Ciągłe komunikowanie się tylko za pomocą maila było ogromnie uciążliwe, zarówno dla mnie, jak i dla niego. Wiedział o tym i chyba domyślił się, że pora podać mi numer swojej komórki. Oczywiście miałam go zapisać jako jakąś kobietę, co miał sprawdzić na naszym kolejnym spotkaniu.
Uczyłam się do kolejnych zajęć, kiedy na ekranie smartfona zobaczyłam, że dzwoni Anastazja. Specjalnie wybrałam takie imię, bo nie miałam żadnej innej w telefonie, a nawet nie znałam żadnej dziewczyny o takim imieniu.
- Halo.
- Witaj. Przepraszam, że cię niepokoje, masz coś ważnego do roboty?
- Nie — skłamałam. - Co się dzieje?
- Jestem pod miastem i wypiłem dwie lampki wina u klienta. Nie chce brać taksówki, bo rano potrzebuje auto. Mogłabyś podjechać tutaj komunikacją, odebrać mnie i przywieść do miasta. Auto zostawisz w centrum, ja sobie jutro odbiorę.
To, co powiedział, wydało mi się trochę zagmatwane, ale zgodziłam się. Podał mi nazwę miejscowości, a ja szybko ustaliłam jakim autobusem się tam dostane. Bałam się, że komunikacja może być słaba w tym rejonie, ale autobusy jeździły tam co kilkanaście minut.
Godzinę później wysiadłam na właściwym przystanku i bez trudu odnalazłam jego samochód pod lokalnym urzędem. Jakiś czas potem zjawił się także sam kierowca. Podał mi kluczyki, po czym oboje wsiedliśmy do środka.
Lekko trzęsły mi ręce na myśl o tym, że mam prowadzić auto za kilkaset tysięcy złotych. Komfort jazdy i łatwość, z jaką się prowadziło, wynagradzała mi wszystko.
- Auto jest w leasingu. OC nie pokrywa szkód w przypadku gdy prowadzi ktoś spoza firmy, więc uważaj, bo będziesz płaciła za uszkodzenia i rodzinom ludzi, których potrącisz na pasach — poinformował szorstkim tonem.
Moja głowa nie zdążyła przetrawić wszystkich implikacji tego, co powiedział, kiedy w aucie rozległ się głośny śmiech.
- Żartowałem.
- Bardzo śmieszne — rzuciłam, lekko się uśmiechając.
Po kilku kolejnych kilometrach poprosił, abym zjechała na niewielki parking przy lesie.
- Po co się zatrzymaliśmy? - zapytałam.
Spojrzał na mnie i uśmiechnął się.
- Robiłaś kiedyś loda w aucie?
Zatkało mnie. Powinnam się obruszyć i strzelić go w psyk, ale nie mogłam. Był moim sponsorem i płacił mi za takie rzeczy. Umawialiśmy się co prawda, na dyskretny seks w wynajętym mieszkaniu, ale taka akcja na parkingu była nawet podniecająca.
- Nie miałam okazji, ale wszystko przede mną.
- Rozpiął spodnie. Jego penis powoli wyłonił się z jego majtek. Odpięłam pas, przesunęłam do tyłu fotel. Zabrałam się do roboty.
Warunki nie były sprzyjające. Kutas mojego sponsora nie był gotowy od razu. Musiałam go mocno wypieścić, zanim osiągnął pełną erekcję. Moje ruchy były ograniczone z powodu braku miejsca. Jakby tego było mało, Piotr poinformował mnie, że byłoby dobrze, gdybym wszystko połknęła, bo nie chce plam na tapicerce, ani spodniach. Wkurzył mnie tym teksem, ale było tak, jak sobie tego życzył. Zakrztusiłem się, ale słona sperma nie była tym, na co miałam ochotę w tamtej chwili.
- Było nieźle, dzięki, ale mam ochotę na więcej.
Miałam nadzieje, że żartuje.
- Wysiadaj — oznajmił, po czym otworzył swoje drzwi.
Podeszłam do niego, a on spojrzał mi w oczy.
- Robiłaś to kiedyś na masce auta?
- Całowałam się z jednym chłopakiem, ale...
- Nie dałaś mu?
- Nie — odpowiedziałam. Czułam jak moja twarz zalewa rumieniec.
- A mi dasz?
Uśmiechnęłam się i odwróciłam. Położyłam dłonie na masce auta i poczułam, jak jego podnoszą moją kieckę. Zsunął moje majtki.
Parking był na uboczu, ale co jakiś czas przejeżdżały tamtędy auta. Bałam się, że ktoś nas nakryje. Zauważyłam, że to mnie podnieca. Wojtek ruchał mnie z całą siłą, skupiając się głównie na sobie. W chwili, gdy jechało jakieś auto moje podniecenie jakby wzmagało się.
Poczułam, jak uciska moje plecy. Położyłam się na masce. Skrzyżował moje dłonie na plecach i mocno ścisnął. Mój policzek przylgnął do ciepłej maski samochodu. Po chwili ciepła sperma, wypełniała mają pochwę.
Wyszedł ze mnie i odwrócił się. Poprawił swoje ubranie. Zrobiłam to samo.
Wsiedliśmy do auta i ruszyliśmy w dalszą drogę.
- No i jak?
- Jak dla mnie bomba — odpowiedziałam, kłamiąc, ale nie to było najważniejsze.
- Sorry za tę akcję, ale nie mogłem się powstrzymać. Miałem ciężki dzień i chciałem odreagować. Następne spotkanie będzie już w miarę normalnych warunkach — zapewnił.
- Nie ma sprawy. Odrobina spontana nikomu nie zaszkodziła.
Kiedy dojechaliśmy na miejsce, zaparkowałam auto tam, gdzie chciał. Rozstaliśmy się, umawiając datę i godzinę kolejnego spotkania.
Dodaj komentarz
Zaloguj się aby dodać komentarz. Nie masz konta? Załóż konto za darmo.