Otwórz oczy... Rozdział 34

Otwórz oczy... Rozdział 34Uwijam się z dziewczynami, ale na szczęście tłum się przerzedził i około 3:30 mogę podejść do Kamila. Czy powinno mnie dziwić, że zasiadł przy barze jak najbliżej mnie? Monitoring gwarantowany. Staje naprzeciwko Kamila i stawiam mu drinka bezalkoholowego, którego zamówił.
- Dawno przyjechałeś?
- O 23 byłem już w Lublinie. Miałem wcześniej spotkania, a Hanka została dokończyć jeszcze kilka spraw.
- A skąd wiedziałeś, że jestem w barze?
- Byłem u Cebie w domu, ale Cię nie zastałem. Mówiłaś, że jesteś z Sylwią, więc pojechałem do Niej, ale okazało się, że Ciebie nie ma. Powiedziała mi, że zastępujesz ją w barze.
- Aha.
- Nie chciała Cię wydać, nie bądź na Nią zła.  
- Nie jestem. To moja wina.
Nie mam prawa być zła na Sylwię. Postawiłam ją w niezręcznej sytuacji. Nastąpiła między Nami cisza, która była nie do zniesienia.
- Na pewno nie chcesz nic z alkoholem?
- Nie, będę prowadzić.
- Ja mogę przecież prowadzić do domu.
- Nie będę pił.
- Aha, okej.
Stoję naprzeciwko i zastanawiam się co zrobić. Przez moje kłamstwo zostawi mnie? Wiem, że ceni sobie szczerość i zaufanie, a ja go zawiodłam.
- Jesteś bardzo zły?
- Jestem zły, ale bardziej  mnie boli, że mi nie powiedziałaś. Dlaczego?
- Nie chciałam, aby tak to wyszło. Wiedziałam, że się wściekniesz, że dalej pomagam w barze.  
- Dziwisz się mi? Wiesz, że najbardziej na czym mi zależy to na Twoim bezpieczeństwie i szczęściu. Tak dużo wymagam?
- Ale wiesz dlaczego tu pracuję.
- Wiem i jestem wściekły, że nie pozwalasz mi sobie pomóc. Jak bym mógł to dałbym Ci gwiazdkę z nieba, zaspokoił każdą Twoją zachciankę. Wkurza mnie, że nie chcesz ode mnie nic. Pragnę Ci pomóc, ale mi na to nie pozwalasz w żadnym razie. To frustrujące.
- Wiesz, że nie przyjmę od Ciebie pieniędzy. Nie chcę być Twoją utrzymanką. Rozmawialiśmy już na ten temat. Wiedziałam jak zareagujesz więc skłamałam.
- Dobra, jestem na przegranej pozycji.
Kamil krzyżuje ręce na klatce piersiowej eksponując w ten sposób swoje bicepsy. Słyszę wołanie dziewczyny o pomoc.
- Zaraz wracam, a do tej rozmowy wrócimy.
Odwracam się i pędzę na pomoc Klaudii, jak dobrze pamiętam, której zawiesiła się kasa. Dziewczyny powiedziały, że sobie już poradzą i mogę iść do domu. Uff jest już 4 nad ranem, bosko, że zwijam żagle i do domu. Zwłaszcza, że czeka mnie jeszcze przeprawa z Panem Przystojnym.
Po dziesięciu minutach wracam do Kamila, po drodze zgarniając swoje rzeczy. Na telefonie zauważyłam wiadomość od Sylwii. Odpisałam szybko, że przepraszam Ją za wszystko i w żadnym wypadku nie jestem zła. Nawet dobrze się złożyło. Teraz nie będę miała wyrzutów sumienia. Zostało tylko przeprosił Kamila. Mam nadzieję, że nie będzie tak źle. To co widzę sprawia, że mam ochotę mordować. Przy Kamilu, moim Kamilu, stoi jakaś wyfiokowana lafirynda i podstawia mu pod nos swój sztuczny biust, który nawiasem mówiąc zaraz wypłynie ze zbyt małego biustonosza.
- Co się tu dzieje do cholery?
Kamil odwrócił się do mnie i bezgłośnie poprosił o pomoc.
- Kochanieńka przeszkadzasz Nam. Możesz nalać mi Martini.
Tego już za wiele. Szmata.
- Słuchaj kochanieńka, jak zaraz nie zabierzesz swoich ohydnych łap z kiepskim manicure od mojego faceta, to będziesz musiała zbierać swoje doczepiane rzęsy z podłogi. Tak dostaniesz, że Ci się ode chce myśleć, choć sądzę, że i tak rzadko korzystasz z tego narządu.
- Idiotka.
To powiedziawszy odwróciła się na pięcie i odmaszerowała w obstawie swoich mini kopii.
- Dziękuję skarbie.
- Dziękuję? Miałam wrażenie, że nawet Ci się to podoba?
Siadłam obok Kamila na stołku barowym i uśmiecham się.
- Błagam Cię Werka. Baba mnie obłapiała, a od Jej perfum aż mi niedobrze.  
- Racja. Śmierdzisz taniością.
- No wiesz.
- Chodź, jedziemy do domu zmyć z Ciebie ten smród. Chyba, że masz inne plany, albo zobowiązania.
Mówiąc to opuszczam wzrok. Wiem, że go zawiodłam i mi głupio. Kamil gładzi mnie po policzku i całuje delikatnie.
- Nigdzie bardziej nie pragnę się znaleźć jak w domu z Tobą.
- To chodźmy.  
Wychodząc z klubu wpadamy na Czarka. Panowie spięli się na swój widok. Oh ten testosteron. Wiem, że starają się dla mnie, ale mam wrażenie, że zaraz wyjdą na ring i zacznie się walka kogutów.
- Hej Czaruś, ja już spadam. Dziewczyny powiedziały, że już sobie poradzą.  
- Spoko, żaden problem. Cześć Kamil.
- Cześć.
Panowie podając sobie dłoń zmierzyli się wzrokiem jak drapieżniki.
- Dobra lepiej już chodźmy. Na razie Czaruś.
- Poczekaj. Czarek mam sprawę.
Czarek miał taki sam wyraz twarzy chyba jak ja – osłupienie.
- Ygh, jasne, chodźmy do mojego gabinetu.
Kamil ciągnie mnie za sobą, a Czarek idzie za Nami. Niemo się pyta o co może chodzić, ale ja też nie mam bladego pojęcia. Gdy jesteśmy już w gabinecie Czarek zamyka drzwi.
- Słucham, w czym Ci mogę pomóc?
- Mamy wspólną sprawę,
- Tak? Mianowicie?
- Weronika.
- Ja nie jestem żadną sprawą.  
- Kochanie możesz albo siedzieć i słuchać, albo możesz iść do samochodu i tam na mnie poczekać.  
- Ale wybór.
Siadam wściekła na kanapie. W końcu to żaden wybór, a w domu sobie z Nim pogadam.
- Więc, jak już wspomniałem, chodzi mi o Werkę i Jej bezpieczeństwo. Jako, że moja oferta spłaty Jej długów wobec Ciebie została dość klarownie odrzucona i najwyraźniej nie mam żadnego wpływu na Jej poczynania to musze prosić Cię o pomoc.
- Ale co chcesz ode mnie? W barze Weronika jest bezpieczna.
- Tak? Jesteś tego pewny? Dziś jeden facet złapał ją za nadgarstek i pociągnął, aż uderzyła o blat. Ma siniaka na ręce.
- Co?
- Gdyby nie ja mogło być gorzej.
- Muszę przyznać, mam problem z ochroniarzami. Kilku odpadło, mam tylko dwóch zaufanych. Nie mogę zatrudnić byle kogo. Nie stać mnie na to.
- Jasne. Dlatego proponuję Ci w tym temacie pomoc. Mam firmę ochroniarską. Założymy monitoring i będziesz miał moją ekipę ochroniarską, sześciu goryli do brudnej roboty. Nie masz się czym przejmować. Wiedzą na czym praca w takim klubie polega.
- Ale.
- Żadnego ale. To nie jest dla mnie łatwe. Wybrałem mniejsze zło. Więc przyjmij moją ofertę. Proszę.
Czarek patrzy na mnie zdezorientowany jakby Kamilowi wyrosły przynajmniej skrzydła. Kusi go ta perspektywa, i domyślam się, że bije się ze swoimi myślami.
- Okej. Skorzystam z Twoich usług. Ile to mnie będzie kosztować?
- Świetnie. Usługa jest na mój koszt. Przynajmniej tyle mogę zrobić, aby moja piękna była w stu procentach bezpieczna. A ja przy tym za bardzo nie osiwieję od zamartwiania się.
- Okej. Byłbym idiotą jakbym się nie zgodził.  
- Super.
Panowie uścisnęli sobie dłonie przypieczętując tym samym umowę.
- Chciałbym abyś wiedział, że bezpieczeństwo Werki dla mnie też jest ważne, tak samo jak innych dziewczyn.
- Dobry uczynek spełnię przy okazji.
Kamil uśmiecha się triumfując i zwraca dopiero na mnie uwagę. Chyba zauważył, że jestem zła. Jestem jak rozjuszony byk, który ma przed sobą ofiarę. Uśmiecha się niewinne, jakby tego nie zauważając.
- Dobra. Skarbie możemy się już zbierać do domu?
- W końcu!
Wstaję szybko i idę twardo do drzwi otwierając je na oścież i trzaskając za sobą. Kamil za mną pędzi, ale dogania mnie dopiero przy samochodzie. Otwiera mi drzwi od pasażera i sam szybko dopada za kierownicę.  
Gdy docieramy do domu wypadam jak tornado z auta i prawie biegiem docieram do kamienicy. Kamil zdąża wpaść do mieszkania w ostatniej chwili, nim trzasnęłam drzwiami.
- Co Ty sobie do cholery wyobrażasz?!
Krzyczę na Niego. Furia mnie rozsadza. Ale Kamil ma inne plany łapie mnie w pół i przyciąga do siebie całując mnie namiętnie, agresywnie. Gdy się ode mnie oderwał to nogi miałam jak z waty. Gdyby nie to, że mnie trzymał to bym upadła jak nic i obiła sobie tyłek.
- Kobieto tęskniłem za Tobą jak cholera. Jestem zły, że mnie okłamałaś, ale jak czekałem, aż skończysz zmianę to przemyślałem wiele rzeczy. Jeśli nie pozwalasz mi sobie pomóc finansowo, to postaram się to zorganizować inaczej. Zależy mi na Tobie jak jasna cholera, więc błagam Cię, nie denerwuj mnie.
Kończąc swój monolog ponownie rzucił się na moje usta. Byłabym głupia gdybym odmówiła. Wyrywa mi się jęk, co Kamil uważa za aprobatę. Zarzucam mu ręce na szyję, a nogi oplatam wokół talii wyczuwając Jego podniebienie. Kolejny jęk. Jaka ja jestem żałosna. Kamil niesie mnie do sypialni i rzuca na łóżko. Kamil ściąga koszulkę i zabiera się za rozpinanie spodni.
- A teraz kobieto pokarzę Ci jak bardzo tęskniłem za Tobą.
Zdejmuję z siebie szybko koszulkę rzucając nią w Kamila.  
- To chodź do mnie, bo już się doczekać nie mogę.
Kamil przyjemnie przygniata mnie swoim ciałem do materaca i szepcze namiętnie.
- Twoja prośba jest dla mnie rozkazem kochanie.
I jak ja mam się na Niego gniewać? Ponoć seks na zgodę jest najlepszy. Ten kto to wymyślił, wiedział co mówił.

Mati

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 1713 słów i 9148 znaków.

4 komentarze

 
  • Ka

    Monolog Kamila najlepszy ! <3 Aż serce rośnie od czytania :D <3

    6 gru 2016

  • Mati

    Postaram się, aby następna część była szybko :* Cieszę się, że Wam się podoba :*

    5 gru 2016

  • Pina

    Wow świetna cześć. I " Kobieto tęskniłem za Toba jak cholera ..." genialny tekst:* :*

    5 gru 2016

  • cukiereczek1

    Rewelacyjna część czekam na kolejną z niecierpliwością kochana :* :) dodaj coś szybko. :*

    4 gru 2016