,, Gdybym tylko wiedziała" Cz.2

Cz. 2
Sandra

Nie potrafię zrozumieć Anki jak ona może być aż taka naiwna i głupia! No przecież ewidentnie ten cały Rafał tylko się z nią droczy, a ta zaraz do niego macha i leci jak sroka do złota. Nie wiem, ale gdyby mogła, to w tyłek by mu weszła, aby tylko na nią spojrzał. Aż boję się pomyśleć, co będzie, kiedy pojadą rodzice na coroczny urlop.
Nie wiem, ale świat chyba ostatnio nieźle powariował. Każdy praktycznie na siłę stara się zwrócić na siebie uwagę chłopaków, a przecież to my powinniśmy być zdobywane. To o nas powinni walczyć, a nie żeby każdy machnął ręką, a kobieta już rozkłada nogi.  
Żal mi siostry, bo choć nie znam dobrze jej stanu duchowego, to jednak boję się, żeby nie zrobiła czegoś głupiego. A o to, to nie trudno. W końcu nie będzie ich cały tydzień, a to oznacza aż siedem dni, sto sześćdziesiąt osiem godzin, dziesięć tysięcy osiemdziesiąt minut lub aż sześćset cztery tysiące osiemset sekund, a tym czasie może się zdarzyć po prostu wszystko!
Kurcze, w gruncie rzeczy, to wcale nie powinnam się nią przejmować. Ma przecież swój rozum, więc niech odpowiada za siebie. Ona z całą pewnością w ogóle by się mną nie przejęła. Mogłabym nawet wołać o pomoc do upadłego, a ta nawet by się nie pokwapiła, aby wstać z fotela. Nic dziwnego, że tyłek zrobił jej się płaski. Z drugiej jednak strony, to ja nie jestem Anką. Może ona i jest ode mnie starsza o cztery lata, ale nie zamierzam pozwolić, aby ten debil skrzywdził moją siostrę.  
Nawet, gdy ona sama tego zechce.
Nawet za cenę siedzenia w domu i zrezygnowania z wyjazdu z rodzicami.
Tylko muszę to dobrze wykombinować…



Krzysiek

Dzisiaj z kumplami grałem w kosza, a potem w nogę. Całkiem nieźle nam poszło, choć przegraliśmy cztery do trzech. Wiem, że przepuszczenie bramki nie było moją winą, ale i tak poniekąd czuję smutek, gdy Karol nie kopnął tej piłki, zaraz, gdy nikt nie stał na obronie. Musiał akurat wtedy pomachać Paulinie, swojej dziewczynie i wtedy Zygmuś przejął od niego piłkę i tak straciliśmy bramkę.
Wszystko przez kobiety.
Zaraz po meczu wróciłem do domu i wziąłem szybki prysznic. Potem wrzuciłem pranie do pralki i ustawiłem na trzydzieści minut, bo ubrania nie były aż tak brudne, jak to czasami bywa, a ciuchy mamy tylko przepocone. Potem wykąpany przywitałem się z mamą delikatnie całując jej policzek i zapytałem jak się czuje.
- Dobrze synku. Zresztą wiesz, że nigdzie nie chodzę. Przejście z łazienki do pokoju zajmuje mi tyle czasu, że gdy wracam, to praktycznie jesteś już w domu- powiedziała z uśmiechem wyciągając rękę, aby mnie pogłaskać po twarzy.
- A co tym razem zrobić ci do jedzenia? Może jajeczniczkę? Albo omlet? A może skoczę do piekarni po świeże bułeczki i posmaruję ci świeżutkim masełkiem?
Dla mamy zrobiłbym absolutnie wszystko. Nie ma takiej rzeczy, której mógłbym jej odmówić.  
- Wystarczy chlebek z masełkiem, jeśli możesz.
- No pewnie, że mogę. Poczekaj sekundkę, a zaraz będę z powrotem!
Pognałem niczym porażony prądem do najbliższego sklepu i po drodze zauważyłem jak Ania znów siedzi przy oknie i wypatruje tego gbura Rafała. Szybko jednak odwróciłem od niej wzrok, bo szkoda mi jej było. Była tak naiwna i tak piękna zarazem, że jej widok tylko sprawiał mi ból. Za to jej siostra Sandra była w porządku. Z nią przynajmniej mogłem o wszystkim porozmawiać. I nie wygaduje niczego koleżankom, tak jak Ania. Gdyby tylko mogła…
- Cześć!- Krzyknęła mi Sandra zauważając mój wzrok.
- Hej!
- Masz dzisiaj czas? Moglibyśmy pojeździć trochę rowerem- wykrzyczała na cały głos będąc kilka dobrych metrów przede mną.
- Może później, bo teraz mam trochę roboty!
- Spoko! To daj znać!
- Ok.!
Pożegnałem się z nią i wpadłem do domu przygotować mamie kanapki, o które prosiła. Jak zwykle zjadła je ze smakiem. Potem przemyłem jej nogi i wysmarowałem kremem. Nie to, że musiałem to robić, ale dlatego, że wiedziałem, iż to sprawia jej przyjemność. W dzieciństwie też często smarowałem jej nogi i stopy i nigdy nie zrobiłem jej przy tym krzywdy. Pamiętałem, że muszę się obchodzić z nią jak z jajkiem ze względu na jej chorobę. Już samo to, że mnie urodziła było nie lada wyczynem. Nigdy jej tego nie zapomnę.
Nastawiłem jej telewizor na ulubiony serial i poszedłem do kuchni odrobić lekcje. Póki, co nie było ich jeszcze aż tak dużo, więc godzinkę po tym byłem wolny. Zajrzałem jeszcze do mamy i gdy upewniłem się, że niczego nie potrzebowała sam przekąsiłem na szybcika kanapkę z masłem i szynką, i dopiero potem zadzwoniłem do Sandry.
Z Sandrą znam się odkąd tutaj zamieszkałem. Oczywiście najpierw ona uważała mnie za jakiegoś przygłupa, bo nie przesiadywałem z kolegami tak często jak inni i nie uczyłem się najlepiej, ale potem zrozumiała, dlaczego.
Opieka nad mamą niby nie wymaga niczego większego, ale nie mogę sobie pozwolić, żeby czegoś jej zabrakło. Dla mnie jest nie tylko mamą, ale i niemowlakiem, z którym muszę się obchodzić jak z jajkiem i to zupełnie na miękko ugotowanym bez skorupki. Czasami nazywam ją żółteczkiem, na co odpowiada mi, że ja w takim razie jestem jej białeczkiem. Wiem, że to śmieszne i dla niektórych żałosne, ale dla mnie świadczy to tylko o dobrych kontaktach z mamą. I nie obchodzi mnie to, że inni się z tego wyśmiewają. Skoro nie potrafią tego zrozumieć, to najwyraźniej Bóg nie obdarzył ich zbyt wielkim rozumem.

Ewelina31

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 1062 słów i 5619 znaków.

1 komentarz

 
  • AnonimS

    Wybitnie pozytywną jednostka ten Krzysio... Ciekawe co dalej...... pozdrawiam

    6 cze 2018

  • Ewelina31

    @AnonimS tego nie wie nikt... :)

    6 cze 2018