,, Gdybym tylko wiedziała" Cz.19

Cz.19
Sandra

Widok prawie nagiej Ani wprawił mnie w nie lada oszołomienie. Nie potrafiłam nic więcej powiedzieć, jak tylko spytać, czy to, aby na pewno ona? Obie się popłakałyśmy, a tym bardziej, że cała sukienka Ani była podarta i odsłaniała jej połowę nagiej piersi. Włosy miała całe posklejane jakimś czymś klejącym i była bez butów. Aż bałam się spytać, czy nie uciekła jakiemuś porywaczowi, który przetrzymywał ją i gwałcił do upadłego. Bałam się jej spytać, czy nikt jej nie skrzywdził, albo czy to był Rafał, ale nic, co miałam w głowie nie mogło przedostać się do życia i słów. Liczyła się tylko chwila, że była tu. Była, co oznaczało, że żyła, a to było w tej chwili najważniejsze.
- Sandra, ty nie wiesz, co ja przeżyłam…- rozszlochała się.- To wszystko było takie straszne! Obiecaj mi, że już nigdy nie przestaniesz przychodzić do mojego pokoju na pogaduszki! Obiecaj, że będziemy wszędzie chodziły razem i razem kupowały sobie ubrania! Obiecaj, że wybaczysz mi wszystko, co ci zrobiłam, bo to wszystko jest straszne! Siostro, to ja zabrałam ci pieniądze z kasetki, które oszczędzałaś….
- Ciii- próbowałam ją uspokoić, choć sama trzęsłam się jak galareta. Wyznania Ani głęboko mnie poruszały, bo to wszystko, co do mnie mówiła było nam tak obce, jak dwa banany przywiezione z innych krajów. Niby były to te sam banany, ale jednak zmienione przez klimat i otoczenie.- Ciii, wszystko będzie już dobrze, zobaczysz. Obiecam ci to wszystko, bo jesteś moją siostrą. Kocham cię.
- Ja też cię kocham Sandruś!
Obejmowałyśmy się tak chyba przez spory czas, bo nagle Krzysiek przyszedł i aż krzyknął, gdy zobaczył moją siostrę. Ona natomiast, zamiast skryć się gdzieś za fotel, bo było jej widać, co nieco, stanęła prosto i teatralnym gestem przeczesała swoje włosy, gdzie w połowie drogi utknęła jej dłoń, tak były posklejane i nagle podbiegła do Krzyśka i go objęła.
- Wybacz, że byłam do ciebie taka niemiła. Przepraszam cię za wszystko. Ale wiesz, co? Tworzysz z moją siostrą niezłą parę. Nie zapominaj, że to moja zasługa.
Krzysiek stał jak porażony, gdy Ania wbiegła na górę przykrywając tym razem swoje nagości.
- Wezmę tylko kąpiel i zaraz wracam! Kocham was wszystkich!
Potem zniknęła na schodach trzaskając drzwiami od swojego pokoju.
- Co to było? Skąd ona się tu wzięła? Znalazłaś ją?
Podszedł i przytulił mnie, jednak smutek z jego twarzy nie znikał ani na moment.
- Nie wiem jak to się stało. Przyszłam i ona już tu była. Kucała na środku dywanu płacząc, jak nigdy dotąd. Widziałeś jej sukienkę?
- Czy ktoś ją…
Nie dokończył, bo i tak wiedziałam, o co pyta.
- Nie wiem. Nic mi nie powiedziała, tylko prosiła o wybaczenie za te pieniądze.
- Aha.
Reszta czasu upłynęła nam na smutku. Gdy wesoła Ania schodziła ze schodów jednym rzutem oka wyczuła, co się świeci.
- Wyglądacie, jakby ktoś umarł- zażartowała.- Już nie cieszycie się na mój widok?
- Moja mama- powiedział tylko Krzysiek i się rozpłakał.
Potem wszystko jej opowiedziałam.


Krzysiek

Mogę być na siebie nie wiem jak zły, a i tak w żaden sposób nie odpokutuję śmierci mamy. Gdy tylko sobie przypomnę, że byłem przy niej chwilkę przed …, nawet nie potrafię tego wypowiedzieć, to mam ochotę walić głową w mur. Ona odeszła zaraz po moim wyjściu do Sandry. W sumie, to obie kobiety mnie potrzebowały. Obie, które kochałem. Nieświadomie wybrałem Sandrę, bo chciałem wesprzeć ją jakoś w tej sytuacji, która jest tak absurdalna, jak to, że żyję.  
Miasto Bez Nazwy odebrało mi mamę, a dało miłość kobiety, która z czasem również stała się dla mnie ważna. I choć rozsądek podpowiada mi, że moja mama chciała śmierci, chciała spokoju, gdyż trwała w nieustającym bólu, to jednak nie potrafię wytłumaczyć faktu, iż chciałem, aby żyła. Chciałem, aby zawsze była przy mnie i nigdy mnie nie opuściła. Byłem wtedy samolubny, bo czerpałem korzyść z jej bycia, podczas gdy całe jej ciało było przepełnione bólem. Ale przecież nie chciałem, żeby cierpiała. Chciałem i robiłem jej wszystko, co tylko było możliwe, aby będąc w domu, miała wszystko, czego potrzebowała. Dbałem o nią, kąpałem ją, przynosiłem jej, co rano świeże bułeczki i pomalowałem nawet kuchnię tak, aby miała wyobrażenie, iż jest na łące pośród trawy i zieleni…
Zrobiłem to wszystko dla niej, a jednak odeszła…
Czasami zastanawiam się, czy Miasto Bez Nazwy nie jest jakąś czasoprzestrzenią, gdzie wszystko może się zdarzyć i każdą rzecz trudno będzie wytłumaczyć. Już samo zniknięcie Ani, gdzie wciąż utrzymuje, że była bardzo maleńka i nie wie jak to się stało, jest dla mnie zagadką. Nie można przecież w jednej chwili być normalnym człowiekiem, a zaraz potem zmniejszyć się do rozmiarów mniejszych od pająka. Jednak jak wytłumaczyć to, że wiedziała, o czym rozmawialiśmy? Równie dobrze mogła być ukryta gdzieś w dobrym miejscu i zamontować podsłuch, aby wiedzieć, o czym rozmawiamy, ale zaraz nachodzi mi pytanie, że po co miałaby to zrobić? Przecież sama czekała na spotkanie ze swoją miłością życiową, której obecnie nie lubi, więc nie miałaby powodu, aby się chować. A na potwierdzenie, że wchodziła w każde najmniejsze kąty domu, przyszła i pokazała nam kolczyk Sandry, który zaginął, gdy miała dziesięć lat. Był niebieski i przedstawiał małego delfinka. Sandra kupiła go sobie, gdy spędzali wakacje w Gdańsku nam morzem. Zdążyła się nim pocieszyć jeden dzień i kolczyk przepadł. A teraz po latach znalazła go leżącego pod przesuwną szafą w pokoju rodziców. Potem przypomniało jej się coś jeszcze i pobiegła do łazienki na dole, przynosząc wisiorek mamy, który zginął jej niecałe dwa lata temu. Był złoty w kształcie serduszka, które się otwierało i w środku było zdjęcie ich taty. Czy to przypadek sprawił, że leżało pod szafką położoną pod umywalką?  
Jak to wszystko wytłumaczyć?
Tyle spraw nagle zwaliło nam się na głowę. Co prawda, cieszy mnie, że jej siostra się znalazła, ale wciąż pozostawało pytanie, co z ich rodzicami? I co z moją mamą? Jak miałem jej zrobić pogrzeb, skoro nie potrafiłem się skupić na zwykłym zjedzeniu śniadania? Każdy kawałek chleba stawał mi w poprzek i za nic w świecie nie chciał spłynąć do przełyku. Nagle na całym świecie zostałem ja sam. Bez mamy. Bez mojej powierniczki, która zbyt wcześnie odeszła z tego świata. A miała mi przecież zdradzić tajemnicę o ojcu. Miała mi powiedzieć w ogóle, gdy będzie czuła się gorzej, a niczego takiego nie zrobiła. Co prawda widziałem, że robi się z nią nie najlepiej, ale dlaczego nie zareagowałem w porę? Dlaczego jej nie uratowałem? Przecież była moją matką.  
Moją matką…  
A ja ją zawiodłem…

Ewelina31

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 1331 słów i 7006 znaków.

Dodaj komentarz