My horny boss | 7

Minęło kilkanaście dni, pare tygodni. Moja więź z Alice stawała się coraz mocniejsza, przychodziła do mnie do domu, albo ja do niej. Greg również ją polubił. Michael wyjechał w delegacje prawie 2 tygodnie temu, w jego zastępstwie jest Valentin.  

- Gdzie moja kawa? - wymruczał Val, opierając się o framugę drzwi od mojego gabinetu. Zaśmiałam się i pokręciłam głową rozbawiona.  

- Jeszcze jej nie ma - powiedziałam i znów spojrzałam na monitor komputera.  

- Widzę, że lubisz wyzwania.

- Huh? - oparłam łokieć na biurku, a brodę na dłoni. Oderwałam wzrok od komputera i znów spojrzałam na czarnowłosego.

- Niegrzeczna. Wiesz co się dzieje w buntowniczkami? - zapytał i powolnym krokiem zbliżał się do biurka. Oparł na nim dłonie i się do mnie nachylił. - Zostają w pracy po godzinach - dodał szeptem.

Uniosłam jedną brew i się zaśmiałam.

- Dobre - wytknęłam palec i wstałam z mojego fotela. - Czarna z łyżeczką cukru? - zapytałam retorycznie, kierując się w stronę drzwi.

- Nie, to zamówienie mojego brata. Ja lubię late - puścił mi oczko i gdy kierowałam się do kantyny, słyszałam za sobą jego kroki. Byłam pewna, że patrzył mi się na tyłek.

- Zjemy dzisiaj razem lunch? - zapytał ni z gruchy ni z pietruchy.  

- Umówiłam się już z Alice - powiedziałam wyjmując szklankę z szafki.  

- Mogę do was dołączyć? - zapytał.

- Spędzamy razem lunch codziennie - zauważyłam. Nie odstępował mnie na krok, odkąd Michael wyjechał.  

- Już Ci się znudziło moje towarzystwo? - zrobił smutną minę, wydymając usta w dzióbek.

- Nie, ale... - Gdy chciałam podejść do ekspresu, poślizgnęłam się i upadłam. A raczej upadłabym gdyby Val mnie nie złapał w tali w ostatniej chwili.  

Tak bardzo się różni od Michaela. Michael by się zaraz zmartwił i zaczął pytać czy wszystko okej, czy nic sobie nie zrobiłam, a Val po prostu zaczął się śmiać tak głośno, że musiałam zakryć mu buzie dłońmi. Usłyszeliśmy odchrząknięcie i oboje spojrzeliśmy w tamtą stronę. O wilku mowa. Ucieszyłam się niesłychanie gdy zobaczyłam starszego Malarkey'a, w końcu wrócił.  

Wciąż patrzył na nas, trochę poniżej naszych ramion i poruszył nerwowo ramionami. Spojrzałam tam gdzie patrzył. Val wciąż obejmował mnie w tali, a ja trzymałam dłonie na niego ramionach, rzeczywiście musiało to wyglądać dwuznacznie. Odskoczyłam od Valentina i uśmiechnęłam się do Michaela.

- W końcu jesteś - nie mogłam kontrolować mojego szerokiego uśmiechu. Nawet się nie rozejrzałam dookoła czy ktoś tu jest, po prostu rzuciłam mu się w ramiona. - Tęskniłam - szepnęłam mu do ucha. Poczułam jak oplata mnie w biodrach, swoimi mocnymi ramionami i usadawia swoją głowę w moich włosach. Tak, on też tęsknił, jestem tego pewna.  

- Maleńka.. - szepnął i wciąż mnie mocno tulił.

- Ehkem - usłyszeliśmy Valentina i spojrzeliśmy oboje w jego stronę. - Co z moją kawą? - brzmiał, wydawał się być.. zazdrosny?

- Sam sobie zrobisz - warknął Michael i złapał mnie za dłoń. - Nie ma mnie dzisiaj dla nikogo - rzucił w stronę Vala i skierowaliśmy się do jego gabinetu. Już nie trzymał mnie za dłoń, ponieważ ktoś mógł zobaczyć.

Gdy tylko drzwi gabinetu zamknęły się na zamek, poczułam mocne ramiona, oplatające mnie i te idealne usta na moich. Były idealnie dla siebie stworzone.  

Położył dłoń na moim policzku i nasz pocałunek przerodził się w bardzo namiętny. Michael zaczął rozpinać moją koszulę jedną dłonią. Złapałam go za ową dłoń i spojrzałam na niego.

- Mich, jesteśmy w pracy - szepnęłam zaskoczona, patrząc w jego oczy.  

- To ja jestem tu szefem - uśmiechnął się triumfalnie i zdjął moją koszulę, kładąc ją na kanapie. Odsunął stos poważnych dokumentów, jakby były nic nie znaczące, kilka pospadało na podłogę, ale nie to było teraz ważne. Oparł mnie o biurko i mocno przysnął swoje krocze do mojego.

- Czujesz go, jak bardzo za tobą tęskni? - szepnął do mojego ucha po czym zaczął składać namiętne pocałunki na mojej szyi. Przeszły mi ciarki i cicho jęknęłam. Wiedziałam, że nie możemy być głośno, ponieważ za tymi drzwiami, znajdują się osoby, które normalnie pracują. Podciągnęłam spódniczkę do góry, na brzuch, nie chcąc jej zdejmować i usiadłam na biurku. Malarkey podszedł jeszcze bliżej o ile było to możliwe.

- Nie mamy czasu na grę wstępną - szepnął do mojego ucha i zdjął moje buty, rajtuzy a potem majtki. Dotknął mojej księżniczki i oczywiście się nie zawiódł. - Ohh, jak zwykle, gotowa na mnie. - szepnął, odchylając mnie lekko do tyłu. Oparłam się na moich rękach i obserwowałam jak rozpina spodnie, które razem z bokserkami opadły mu do kostek.  

Przesunął swoim przyjacielem po mojej kobiecości i wsunął się do środka. Nie powoli i delikatnie. Szybko i mocno. Wysunął się i wbił po raz kolejny. Jęknęłam, podciągając się do góry i odnalazłam jego usta, szybko je całując. Znowu opadłam, tym razem na plecy. Moje ciało poruszało się równie z jego ruchami, do przodu i do tyłu. Podniósł moje nogi i położył je sobie na ramionach. Trzymał mnie i mocno mnie pieprzył. Przygryzałam wargę, nie chcąc wydać z siebie ani jednego dźwięku, dłońmi bawił się moimi piersiami.

Poczułam to znajome mi uczucie w dole brzucha. Złapałam go za obie dłonie i pocałowałam go, gdy się nachylił. Westchnęłam głośno, czując jak bardzo bliska jestem, Michael to wyczuł, ponieważ przyspieszył szybkość i siłę.

- Ohh.. - wydałam z siebie głośny jęk, wyginając plecy w łuk, czując jak bardzo intensywny orgasm wstrząsa moim ciałem. Poczułam, że Malarkey również doszedł z gardłowym jękiem. Opadł na mój brzuch i pocałował mnie namiętnie.

- Tak bardzo za Tobą tęskniłem - powiedział i wtulił się we mnie.

~

- Żartujesz? - wyczułam zdziwienie w głosie Alice.  

- Nie żartuje - zaśmiałam się, mieszając moją kawę.

- Szczęściara - skwitowała, mając na myśli wszystko związane ze mną i Michaelem.

- Zaraz zaraz, przecież jest jeszcze drugi Malarkey - uśmiechnęłam się do niej z miną 'bierz, póki wolny'. - Tamten to jak zwykle peł.. - nie dokończyłam, ponieważ poczułam jak mój żołądek się skręca i potrzebuję toalety, teraz.



-Już dobrze? - zapytała Alice, pukając do drzwi od toalety. Wstrząsnęła mną kolejna fala wymiocin. Gdy już byłam pewna, że nic już nie wyleci, ponieważ wydaliłam z siebie już chyba wszystko co zjadłam w ciągu ostatnich kilku dni.

Wytarłam buzie i opuściłam kabinę. Odkręciłam kran w jednej z umywalek i wypłukałam sobie usta. Gdy spojrzałam na odbicie w lustrze o mało się nie przestraszyłam. Włosy sterczące, każdy w inną stronę, oczy podkrążone, usta wysuszone i twarz, biała jak ściana.

Alice spojrzała na mnie wymownie i skrzyżowała ręce na piersiach.

- Jesteś w ciąży.

Mentos

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 1343 słów i 7031 znaków.

1 komentarz

 
  • KAROLAS

    Świetne opowiadanie.  Przeczytałam resztę na Twoim blogu, mam nadzieję, że szybko dodasz nową część :-)

    1 sty 2017

  • Mentos

    @KAROLAS dziękuję :)

    1 sty 2017