Zero miękkich nóg, strachu i obiekcji. Pozostało tylko zadanie do wykonania za grube pieniądze i nadzieja, że będzie choć trochę przyjemnie. Nie liczyłam, że będzie tak jak z Wojtkiem, ale miałam jedynie nadzieje, że nie potraktują mnie jak kawałek mięsa, w który można się spuścić. Jeśli nie żywią urazy, o to, jak zachowałam się ostatnim razem, to nie powinno być źle. Arek – bo jak się potem dowiedziałam, tak miał na imię facet z brodą – dowiedział się ode mnie, że nie wyglądał najlepiej, a Marcinowi wylałam na głowę drinka. Może nie był to wymarzony początek znajomości, ale nie wiedziałam wtedy jeszcze, że nasze drogi życiowe ponownie się skrzyżują.
Ku mojemu zaskoczeniu hotel gdzie mieliśmy się spotkać, standardem przypominał ten, w jakim zatrzymałam się z Wojtkiem. Wprawdzie panowie zaproponowali w trakcie rozmowy telefonicznej wspólną kolację i dopiero potem przeniesienie spotkania do pokoju, ale nie wyraziłam na to chęci. Chciałam mieć to jak najszybciej za sobą, choć teraz czułam, że to był błąd. Może faktycznie trzeba było się najpierw poznać, nawet przeprosić za moje zachowanie, choć oczywiście bez zdradzania prawdy co do moich motywów.
Stanęłam przed drzwiami, po czym delikatnie zastukałam. Stanął w nich mężczyzna, którego z trudem rozpoznałam. W pierwszej chwili myślałam nawet, że pomyliłam pokoje, albo to wszystko to jakaś pułapka. Dopiero kiedy się uśmiechnął, zorientowałam się w sytuacji. Arkadiusz wyglądał znacznie lepiej bez brody, którą ostatnio pieszczotliwie nazwalam kłakami. Jego twarz diametralnie się zmieniła i co tu ukrywać byłam nią pozytywnie zaskoczona. Zamaszystym ruchem dłoni zaprosił mnie do środka.
W głębi zobaczyłam drugiego mężczyznę, który siedział pewny siebie w fotelu i popijał drinka. Mimowolnie uśmiechnęłam się, kiedy przypomniałam sobie, czym skończyła się nasza rozmowa o waleniu po jajach i gdzie wylądował wtedy jego napój.
- Wspaniale wyglądasz w tej sukience – usłyszałam za plecami.
- Widzę, że moja lekcja dawania komplementów nie poszła na marne – skomentowałam, tym samym uznając, że nie muszę dziękować, bo w mojej wypowiedzi było zawarte wszystko, a nawet więcej niż chciałam powiedzieć.
Atmosfera była całkiem przyjemna, choć chyba wszyscy odczuwaliśmy lekkie napięcie. Najchętniej przeszłabym od razu do rzeczy, choć tak naprawdę wcale mi się nie śpieszyło. Czułam, jak buzują we mnie sprzeczne emocje i odczucia wobec tego, co się dzieje. Ku mojemu przerażeniu wszystkie ustąpiły, kiedy Marcin wyciągnął z niewielkiej teczki cztery paczki banknotów i położył na stoliku. Dwadzieścia tysięcy złotych leżało i czekało aż po nie sięgnę. Moje obawy, że zostanę wykorzystana, i oszukana właśnie odleciały w kosmos. Tylko z czego ja się cieszyłam? Przecież skoro widok pieniędzy mnie uspokoił, to znaczyło, że tylko dla nich tutaj przyszłam i podświadomie byłam dla nich gotowa zrobić wszystko. Jeśli gdzieś w głębi mojej duszy były jeszcze nadzieje, że tak naprawdę nie jestem jeszcze prostytutką to w tamtej chwili odeszły w niepamięć.
- Przeliczysz?- wyrwał mnie z zamyślenia głos Arka.
- Nie ma takiej potrzeby – opowiedziałam, po czym lekko trzęsącymi się dłońmi zapakowałam pieniądze do torebki, którą położyłam na krześle.
- Nie musisz się obawiać. Nikt cię nie oszuka ani nie okradnie – wymamrotał bez najmniejszych emocji drugi z mężczyzn, patrząc przy tym na mnie jak na wariatkę.
- Oczywiście, że nie, jesteśmy poważnymi gośćmi i dotrzymujemy umów – dopowiedział jego kolega.
Uśmiechnęłam się do obu zalotnie, co miało dać im jasny sygnał, że jestem gotowa. Na szczęście tym razem ich intelekt zadziałał bez zarzutu i oboje w mig zrozumieli, co mam na myśli.
- Jeszcze chwila – powiedział Arek, a jego dłoń spoczęła na ramieniu Marcina, który już wstawał z fotela. – Płacimy dużo, ale również sporo oczekujemy. Nie przyszłaś tu na masaż ani romantyczną randkę. Zamierzamy się ostro zabawić i nie wyobrażamy sobie, że za taką kasę czegokolwiek nam odmówisz.
Wzrok obu mężczyzn wbił się we mnie. To była jedna z najgorszych chwil w moim życiu. Wiedziałam, że oczekują werbalnego potwierdzenia, że zgadzam się na ich warunki. Powiedzieć, że to było upokarzające, to tak jakby nic nie powiedzieć. Czułam, jak robię się czerwona. Czerwona szmata do podłogi, którą można wytrzeć brud, a potem porządnie wykręcić i rzucić w kąt.
- Rozumiem – powiedziałam, choć z trudem przeszło mi to przez gardło. To jedno słowo było niczym innym, jak potwierdzeniem i przyznaniem się do tego, czego przez ostatnie kilka tygodni wypierałam się sama przed sobą.
Spojrzałam na torebkę. Wiedziałam, co w niej się znajduje i gdyby nie ogromna pokusa lepszego i spokojnego życia wyjęłabym z niej pieniądze, oddała im i uciekła z tego miejsca.
Tymczasem stałam jak słup soli, nie mogąc się nawet ruszyć. Każda sekunda zdawała się wiecznością.
Marcin uśmiechnął się sztucznie.
- Grzeczna dziewczynka.
- Chyba już zapomniałeś, co ci zrobiła…
- Pewnie, że zapomniałem. Nasza koleżanka też zapomniała o tym, co było i tej nocy zaczniemy naszą znajomość jeszcze raz. Tym razem także zapadnie nam na długo w pamięć, ale z zupełnie innego powodu.
To, co mówił, wydawało się miłe, ale mimo wszystko czułam pewnego rodzaju obleśność w jego głosie. Uśmiechnęłam się do obu i skierowałam w stronę łóżka.
- Koleżanka chce od razu przejść do rzeczy – skomentował Arek, który powoli zaczął rozpinać koszulę.
- Nie przyszłam tutaj na pogaduchy. Ja także chce zapamiętać tę noc na długo i mam nadzieje, że będziecie w stanie spełnić moje życzenie.
Panowie spojrzeli po sobie, a na ich twarzach zarysował się cwaniacki uśmiech. Lubiłam to w facetach i szczerze powiedziawszy, czasem brakowało mi tego u Wojtka.
- Ma charakterek, trzeba jej przyznać. Potrafi sprowokować – skomentował Arek.
- Jestem tutaj, nie musisz mówić o mnie w trzeciej osobie.
Chwilę zajęło mu przetrawienie tego, co powiedziałam. Uniósł brwi na znak, że jego synapsy wróciły do właściwego poziomu, ale nie usłyszałam z jego ust przeprosin.
Marcin położył się obok mnie, po czym delikatnie pocałował mnie w usta. Nie byłam zaskoczona, ale nie spodziewałam się, że tak szybko przejdzie do konkretów. Jego dłoń od razu znalazła się na moim brzuchu, a stamtąd zaczęła się przemieszczać po okolicznych partiach mojego ciała.
Nie wiedziałam, co bardziej mnie podniecało. Pocałunki i dotyk Marcina czy zazdrosny i płonący wzrok Arka, który stał nad nami i patrzył na to, co robimy. Mimo iż poprawił swoje zachowanie i wygląd, nadal czułam do niego jakąś awersje. Uznałam, że najlepiej będzie, jeśli podniosę mu ciśnienie, uprawiając namiętny seks z jego kolegą.
Marcin był całkiem niezły w tym, co robił. Oczywiście nawet nie miałam zamiaru porównywać go do Wojtka, ale musiałam przyznać, że potrafił pobudzić i zachęcić kobietę.
Po niespełna kwadransie oboje byliśmy nadzy. Nie musiał artykułować swoich pragnień, doskonale wiedziałam, czego oczekuje.
Ukradkiem spoglądałam, jak Arek zaciska wargi, kiedy z kącików moich ust po raz pierwszy wypłynęła sperma Marcina. Nie ustaliliśmy, czy mam wszystko połknąć, czy nie, dlatego nie zamierzałam się do niczego zmuszać. Był chyba mocno wyposzczony, bo miałam wrażenie, że było tego niebotycznie dużo.
- O tak – wysapał, po czym opadł na łóżko.
Przysunęłam się ku niemu i delikatnie położyłam dłoń na brzuchu. Pomasowałam chwile, czekając, aż dojdzie do siebie, po czym położyłam się na nim i zaczęłam go całować. Był zaskoczony moim zachowaniem, ale nie protestował. Wiedziałam, że mu się to podoba.
Sama nie wiem, kiedy znalazł się we mnie. Miałam nad nim władzę, bo to ja decydowałam o częstotliwości i sile. Podniecała mnie ta myśl, choć nie miało to w tej sytuacji większego znaczenia. Czułam, że jestem w stanie rozładować całe swoje napięcie. Nie chciałam się nim bawić. Mogłam wyczuć moment, w którym będzie tuż przed orgazmem i przestać, ale nie chciałam tego robić. Doszliśmy niemal jednocześnie po zaledwie kilku chwilach głębokiej i szybkiej penetracji.
Opadłam obok niego. Oddychaliśmy ciężko, patrząc na siebie z zadowoleniem i nie zważając na stojącego cały czas przy łóżku Arka.
- No nieźle. Tylko nie zapomnijcie o mnie – burknął, upominając się uwagę. Jego słowa nie były przyjemne, ale nie miało to dla mnie żadnego znaczenia.
Marcin poszedł wziąć prysznic, a zniecierpliwiony Arek szybko zajął jego miejsce. Jego penis był naprawdę imponujących rozmiarów, choć nie miałam najmniejszego zamiaru go komplementować z tego powodu. Wiedziałam, że muszę dać mu tyle samo satysfakcji co Marcinowi.
Przeszłam od razu do rzeczy, bawiąc się jego moszną. Zaskoczył mnie tym, jak szybko się spuścił. Najwyraźniej miał z tym problem albo to, co zobaczył chwile wcześniej, bardzo mocno go pobudziło. W każdym razie nie miałam do niego o to pretensji. Byłam zadowolona, że mam to już za sobą.
- Od razu widać, że znasz się na rzeczy.
Nie wiem jakim cudem udało mi się powstrzymać moją dłoń, zanim uderzyła go w twarz. Do moich oczu niemal od razu napłynęły łzy. Nie chciałam tego pokazywać, ale czułam się parszywie. Traktował mnie jak dziwkę i choć cały czas wypierałam to z siebie, to doskonale wiedziałam, że ma do tego powody i prawo.
- Odwróć się, mam ochotę cię porządnie zarżnąć od tylca – oznajmił, po czym szybko obrócił mnie na łóżku. Zanim zorientowałam się, co się dzieje, jego kutas był już we mnie. Przylgnął do mnie całym swoim ciężarem, a moje dłonie docisnął do pościeli. Odwróciłam głowę w stronę łazienki w nadziei, że Marcin wyjdzie z niej i spowoduje jakimś cudem, że Arek zmieni zdanie co do sposobu, w jaki mnie przeleci.
Nic z tego. Woda w łazience lała się głośno i szybko co świadczyło o tym, że mój poprzedni kochanek jeszcze się myje. Zresztą, na co ja liczyłam? Przecież zgodziłam się na seks i nie zastrzegłam, że tego czy tamtego sobie nie życzę. Zresztą w tym, co robił Arek, nie było w zasadzie nic złego. Seks od tyłu był przyjemny dla obojga partnerów i sama nie tak dawno oddawałam się w ten sposób Wojtkowi. Jedyne, co w tej sytuacji powodowało mój dyskomfort to siła i intensywność, z jaką to robił. Nie wspominając już o samym partnerze, którego niezbyt polubiłam.
Sapał mi do ucha, kiedy jego ciało opadało i unosiło się nade mną. Miałam nadzieję, że tym razem także szybko dojdzie do finału, ale moje nadzieje były płonne. Trwało to dobrych dziesięć minut, kiedy w końcu poczułam i usłyszałam, że jego wysiłki zaowocowały solidnym orgazmem. Miałam nadzieje, pomimo całej niechęci, że chociaż on miał z tego jakąkolwiek przyjemność. Mimo wszystko starałam się udawać, że jak także szczytowałam, choć moje umiejętności aktorskie nigdy nie stały na najwyższym poziomie. Na szczęście mój partner był skupiony tylko na sobie i guzik obchodziło go to, czy mnie zaspokoił. Po raz kolejny pokazał, że jestem dla niego tylko laską, której zapłacił za seks. Poniekąd cieszyłam się z tego podejścia, bo nie wyobrażałam sobie bycia w związku z kimś takim.
Moje myśli od razu skierowały się ku mojemu sponsorowi. Co robił? Czekał na mnie? Denerwował się o mnie, czy miał mnie gdzieś? Przejmował się tym, co się ze mną działo, czy miał na względzie tylko swoje interesy? Co dalej z naszą relacją? Tak wiele pytań, tak mało odpowiedzi.
Musiałam na moment odłożyć swoje rozważania, bo obaj panowie byli gotowi do dalszej zabawy. Nie spodziewałam się, że będą chcieli zabawić się mną jednocześnie, a jednak wszystko wskazywało, że właśnie do czegoś takiego miało za chwile dojść. Leżałam na boku, całując się z Marcinem, który w tym samym czasie pieścił moje piersi. Był w tym naprawdę niezły. Za mną usadowił się Arek, który po raz kolejny zapakował we mnie swojego kutasa.
Nie wiedziałam co się ze mną dzieje, kiedy po kilku minutach takiej zabawy poczułam ogromny wzrost napięcia i podniecenia. Moje ciało dosłownie krzyczało, że chce jeszcze więcej. Pocałunki i pieszczoty Marcina były tak przyjemne, że mogłabym się nimi karmić do końca życia. Ku mojemu zaskoczeniu Arek tym razem nie spieszył się zbytnio i postawił na intensywność. Wchodził we mnie głęboko, zaledwie kilka razy na minutę. W międzyczasie całował moją szyję, co na początku wywołało we mnie lekki wstręt, ale po chwili okazało się całkiem miłym doznaniem.
Nie mogłam dłużej wytrzymać. Ni stąd, ni zowąd poczułam, jak przechodzi przeze mnie fala orgazmu. Był tak intensywny, że krzyknęłam, aby choć trochę wyładować to, co kumulowało się we mnie od kilku godzin.
- Chyba dobrze się spisujemy – skomentował Marcin, po czy jeszcze intensywniej połączył ze sobą nasze usta.
Podobną taktykę przyjął jego kolega, który nadal pakował we mnie, całość swojego przyrodzenia, ale zwiększył i to znacznie częstotliwość swoich ruchów. Zaraz po tym, jak udało mu się zaspokoić po raz kolejny, obaj zamienili się miejscami, z czego nie byłam do końca zadowolona.
Marin całował doskonale, a pieścił jeszcze lepiej, ale jego penetracja pozostawiała wiele do życzenia. Z kolei umiejętności całowania w wykonaniu Arkadiusza były wręcz śmieszne, a jego pieszczoty przypominały bardziej szczypanie i szukanie łaskotek.
Po wszystkim położyli się obok mnie. Nie łudziłam się, że zasną, ale po rollercoasterze z nieba do piekła chciałam trochę odpocząć w seksualnym czyśćcu. Los nie był jednak łaskawy.
Pierwszy wziął mnie Marcin, klasycznie na misjonarza. Na szczęścia potrafił skoordynować swoje ruchy i jednocześnie całował mnie i pieścił moje piersi, co dało mi ogrom przyjemności, która wyrównała dyskomfort, jaki odczuwałam z głębi mojego krocza.
Arek najwyraźniej był fanem pozycji od tyłu, bo zażyczył sobie seksu na pieska. Tym razem było całkiem nieźle, choć robił to chyba na wyścigi. Całość zamknęła się w mniej niż pięciu minutach.
- Było zajebiście – skomentował po wszystkim, a jego kolega cichym mruknięciem potwierdził.
- Mogę iść pod prysznic? – zapytałam, choć tak naprawdę nie bardzo interesowała mnie ich odpowiedź. Wstałam z łóżka, czując, że muszę jak najszybciej zmyć z siebie ślady tego, co wydarzyło się w tym hotelowym pokoju tej nocy. Ślady na psychice pozostaną znacznie dłużej, choć to, co znajdowało się w torebce, miało mi pomóc w ich zaleczeniu.
Żaden nie odpowiedział, co tylko potwierdziło, jaki mieli stosunek do mnie. Byłam dla nich tylko laską do wynajęcia, która zaspokoiła ich pragnienia. Stojąc pod prysznicem, wspominałam chwile z Marcinem. Gdybym miała ocenić ich obu, to mimo wszystko Marcin uzyskałby znacznie wyższą notę od swojego kolegi.
Kiedy wróciłam, oboje byli już ubrani. Włożyłam swoją sukienkę i dyskretnie sprawdziłam, czy nic nie ubyło z mojej torebki, kiedy brałam prysznic. Pieniądze były na miejscu. To byli porządni faceci, ale mimo wszystko musiałam się upewnić.
- Mam nadzieje, że było wam dobrze i, że nigdy więcej się już nie zobaczymy – rzuciłam, z zalotnym uśmiechem opuszczając pokój. Nie mogłam się powstrzymać. Musiałam im wbić klina, na koniec sugerując, że byli fatalni w tym, co robili. To była taka moja mała zemsta za to, jak mnie potraktowali.
Wróciłam do hotelu. Wojtek czekał na mnie, ale zapewniłam go tylko, że ze mną wszystko w prządku i że nie chce opowiadać o szczegółach. Kolejnego dnia jego koledzy poręczyli za niego i największy kontrakt w dziejach jego kancelarii stał się faktem.
Wróciliśmy do Krakowa. Obiecał mi, że da mi chwile oddechu i przez jakiś czas po prostu będziemy mieli romans, spotykając się w naszym mieszkaniu. Ucieszyłam się, choć nie do końca byłam pewna czy na pewno tego chce.
1 komentarz
Zaloguj się aby dodać komentarz. Nie masz konta? Załóż konto za darmo.
eksperymentujacy
Świetnie opisane- czekam na jeszcze