My horny boss | 3

Weszliśmy do pomieszczenia wielkości mojego domu, na jednej ścianie był blat ciągnący się po całej długości, stały na nim 4 duże ekspresy do kawy i wisiało dużo szafek nad i pod blatem też były szafki, szuflady.

- Więc tutaj jest pokój śniadaniowy, obiadowy i tak dalej - uśmiechnął się niepewnie. Skinęłam lekko głową i spojrzałam w drugą stronę. Było tu dużo stolików, pojedynczych jak i tych wieloosobowych. Lodówki w których były napoje, jogurty, a niedaleko tego stał wielki stół, na którym było dużo jedzenia, do wyboru do koloru.  

- Tutaj są kubki - otworzył szafkę pod blatem i zobaczyłam rzędy szklanek idealnie ustawionych. - Tutaj są sztućce, i takie tam - wskazał na szuflady. - A tam - wskazał na stoliki i stół - tam jest zawsze serwowane jedzenie,  jest śniadanie, lunch, obiad i kolacja, bo czasem pracownicy długo zostają. A z lodówek, można brać napoje, są za darmo.  

Znów się odwrócił w stronę ekspresów.

- Pokaże Ci jak się nimi obsługiwać. Szczerze Ci powiem, że sam miałem z tym niemały problem - spojrzał na mnie, po czym się zaśmiał, na co ja również się zaśmiałam.



Powciskał kilka guzików i wybrał odpowiednią kawę.

- Lubię czarną, mocną z jedną łyżeczką brązowego cukru - uśmiechnął się. - Spróbujesz? - zapytał otwierając szafkę z kubkami.  

Niepewnie złapałam za filiżankę i położyłam ją na ekspresie. Powciskałam co trzeba i po chwili czarna ciecz spływała do kubka. Chciałam wsypać cukru ale nie wiedziałam skąd go wziąć.

- A cuki.. - nie dokończyłam, ponieważ gdy na niego spojrzałam, trzymał już cukierniczkę w dłoniach. Zaśmiałam się i wzięłam od niego porcelanę i wsypałam jedną łyżeczkę cukru do kawy.

Wymieszałam i wzięłam filiżankę, sięgając po talerzyk, na którym położyłam filiżankę i wręczyłam szefowi do ręki.

- Sobie też zrób - uśmiechnął się i upił łyka.

Gdy już miałam swoją kawę w ręku, zaprosił mnie do jednego ze stolików dla 2 osób.  

I tak samo minął cały miesiąc, spędzaliśmy razem przerwy obiadowe, czasem z Alice również. Polubiłyśmy się i chyba była jedną z tych osób, którym ufałam.



- Selena, może pójdziemy na kawę? Do kawiarni, nie do stołówki - zaśmiał się, Ten śmiech był dla mnie jak studnia na pustyni. Mogę śmiało powiedzieć, że ten facet mi się cholernie podobał i żaden mężczyzna na świecie jeszcze mnie tak nie podniecał, samą swoją obecnością. Był w moich myślach 24/7, myślałam tylko o tym, kiedy znów spędzę z nim moją godzinną przerwę.

- Po pracy? - zapytałam i spojrzałam w jego oczy. Uśmiechał się do mnie czule, szczerze. Tyle ciepła biło od tego człowieka, on aż przyciągał tym do siebie.

- Tak.

- No jasne - poczułam jak moje policzki zmieniają się w kolor dojrzałych pomidorów i nie mogłam przestać się uśmiechać. Nie zaprosił Cię na randkę idiotko, to tylko kawa - moja podświadomość od razu sprowadziła mnie do pionu.

- Niedługo przyjdę po Ciebie w takim razie - puścił mi oczko i zamknął drzwi od mojego gabinetu. Odchyliłam się mocno na moim fotelu i głośno westchnęłam.

~

- Proszę bardzo - Michael odsunął dla mnie krzesło abym usiadła.

- Dziękuję - podziękowałam i usiadłam na miejscu, przysuwając krzesło bardziej do stolika.

- Dzień dobry, panie Malarkey - kelnerka skinęła głową na przywitanie i do niego i do mnie. - Czy mogę złożyć zamówienie?

- Poprosimy dwie latte i po kawałku szarlotki - wysłał jej jeden ze swoich uśmiechów, za który można by było zabić.

- Zaraz podam zamówienie - rudowłosa śliczność odwróciła się i oddaliła od naszego stolika.

- Jak z Gregiem? - zapytał Michael.

- Nic mi nie mów - odwróciłam głowę w drugą stronę, wyglądając za okno. Siedzieliśmy przy stoliku koło okna.

- Wciąż taki jest? - skrzywił się. - Nie wie co dureń traci.

- Państwa zamówienie - kelnerka szybko uwinęła się ze zdjęciem naszego zamówienia z blaszanej tacy i życzyła smacznego, po czym zniknęłam w głębi kawiarni.

Miło mi się zrobiło na jego komentarz.  

Wzięłam szklankę do rąk i złapałam dwa duże łyki.  

Przez kolejne 10 minut Michael, jak to Michael, sypał żartami na prawo i na lewo, ledwie się powstrzymywałam od głośnego śmiechu na całą sale.

Poczułam mocne szarpnięcie i zostałam poderwana do góry. Greg.

- Greg - aż zaschło mi w gardle z tego jak bardzo się przestraszyłam. Głośno przełknęłam ślinę. - Co Ty tutaj robisz? - krzyknęłam szeptem.  

- Co ja tutaj robię? Co Ty kurwa tutaj robisz, suko - poszarpał moje ramię, na co Malarkey momentalnie się podniósł z miejsca, ale Greg wydawał się nie zwracać na niego najmniejszej uwagi.  

- Greg, nie mów tak - mój cały dobry humor w tamtym momencie się ulotnił. Dlaczego on mi zawsze to robi? - To jest mój szef!  

- Jedziemy do domu - zarządził.

- Nigdzie z Tobą nie jadę! Puszczaj! - próbowałam wyrwać swoje ramie z jego uścisku i po chwili poczułam mocne pieczenie na policzku. Uderzył mnie. Spoliczkował mnie na oczach całej kawiarni i na oczach mojego Michaela. Łzy zaczęły spływać po moich policzkach, przez to całe upokorzenie i w dodatku teraz wszystkie moje emocje się spotęgowały. Ten niechciany wczorajszy seks z nim. Greg zmusił mnie do współżycia.

- To kara za to jak się do mnie odzywasz.  

Uderzenie było na tyle mocne, że gdyby Malarkey mnie nie złapał, jestem pewna, że wylądowałabym na podłodze.

- Kim Ty kurwa myślisz, że jesteś? - Pierwszy raz usłyszałam jak Malarkey przeklina. Od tembru jego głosu aż przeszedł mnie dreszcz, był taki oschły.

- Nie wtrącaj się pedancie - Greg warknął w jego stronę. Michael zbliżył się do niego. Wyglądało to tak zabawnie. Gregg w moim wzroście, więc był o głowę niższy od Malarkey'a.

- Pedancie? Jakbym był pedantem, nie zrobiłbym tego - Michael zamachnął się i wymierzył solidny cios w szczękę Grega, który powalił mojego męża na ziemię.  

Ludzie zaczęli wstawać z miejsc i podchodzić bliżej.  

- O boże - szepnął Michael i pomiział mój uderzony policzek, zewnętrzną stroną palców u dłoni. Oszołomiony Greg podniósł się szybko na nogi i spojrzał złowrogo na mojego szefa.

- Pierdolony idiota - mruknął pod nosem - A Ty - zwrócił się do mnie - Poczekaj, aż tylko wrócisz do domu - pogroził mi palcem - Widzę, że chcesz powtórkę z wczoraj.

Na jego słowa jeszcze bardziej się rozpłakałam. Michael złapał za moją torebkę i wyprowadził mnie z kawiarni.

Mentos

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 1289 słów i 6628 znaków.

Dodaj komentarz