,, Gdybym tylko wiedziała" Cz.3

Cz. 3
Ania

No pięknie! Czy ten głupek zawsze musi mi popsuć nastrój? Po co w ogóle pojechał ze Sandrą na jakąś wycieczkę rowerową? No chyba nie powie mi, że jest nim zauroczona, bo to byłoby bardziej śmieszne niż fakt, że trzeba codziennie sprzątać w pokoju.  
Albo podlewać kwiaty.  
Błazenada!
Spojrzałam na aloesy, które poprzesuwałam, aby móc szerzej otworzyć okno i zauważyłam, że chyba coś są nie halo. Wiem, że pewnie powinnam je podlać, ale tyle już wytrzymały, więc trochę dłużej nie zrobi im różnicy. A po za tym to są kwiaty mamy, a nie moje. A ja już jutro rano będę wolna! Starzy sobie wyjadą zabierając ze sobą Sandrę, więc kto wie? Może przyda się urządzić tutaj jakąś imprezkę? I zupełnie przypadkiem zaprosić na nią Rafała? Byłoby cudownie! Ciemna noc, zabawa, Rafał i ja. Kto wie, co by się mogło wydarzyć!  
Tak się zamarzyłam, że zapomniałam pójść na zakupy! No przecież nie mogę się pokazać w tej samej bluzce, co ostatnio, bo Rafał pomyślałby, że jestem zacofana. Muszę natychmiast pogadać z mamą, bo inaczej z imprezki nici.


Sandra

Wiem, że głupio zrobiłam zapraszając Krzyska na przejażdżkę rowerem, ale nie miałam innego wyjścia. W końcu kumplowaliśmy się ze sobą, więc chyba mógł mi trochę pomóc w moim niecnym planie obrony siostry przed samą sobą. Oczywiście nie wtajemniczyłam go we wszystko, ale tylko w to, co wiedzieć powinien.
Zatrzymaliśmy się przy parku i tam posiedzieliśmy trochę na ławeczce. Gdy Krzysiek już nie mógł wytrzymać, co za ważna sprawę mam dla niego, to zwyczajnie zatrzymaliśmy się w niezbyt częstym miejscu dla spacerowiczów i powiedziałam mu, w czym rzecz.
- Czy ty trochę nie przesadzasz?- Zapytał mnie, gdy doszłam już do końca planu.
- Ja? No coś ty. Jej trzeba pomóc, bo inaczej zrobi coś głupiego i będzie miała żal do siebie do końca życia.
- No tak, ale ja wciąż nie rozumiem. Skoro wasi rodzice wyjeżdżają na tydzień, to nie możesz jej powiedzieć, że zostajesz z nią w domu? Po co chcesz ją okłamywać?
- Oj Krzysiek, no błagam cię! Gdy jej powiem, że zostaję w domu, to nic nie da. Wciąż będzie siedziała u siebie w pokoju i mizdrzyła się do tego debila. Sorki, do Rafała.
Krzysiek pokiwał głową i zauważyłam, że na policzku wyskoczył mu mały rumieniec, ale nie powiedziałam mu o tym. Nie chciałam, aby się krępował, bo przecież doskonale wiedziałam, że temat mojej siostry jest dla niego trudny z powodu tego, co do niej czuje, ale tym bardziej powinien mi pomóc. Przecież tu też chodziło o jego dobro, prawda?
- Słuchaj- przeczesał swoje krótkie blond włosy jakby pomagając sobie tym gestem skupić wszystkie myśli.- A powiedz mi, bo czegoś tu nie rozumiem. Co ci przeszkadza to, że ten typek jej się podoba? Chyba nie jesteś o niego zazdrosna?
- Co? Ja? No chyba kpisz. Ej weź mnie nie obrażaj, co? Bycie zazdrosnym o tego palanta, to jakby być wielbicielem plastiku. Pusty pojemnik i ładne opakowanie. Ładna miska jeść nie daje, nie słyszałeś o tym?
- Może coś tam…
- A po za tym nie mam zamiaru być numerem osiemnaście- dodałam z wyższością.
Krzysiek chrząknął zakłopotany.
- Coś nie tak?
Znów przeczesał swoje włosy oglądając się jakoś dziwnie na boki i sprawiając wrażenie, że wie coś, o czym ja jeszcze nie wiedziałam.
- No…
- Co no?
I wtedy mnie olśniło. Chyba liczby się zmieniały, a ja miałam niekompletne informacje. Ale to by oznaczało, że nikomu nie przeszkadza być kolejnym numerkiem w jego życiu. Równie dobrze zamiast mówić do piątej dziewczyny Zośka, czy Anka, mógłby zwracać się numerze jeden, numerze dwanaście. Kompletna paranoja. Dziewczyny w tym stuleciu zupełnie były pozbawione rozumu. I pewnie nigdy nie słyszały o dumie.
- Coś tam uległo zmianie.
Tak myślałam.
- Dziewiętnaście?
- Dwadzieścia dwa- powiedział zakłopotany wciąż rozglądając się nerwowo.
- O matko! Od wczoraj już cztery więcej? Ej, czy one mają jakiś punkt w tym swoim czepku, który u niektórych nazywa się mózgiem?
Zaśmiał się.
- Fajnie to określiłaś. Jak widać istnieje gdzieś tam jakaś próżnia.
- No, która pochłania im rozumy wydając tylko skrawki flaków.
No i pięknie! Nie wiem, ale jakoś będę musiała uświadomić mojej siostrze, że zadawanie się z Rafałem może być dla niej straszne w konsekwencjach. Już przecież nie chodziło tylko o jej zauroczenie, ale o to, aby uświadomić jej swoje błędy myśleniowe, gdzie głupota górowała nad rozsądkiem.
- Krzysiek, a ty nie mógłbyś sam powiedzieć jej, że zadawanie się z tym typkiem grozi utratą godności?
Krzysiek spojrzał na mnie jak poparzony.
- Ja? No chyba oszalałaś! Jak to sobie niby wyobrażasz? Co, mam podejść do niej ot tak i powiedzieć, że jak nie skończy swojego zauroczenia, to stanie się kolejnym numerkiem?
Fakt, chyba nie był to najlepszy pomysł.
- No, nie, tylko jakoś tak delikatniej może…
- I ona mnie posłucha, nie? Matko, Sandra, czy ty siebie słyszysz? Zresztą, niech robi, co chce. Będzie przynajmniej miała nauczkę do końca życia. Niech wie, że życie nie polega tylko na ładnych paznokciach i włosach. Ładna miska nic jej nie da.
Oburzył się. Jak widać prośba o pomoc z jego strony była aż nadto wieki wyzwaniem. Chyba nie powinnam go tak męczyć. Chłopak nie był przecież niczemu winny, a dodatkowo chyba się w niej podkochiwał. Ona natomiast nie zwracała na niego uwagi, bo był od niej rok młodszy i nie tak urodziwy jak Rafał. Jego paznokcie nie błyszczały, lecz raczej błagały o pilniczek i nożyczki. No, ale przecież tego mu nie powiem. Nie chce urazić jego dumy, bo jest moim najlepszym kumplem. Gdyby ona jednak tylko chciała zwrócić na niego uwagę…
No i mnie olśniło!
- Mam! Chyba wiem jak to zrobić, żeby przestała interesować się Rafałem!
- Niby jak? Zabijesz go? Bo chyba to jest najlepszy sposób, aby pozbyć się problemu- zażartował.
- Pewnie, byłoby prościej, jednak nie o to mi chodzi. Ale najpierw musisz mi coś powiedzieć.
- No?
- Ale masz być szczery.
- No będę. Zresztą przecież wiesz, że cię nie okłamuję. Tak nie postępują przyjaciele.
- Super, więc powiedz mi, czy ty nadal ją kochasz?
I jak sądziłam wcześniej to pytanie całkiem go zamurowało. Purpura na jego twarzy zdawała się odpowiadać sama za siebie.
- To bardzo osobiste pytanie- rzekł zakłopotany.
- Wiem, ale musisz mi na nie odpowiedzieć. To bardzo ważne, jeśli wciąż ci na niej zależy.
Mówiłam poważnie. Znałam Krzyśka odkąd się do nas wprowadził i nigdy nie uważałam go za nieudacznika. Bardzo szybko się zaprzyjaźniliśmy, bo obydwoje jedliśmy samotne lunchy. Nie wiem, czy on to kiedykolwiek zauważył, ale ja często parzyłam jak koledzy z niego szydzą i miałam nie raz ochotę podejść do niego nie zważając na zakazy, ani na to, że jego szkoła była oddalona o kilka metrów od mojej bardzo wysoka siatką. Ja tam zawsze wszystko widziałam, ale nic nie mogłam na to poradzić.  
Raz po szkole gdy wychodził podeszłam do niego i zapytałam wprost dlaczego koledzy się z niego nabijają, a on bez wahania odpowiedział, że śmieją się z niego, bo jest mamin synkiem. Nie rozumieli tego, że jego matka jest poważnie chora i nigdy nie wyzdrowieje. Jest przykuta do łóżka, choć tak na prawdę czasami wstaje, ale na własne ryzyko. Dla niej jakakolwiek pomoc komuś, czy też lekkie szurniecie łokciem może być zgubne. Jest normalna, ale ma chorobę kruchych kości. Krzysiek powiedział, że nieraz wystarczy mocniej ścisnąć jej dłoń i już będzie złamana, albo lekko przymiażdżona. Złe postawienie stopy i lekkie skrzywienie jej podczas chodzenia szybko zaprowadzi do złamania. Aż podziw mnie bierze jak udało jej się zajść w ciążę i co dziwniejsze utrzymać ją. Krzysiek powiedział, że podobno jego mama modliła się w każdej chwili i cały okres czasu leżała prawie nieruchomo. Przeszła cesarskie cięcie w siódmym miesiącu ciąży, bo prawdopodobnie nie dotrzymałaby dalej. Groziło to śmiercią nie tylko dla dziecka, ale i dla niej samej.  
Mały Krzysiu miał kilo sześćset gramów i dwa miesiące leżał w inkubatorze. Lekarze bali się, że dziecko odziedziczyło chorobę po matce, ale o dziwo Krzyś urodził się zdrowy.
Czasami zastanawiałam się gdzie się podział ojciec Krzyska, bo on nigdy o nim nie wspominał, zupełniej jakby nie istniał. Gdyby nie fakt, że znam biologię człowieka można by powiedzieć, że było to cudowne poczęcie z cudownym końcem. Wiem tylko tyle, że dopóki Krzyś nie skończył szóstego roku życia opiekowała się nim siostra jego matki, która później zmarła na raka trzustki. Praktycznie całe swoje życie poświęciła siostrze i umarła samotnie w drugim pokoju, zaraz obok pokoju jego mamy. Znalazł ją Krzyś, który nader rozwinięty zadzwonił na pogotowie, lecz oni tylko stwierdzili zgon. Aż trudno mi sobie wyobrazić, co przeszło sześcioletnie dziecko znajdujące swoją ciotkę martwą. I od tamtej pory zostali sami. Podobno opieka społeczna chciała zabrać jej Krzysia, lecz on uparcie błagał wszystkich, dookoła, aby nie pozwolili zabrać go od matki. Nie wiem jak długo to trwało, ale jakimś cudem wójt zlitował się nad ich losem i przydzielił im opiekunkę dla matki i tylko dzięki temu Krzyś mógł pójść do szkoły i zostać przy mamie. Potem podrósł i od dziesiątego roku życia radzą sobie sami. Teraz ma dziewiętnaście lat i nikogo oprócz mnie i własnej matki. No i na dodatek zakochał się bez wzajemności w mojej leniwej siostrze, która niczego nie odwzajemnia.
- O czym tak myślisz?- Zapytał Krzysiek wpatrując się we mnie intensywnie.
- Ja? W sumie, to o wszystkim i niczym. Ale mniejsza o to. Plan jest taki. Od tej pory będziemy udawali, że jesteśmy parą, to może Anka zwróci na ciebie uwagę i zapomni o tym draniu. Tym sposobem ty będziesz miał swoją ukochaną, a ja pewność, że nic jej nie będzie z tobą groziło.
Pomysł wydawał się dziecinnie prosty, więc byłam pewna, że Krzysiek na to pójdzie. Choć w głębi serca bałam się, co może z tego wyjść, bo nie chciałabym stracić takiego przyjaciela. Na niego zawsze mogłam liczyć. Był mi bliski niczym brat, którego nigdy nie miałam.
Krzysiek wydawał się być zamyślony, jakby ważył w głowie to co mu przed chwilą powiedziałam, po czym spojrzał na mnie z uśmiechem.
- Wariatka jesteś, wiesz?  
- Wiem. A nie boisz się, że się we mnie zakochasz?- Zapytałam ściszając głos tak, że brzmiał, jak w jakimś horrorze.
- Oj, już się boję!
- Uuu! -Wyrzuciłam z siebie i razem się zaśmialiśmy. Wiedziałam, że na Krzyśka mogę liczyć. Oby tylko wszystko poszło zgodnie z planem.

Ewelina31

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 2036 słów i 10905 znaków.

1 komentarz

 
  • AnonimS

    Nieomalże makiaweliczny intryga.fajnie się to czyta. Pozdrawiam

    6 cze 2018

  • Obca

    @AnonimS heh, co to znaczy,, makiaweliczny"? Jeszcze takiego słowa nie słyszałam :)

    6 cze 2018

  • Obca

    @Obca ok już wiem, przeczytałam w słowniku :jupi:  Kurcze, ilu słów jeszcze człowiek nie zna... Heh, wtopa na całego... :redface:

    6 cze 2018

  • AnonimS

    @Obca makiawelizm, machiawelizm [wym. makiawelizm]
    1. «koncepcja polityczna zalecająca stosowanie zasady „cel uświęca środki”»
    2. «postawa charakteryzująca się cynizmem i brakiem skrupułów w dążeniu do celu

    6 cze 2018

  • Ewelina31

    @AnonimS oj zaskakujesz mnie swoją inteligencją. Zazdroszczę :redface:

    6 cze 2018

  • AnonimS

    @Obca czemu wtopa? Po to czytamy żeby się min. uczyć .

    6 cze 2018

  • Obca

    @AnonimS czasem wstyd, że się czegoś nie wie. Choć ja wolę wtedy zapytać niż udawać, że wszystko kumam :)

    6 cze 2018

  • AnonimS

    @Obca ja też się pytam. I skończ z tym wstydem....

    6 cze 2018