Sponsor 15

Sponsor 15Robiłam, co mogłam, aby nie patrzeć na swoje odbicie w lustrze. To był wstyd czy już obrzydzenie? Sama nie wiedziałam. Decyzję podjęłam szybko i bez większego namysłu, dlatego obiekcje i wątpliwości towarzyszyły mi na każdym kroku.

     Byłam trochę zła na Wojtka, że nie powiedział mi od razu, o co w tym wszystkim chodzi. Z każdą chwilą byłam coraz bardziej pewna, że miał wszystko zaplanowane już wtedy, kiedy tu jechaliśmy. Bajeczkę o tym, że propozycja przyszła dopiero po spotkaniu w hotelu mógł sobie darować. Przyjechał tutaj dopiąć ważny kontrakt, a nie po to, aby spotkać się z kolegami ze studiów. Od początku chciał użyć mnie jako przynęty. Ta cała zabawa w spuszczenie jego kolegów i poderwanie mnie przez niego samego teraz wydawała mi się żałosna. Dlaczego w ogóle się na to zgodziłam? I na litość boską, dlaczego zgodziłam się na to, żeby teraz spotkać się na trójkąt z tymi facetami? Na to pytanie odpowiedź była jasna. Właściwie odpowiedzi było dwadzieścia tysięcy, bo dokładnie tyle miałam za to dostać. Nigdzie nie zarobiłabym takich pieniędzy w jedną noc. Nie mogłam przepuścić takiej okazji i nie mogłam dłużej się oszukiwać. Tej nocy stanę się prostytutką. Nie zaradną studentką, nie utrzymanką, tylko zwykłą dziwką, która da się wyruchać za grubą kasę dwóm biznesmenom. A wszystko po to, aby mój sponsor mógł zarobić kupę kasy, z której cześć przeznaczy potem na mnie.  

     Przemogłam się i spojrzałam w lustro. Wyglądałam całkiem nieźle i na pewno obaj panowie będą zadowoleni. Pod warstwą pudru i makijażu kryła się jednak rozpacz, że wszystko poszło nie tak, jak powinno. Chciałam tylko mieć bogatego opiekuna, dzięki któremu nie będę musiała martwić się o rachunki, prace i to czy stypendium tarczy mi do końca miesiąca. Sytuacja szybko wymknęła się spod kontroli. Nie żałowałam tego, że weszłam w świat sponsoringu, ale cholernie żałowałam, że dałam się tak łatwo wciągnąć w jego szpony. Kasa zmieniała ludzi, wiedziałam o tym od dawna, ale zawsze wydawało mi się, że zmienia innych ludzi. Teraz patrząc sobie prosto w oczy, musiałam przyznać, że mnie także. Może gdybym była asertywna i nie pozwalała Wojtkowi na wszystko, teraz nie miałabym takich problemów. Tylko wtedy nie miałabym na sobie ciuchów za dwa tysiaki, butów z kolejny i telefonu, którego wartość jeszcze to wszystko przewyższała. Nie zobaczyłabym Wrocławia, nie wiedziała, jak to jest jechać autem za pół miliona i robić zakupy nie patrząc na ceny.

     Klasnęłam w dłonie, mając nadzieję, że to zmieni mój stan. Pewnych decyzji nie dało się cofnąć, ale grunt to wyciągać wnioski na przyszłość. Obiecałam sobie, patrząc prosto w oczy, że ten numer z kolegami Wojtka będzie ostatnim szaleństwem, na jakie się zgodzę. Jeśli nadal będzie chciał się ze mną spotykać, to proszę bardzo, ale tak jak ustaliliśmy na początku. Po cichu w naszym gniazdku dwa razy w tygodniu. Na samą myśl przeszły mnie ciarki. Wojtek wkurzał mnie swoimi zagrywkami i szalonymi pomysłami, ale jedno trzeba mu było przyznać. Potrafił zaspokoić kobietę. Nawet jeśli wstydziłam się pewnych rzeczy, a innych żałowałam, to seks z nim był rekompensatą za wszystkie wyrzuty sumienia. Mój przyszły mąż będzie miał nie lada problem, żeby sprostać moim oczekiwaniom, bo dzięki sponsorowi stały się one naprawdę wygórowane.  

     Tylko czy po powrocie do Krakowa nasz układ dalej będzie aktualny? Może od początku wszystko było ustawione pod ten wieczór i tę jego przeklętą umowę? Nie wierzyłam w to, ale nie mogłam też wykluczyć takiej możliwości.

     Bałam się go o to zapytać. Nawet jeśli tak się stanie, to kasa, jaką zarobię, wystarczy mi na długie miesiące i nic nie stoi na przeszkodzie, abym znalazła innego bogatego faceta. Może nie będzie tak nieziemski w łóżku, ale przynajmniej będę miała już doświadczenie i nie dam sobą pomiatać. Popełniłam kilka błędów, ale nauczyłam się też wielu rzeczy. Umów trzeba dotrzymywać, a zmiany w nich muszą być konsultowane. Stawianie kogoś przed faktem dokonanym i decydowanie za drugą osobę to zwykłe świństwo, nawet jeśli wynagradza się je grubą kopertą, jak nierzadko było w moim wypadku.

     Wyszłam z łazienki i spojrzałam na niego. Zachowywał się inaczej niż zwykle. Miałam wrażenie, że jest przerażony tym, co miało się za chwilę stać. Patrzyliśmy tak na siebie przez chwile, po czym zabrałam ze stolika karteczkę z zapisanym adresem, na który miałam się udać.  

     - Dominika – niemal szepnął, jakby ktoś nagle odebrał mu jego władczy i pewny siebie ton, do jakiego mnie przyzwyczaił.

     Wstał z łóżka i podszedł do mnie. Sama nie wiem, kiedy jego palce zaczęły gładzić mnie po policzku. Spojrzał mi głęboko w oczy. Widziałam, jak na mnie patrzy. Widziałam troskę i niepokój w jego spojrzeniu. Nie musiał nic mówić. Wiedziałam, że się o mnie martwi i boi, że coś pójdzie nie tak. Omawialiśmy to przez dłuższy czas i choć zapewniał mnie, że nic mi nie grozi, chyba sam nie do końca w to wierzył.

     - Możesz się jeszcze wycofać, jeśli chcesz – dodał po chwili, głęboko przełykając przy tym ślinę. – Nie chcę, żebyś robiła coś wbrew sobie.

     Nie wiedziałam, co odpowiedzieć. Nie spodziewałam się po nim takiej deklaracji, przede wszystkim nie potrafiłam zinterpretować jego zachowania. Pierwsze co przyszło mi do głowy, to, że się we mnie zakochał i teraz chce mi to w dość zawoalowany sposób pokazać. Nie to było niemożliwe. Wojtek kochał tylko jedną kobietę – swoją żonę. Ja byłam tylko studentką, która dawała mu to, czego tamta nie chciała, albo na co nie miała czasu.

     - A twój kontrakt ?

     - Pieprzyć go. Nigdy bym sobie nie darował..

     - Ciiii – wyszeptałam, po czym położyłam delikatnie mój palec na jego ustach.

     Rzadka chwila, kiedy to ja uciszałam jego i przerywałam wywody. To on rządził w tym układzie, a ja byłam posłuszna. Poza niewielkim wyjątkiem, kiedy to dwie noce temu leżał przywiązany do łóżka swoim własnym paskiem. Na samo wspomnienie tamtego zbliżenia naszych ciał przeszedł mnie dreszcz.

     - Słowo się rzekło, studentka u płota.

     - Wydaje mi się, że to przysłowie brzmiało trochę inaczej – dodał z lekkim uśmiechem na twarzy.

     - Podobnie jak nasza umowa – odparowałam z uśmiechem na twarzy. Czułam, że zbliżałam się do granicy, dlatego chcąc uniknąć kłótni, nie zamierzałam dopuścić go do słowa. – Chce ci pomóc, dlatego zrobię to dla ciebie. Nie chce, tylko żebyś kiedykolwiek do tego wracał i wypominał mi, że dzięki tobie zarobiłam dwadzieścia tysięcy.

     - Nigdy nawet do głowy by mi nie przyszło…

     - I chwała ci za to – oddałam, po czym skierowałam się do wyjścia.

     Wsiadłam do windy i nacisnęłam guzik parteru. Wraz z obniżaniem się poziomu obniżało się we mnie napięcie i rosło poczucie własnej wartości. Krótka wymiana zdań z Wojtkiem sprawiła, że poczułam się znacznie lepiej. Do tej pory byłam w zasadzie jego służącą. Dziś pokazałam pazur. Pokazałam, że mam swoją godność i własne zdanie. Jeszcze dwa miesiące temu nie odważyłabym się rzucić do niego takim tekstem. Po raz pierwszy poczułam, że poza kasą i dobrym seksem sponsoring przynosi mi także inne korzyści. Rozwijałam się dzięki niemu. Cholera, dlaczego wcześniej tego nie dostrzegłam?

     Rzuciłam miłe spojrzenie recepcjoniście, po czym wsiadłam do taksówki. Podałam kierowcy adres i zamknęłam oczy. Ruszyliśmy w drogę po dużą kasę, nowe doświadczenia i miałam nadzieje niesamowite przeżycia.

3 komentarze

Zaloguj się aby dodać komentarz. Nie masz konta? Załóż darmowe konto

  • andkor

    Ciekawie i mam nadzieję, że nic jej nie zrobią i kontrakt podpiszą.

    13 maja

  • Gaba

    Dobrze, że się wybudziłeś, nareszcie można wrócić do początku, żeby być na bieżąco... Ale ad rem - coraz lepiej piszesz, coraz ciekawiej. Dzieje się już, ciekawe jak się rozwinie, już nie mówiąc jak się skończy... Tylko.... czy  możesz skrócić cykl twórczy???
    Pozdrawiam Cię

    9 maja

  • TomoiMery

    zapowiada się ciekawie 😁

    9 maja