,, Gdybym tylko wiedziała" Cz.25 OSTATNIA

Cz. 25 ostatnia
Krzysiek
I stało się. Jestem malarzem, tyle, że nie tak popularnym jak bym chciał. O moje obrazu biją się konkurenci mniejszych Galerii, z którymi podpisałem umowy, a moim jedynym zmartwieniem, jest nadążyć je wszystkie malować. Czasami zastanawiam się, czy nie wrócić tylko do domowego malowania obrazów, takiego jak kiedyś malowałem dla mamy, ale Sandra twierdzi, że trochę więcej pieniędzy dla naszych dzieci wcale nie zaszkodzi. Wierzę jej, bo ona, jako jedyna, nigdy mnie nie okłamała. Szanuję ją za to i zawsze tak będzie.
Gdybym tylko wiedział, że taki los będzie mnie czekać, nigdy bym w to nie uwierzył. Praktycznie od wyrzutka, wykluczonego ze społeczności przez wszystkich ludzi, którzy stanęli mi na drodze, stałem się właścicielem wpływowej Galerii ASK.
I to wszystko dzięki Ani!
Moje pociechy, Antoś i Zuzia, mają po dwa latka i są najpiękniejszymi dziećmi pod słońcem. Ciąża mnoga mojej żony, którą się stała niedawno, moja ukochana Sandra, dała nam niezły wycisk. Chciałem pomóc jej zatrudniając jakąś nianię do bliźniąt, jednak ona powiedziała, że sama wychowa je lepiej. I tu podziwiam ją jeszcze bardziej.
Naszym rodzicom, czyli mojej mamie i rodzicom mojej żony, postawiliśmy piękne nagrobki, na które co miesiąc przynosimy kwiaty. Dzieciom staramy się zapewnić jak najlepszą przyszłość, której praktycznie sami nigdy nie mieliśmy. Nie chodzi o to, że jestem zły z tego powodu na moją mamę, bo nie jestem i nigdy nie będę, ale chodzi o to, że nie chcę, aby zabrakło im tego, czego nie mieliśmy sami.
Ania jest niezłą agentką. Wiem, że ta sprawa z Galerią była jej nosem, ale nie mam zamiaru wnikać w szczegóły. W końcu każdy z nas musi czasem mieć jakiś sekret, lecz ważne, aby nie był on przeciwko nam samym.
W kilka dni po śmierci matki, pani Rutka przyniosła mi list, który zostawiała moja matka dla mnie. Pewnie zanim mi go dała, sama go przeczytała, ale mnie obchodziło mnie to.  
Niektórzy ludzie się nigdy nie zmieniają.  
Mama wyznała mi, że mój ojciec umarł z miłości do niej. Podobno tak bardzo ją kochał, że obwiniał się o jej chorobę. Gdy dowiedział się, że mama spodziewa się ich dziecka, które zagraża jej życiu, nie potrafił znieść, że tą krzywdę wyrządził jej on sam. Podobno napisał jej w liście, że nie zniesie myśli, iż ona mogłaby stracić życie przed nim i to z jego powodu, dlatego rzucił się z urwiska i odszedł, jako pierwszy.
Moja matka, ani ja, nigdy nie zrozumiemy takiego zachowania. Nie można kochać tak bardzo, żeby w biedzie zostawić ukochaną. Może dla niego była to jakaś logika, ale dla mnie była to zwyczajna obawa przed życiem, po jej życiu. Był zwykłym tchórzem i tyle. Dlatego zniszczyłem list i obiecałem sobie, że nigdy nie opuszczę Sandry, ani dzieci. Gdyby nie wiem, co, zawsze będę o nie dbał, kochał je i pomagał, w czym tylko będę mógł. To dla mojej rodziny gotów jestem skoczyć w ogień, aby tylko ich uratować. Kocham ich i tylko to się dla mnie liczy.

                                          *

Nazajutrz rano przyszła do mnie wesolutka Sandruś. Ucałowała mnie jak zwykle czule, kładąc każdy pocałunek na policzku, nosku, oczku, czułku i ustach każdemu z nas.
- Dlaczego jesteś dziś taka promienna?- Zapytałem, bo choć zawsze była uśmiechnięta, to jednak dzisiaj za jej uśmiechem kryło się coś jeszcze.
- Bo ma dobrą nowinę- odpowiedziała gładząc się po brzuszku.
- Jaką?
- Chyba znów będziesz ojcem…
Wstałem od stołu i obróciłem ją wokół siebie. Jeszcze nigdy nie byłem taki szczęśliwy!  


                                            

                                    

                                                 Od Autorki
Za pomoc przy napisaniu tej książki bardzo chciałabym podziękować mojemu mężowi, który poniekąd krył się pod postacią Krzyśka. To dzięki Jego dobremu młodemu sercu, dowiedziałam się, jaką jestem szczęściarą, że go mam. Kocham go i chcę wierzyć, że spędzimy razem wiele cudownych lat, choć już stuknęło nam ich czternaście ;-)
Dzieciom dziękuję za to, że są. Kocham moje małe robaczki, choć czasami brakuje mi sił i cierpliwości, lecz to właśnie one sprawiają, że chce nam się żyć.
Dziękuję również wydawnictwu, które jeszcze nie zainteresowało się moimi książkami, które są dla mnie równie ważne, co rodzina, gdyż towarzyszą mi w życiu codziennym.
I na samym końcu, choć wcale nie znaczy to, że dziękuję za to mniej, pragnę bardzo serdecznie podziękować Tobie, czyli czytelnikowi, który w tą książkę klikną i przeczytał. Cóż warta jest powieść, kiedy nikt nie chce jej przeczytać? A dzięki Wam, moi bohaterzy ożywają. Niemal słyszę, jak wołają ,,Hej! Ale my tu wciąż jesteśmy!’’.
Z wyrazami szacunku za przebytą wspólną drogę:
Ewelina P.
Kaczki Pl., 23 czerwca 2018 rok (Dzień Ojca)

Ewelina31

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 887 słów i 4848 znaków.

1 komentarz

 
  • AnonimS

    Bardzo osobiste.... Ja jestem na Tak. Pozdrawiam

    13 lip 2018

  • Obca

    @AnonimS dziękuję :)  i również pozdrawiam

    13 lip 2018