Stałam jak słup soli, słuchając lekarza, który niecałe 2 minuty temu wyszedł z sali operacyjnej na której znajdował się mój narzeczony. Miał mnóstwo złamań, lekarz powiedział, że ma duże szczęście, że udało mi się przeżyć.
- Pański narzeczony zapadł w śpiączkę - te słowa odbijały się w mojej głowie jak echo. Patrzyłam pustym wzrokiem w ścianę i złapałam się za brzuch, czując jak robi mi się słabo. Od razu poczułam jak Val łapie mnie w ramiona i sadza mnie na jednym z krzeseł na szpitalnym korytarzu.
- Ale.. Pani doktorze, czy możemy go zobaczyć? - Val zachował zimną krew. Mocno obejmował mnie ramieniem.
- Niedługo pielęgniarki wywiozą pana Malarkey do sali, na której będzie leżał. Najpierw muszą go umyć i przebrać w odpowiedni strój. Bardzo mi przykro.. - mężczyzna w białym fartuchu uśmiechnął się smutno i odszedł w stronę sali.
Zaczęłam głośno płakać, wtulając się w ramię Valentina. Miział mnie po włosach i szeptał żebym się uspokoiła, dopóki drzwi od sali operacyjne się kolejny raz otworzyły.
- Chcielibyśmy go przenieść do prywatnej kliniki, czy jest to możliwe? - Val zapytał lekarza, który po chwili namysłu, pokiwał głową twierdząco.
- M-mogę już do niego w-wejść? - zapytałam, ponieważ co chwile jakaś pielęgniarka wchodziła i wychodziła z sali mojego narzeczonego.
- Przepraszam, ale jego stan się pogorszył, niestety nie mogę pani pozwolić tam wejść. Jest pani w ciąży, nie mogę pani pozwolić oglądać pańskiego narzeczonego w tym stanie.
Poczułam łzy napływające mi do oczu.
- Ja muszę tam w-wejść! Rozumiesz?! - prawię się rzuciłam na lekarza.
- Chodź, Sel - Valentin objął mnie ramieniem w talii i pociągnął w stronę wyjścia. Wyrywałam się, więc brat mojego narzeczonego ułożył dłoń pod moimi kolanami, a drugą objął moje plecy i uniósł mnie w stylu panny młodej.
- Val, odstaw mnie w tej chwili! Val ja nie żartuje! Valentin!
Gdy opuściliśmy budynek i w końcu zatrzymaliśmy się przy jego samochodzie, w podziemnym parkingu, zniżył się i pozwolił mi stanąć na własnych nogach.
Spojrzałam na niego z nienawiścią w oczach i mocno zamachnęłam się, zostawiając na jego policzku czerwony ślad po uderzeniu.
- To za to, że jechałeś tak szybko!
Tym razem uderzyłam jego drugi policzek.
- To za to, że nie pozwoliłeś mi tam zostać na noc!
Zaś tym razem uderzyłam kolejny raz poprzedni policzek, mocniej niż pierwszy raz.
- A to za co? - Val delikatnie przechylił głowę i zmarszczył brwi.
- Jak już mnie stamtąd wyprowadziłeś i mają mnie za totalną wariatkę, zawieź mnie do domu. - odwróciłam się na pięcie i obeszłam samochód, siadając na przednim fotelu pasażera.
- To nie przeze mnie mają Cię za totalną wariatkę - mruknął pod nosem i ja uderzyłam go z pięści w ramię.
Schowałam twarz w dłoniach i nie wiem nawet kiedy usnęłam.
- Sel, już jesteśmy - Val puknął mnie w ramię, przez co się delikatnie przebudziłam.
Automatycznie wysiadłam z samochodu i zaczęłam kierować się w stronę domu.. Valentina?
- Val?! Co to ma być?
- Jak to co? Teraz przeprowadzisz się do mnie - stwierdził z uśmieszkiem, otwierając przede mną bramę wejściową.
5 komentarzy
ansik
Kiedy ciąg dalszy?
~Miśka
Boże mam nadzieję że wszystko z nim będzie dobrze a tamta zdzira Nowe będzie z nim w ciąży.. . Kiedy ciąg dalszy??
LesnaMoc
Kochaaaaaaaam
kingusia
Czekam na next ;* a dodasz jeszcze dzisiaj
Malawasaczka03
Suuper!!