,, Gdybym tylko wiedziała" Cz.11

Cz. 11
Krzysiek

Nie rozumiem, co się ostatnio dzieje ze Sandrą. Wcześniej nigdy nie przejmowała się swoim wyglądem, a teraz wpadła w histerię z powodu spuchniętej twarzy. Oczy też miała mocno przekrwione, ale to wciąż była ona. Moja najlepsza przyjaciółka. Nie rozumiałem, dlaczego chowała się przede mną, skoro zamiast tego całego marudzenia, mogłem jej pomóc wcześniej. Maślanka i zielona herbata nie były idealne na takie schorzenie, ale wiedziałem, że coś tam pomogą.
Moja mama była uczulona na niektóre składniki, więc znałem wygląd uczulenia. Człowiek na chwilę, lub na cały dzień był spuchnięty, ale potem wszystko wracało do normy.
Wydaje mi się, że może tak szybko wpadła w histerię, bo po prostu bardzo martwi się o siostrę. Nie dziwię się jej, bo ja też boję się pomyśleć, co się stanie, jeśli jej nie znajdziemy. Jednak to wcale nie oznacza, że trzeba myśleć o najgorszym. Być może wypiła za dużo i gdzieś tam leczy kaca, a my tu latamy jak ze sraczką, martwiąc się o jej życie.  
Z każdą chwilą coraz bardziej dostrzegałem nierozważność Ani, dlatego coraz mniej mi się podobała. Bo mi nigdy nie chodziło o wygląd kobiety, czy też dziewczyny, tylko o jej serce. W Ani zakochałem się pod wpływem chwili, ale ostatnie dni przekonały mnie, że bardziej byłem zafascynowany tamtym gestem, niż samą Anią. Bo nie znałem jej, a wyglądało na to, że była dość trudnym typem do zniesienia. No i ten Rafał. Chciała nawet iść z nim do łóżka tylko, dlatego, że jej się podobał. To nie był już mój typ dziewczyny. W niczym już nie przypominała mi osoby, w której się kiedyś zadurzyłem. Teraz była typem, jakich powinienem unikać. Lecz ze względu na Sandrę musiałem jej pomóc ją odnaleźć.
Aż bałem się pomyśleć i przypomnieć chwilę, gdy przytuliłem ją po raz pierwszy. To nie było już udawanie, tylko prawdziwy odruch. Wzruszyła mnie swoim płaczem dogłębnie i nie wiem, czemu, ale jakoś sam z siebie postanowiłem ją pocieszyć. Może nawet nie postanowiłem, ale chciałem.
Tak, ja chciałem ją pocieszyć i chciałem, aby poczuła się bezpieczna. Aby wiedziała, że jest ktoś, komu na niej zależy…
Uświadamiając sobie swoją ostatnią myśl ogarnął mnie niepokój. Czyżbym się w niej zakochał?


Ania

Nie, to nie może się tak skończyć! Nie mogę w nieskończoność czekać na cokolwiek, co sprawi, że stanę się znów normalna. Muszę coś zrobić i to najszybciej jak tylko się da!
Postanowiłam wstać i zwyczajnie skoczyć w dół na swoje łóżko, gdzie jeszcze niedawno leżała Sandra i zrobić coś, aby mnie dostrzegli. Jednak, gdy tylko wstałam i spojrzałam w dół, natychmiast skuliłam się z powrotem, dodatkowo trzęsąc się jak galareta.
- Sandraaa!
Wydarłam się najgłośniej jak potrafiłam, choć wiedziałam, że nikt mnie nie usłyszy. Tchnięta niespodziewanymi emocjami, które przyszły wraz ze zbliżającym się pająkiem, sprawiły, że zamknęłam oczy i zeskoczyłam w otchłań. Spadając modliłam się zaciekle powtarzając ,,Ojcze nasz…’’ , gdy po chwili wpadłam w coś bardzo miękkiego. Nie wiedząc, co to jest bałam się otworzyć oczy, lecz i z obawy, że znów spotkam się z pająkiem, natychmiast je otworzyłam. Rozejrzałam się dookoła i uśmiechnęłam najszerzej jak potrafiłam.
Upadłam na piórko! Pewnie wypadło z pościeli, gdy Sandra leżała w moim łóżku, za co byłam jej teraz serdecznie wdzięczna. Podskoczyłam dwa razy do góry, gdy nagle zaburczało mi w brzuchu. Potem nadeszła fala mdłości, które od zawsze towarzyszyły mi, gdy byłam długo głodna.  Natychmiast zaczęłam wyplątywać się z piórka i zmierzać w kierunku swojej szafki, gdzie ostatnio pozostały na niej okruszki ciastek maślanych. Sama myśl, że leżały tam już trzy dni była okropna. Ale druga myśl, dochodząca do głosu, szepcząca, że mogę umrzeć z głodu, wystarczyła, aby zagłuszyć tą pierwszą.
Ile ja bym dała za zwykły chleb z masłem! Albo za gorzką herbatę, której tak nienawidziłam! Po co mi było wybrzydzać w tym wszystkim, kiedy teraz takie rzeczy, jak rodzaj szynki na kolację, nie miały dla mnie znaczenia…


Sandra  

Z transu wyrwał mnie dzwonek telefonu domowego. Wyskoczyłam z łóżka i natychmiast podniosłam słuchawkę.
- Halo?
- No witaj kochanie! W końcu się do was dodzwoniliśmy! Już myślałam, że coś się stało, bo dzwoniłam wcześniej pięć razy. Czemu nie odbierałyście?
No tak, przecież spałam. Ale tego nie mogłam jej powiedzieć, bo by zapytała, dlaczego i tak dalej, w końcu wszystko bym jej wypaplała. Postanowiłam mówić tak jak zwykle, choć przychodziło mi to z trudem, bo maślanka na twarzy chyba wyschła.
- Oj mamo, byłyśmy w sklepie. Zresztą mogłaś przecież zadzwonić na komórkę. Wtedy na pewno bym odebrała.
- No pewnie, ale wtedy nie wiedziałabym gdzie jesteście, a tak mam pewność, że jesteście w domu.
- Witajcie moje robaczki!- Wykrzykną tata, najprawdopodobniej zabierając telefon mamie.
- No cześć tato! I jak tam? Zimno, nie?
- Nie tak źle, ale możesz powiedzieć Ani, że następnym razem jej posłuchamy i raczej wybierzemy coś cieplejszego.
- Tak myślałam- zaśmiałam się sztucznie.
- A u was wszystko dobrze? Daj mi Anię.
O matko, tylko nie to!
- Ania jest w łazience- powiedziałam naprędce.- Ale nie pytaj mnie, co tam robi.
- Dobrze, ale powiedz jej, że następnym razem chcę pogadać też z nią. Nie chcę żeby się obraziła, albo pomyślała, że jej nie kochamy.
No tak, przecież jest adoptowana, pomyślałam, ale nic nie dodałam.
- I pamiętajcie dziewczynki, żeby zrobić zakupy. Dałam Ani pieniądze, więc jakoś zaradźcie, dobrze?
- Dobrze mamo. A nawet gdyby brakło, to mam przecież swoje oszczędności- szepnęłam z dumą do słuchawki.
- Wiem, wiem. Gdyby matka brała z ciebie przykład, to już dawno mielibyśmy dom na Bahama- krzyknął do słuchawki ojciec.
W tle było słychać protesty mamy, więc pewnie się przekomarzali. Najwyraźniej tamtejszy pobyt dobrze im razem robił.
- I nowy jacht- dodałam żartem, aby rozluźnić samą siebie.- Tylko przyjedźcie we dwójkę- zaśmiałam się, bo wiedziałam, że tata załapie mój dowcip.
- O to nie musisz się martwić. Przy temperaturze minus dwudziestu stopni, najmniej, co na sobie mam, to trzy bluzki, dwie podkoszulki i dwie pary kalesonów. Nie licząc oczywiście kombinezonu, więc spokojnie!
- Dobrze tato- zaśmiałam się szczerze, bo właśnie go sobie wyobraziłam całego zapchanego ubraniami.
- To do usłyszenia!- Krzyknął tata.
- I bądźcie grzeczne- dodała mama.
Pożegnałam się z nimi. Odkładając telefon na widełki, usiadłam z tępą twarzą wypełnioną sucharami od maślanki, gdzie ser, byłby najdelikatniejszym stwierdzeniem, jaki zobaczyłam na swojej twarzy odbijającej się w szklance.
- Jakoś poszło- odetchnęłam i rozejrzałam się szukając Krzyśka, ale uświadomiłam sobie, że chyba jestem sama. Krzysiek najwyraźniej musiał wyjść do mamy, wobec tego poszłam do łazienki zmyć swoją skorupę z twarzy. Zimna woda niezbyt mi to ułatwiała, więc odkręciłam ciepłą. Zdejmując sobie kawałki czegoś tam, wciąż myślałam o tym, co powiedziałam rodzicom. Okłamałam ich, a na dodatek nie miałam bladego pojęcia gdzie może być moja siostra. Tak bardzo zajęłam się porządkowaniem domu, że zapomniałam o najważniejszym. Powinnam wcześniej o tym pomyśleć. Co prawda wtedy na przyjęciu wypytywałam wszystkich o Anię, ale czegóż mogłam się spodziewać, skoro prawie każdy był pijany? Dla nich pewnie nawet widok pawia w moim pokoju byłby nieistotny, więc pytałam się głuchych i ślepych. Okryta nagłym ożywieniem, jakie przyniosły mi moje myśli, pośpieszyłam się z myciem i zaraz po skończeniu, posmarowałam się kremem Bambino. Niby coś tam lepiej było z moją opuchlizną, ale wciąż to nie byłam ja. Pozostało mi tylko zadzwonić do spamiętanych przeze mnie osób i dowiedzieć się czegokolwiek.

                                                                        *

I tak minęła dobra godzina, zanim zdążyłam większość obdzwonić. Nie wiem, czego się spodziewałam po swoich telefonach, skoro połowa z tych osób, nawet nie kojarzyła, kim była Ania. Co prawda pamiętali, że byli wtedy na imprezie w jakiejś piętrówce, ale nikt nie zwracał uwagi na fakt, do kogo należał. A już na pewno, nie pamiętali żadnej szatynki, bo kolory włosów w tamtych chwilach, były dla nich jednakowe. Za to, każdy z nich pamiętał, że Rafał bujał się z jakąś landryną o blond kłoskach i że ktoś chciał mu przeszkodzić. Zapewne pamiętali mnie i Krzyśka, ale nic ponad to. Znów ugrzęzłam w bagnie i martwym punkcie.  
Zegarek wskazywał godzinę dwudziestą dwie, a Krzyśka nigdzie nie było w pobliżu. Uczucie bycia samotnym towarzyszyło mi przez całe życie, ale teraz jakoś tak zdwoiło swoją moc. Była to samotna samotność…

Ewelina31

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 1688 słów i 9032 znaków.

1 komentarz

 
  • AnonimS

    Zestaw na Tak i czekam co dalej. Pozdrawiam

    22 cze 2018

  • Obca

    @AnonimS Dziękuję bardzo :)

    22 cze 2018