeciwną kanapę. Patrząc na Niego serce mnie boli. Na twarzy widzę furię i ból spowodowany naruszeniem Jego prywatności, którą tak ceni. Nawet nie jestem w stanie wyobrazić sobie jak się teraz czuje.
- Cholera jasna!
- Wszystko w porządku?
- A jak myślisz?! Głupie pytanie!
Pragnę go pocieszyć i przytulić ale zamieram w połowie, gdy uderza ze złością pięścią w kanapę. Dlaczego na mnie krzyczy? Rozumiem, że jest zdenerwowany, ale to nie moja wina.  Widząc moją reakcję, strach w moich oczach, wzdrygnięcie na Jego wybuch, chyba się zorientował w swoim zachowaniu.
- Matko. Przepraszam Weronisiu. Jestem rozstrojony. Denerwuję się tym co mogę znaleźć w domu. Przepraszam Cię kochanie.
Mówiąc to przysuwa się do mnie i przytula do piersi. Serce wali mu jakby zaraz miało wyskoczyć z klatki piersiowej. Uspokajam się wiedząc, że Kamil mnie przecież nie skrzywdzi. Zależy mu na mnie i nie pozwoli, aby stała mi się krzywda. Kamil się o mnie troszczy, Kamil to nie On. Biorę trzy oddechy wyrównując swoje tętno. Muszę teraz troszkę Jego uspokoić o zamiast do domu, to pojedziemy do szpitala.
- Nic się nie stało. Naprawdę.  
- Stało. Nie mam prawa tak się na Tobie wyżywać. Nie zasługujesz na takie traktowanie, tylko aby ktoś Cię nosił na rękach.
- Nic się nie stało Kamil. Rozumiem Cię. Dojedziemy do domu i zobaczymy co się stało. Może nie jest tak źle.
- Może masz rację. Nie mogę dramatyzować.
Kamil zaczął spokojniej oddychać. Gdy podjeżdżamy pod dom wiem, że nie jest za dobrze. Drzwi są pomalowane sprayem i zamek wyłamany. Gdy przechodzimy przez próg mieszkania już wiem, że nie mogło być chyba gorzej. Wszystko jest zniszczone. Ściany pomazane sprayem, kwiatki na ziemi, a doniczki rozbite. W lustro ktoś chyba rzucił wazon, zasłony poszarpane, meble pocięte nożem. Każde pomieszczenie jest zdewastowane.  
- O Boże!
Tylko tyle udało mi się wykrztusić. Kamil jest biały jak papier. Idę do kuchni i szukam szklanki. Muszę się napić wody. Nie udaje mi się zlokalizować choćby jednego naczynia, które jest w jednym kawałku. Kamil przechodzi przez wszystkie pomieszczenia, ale nie mamy co się łudzić. Nic się chyba nie da uratować. Idę do sypialni i zamieram w pół kroku.
- Kamil!
- Co się stało?
Widząc na co patrzę, mknie wzrokiem w tym samym kierunku.  
- Jasna cholera!
Na ścianie widnieje wielki napis Zabrałeś mi to co kocham, Ja zrobię Ci to samo! Już coraz bliżej… Zaczynam się trząść z nerwów. Kamil przytula mnie i uspokaja.
- Kamil, co to wszystko znaczy?
- Nie mam pojęcia skarbie.
- Wszystko jest zniszczone. Czy coś zginęło?
- Niestety ktoś obrabował sejf w gabinecie.
- Sejf? Nie wiedziałam, że masz sejf. Było tam coś bardzo ważnego?
- Tylko pieniądze na szczęście. Ostatnio przeniosłem wszystkie ważne dokumenty do skrytki do banku. To było chyba jakieś przeczucie. Całe szczęście.
- Tyle dobrego. A dużo pieniędzy miałeś w sejfie? Nie chcę być ciekawska, ale…
- Ukradziono 200 tysięcy.
- O matko! Tyle pieniędzy! Aż mi słabo. Tyle pieniędzy.
- Chyba nie zrobi Ci się lepiej, jak powiem, że w Euro.
- Jasna cholera. Muszę usiąść.
Siadam na brzegu łóżka i patrzę się tępo w ścianę.
- Kochanie na szczęście to tylko pieniądze. Najważniejsze, że Nam się nic nie stało.  
- Kamil, a co by było jakbyśmy przyjechali do Ciebie? Nawet nie chcę o tym myśleć.
Opieram łokcie na kolanach i ukrywam w dłoniach twarz. Kamil obejmuje mnie i kojąco głaszcze po plecach.
- Skarbie, nie chcę dopuszczać do siebie takich myśli.  
- Myślisz, że ta osoba już sobie da spokój? Chodziło tylko o pieniądze?
- Mam taką nadzieję kochanie.
Większość dnia Kamil spędził na posterunku. Złożył zeznania o kradzieży oraz o zniszczeniach. Kilka rzeczy zniknęło, ale Kamil powiedział, że to tylko jakieś drobiazgi jak  zegarek, czy laptop. Niestety wszystkie ubrania zostały zniszczone, więc po skończeniu składania zeznań i podpisaniu protokołów musieliśmy pojechać do galerii, aby kupić jakieś ciuchy. Do domu wracamy dopiero około 20, na szczęście Kuba już jest więc siedzimy z nim i gawędzimy trochę. Jesteśmy tak wykończeni, że jemy z Kubą kolację i idziemy spać. To był męczący dzień. Przytulam się do Kamila i mam nadzieję, że jutro będzie lepiej. Musi.

Mati

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 1006 słów i 5596 znaków.

2 komentarze

 
  • dziunia

    Pisz więcej,  wspaniałe,  wszystkie części dzisiaj przeczytałam ❤❤❤

    1 sty 2017

  • cukiereczek1

    Rewelacyjna część czekam na kolejną z niecierpliwością :* :)

    1 sty 2017