My horny boss | 24

- Co? - zamurowało mnie. Stałam i próbowałam wyczytać z jego twarzy jakiekolwiek emocje. Po chwili Val zaczął się po prostu śmiać. Nerwowo odchrząknęłam i zmarszczyłam brwi.

- Przepraszam?! Możesz mi wyjaśnić dlaczego Ci tak bardzo do śmiechu? Bo mój narzeczony właśnie umier... - przy ostatnim słowie złamał mi się głos.

- Żartowałem Selena, okej? Chce się Tobą zająć, nie zostawię was samych!

Nie miałam siły ani ochoty się z nim kłócić, po prostu szłam za nim do drzwi i po chwili znalazłam się już w środku.

- Idź się wykąpać, zrobię Ci herbaty.

Zdjęłam tylko buty i poszłam szybko na górę, wchodząc do pierwszego lepszego pokoju. Rzuciłam się na łóżko i szybko wpełzłam pod kołdrę. Mocno zacisnęłam dłonie na poduszce i rozpłakałam się myśląc o całej sytuacji z dzisiaj. Nawet nie mogłam go zobaczyć..

Bezwiednie położyłam dłoń do brzucha i delikatnie pomasowałam.

- Nie bój się skarbie, tatuś do nas wróci niedługo - wycierałam łzy, które na nowo napływały.

Po chwili poczułam jak ktoś odchyla kołdrę i kładzie się na łóżko. Gwałtownie się odwróciłam

- Val, co Ty..?

- Przyszłaś do mojego pokoju, nie do tego, który Ci powiedziałem.

Złapałam się za głowę i głośno westchnęłam. Przysunęłam się do niego i wtuliłam głowę w jego pierś i oparłam dłoń na jego torsie. Przez chwile poczułam, że zastygł, ale potem objął mnie mocno ręką. Założyłam swoją nogę na jego nogę i mocniej się rozpłakałam. Tak bardzo chciałabym, żeby to był Michael.

To jest moja wina. Moja kurwa wina!

- Shhhh, nie płacz mała - pocieszająco miział moje plecy. Drugą dłonią pomiział mój policzek, wycierając łzy, a potem odgarnął moje włosy, by nie były na mojej twarzy. - Śpij dobrze, pamiętaj, że jestem tu dla Ciebie - ucałował moje czoło, a ja w końcu usnęłam.





Po tygodniu, w którym oczywiście nie wychodziłam z łóżka Valentina. Nie mogłam zobaczyć mojego narzeczonego, ponieważ Valentin załatwiał wszystkie papiery w sprawie przeniesienia go do prywatnej kliniki.

Po raz pierwszy wstałam z łóżka i postanowiłam się iść wykąpać. Gdy stanęłam przed lustrem w toalecie, myślałam, że dostane zawału. Ciemne cienie pod oczami, rozczochrane włosy, wciąż jakieś pozostałości po makijażu. Nigdy w życiu tak nie wyglądałam.

Szybko weszłam pod prysznic, zrzucając z siebie bieliznę i koszulkę Valentina, w której spałam.





Właśnie nalewałam sobie już 2 szklankę kawy, gdy do domu wszedł Valentin.

- Wow - usłyszałam za sobą i spojrzałam na niego. Wokół tułowia byłam owinięta ręcznikiem a na mokrej głowię miałam owinięty ręcznik w turban.

Podszedł do mnie, akurat, gdy odstawiłam dzbanek na miejsce.

- Miło widzieć Cię poza łóżkiem - uśmiechnął się.

Lekko się uśmiechnęłam ale po chwili znowu spoważniałam.

Zbliżył się do mnie, a ja nieświadomo odsunęłam się, aż dopóki nie dotknęłam tyłkiem blatu kuchennego.

Położył dłoń na mojej szyi i przejechał nią do mojego obojczyku. Delikatnie zmrużyłam oczy.

- Coraz bardziej je widać - westchnął i spojrzał mi w oczy. Przysunął się do mnie bliżej, czułam jego ciało, napierające na moje.

Pocałował mnie w czoło i mocno mnie przytulił. Położyłam dłonie na jego plecach i je splotłam.

- Będzie dobrze..

- Musi być - westchnęłam i gdy odsunął się ode mnie, poczułam jak mój ręcznik spada.

Wytrzeszczyłam oczy i szybko się odwróciłam do niego tyłem. Przykucnęłam i złapałam za ręcznik który od razu na siebie założyłam. Poczułam dłonie na moich pośladkach, które delikatnie uścisnął i westchnął. Znów odwróciłam się do niego buzią, ale on już szedł w stronę schodów.

- Dupek - pokiwałam głową z dezaprobatą i upiłam łyka kawy.  

Nie miałam ochoty nic jeść, dlatego po prostu dopiłam kawę i odstawiłam kubek do zlewu. Poszłam na górę i weszłam do sypialni, chciałam dzisiaj w końcu pojechać do domu. Gdy zobaczyłam Valentina w samych bokserkach, zrobiło mi się gorąco.

- Masz dzisiaj czas? - zapytałam, podchodząc do komody, na której leżały moje wyprane ciuchy. Zdjęłam ręcznik z głowy i lekko się schyliłam żeby roztrzepać włosy ręcznikiem.

- Dla Ciebie zawsze - zaśmiałam się na jego słowa, ale zastygłam, gdy poczułam jego męskość na swoich pośladkach.

Wyprostowałam się i chyba aż przestałam oddychać.

Poczułam jak pociągnął delikatnie za mój ręcznik, który spadł po raz kolejny na podłogę. Obydwoje cicho westchnęliśmy. Położył dłonie na moich nagich biodrach i obrócił mnie do siebie. Byłam zaskoczona, jedyne co robiłam to patrzyłam w jego oczy, tak jak on patrzył w moje.  

W takich momentach trudno jest zareagować od razu, gdy czujesz pociąg do danej osoby a już na pewno w przypadku, kiedy jesteś jesteś w totalnej.. depresji?

Przysunął mnie do siebie i patrząc w moje oczy przycisnął swoje usta do moich.

Przez chwilę nie oddawałam pocałunku i już chciałam się od niego odsunąć, gdy jego dłonie przeszły na moje pośladki i podniósł mnie, mocno obejmując żebym nie spadła.

Zmrużyłam oczy i oplotłam jego biodra swoimi nogami, głośno wzdychając.

Podszedł do łóżka i położył mnie na nim, opadając na mnie. Nie widziałam co mam robić. Delikatnie się uniósł tak, że nasze ciała się nie dotykały.

Swoje pocałunki przesunął na moją szyję a później na dekolt. Wrócił się do moich ust i po raz pierwszy odwzajemniłam jego pocałunek. Chwilę później całował każdy centymetr mojego ciała, aż dotarł do mojej kobiecości.

- Przestań - szepnęłam i Val od razu wrócił na wysokość mojej twarzy. Opadł na mnie, więc czułam każdy jego mięsień na swoim ciele.

- Przepraszam.. - szepnął mi do ucha i położył dłonie po dwóch stronach mojej głowy. Delikatnie złączył nasze usta, ale po chwili go odepchnęłam i szybko wstałam z łóżka. Podeszłam do komody i podniosłam swój ręcznik, który od razu na siebie nałożyłam.

Spojrzałam na niego przerażona i właśnie do mnie dotarło co się działo.

Pokiwałam głową i wzięłam moje ciuchy i poszłam do łazienki.





Gdy zeszłam na dół, Valentin właśnie skończył przygotowywać naleśniki. Poprawiłam legginsy, które za bardzo naciskały mi na brzuch i podeszłam do stołu.

- Chcesz pojechać do domu?

- Tak, w końcu muszę. - powiedziałam i akurat Val postawił talerz przede mną.

Zjedliśmy w ciszy i do domu też jechaliśmy w ciszy.



- Kochana moja! - usłyszałam, gdy tylko weszłam do domu. Meredith podbiegła do mnie i przytuliła. - Jak się czujesz? Tak długo nie było z Tobą kontaktu..

- Była w dobrych rękach, Mer. - wtrącił się Valentin.

- Przyszło kilka listów - Mer wskazała palcem na plik kopert na komodzie. Westchnęłam i wzięłam największą.

Zgrabnie ją otworzyłam i zmroziło mnie, gdy zobaczyłam to co w niej było.

''Imię osoby zlecającej - Ariana

Tydzień ciąży - 9 tydzień

Domniemany Ojciec - Michael Malarkey

Interpretacja wyniku testu DNA:

Prawdopodobieństwo biologicznego ojcostwa wynosi 99,9999% w związku z tym ojcostwo badanego domniemanego ojca w stosunku do badanego płodu zostało potwierdzone.''



Kartka wypadła mi z dłoni, a ja stałam jak kamień i nie potrafiłam nic powiedzieć, a tym bardziej się ruszyć.

Valentin zmarszczył brwi i szybko podniósł kartkę.

- O kurwa - drugą dłonią złapał się za głowę. - Wiedziałem, że to wyjdzie - powiedział do siebie.

- Co? Ty.. Ty o t..tym wiedziałeś? - przełknęłam głośno ślinę i patrzyłam na niego nie wierząc w to co usłyszałam. - Wiedziałeś!

Podbiegłam do niego i mocno go spoliczkowałam.

- Wyjdź stąd! - wykrzyczałam mu w twarz.

- Selena, poczekaj. Daj mi to wyjaś..

- Powiedziałam, że masz stąd wypierdalać - powiedziałam, prawie dusząc się łzami. Upadłam na kolana i schowałam twarz w dłoniach, nie mogąc nie uspokoić.

_

Więcej części, zapraszam na wattpad --> link u mnie na profilu:)

Mentos

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 1589 słów i 8145 znaków.

Dodaj komentarz