My horny boss | 20

Michael's POV

Zacisnąłem oczy i pięści ze złości. Gdy je otworzyłem, oni wciąż byli objęci.

- Co do kurwy?! - wydarłem się aż Selena podskoczyła a Meredith upuściła talerze. Nawet na nią nie spojrzałem, wiedziałem, że od razu pójdzie to posprzątać.

- Mógłbyś nie krzyczeć? - warknął Valentin, zamykając za nimi frontowe drzwi. Nie skomentuje już tego, że cały czas obejmował moją narzeczoną.

- To może mi wyjaśnisz co tu się do cholery dzieje?!

- To może Ty mi wyjaśnisz co tu się dzieje? Może mi wyjaśnisz gdzie byłeś i dlaczego dopiero teraz wróciłeś do domu? - Selena się odezwała.

- Może Ty mi wyjaśnisz dlaczego teraz wróciłaś do domu, w jego objęciach!

- Jak przestaniesz się przekomarzać i zachowywać jak dziecko to wiesz gdzie mnie szukać - spojrzała na mnie z rozczarowaniem i pocałowała Valentina w policzek i szepnęła 'dziękuję'. Wyminęła mnie, nawet na mnie nie patrząc i poszła na górę.

Obejrzałem się przez ramię, aby upewnić się, że Selena już wyszła z salonu.

- Co Ty sobie kurwa wyobrażasz?! - przyparłem Valentina do ściany, trzymając go za szyję. - Zabawiać się z moją narzeczoną, gdy ja wylądowałem w łóżku Ariany - warknąłem. Zobaczyłem zdziwienie na twarzy Valentina.

Odchrząknął, bo tak go przydusiłem, że zaczął się robić czerwony i nie mógł nic powiedzieć.

Puściłem go, zaczął kaszleć i po chwili znów stał przede mną wyprostowany i pewny siebie.

- Masz na myśli dzisiejszą noc? - zakpił, na co ciśnienie mojej krwi się podwoiło.  

- Jak śmiesz! - chciałem go uderzyć ale wystawił dłoń przed moją twarz.

- Ah tak, dzisiejszą noc.. Zabawa była przednia - uśmiechnął się kpiąco. - W szpitalu u boku twojej narzeczonej - na jego twarzy pojawił się grymas złości, a na mojej zaskoczenie. - Jakbyś się tak nie napierdolił i jej nie zdradził to sam byś tam z nią był. - Odwróciłem się gwałtownie, żeby zobaczyć czy Seleny nie ma na schodach, żeby tego nie usłyszała.

- Co się stało?  

- To już nie moje zadanie. Niech Ci narzeczona wyjaśni - puścił mi oczko. - Dziękuje Mer - zwrócił się do Meredith i wyszedł bez słowa.

- Mer? - przekrzywiłem głowę do boku ze złości i spojrzałem na starszą kobietę. - Dlaczego zadzwoniłaś do niego, a nie do mnie? - zacisnąłem usta w cienką linię.

- Dzwoniłam do pana ze 10 razy, nie odbierał pan a sytuacja była poważna, dlatego zadzwoniłam do pana Valentina. On przyjechał od razu - powiedziała ostatnie zdanie, jakbym nie dbał o Selene i Valentin bardziej się nią opiekował.

- Przepraszam? Insynuujesz, że o nią nie dbam?  

- Ja niczego nie insynuuje, niech pan sam sobie zada to pytanie. Wielkie dzięki do Boga, że dziecku nic nie jest! - odwróciła się i odeszła do kuchni.

Co tu się kurwa dzieję?! Szpital? Na szczęście wszystko z dzieckiem w porządku?

Zdjąłem buty i marynarkę i poszedłem w stronę schodów, gdzie na samym szczycie zobaczyłem zapłakaną Selene.

__

Mamy kolejny rozdział :)

Kochani wolicie jak piszę z perspektywy Seleny czy Michaela? Czy obojga?  

Którą perspektywę wolicie bardziej?

Mentos

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 603 słów i 3188 znaków.

1 komentarz