,, Gdybym tylko wiedziała" Cz.18

Cz. 18
Krzysiek

Dzisiaj chyba była to pierwsza noc, kiedy nie musiałam wstawać do mamy. Spała jak zabita oddychając lekko, kiedy do niej zajrzałem, więc jej nie budziłem. Po cichutku zjadłem kawałek chleba z kiełbasą na śniadanie i zacząłem przemyślać sprawę imprezy Sandry. Wciąż nic mądrego nie przychodziło mi do głowy, więc zaparzyłem kawę i tak wyglądając za okno, starałem się znaleźć jakikolwiek sens w zniknięciu Ani i pomysłu na jej powrót.
Nie wiem ile czasu zajęło mi myślenie o wszystkim i o niczym, ale z własnego świata wyrwał mnie dźwięk komórki. Niemal w sekundę odebrałem nie chcąc, aby dźwięk obudził mamę, lecz zamiast entuzjazmu w głosie Sandry, usłyszałem rozpacz.
- On ją zdradził, rozumiesz?- Krzyczała powtarzając wciąż na około te same frazesy.
- Kto?- Pytałem, bo w pierwszej chwili tylko Ania przyszła mi na myśl.
- No on! Mój ojciec! Zdradził ją i teraz ona nie chce ze mną rozmawiać…- łkała.
- Ale jak?
Głupie pytanie, a tym bardziej, że zabrzmiało, jakbym pytał ją o pikantne szczegóły, jednak chciałem po prostu wiedzieć jak do tego doszło. Z jakiej przyczyny zdradził własną żonę, skoro każdy brał ich za idealne małżeństwo.
- Nie wiem! Nic mi więcej nie powiedziała, tylko się rozłączyła… Potem zadzwoniłam do taty- pociągnęła nosem.- I on tylko wyzywał ją od strasznych słów i też się rozłączył…
Słuchałem z największą uwagą, ale wciąż nic nie kapowałem. Fatum, tylko takie słowo przyszło mi do głowy, gdy poprosiła, abym do niej przyszedł.


Halina, matka Krzyśka

Słyszałam jak dzisiaj rozmawiał przez telefon z tą młodą dziewczyną z naprzeciwka. Wyraźnie był tym wszystkim przejęty, bo wskoczył szybko do mojego pokoju i powiedział tylko, że idzie załatwić ważne sprawy. Pokiwałam mu głową, że dobrze i zniknął, zanim złapał mnie ten okropny ból. Dobrze, bo nie musiał oglądać jak skurczam się w łóżku, łamiąc sobie przy tym lewą nogę. Ból był straszny, lecz tylko niewiele większy od tego, który odczuwam każdego dnia. Na całe szczęście, po nim przyszła do mnie pani Rutka i podała mi zastrzyk z morfiną. Robiłam, co mogłam, aby nie dostrzegła jak zwijam się z bólu, starając nie dotykać kołdrą nogi, choć było to nie uniknione.
- Co ci jest, kochana, że tak jęczysz? Wiem, że cię boli, ale czy zastrzyki ci już nie pomagają?- zapytała chyląc się nam moim, łóżkiem, a już wkrótce nad łóżkiem zmarłej, bo koniec był już bliski.
- Ach, nie ważne. Zadbaj o mojego synka, bo wart jest tego, co najlepsze- wyszeptałam i znów poczułam ten okropny ból.
- O matko, Halina! Chyba nie powiesz mi, że…- złapała się za głowę nie wiedząc, co powiedzieć.- Idę i zadzwonię po doktora!- Wykrzyczała, choć wciąż stała i patrzyła jak cierpię.
- Nie! Daj spokój! To… To już ten czas…
- Rany boskie! Doktora! Doktora!- Darła się w niebogłosy, gdy zaczynało mi brakować powietrza.  
Prawdę mówiąc nie spodziewałam się, że tak szybko mój kres dobiegnie końca.
Później nie wiem już, co się stało, bo zaczynało być coraz ciemniej, choć mogłabym przesiąść, że ktoś ze środka zabierał mi największy skrawek tlenu. Czułam, jak coś wysysa ze mnie życie, lecz nie bałam się tego. Wszystko, co chciałam powiedzieć swojemu synowi, zostało zapisane w zeszycie pod poduszką. Była tam prawda, która w końcu mogła być zdolna do własnego życia, życia beze mnie.
Nie wiem jak czuje się ktoś, kto odchodzi do tamtego świata, ale kto sądzi, że to nie boli, jest w głębokim błędzie. Ból towarzyszący porodowi, jest równie porównywalny do tego, gdy się umiera. Jedyną różnicą jest to, że przy porodzie ktoś daje nam życie, a przy śmierci, to samo życie nam odbiera.


Ania

Nie wiem, co się dzieje, bo najpierw siostra płakała, słuchając kogoś po drugiej stronie słuchawki, a potem pobiegła gdzieś na górę i za moment zjawił się Krzysiek. O mało mnie nie nadepnął, gdy zmierzałam w kąt fotela, gdzie leżał wielki kawał czegoś, co wyglądało jak jedzenie. Takie wielkie coś z dziurami o różnych rozmiarach i na dodatek strasznie twarde. Pachniało jak jakiś kwas, ale smakowało nie najgorzej. Może nawet był to stary kawałek chleba, albo czegoś podobnego. W każdym razie, gdy już tam siedziałam, tamci znów wybiegli z domu. Krzysiek krzyczał coś o mamie, więc chyba coś jej się stało.
Zabawne, mieszkamy tak blisko siebie, a ja nawet nie wiedziałam, że on ma matkę. I to, że mieszka razem z nim. Musi chyba być jakaś dziwna, że wcale się nie pokazuje na dworze.
Po tych słowach coś w środku mnie ukuło. W sumie, to nie miałam prawa jej osądzać, bo sama przecież wciąż siedziałam w domu, a przecież nie byłam nienormalna. Może i ona, więc była tak samo zagubiona jak ja?
Boże, jeśli tam gdzieś jesteś, a mówię to ja, Ania, ta maleńka z niewiadomej przyczyny, to powiedz tej mamie Krzyśka, żeby nie bała się wyjść do ludzi. Skuś ją czymś, nie wiem, czym, może pięknymi kwiatami, aby wyszła na dwór i pooddychała świeżym powietrzem. Może, gdy poczuje jego zapach, zmieni swoje zachowanie. I spraw też, choć wiem, że jest to prośba samolubna, żebym ja, Ania, ta maleńka, stała się znów tą normalną osobą. Nie dużą, tylko taką, jaką byłam. Z metrem siedemdziesiąt, podartą kiecką i bez butów. Bo gdybyś mnie taką znowu zrobił, mogłabym przeprosić wszystkich za swoje zachowanie. Mamę przeprosiłabym za to, że niczym się nie interesowałam, gdy potrzebowała mojej pomocy. Obiecałabym jej, że odtąd zawsze będę z nią rozmawiać i jej słuchać. Nie będzie już musiała prać za mnie moich ubrań i martwić się, że staję się coraz dziwniejsza. Bo bez warunku na to, kim dla mnie jest, czy prawdziwą mamą, czy tylko taką inną, to i tak mi jej brakuje. I chyba kocham ją.
Drugie przeprosiny skierowałabym do taty. Obiecałabym mu, że przestanę się zamykać w swoim pokoju i wysłucham do końca pogadanki o chłopakach. Bo chyba miał rację, gdy coś tam starał się mi przekazać, a ja kazałam mu się wynosić z pokoju. I jego chyba też kocham, choć i on może się okazać dla mnie obcy. A gdybym tylko wiedziała, że kiedyś stanie się tak, jak się stało, to nigdy nie powiedziałabym do niego ,,spadaj’’.
Trzecie i najważniejsze przeprosiny, skierowałabym do mojej siostry Sandry. Wbrew pozorom okazała się być najlepszą siostrą na świecie. To ona dbała o porządek w moim pokoju i czystość. To jej zawdzięczam moje życie, bo gdyby wtedy nie przyszła i nie spuściła w toalecie tego okropnego pająka, pewnie byłabym już wspomnieniem. Nigdy nie lubiłam z nią rozmawiać, bo chyba tak naprawdę to byłam o nią zazdrosna. Ze swoją buźka aniołka, mogła mieć każdego chłopaka. Nieraz wystarczyło tylko jej spojrzenie, a już mama godziła się na jej prośby. Wiem, że rodzice składali dla niej pieniądze na prawo jazdy. Kochali ją i nic dziwnego, bo zawsze im pomagała. Na dodatek była też pilną uczennicą, która przynosiła do domu prawie same piątki, a nie jak ja trójki i dwójki. Być może moja zazdrość sprawiła, że to ona stała się tą lepszą córka, a ja tą gorszą.
Wybacz mi Sandruś.
Gdybym tylko wiedziała…
Wyszłam spod fotela, bo tak bardzo żałowałam swoich czynów, że chciało mi się płakać. Na całe gardło wydarłam się na środku salonu  
Przepraszam wszystkich za siebie!
Kucnęłam i wtuliłam się w puch dywanu, który lekko zaczął mi się osuwać z twarzy. Już nie łaskotał mnie swoją puszystością i nie był dla mnie labiryntem. Brzuch znowu mnie zabolał, sygnalizując nadejście okresu, więc popadłam w jeszcze większą rozpacz. Potem jednak ktoś trzasnął drzwiami, więc podniosłam się odruchowo, aby skryć się w jakimś kącie, lecz zamiast puszystego dywanu ujrzałam wystraszoną twarz Sandry.
- Ania?- Zapytała mnie nie mogąc uwierzyć w to, co widzi.
- Sandra? Ty mnie widzisz?
Zapłakałam, gdy podbiegła i mnie objęła.

Ewelina31

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 1555 słów i 8180 znaków.

1 komentarz

 
  • AnonimS

    Niewidzialna i widzialna. Masz wyobraźnię. Pozdrawiam

    1 lip 2018

  • Ewelina31

    @AnonimS Dziękuję :-)

    1 lip 2018