,, Gdybym tylko wiedziała" Cz.17

Cz. 17
Ania

Wciąż słyszę słowa, które Sandra wypowiadała do Krzyśka i nie mogę w to uwierzyć. Ja mam być adoptowana? Mieszkam tutaj z nimi już przeszło dwadzieścia lat i dopiero teraz usłyszałam to naprawdę. Nie, to nie może być prawda. To przecież Sandra jest inna niż my wszyscy. To ona jest porządnisią, która musi mieć wszystko poukładane na cacuś. To ona przesadnie długo smaruje kawałki chleba masłem, pilnując, aby najmniejszy skrawek nie pozostał suchy. To ona układała zawsze sztućce na stole i odmierzała długości, aby czasem centymetr obrusu nie był dłuższy, ani talerz nieprzesunięty w inną stroną. To ona prała wkładając najpierw ubrania białe, potem szare, potem żółte i tak dalej, pod same kolory tęczy, czego nikt nigdy nie robił z naszej rodziny. A to gadanie, że jest podobna do babci, to zwykły blef. Nikt tak na prawdę z nas nigdy nie zobaczył żadnej babci na oczy, nawet na zdjęciu. A tak w ogóle, to czasem zastanawiam się, czy my w ogóle mamy jakąś inną rodzinę?
To czysta paranoja. Wszystko w koło jest czystą paranoją! A rodzice nawet nie pytają się o mnie!
Przemierzając korytarz w tą i z powrotem starałam się zrobić jakieś zamieszanie, aby Sandra mnie zauważyła. Przecież skoro tak przesadnie dbała o porządek, to czy nie mogła spojrzeć w dół i ujrzeć mnie? Siedzi tylko z tym chłopakiem i gada na okrągło, a nawet nie próbuje mnie znaleźć. Nie powiadomiła żadnej policji, ani nikogo, kto chciałby mnie poszukać. No przecież mogła chyba zadzwonić do moich znajomych. Na przykład choćby do… do… do…
Z każdą narastającą we mnie myślą, zaczęło do mnie docierać coś, czego nigdy wcześniej nie zauważyłam. O matko… przecież ja nawet nie miałam przyjaciółki… ani koleżanki, z którą mogłabym porozmawiać o czymkolwiek. Miałam już dwadzieścia lat, a wciąż siedziałam w domu. Gapiłam się jak idiotka w okno, gdzie miałam widok na palanta, któremu nigdy na mnie nie zależało. Praktycznie to ja sama odsunęłam się od świata i od wszystkich, którzy mogliby znaczyć cokolik w moim życiu. Nigdy nie rozmawiałam z mamą, jak każdy to robił i nigdy o nic jej nie pytałam. Jakakolwiek rozmowa z nią była początkiem końca, gdzie chodziło jedynie o pieniądze. Skąd, więc mogłam wiedzieć, czy mamy ze sobą cokolwiek wspólnego? Bo może nic nas nie łączyło, poza tym, że była moja mamą. A teraz…  
Nie byłam pewna nawet tego.
Skoro świat, w którym żyłam nie był moim światem, to gdzie powinnam być? Gdzie był świat dla mnie?
Patrząc na siebie i na stojący obok papierek po cukierku, ukryty pod wersalką w salonie, zaczęłam się zastanawiać, czy sobie nie zasłużyłam na taki los. Na los bycia nikim, albo bycia tak maleńkim, że nikt nie był w stanie mnie zauważyć.
Siadając na pyłku z kurzu, zaczęłam myśleć nad sobą i nad tym, kim właściwie byłam.  


Sandra

Dzisiejsza noc była najgorszą w moim życiu. Nie dość, że nie mogłam spać, to jeszcze rodzice zadzwonili do mnie o piątej nad ranem.
- Nie śpisz słoneczko?- Zapytała mama bardzo ożywionym głosem.
- Mama? Która jest godzina? Przecież jest jeszcze ciemno- odparłam ziewając.
- Już pięć po piątej moja droga. Najwyższy czas na poranną kawę i solidne śniadanie. Chyba lodówka nie jest pusta?
- Oj mamo… nawet gdybyś mi kazała teraz sobie przypomnieć, co w niej jest, to i tak bym sobie nie przypomniała. A jak tam tata?
- Ach, nie jest już tak źle. Jakoś przywykłam do jego gadania o bólu. Wiesz, nie sądziłam, że człowiek może być takim zrzędom. I do tego wszystko mu trzeba podawać. A to mu się pić chce, a to by coś zjadł i tak w około. Już bym dawno chciała być w domu- westchnęła.- A co u was?
A co może być? Zaginęła jej córka, która być może nigdy jej córką nie była, ale po za tym ok.
- Wszystko dobrze. Tylko dbajcie o siebie, żeby nie daj Boże znowu jakiegoś nieszczęścia- ziewnęłam.
- No, właśnie słyszę jak się przejmujesz. Śpicie sobie spokojnie i nawet nie wiecie, jakie ja tu katorgi przechodzę- zapłakała.
Mama nigdy nie płakała. Odkąd pamiętam zawsze była twardą sztuką. Nawet na pogrzebach rzadko, kiedy zaszlochała. Uważała, że nie wypada żalić się nad grobem, tylko trzeba się cieszyć, że cierpienie danego człowieka właśnie się skończyło.  
Tata był innego zdania, ale nigdy się o to nie sprzeczali.  
Coś musiało się jednak stać…
-Mamo, czy coś się stało?- Zapytałam nagle ożywiona.
- Ach, dziecko.- Już widziałam jak macha ręką, że to niby nic wielkiego.- Już nic nie jest takie samo.
Oddychała ciężko, więc bałam się o nią, tym bardziej, że nigdy, ale to nigdy tak się nie zachowywała.
- Mamo, powiedz coś. Zaczynam się o ciebie martwić. Jeśli stało się coś strasznego, to wiedz, że możesz mi wszystko powiedzieć. Przecież ja nikomu nie powiem- zapewniałam ją.
- Wiem skarbie, wiem, ale to…- pociągnęła nosem- to takie trudne. Gdybym tylko wiedziała…
- Co mamo? Co się takiego stało? Mamo, ja wiem, że jestem tylko twoją córką i do tego niepełnoletnią, ale zrozum, że gdy tylko zechcesz, ja pomogę ci we wszystkim. Możesz na mnie liczyć. Proszę, powiedz coś…
Mój lęk o mamę zaczynał przybierać na sile. Jedyne, co mi chodziło po głowie, to fakt, że zrobiła sobie jakieś badania, przy okazji badań taty i teraz wie, że jest na coś chora. Tylko to mogłoby wywołać w niej aż tak złe emocje.
- Skarbie…
- Mamo…
Usiadłam na łóżku wygodniej, aby słyszeć każdy jej szept, bo gdy pociągała nosem coś tam mamrotała, ale przez słuchawkę w telefonie nie potrafiłam wszystkiego zrozumieć. Gdyby tu była, już dawno rozgryzłabym jej problem. Wystarczyłoby, abym spojrzała jej w oczy i już znałabym prawdę.
- Bo chodzi o twojego tatę.
- A co z nim? Chodzi o to złamanie? Jest gorzej niż być powinno? Będą mu ją amputować? Mamo, powiedz, o co chodzi, bo zaraz zwariuję.
W głos mój wdała się histeria, bo nie dosyć, że Ania zniknęła bez śladu, to jeszcze tata złamał nogę i teraz mama zanosiła się płaczem mamrocząc coś o ojcu. A na dodatek zaczynałam podejrzewać, że chyba coś wypiła, bo jej głos zaczynał się zmieniać, w jakiś coraz to dziwniejszy bełkot. Do tego dochodził jej płacz i moje serce zagłuszające jej głos.
Czy musiały nam się przydarzać tylko same nieszczęścia?
- Nie… bo on… on…
- Co on, mamo?
- Nie wiem. Nie potrafię tego powiedzieć- zaszlochała.- To mi się nie mieści w głowie…
- Czy jest na coś chory?
- Nie!- Wykrzyknęła tak głośno, że podskoczyłam. – On mnie zdradził! Rozumiesz to! Mój mąż mnie zdradził…
Teraz jej szloch był na tyle głośny i mocny, że odsunęłam słuchawkę lekko od ucha, gdyż jej ból było nie tyle słyszeć, co na dodatek czuć. Wciąż jednak nie potrafiłam sobie wyobrazić mojego ojca w kontakcie z inną kobietą. Przecież to było niemożliwe. Odkąd pamiętam tata zawsze kochał mamę nad własne życie i ponad życie innych. Kupował jej wszystko, co tylko chciała. Nowe sukienki, buty, płaszcze, książki. Nigdy jej niczego nie zabrakło. Każdą ich rocznice ślubu czcili jak nowożeńcy. Wyjeżdżali na wakacje, gdzie chcieli i świętowali wszystko jakby dopiero, co się pobrali. Ojciec zamawiał kuriera z kwiatami jak zwykle udając, że nie wie, o co chodzi, a mama nie mogła się doczekać, jego małego kłamstewka, które tak umilało im życie. I teraz, co? To wszystko miało legnąć w gruzach? Zresztą, jak on w ogóle mógł przestać ją kochać tak po prostu? Nic z tych rzeczy nie mieściło mi się w głowie.
- Mamo, nie płacz. A jesteś tego pewna?
- Oj dziecko, ja już nie wytrzymuję… Tyle lat… Tyle lat w kłamstwie… Zresztą, sama jestem sobie winna…
- Mamo przestań, proszę cię. Powiedz mi, skąd masz taką pewność?
- On czytał mój pamiętnik…
Kurcze, nawet nie miałam pojęcia, że moja mama pisała pamiętnik. Nigdy o tym nie wspominała, a ja nigdy bym nie przypuszczała, że po ślubie robi się takie rzeczy. Zresztą, ostatnio nic, co się zdarza, nigdy nie było do przewidzenia.
- Ale mamo, czytał twój pamiętnik i dlatego cię zdradził? Ja nic z tego nie rozumiem. Mamo, czy ty coś piłaś?
Ostatniego pytania chyba będę żałowała do końca swojego życia. Bo zaraz po jego zadaniu mama rozłączyła się. Wiem, że to było straszne z mojej strony, ale przecież nie chciałam jej skrzywdzić. Nic nie rozumiałam z tego, co mówiła, a na dodatek tak sepleniła, że pomyślałam sobie…
Na próżno próbowałam się z nią skontaktować. Chyba zaraz po naszej rozmowie wyłączyła telefon, bo sekretarka wciąż powtarzała ,,Abonent czasowo niedostępny, proszę zadzwonić później…’’.  
Nie widząc szans na porozumienie się z mamą prawie natychmiast wybrałam numer do taty. Odebrał po drugi sygnale. Jeśli się spodziewałam jakiegokolwiek wyjaśnienia, to już bardziej nie mogłam się mylić. Bo gdy tylko spytałam o mamę odpowiedział natychmiast:
- Nie chcę już nigdy widzieć na oczy tej podłej suki!
Po czym sam odłączył się robiąc to samo, co mama. I tak szukając jakiegokolwiek wyjaśnienia u swoich rodziców, nie zyskałam niczego, oprócz wykluczenia.  
Bóg jeden wie, co tam się wydarzyło.

Ewelina31

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 1807 słów i 9437 znaków.

1 komentarz

 
  • Użytkownik AnonimS

    Wielka miłość a potem podła suka. Chyba się domyślam co dalej kombinujesz. Pozdrawiam

    29 cze 2018

  • Użytkownik Ewelina31

    @AnonimS Zobaczymy, heh :-)

    29 cze 2018