Diabeł w przebraniu anioła 5

Diabeł w przebraniu anioła 5Kiedy już się wyszykowałam wzięłam komórkę i plecak i wyszłam z domu, kierując się w strone przystanku, na którym spotkałam Nicholasa.
- Siemka - Uśmiechnęłam się do niego szeroko, na co on zareagował dziwieniem.Pewnie Abram zdążył pochwalić się kolejnym zaliczeniem. Jednak ja go nie kochałam i szczerze powiedziawszy, żałuje, że swój pierwszy raz przeżyłam właśnie z nim.Bardziej odpowiednim kandydatem był Nicholas, alee było minęło, nie ma co gdybać.
- No cześć - Bąknął chłopak, a zdziwienie wypisane na jego twarzy zastąpiła odraza. No tak, pewnie nienawidził mnie za to, że dałam się wykorzystać temu dupkowi.
- Wiem, że jesteś zły, ale...
- To nie moja sprawa - Przerwał mi - Ale gwarantuje ci, że pożałujesz, że poznałaś takiego człowieka jak Abraham. - Warknął i wsiadł do autobusu, który na moje szczęście właśnie przyjechał. Nie chciałam kontynuował konfrontacji a Nicholasem, bo wiedziałam że nie skończy się ona przyjemnie. Usiadłam koło chłopaka w autobusie ku jego widocznemu niezadowoleniu.
- Spokojnie, chciałam tylko zapytać kiedy następny trening.
- Dzisiaj - Urwał i już więcej nic się nie odzywał. Poszłam w jego ślady i założyłam słuchawki na uszy, zapominając o bożym świecie. Niestety nie trwał to długo, po kilku minutach dojechaliśmy do szkoły.Leniwie wyszłam z autobusu i poszłam w stronę bramy w szkole, przy której spotkałam moją najlepszą przyjaciółkę Laurę
- Siemka - Uścisnęłam ją i razem poszłyśmy to, , tunelu" gdzie większość uczniów przychodziła palić, podczas przerw.
- Co tam kochana ? - Laura włożyła do ust nie dawno zrobionego skręta i patrzyła na mnie wyczekującym wzrokiem.
- Spoko - Wzruszyłam ramionami, ją też musiałam okłamać, ale w najbliższym czasie nie chcę nikomu mówić o tym co się stało. Zamiast wyżalać się, wolałam zamknąć to w Sobie i udawać, że jest ok.
- No to dobrze - Spuściła głowę. Widziałam, że była zdenerwowana.
- Co się stało Lara ? - Zapytałam używając zdrobniałego imienia.
- Ostatnio coraz częściej kłócę się z Jeremim, mam go już dość, wybucha z byle powodu.- Załkała, a ja przymrużyłam oczy. Co ja mogłam jej poradzić w sprawach sercowych, skoro nie miałam o nich zielonego pojęcia ?
- Na pewno mu przejdzie, wiesz w tym wieku hormony buzują i wszystko wydaję się trudniejsze - Powiedziałam jak jakaś starsza kobieta, która doradza przyjaciółce w sprawach z jej synem.
- Wieem, ale tu nie chodzi o żadne huśtawki nastrojów, on ciągle taki jest. Taki, oziębły, przedtem się całowaliśmy, przytulaliśmy... a teraz? nawet nie da mi się dotknąć - Powiedziała.- A może on ma kogoś ?
- Och przestań, na pewno to chwilowy kryzys i wszystko będzie dobrze, a teraz chodź przebrać się do szatni bo zaraz zacznie się lekcja.
- Ok- Pociągnęła mnie za rękę w stronę szkoły, a ja kiedy się odwróciłam zdałam sobie sprawę, że przez cały czas ktoś nas obserwował, a tym kimś był nie kto inny jak Abraham. Kiedy przechodziłam koło niego nie mogłam się powstrzymać i spojrzałam w jego stronę. Później tego żałowałam, ponieważ na twarzy chłopaka widniał kpiący uśmieszek. Postanowiłam go zaskoczyć i uśmiechnęłam się sztucznie. Jednak jego to nie zaskoczyło jedynie oblizał wargi i włożył skręta w swoją śliczną buźkę.'
- Matko Jedyna, widziałaś go ?- Lara się nakręciła.
- Ślepa jeszcze nie jestem - Zaśmiałam się, nie pokazując w żaden sposób mojej złości na tego dupka.
- Przecież to był Abraham Arsenio, ten Abraham Arsenio ! - Krzyknęła.
- I co z tego ?
- Nie widziałaś, jak się do Ciebie uśmiechał, jak by chciał się na ciebie rzucić !
-, , Już się rzucił" - Pomyślałam - Oj chodź już na lekcje - Pociągnęłam ją za rękę i poszłyśmy do szatni.
Lekcje mijały mi cholernie mozolnie, jeszcze dodatkowo musiałam znosić głupawe uśmieszki Abrama, które towarzyszyły mi na każdej przerwie. Super. Ostatnią lekcją była moja ulubiona lekcja w-f. Och, kochałam to. Mogłam się wyżyć, a problemy gdzieś wyparowywały. Mieliśmy mieć zastępstwo z nauczycielem innej klasy, dlatego graliśmy w siate z chłopakami z innej klasy. Wszystko było ok dopóki na hale nie przybiegł Abram.
- Sorry trenerze, ale pani dyrektor zatrzymała mnie na chwile - Wydyszał, widać było, że biegł.
- Co znowu przeskrobałeś Arsenio ? - Widać było, że mężczyzna bardzo lubił chłopaka, z resztą z wzajemnością. Przyglądałam się temu wszystkiemu siedząc a ławce z moją drużyną, ponieważ było nas za dużo i
każda musiała czekać na swoją kolej.
- No dobra Natalia, wchodzicie - Trener zwrócił się do mnie - Abram gra z wami w drużynie - Odkrzyknął już się oddalając. Abraham podszedł do mnie z jak zwykle sztucznym uśmieszkiem wyklejonym na ślicznej twarzyczce. Każdy ustawił się na swojej pozycji, pierwsza serwowała Paulina, typowy plastik. Ku mojemu niezadowoleniu była z nami w drużynie co powiększało nasze szanse na przegrane. Jak zwykle Barbie podrzuciła piłkę, która wylądowała na tej samej stronie boiska.
- chociaż raz, mogła byś przestać myśleć o swoich tipsach i się postarać - Wydarłam się na nią, wkurzała mnie cholernie. Dopiero teraz przypomniałam sobie, że niedaleko stoi Abraham. Spojrzałam na niego, za to on patrzył na plastik i puścił jej oczko, na co ta się zarumieniła. Ooo jak słodko. Miałam wielką nadzieje, że ją też przeleci i upokorzy tak jak mnie.
- Teraz Ty serwujesz dresiaro - Podała mi piłkę. Wykrzywiłam się w grymasie. Podrzuciłam piłkę i z całej siły walnęłam nią Paulinkę
- Ty suko - Krzyknęła podnosząc się z ziemi.Nie mogłam się powstrzymać i wybuchłam śmiechem. - Z czego się śmiejesz - Rzuciła się na mnie, na co ja szybko zareagowałam. Powaliłam ją na ziemie i zadawałam kolejne ciosy.
- Nie nauczyłaś się niczego po ostatnim spotkaniu ? - Wspomniałam, chwile, w której obiłam jej mordę na oczach Nicholasa. - Teraz postaram się być bardziej przekonująca - Zadawałam kolejne ciosy, kiedy poczułam, że się unoszę. Nie był to kto inny jak trener.
- nie spodziewałam się tego po tobie - Ooo uwaga dyrektorka wygłasza jakże interesującą przemowę, czas się wyłączyć.
- Czy Ty mnie w ogóle słuchasz ? - Krzyknęła.
- Tak, tak - Skłamałam.
- Będę niestety zmuszona zadzwonić do cioci.
- Co ? Nie prosze panią, wszystko tylko nie do cioci. Moge zostawać po godzinach, zamiast w-f, matma, ale tylko nie ciocia. Ona ma wystarczająco dużo problemów, prosze - Błagałam, robiąc maślane oczka. Ciocia pod żadnym pozorem, nie mogła się dowiedzieć o mojej bójce i byłam w stanie zrobić wszystko, aby tak się stało.
- No dobrze, ale pamiętaj to był Twój ostatni wybryk, później nie będę się wahać.
- Dziękuje Pani bardzo.
- Możesz już iść na lekcje, do widzenia.
- Do widzenia. - Wybiegłam z gabinetu z ulgą.

Postanowiłam nie wracać już na hale, bo nie było sensu iść na kilka minut lekcji. Poszłam do szatni, a potem do tunelu, wiedząc, że tam Nicholas uda się po lekcjach. Tak też się stało
- Sorry, ale nie będę mógł Cię dzisiaj trenować... - Powiedział podchodząc do mnie.
- Spoko, to może jutro - Uśmiechnęłam się nieśmiało.
- Ani dzisiaj, ani jutro, ani wcale. - Naskoczył na mnie - Nie będę z Tobą trenować !
- Dlaczego ? Nie rozumiem Cię, przecież to moja sprawa z kim sypiam, a Ty nie wiadomo dlaczego się gniewasz.
- Jasne, sypiaj z kim zechcesz, możesz przespać się z Olivierem, Arkiem - Wymieniał pokazując na chłopców - A no i Abraham, z którym się już przespałaś, może zrobisz to po raz drugi ? - Ironizował.
- Przestań Nicholas, przestań - Próbowałam się do niego zbliżyć, ale mnie odepchnął.
- Zostaw mnie, nie chce Cię już znać. - Odszedł, a mi się zrobiło smutno, myślałam że się przyjaźnimy.Poszłam w jego ślady i nogi poniosły mnie do parku. Nie chciałam iść do domu, który jest pusty. Postanowiłam, że nie będę zawracać sobie głowy jakąś miłością i skupić się na treningach, tylko i wyłącznie na treningach. Usiadłam na ławce i podkuliłam kolana kładąc na nich głowę. Brakowało mi mojego brata Bartka, tak bardzo chciała bym żeby przy mnie był. Tak bardzo chciała bym usłyszeć te, , będzie dobrze chłopie " wypowiedziane z jego ust. Poczułam jedną kropelkę na moim policzku, szybko ją starłam.Nie czas na łzy, musze być twarda, jestem zdana sama na siebie. Nie mam w nikim wsparcia. Nie moge powiedzieć o walce ani cioci, ani Laurze, ponieważ zaczęły by mnie przekonywać, żebym nie walczyła.
- Jeśli chcesz moge cię trenować- Usłyszałam nagle chłopięcy głos Abrahama.
- Nie potrzebuje Twojej pomocy - Wyszeptałam wciąż nie ponosząc głowy.
- Hahaha - Zaśmiał się - Nie dasz sobie sama rady, nie mówię, że gdybyś trenowała to byś dała, ale beze mnie to stu procentowa pewność, że nie dasz.- Powiedział, po czym założył ręce na piersi, i patrzył się gdzieś dalej.
- Nie powinno cię obchodzić, co się ze mną stanie.
- Zaskoczę Cię ! Mam serce i żal mi Twojej głupoty.
- Głupoty ? Głupotą, jest wykorzystywanie, niewinnych dziewczyn a potem ośmieszanie ich ! - Wykrzyknęłam wstając z ławki.
- Ach, to oto chodzi - Uśmiechnął się, jak by wpadł na jakich genialny pomysł. - Masz do mnie żal.
- Ech jaki żal ? - Machnęłam ręką - Ja po prostu nie moge uwierzyć, że ktoś może być takie okropny, przecież ty nie masz sumienia.
- Nie powinno cię obchodzić to co robie.
- Więc ciebie nie powinno obchodzić, to, co ja robie
- I nie obchodzi !
- I fajnie ! - Krzyczeliśmy a potem zapadła chwila ciszy.
- Ide już, nie mamy o czym gadać.
- Też tak myśle - Po tych słowach każdy poszedł w swoją stronę...

natalaa

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 1906 słów i 9982 znaków.

3 komentarze

 
  • :@

    szczerze mówiąc oki jest ale pisze się nicolas??

    14 lut 2014

  • Kinia

    Super jest pisz szybko dalej

    14 lut 2014

  • Lilka

    Fajne ale trochę skomplikowane.

    14 lut 2014