My horny boss | 6

Usłyszałam pukanie do drzwi mojego gabinetu, więc odstawiłam dokumenty na bok i spojrzałam na zegarek, który wisiał nad drzwiami. 12:30, za pół godziny czas na lunch!

- Proszę - powiedziałam cicho i drzwi się lekko uchyliły, po chwili wyłoniła się zza nich głowa Monici.

- Pan prezes panią prosi - powiedziała, po czym zamknęła drzwi. Zaczęłam dowiadywać się, że Monica miesza mnie z błotem za moimi plecami.  

Wstałam i poprawiłam niewidoczne zagniecenia na mojej spódniczce i wyszłam z mojego gabinetu. Kierowałam się w drugi koniec korytarza, gdzie znajdował się gabinet Malarkey'a.  

- Znowu Ty - usłyszałam za sobą. Odwróciłam głowę w tamtą stronę i zobaczyłam jego. Znowu. - Panna nieznajoma - zaśmiał się i jednym ruchem klamki otworzył drzwi do gabinetu Michaela.

- Ej, poczekaj, musisz zapukać! - powiedziałam, wchodząc za nim.  

- Ooops - brunet odwrócił się w moją stronę i zrobił kwaśną mine, był cholernie rozbawiony. Spojrzałam przed siebie i zobaczyłam Malarkey'a odchylonego na swoim krześle i Arianę siedzącą na biurku. Byli strasznie rozbawieni.  

- Ekhem - mój towarzysz odchrząknął, tym samym zwracając ich uwagę na nas. No nie powiem, bo chyba ja każdej kobiecie przeleciał cień zazdrości. Blondynka zeszła z biurka i z uśmiechem do mnie podeszła.

- Ariana - podała mi dłoń z pięknie wymalowanymi pazurami.  

- Selena - odwzajemniłam uścisk i spojrzałam na Michaela.  

- Selena? Więc tak Ci na imię? - zapytał pan Nieznajomy i podszedł do mnie. Tym razem to on wystawił do mnie dłoń, lewą bo prawą miał w gipsie. - Jestem Valentin - uścisnęliśmy swoje dłonie, po czym brunet przyciągnął mnie do siebie i zamknął w szczelnym uścisku.

- Ja już idę, miło Cię było poznać - Blondynka uśmiechnęła się i zaczęła kierować się do drzwi gabinetu.

- Mi Ciebie również - odwzajemniłam uśmiech po czym spojrzałam na bruneta, który lepił się do mnie jak mucha do taśmy na muchy. Niepewnie poklepałam go po plecach. Michael głośno odchrząknął i wstał z krzesła, okrążając biurko i zapiął guzik swojej marynarki.

- Wystarczy Val - warknął, na co ten się ode mnie odsunął.

- Witaj na pokładzie piękna, dzisiejsza kawa aktualna? - powiedział seksownym głosem i puścił mi oczko po czym stanął obok Malarkey'a.

- Val - warknął po raz kolejny a ja szczerze mówiąc czułam się dziwnie, nie dawali mi w ogóle dojść do słowa.

- Oj daj spokój, zazdrosny jesteś? - zaśmiał się Valentin. - To tylko Twoja sekretarka, Ty masz narzeczoną. - zaśmiał się Val, a mój wzrok powędrował na Michaela. Czułam się jak w kinie.  

- To jest moja była narzeczona - powiedział niskim głosem i mierzył go wzrokiem.  

- Ekhem - odchrząknęłam. - Przepraszam, że wam przeszkadzam, ale.. - cały czas patrzyłam na Michaela. - Po co mnie wez.. pan wezwał? - od razu się poprawiłam.

- Jest okej, przy nim nie musisz mi mówić na pan - zaśmiał się a ja zdezorientowana uniosłam jedną brew do góry.  - To mój brat - wyjaśnił mi, a ja dopiero wtedy im się przyjrzałam. Oby dwoje byli porządnie zbudowani, byli tego samego wzrostu i oboje mieli czarne włosy i lekki zarost. Jak to możliwe, że wcześniej tego nie zauważyłam?  Byli prawie, że jak dwie krople wody. - Młodszy - zaśmiał się.

- Oh - westchnęłam i wpatrywałam się w dwóch, cholernie przystojnych mężczyzn.  

- Zjemy razem lunch? - zapytał Michael, wkładając jedną dłoń do kieszeni spodni od garnituru. - Wezwałem was, bo chciałem żebyście się poznali.

- No jasne - Val puścił mi oczko i słodko się uśmiechnął, na co Michael szturchnął go łokciem.  

- Zaraz do Ciebie dołączymy Val - Michael skinął głową i Valentin opuścił jego gabinet z chytrym uśmieszkiem. W tej samej chwili, kiedy drzwi się zamknęły poczułam ucisk na mojej talii i szybko znalazłam się tuż przy Michaelu. Uniósł prawy kącik ust w lekkim uśmiechu i złączył nasze usta. Automatycznie położyłam dłoń na jego policzku i odwzajemniłam namiętny pocałunek. Podszedł ze mną do biurka i odsunął stos dokumentów na bok. Przycisnął mnie mocno do blatu na co jęknęłam w jego usta, unosząc delikatnie nogę, oplatając jego nogę.

- Wow - usłyszeliśmy i jak poparzeni od siebie odskoczyliśmy. Poprawiłam koszulę i spódniczkę, po czym potrząsnęłam delikatnie głową, by włosy się poprawiły same.

- Val - Michael na niego spojrzał zaskoczony, ale po chwili na jego twarzy znalazł się grymas złości. - Kto Ci tu kurwa pozwolił wejść? - podniósł głos. - Kurwa pukać nie umiesz?

- Za to Ty pewnie pukasz doskonale - zapyskował a ja wytrzeszczyłam oczy jak to usłyszałam. Starszy Malarkey był już gotowy uderzyć młodszego Malarkey'a, ale w porę się odezwałam.

- To co, lunch? - powiedziałam z udawanym uśmiechem i wyminęłam ich obu, kierując się w stronę kantyny.

Usłyszałam kroki obu mężczyzn tuż za mną.

- Przepraszam, nie tak miało to zabrzmieć - usłyszałam głos Valentina obok siebie, odwróciłam się do niego.

- Nie no co Ty, nie gniewam się - nerwowo spojrzałam w dół, zakładając mały kosmyk włosów za ucho.

- Mam nadzieję - uśmiechnął się do mnie i puścił mi oczko. Dupek - pomyślałam sobie.

~

Na początku lunch jedliśmy w ciszy, będąc skrępowani sytuacją, która zdarzyła się w gabinecie, nie tak dawno temu, ale później buzie nam się nie zamykały od gadania.  

Michael zaproponował mi ze mnie odwiezie do domu, za co byłam mu wdzięczna, nie musiałam się tłuc autobusami.  

- Buzi na do zobaczenia?  - uśmiechnął się zawadiacko i ułożył usta w dzióbek. Rozejrzałam się nerwowo, czy czasami nie ma mojego męża w pobliżu. - No wiesz, dzisiaj niestety nie będzie nikogo przy moim boku w nocy, będę samiuśki - przybliżyłam się do niego i złożyłam na jego ustach krótki, ale namiętny pocałunek.  

- Do zobaczenia, Michael - powiedziałam i otworzyłam drzwi.

Pomachałam mu, gdy odjeżdżał i podeszłam do klatki, otwierając ją.  

Gdy weszłam do domu, było już późno, gdzieś z 21. Na ciemne mieszkanie, rzucała lekki cień zapalona lampka w salonie. Niepewnie weszłam wgłąb domu, zdejmując obcasy. Odłożyłam je na podłodze i weszłam powoli do salonu.  

Greg siedział zgarbiony na kanapie, opierał łokcie na kolanach, a dłonie, zgięte w pięści usadowił pod brodą.

- Gdzie byłaś - usłyszałam wściekły szept.  

- J-ja..

- Zapytałem gdzie byłaś - wstał z kanapy i podszedł do mnie. Patrzył w moje oczy z szałem złości i zazdrości.  

- Byłam w pracy - powiedziałam cicho.

- Całą noc też byłaś w pracy? - uniósł brew.

- Byłam u Alice, potrzebowałam babskiego wieczoru - przełknęłam wolno ślinę.

- Babskiego wieczoru, ha? - zakpił i pokiwał rozbawiony głową.

- Mówię prawdę - spojrzałam na swoje palce, które wydawały się teraz bardzo ciekawe.

- Dobrze - usłyszałam po chwili, po czym objął mnie swoimi ramionami w uścisku. - Przepraszam - pocałował mnie w czoło, powiększając uścisk. Jakby nie chciał mnie puścić, żebym gdzieś odeszła. Po raz pierwszy od 2 lat usłyszałam od niego 'przepraszam'. Położyłam dłonie na jego plecach i delikatnie odwzajemniłam przytulańca.  

Odsunął delikatnie głowę i przycisnął swoje usta do moich, wkładając dłoń w moje włosy. Gdy za nie pociągnął, cicho jęknęłam z bólu, na co on zaczął całować moją szczękę i potem przyssał się do szyi.

- Mmm, tak maleńka. Uwielbiam ten dźwięk - wyszeptał mi do ucha. Wyrwałam się z jego objęć i skierowałam się w stronę schodów.  

- Przepraszam, jestem zmęczona - westchnęłam i zniknęłam na górze.

Mentos

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 1511 słów i 7780 znaków.

Dodaj komentarz