Cz. 21
Sandra
Pomysł Anki był szalony, ale czułam, że miała rację. Od swojego powrotu, bardzo się zmieniła. Już nie siedziała w swoim pokoju nie robiąc niczego, tylko pomagała, w czym tylko było trzeba. I nie narzekała, co najdziwniejsze. Cieszyłam się, że jest już z nami i starałam się nie wnikać w nic związanego z jej powrotem. To wszystko mogło przecież poczekać.
Przez to całe zamieszanie zupełnie zapomniałam o kłótni rodziców, bo wszędzie, gdzie bym nie spojrzała, widziałam smutną twarz Krzyśka. Podzielałam jego ból, choć na pewno nie tak jak przeżywał to on. W końcu moi rodzice żyli, a on stracił najbliższą mu osobę. W całym tym smutku prawie bym nie usłyszała swojej komórki, która dzwoniła, posyłając najnowsze melodie Edyty Górniak ,,Nie zapomnij ’’.
- Halo- powiedziałam zwykłym głosem widząc na wyświetlaczu dziwny numer, którego nie miałam zapisanego pod żadną nazwą. Co prawda impreza została odwołana i każdy po dłuższym narzekaniu powiedział, że przekaże dalej, ale nigdy nie było wiadomo, czy o kimś nie zapomnieliśmy.
- Dzień dobry- usłyszałam, choć było po dwudziestej pierwszej. Najwyraźniej ten po drugiej stronie nie miał poczucia czasu, albo był nieźle na haju.
- Dobry wieczór- odparłam obcesowo.
- Witam serdecznie, z tej strony Komenda Powiatowa Policji W Gdańsku. Czy mam przyjemność z panią Sandrą Mierzej?
Usłyszeć swoje nazwisko z ust policjanta nie było miłe, a tym bardziej, że dziwiło mnie, iż dzwoniono do mnie z Gdańska.
- Tak, przy telefonie.
Usłyszałam chrząknięcie i niewyraźny kaszel.
- Przepraszam, bo widzi pani, mam dla pani ważną wiadomość. Wiem, że z powodu kilometrów, nie jest pani w stanie przyjechać do nas na Komendę, więc pozwoli pani, że przez telefon przejdę do rzeczy?
Głos miał dość młody i czuło się od niego zdenerwowanie. Nie miałam pojęcia, co chciał mi przekazać ten miły funkcjonariusz policji, jednak bardziej ciekawiło mnie, dlaczego dzwoniono z Gdańska? Przecież tam nie miałam ani rodziny, ani nikogo znajomego, choć byliśmy tam, co prawda raz z mamą i tatą na wakacjach, lecz nikogo tam nie poznaliśmy. Dlatego bez żadnego zdenerwowania słuchałam dalszych słów.
- Oczywiście.
- Czy pani rodzicami są Elżbieta i Tomasz Mierzej?
- Tak…
- To widzi pani…, cóż, wspomnę jeszcze, że bardzo głupio jest informować panią o takich sprawach przez telefon, ale nie mam innego wyjścia, bo oczywiście chcę pani iść na rękę…
- Proszę przejść do sedna- przerwałam mu nerwowo, bo jakimś sposobem serce zaczęło mi być szybciej.
- Mieli wypadek- dokończył funkcjonariusz policji.
- Jaki wypadek? Przecież to nie możliwe, bo moi rodzice pojechali w Tatry.
- Nie wiem tego…, ale jakimś…, nie wiem, sposobem… znaleźli się w Gdańsku i …
O matko! Nie mogli mi dać kogoś konkretnego do rozmowy? Ten młody jąkał się bardziej ode mnie, choć wciąż nie docierało do mnie to, co słyszałam. Po chwili jednak coś w słuchawce zasyczało i usłyszałam drugi głos, bardziej stanowczy i twardszy, który nie bawił się w żadne ceregiele.
- Dzień dobry, z tej strony Mariusz Drezel, Komenda Powiatowa Policji w Gdańsku. Rozumiem, że mam przyjemność z panią Sandrą Mierzej, więc chciałbym poinformować, że pani rodzice mieli wypadek.
- Ale ich nie mogło być w Gdańsku, bo pojechali w Tatry- powiedziałam przerywając mu z czego nie był zadowolony.
- Nie wiem, czemu akurat w Gdańsku, ale tam zdarzył się wypadek. Samochód państwa Mierzej, czerwony Ford Fokus wpadł pod nadjeżdżającą ciężarówkę i niestety pani rodzice ponieśli śmierć na miejscu. A w ogóle to powinna być pani nam wdzięczna, że przekazujemy to przez telefon, a nie zapraszamy do nas na komendę w Gdańsku. Póki, co ciała zostaną u nas, ale jutro około dwunastej przewiozą je do Turku, gdzie jak się orientuję ma pani bliżej, więc proszę o cierpliwość. Wszystkie rzeczy pani rodziców będą na panią czekać do odbioru w Turku, więc już może pani załatwić jakiś pogrzeb. W razie pytań, proszę oddzwonić pod numer, który się pani wyświetlił, choć myślę, że powiedziałem pani już wszystko. Aha, wypadek zdarzył się z winy pani rodziców, bo tak przekazali mam świadkowie zdarzenia, więc nie będzie żadnych roszczeń. Ciała najlepiej byłoby skremować, bo było, co zbierać, więc niech pani nie ogląda trumny. Odnośnie kosztów skontaktujemy się później. Czy jest, więc jeszcze coś, co chciałaby pani wiedzieć?
Niech mu nigdy nie stanie dla żadnej kobiety! Pomyślałam w duchu.
- Nie, do widzenia!
Gdybym tylko wiedziała, że moje życie tak szybko obróci się w piekło, to nigdy bym nie pozwoliła im jechać tam samym. A jeszcze kilka dni temu, moim marzeniem było nie dopuścić do spotkanie siostry z frajerem. A teraz pozostała mi tylko ona…
Krzysiek
Do tej chwili wciąż nie mogłem uwierzyć w to, co się stało tamtego wieczora, gdy przyszła do mnie zapłakana Sandra. Z bełkotu przelanego płaczem wywnioskowałem, że i jej rodzice zginęli. Mówiła coś o paskudnym policjancie, któremu życzyła jak najgorzej, gdyż nie potrafił okazać serca w tak ciężkiej dla niej chwili. Płakała i płakała, a ja zamiast ją pocieszać sam się załamałem, bo wychodziło na to, że zostaniemy zupełnie sami.
I tak zamiast rozwagi zrodziło się między nami coś, co nie powinno się tak skończyć, lecz oboje byliśmy zbyt słabi, aby się nad tym zastanawiać.
Gdy Sandra zaczęła mnie całować, zrodziła mi się w głowie pewna myśl, że nie powinniśmy pozwolić na nic więcej. Ona była przecież nieletnia. Miała zaledwie szesnaście lat, a ja dziewiętnaście. Mimo tego kochałem ją i wszystko, co sobą reprezentowała. Może, dlatego nie powstrzymałem jej, gdy sięgnęła dłonią do mojego rozporka.
Nie wiem, czy miłość, którą uprawialiśmy była namiętna, czy tylko bardziej z żalu, że odtąd byliśmy tylko my. Żadne z nas już nigdy nie powie do nikogo mamo, ani tato.
Tamtej nocy, gdy po raz pierwszy zbliżyłem się do dziewczyny w taki sposób, jedyną myślą pozytywną było to, że tą dziewczyną była właśnie Sandra. Kochana, wrażliwa i zaradna kobieta, która przez udawanie, porwała mnie i moje serce.
Tamtej nocy żadne z nas nie używało zabezpieczenia, bo niby skąd mieliśmy wiedzieć, że do czegoś takiego dojdzie? Miałem tylko nadzieję, że nie skrzywdziłem jej. Nie mógłbym sobie tego wybaczyć, dlatego zaraz po końcu naszego zbliżenia, musiałem zadać jej to pytanie.
- Kochanie, czy nie żałujesz tego, co się przed chwilą stało?
- Nie- odparła niemal zaraz po moim pytaniu.- Nie żałuję, bo kocham cię. A ty? Czy nie żałujesz, że do tego doszło?
- No coś ty. Boje się tylko, abyś mnie teraz nie znienawidziła.
Oparłem się łokciami o łóżko, leżąc na boku i wpatrując się w jej twarz tak intensywnie, aby móc w razie, czego zauważyć najmniejszą nutkę zawahania w jej mimice.
- Nie potrafiłabym cię znienawidzić. Kocham cię i przepraszam, jeśli tego nie chciałeś. Głupio mi.
Przytuliłem ją, bo to, co mówiła nie było na miejscu. Jak można było przepraszać za coś, czego oboje pragnęliśmy?
- Przestań. To nie tak. Tylko…, ja się nie zabezpieczyłem. Nie wiedziałem…., to znaczy…., ja…, bo to był mój pierwszy raz…
Zacząłem się gubić w tym wszystkim. W jednej chwili chciałem, abyśmy to powtórzyli, a w drugiej bałem się, że nie byłem dość dobry. Nie wiedziałem nawet, czy dobrze to robiłem, gdyż z mamą nigdy nie rozmawiałem na takie tematy, a w szkole zawsze wychodziłem, gdy o tym rozmawiali w obawie, że dowiedzą się, iż jestem prawiczkiem.
Na szczęście Sandra przykryła moje wyznanie pocałunkiem, po którym powiedziała coś podobnego.
- Ja też nigdy nie miałam chłopaka. To był mój pierwszy raz i boję się, że mogę zacząć krwawić, a przynajmniej tak pisało w gazetach.
- Jeśli chcesz wyjść do łazienki, to weź mój szlafrok. Jest tuż na krześle…
Po tych słowach podniosła się na łokciu, ale nie wyszła z łóżka. Znów zaczęła mnie całować i całować, aż nie wiedziałem, kiedy i znów robiliśmy to drugi raz. Tym razem jednak wytrzymałem dłużej i starałem się być delikatniejszy, choć dłonie Sandry przyciągały mnie coraz mocniej i mocniej…
Nie wiem jak powinien wyglądać pierwszy raz, ale ten był cudowny. Wspaniale było kochać się z osobą, która się kochało i która kochała mnie. Mama zawsze powtarzała, że gdy my kochamy i jest to odwzajemnione, to możemy bez skrępowania zrobić dla tej osoby zupełnie wszystko. I ja czułem w tej chwili, że gdyby otaczał nas płonący krąg, nie zawahałbym się wziąć ją na plecy i przejść po rozżarzonym ogniu. Ból może i byłby ciężki i nie do zniesienia, ale szedłbym wiedząc, że postępuję słusznie. Że ją kocham i robię to dla niej.
Boże świeć nad duszami naszych rodziców, bo choć ich z nami nie ma, to nadal są i pozostaną w naszych sercach. Wskaz im drogę do Ciebie samego, aby nic nie zawróciło ich w złą stronę.
I daj nam siłę, abyśmy to wszystko jakoś przetrwali.
Tylko o to Cię proszę.
1 komentarz
AnonimS
No proszę propaguje są seks bez zabezpieczenia? Czy to taki alert uważajcie bo możecie wpaść? :P pozdrawiam
Ewelina31
@AnonimS i wszystko i nic zarazem:-)