Diabeł w przebraniu anioła 25.

Diabeł w przebraniu anioła 25.- Co tu robisz ? - Wyszeptała zdziwiona. I pospiesznie zaczęła wycierać policzki mokre od łez.  
- Przepraszam Natalia, na prawdę bardzo cię przepraszam - Zacząłem bez sensu. Musiałem zapalić, nie było innego wyjścia.  
- Przestań przepraszać. Abraham, to już chyba nie ma sensu - Zabrała mi skręta, którego dopiero przed chwilą przygotowałem.  
- Co nie ma sensu ? - Przetarłem oczy. Kurewsko nie wiedziałem, o co jej znowu chodzi.
- To wszystko nie ma sensu. Rozumiesz ? - Westchnęła- Ciągle się kłócimy. Albo ja z Tobą, albo Ty z Nicholasem. Ja, na prawdę mam już tego dość.
- Ja chce tylko żeby było dobrze. To Nicholas jest na mnie ciągle zły.
- A to wszystko prze ze mnie - Wyszeptała. Kolejna łza popłynęła po jej policzku. Chyba miała racje. To wszystko było bez sensu.
- Więc co chcesz zrobić ? - Przymrużyłem oczy i spokojnie wypuściłem dym z ust, patrząc na grób jej brata.  
- Nie mam pojęcia. Może powinniśmy wszyscy usiąść i o tym porozmawiać. Wszystko sobie wyjaśnić.  
- Serio ? Myślisz, że on będzie chciał ze mną gadać ?
- Przynajmniej spróbujmy - Warknęła.
- Nie wiem, czy się to uda.
- A ja wiem. Dzwonie po Nicholasa. Spotkamy się za pół godziny w barze - Poszła sobie, a ja tylko kiwnąłem głową. Dobrze wiedziałem, że ta rozmowa poprowadzi donikąd, jednak nie miałem innego wyjścia. Musiałem się na nią zgodzić.

Kiedy wreszcie spotkaliśmy się wszyscy, zapanowała krępująca cisza.
- A więc -Natalia odchrząknęła znacząco - Chłopaki musicie w końcu dojść do porozumienia. Przecież obydwoje dobrze wiecie, że ten cały, , konflikt" nie ma sensu.
- Jaki konflikt ? - Nicholas popatrzył na nią w stylu o co ci chodzi ?- To ten debil namieszał.
- O co ci chodzi Nicholas ? Nie mam pojęcia, na prawde nie mam pojęcia - Poręciłem glową z niedowierzeniem. Jak zwykle ja byłem tym najgorszym.
- A o to mi chodzi, że odbiłeś mi dziewczynę.
- Tylko zauważ, że ona nigdy nie była Twoją dziewczyną.
- Gdyby nie ty już dawno by nią została.  
- Jestem tu - Natalia skarciła nas wzrokiem.
- Po co w ogóle tu jesteśmy ?- Westchnąłem zaciągając się skrętem. Barman nie był tym zachwycony, ale dla świętego spokoju nic nie mówił.
- Chciałam bym żebyście się pogodzili.
- Ja go nie przeproszę. Za nic na świecie- Niki założył ręce na piersi i zrobił minę, jak kapryśna dziewczynka.
- Daj spokój Natala - Przewróciłem oczami - To nic nie da.  
- Co nic nie da ? Wy musicie się pogodzić. Jestem pewna, że nie tylko ja mam dość waszych wygłupów.
- Ok, jeśli chcesz nie będziemy się już kłócić. Ale nie mam zamiaru godzić się z tym debilem - Chłopak obdarzył mnie chłodnym spojrzeniem i wyszedł.
- Mówiłem, że to nic nie da - Szepnąłem Natalii na ucho. I poszedłem w ślady Nicholasa.

Oczami Oliviera:
- Bo czasem w życiu dobrze jest, a czasem źle. Czasem masz ochotę skoczyć z mostu, lub zakochać się - Nuciłem szarpiąc struny instrumentu. Nie lubie piątków. Zawsze w piątki nie ma co robić. Już dawno przestałem liczyć, na moich kumpli którzy nawet nie wiadomo gdzie się podziewali.  

Siedziałem na chodniku ekscytując się obecnością skręta w moich płucach. Abraham oglądał gwiazdy co chwilę się zaciągając i nerwowo drapiąc policzek. Arek wyciągnął ekstazy z plastikowego woreczka i bez namysłu popił je alkoholem.Zacząłem z całej siły drapać rękę, która po chwili zaczęła krwawić. Zaśmiałem się ze swojej głupoty.
- Oliver co Ty do kurdy nędzy robisz ? - Arek przetarł oczy do czerwoności i popatrzył na mnie przelotnie.
- Nic a Ty ? - Znów się zaśmiałem i wypuściłem dym z ust.  
- Jem stokrotki, a co nie widać ? - Abraham prychną. Widać było, że nasza konwersacja, za bardzo go nie interesuje.
- Co jest Abram ? - Zająłem miejsce obok niego, na co on nawet nie zareagował.
- Ciicho, nie widzisz, że myśli o Natalii. Bo on chce ją przelecieć - Arek szepnął mi niby dyskretnie te słowa do ucha, ale i tak dobrze wiedział, że Abram to słyszy.
- Tak, nic nie słyszę Arek - Abraham przewrócił oczami jak to na niego przystało.
- Chce ją przelecieć ! - Wydarł mi się do ucha na co ja tylko głośno zarechotałem.
Jaraliśmy i piliśmy bez opamiętania. Brakowało tylko Nicholasa, ale to chyba nie było dla nas w tamtej chwili istotne. Biegliśmy po ulicach, a ludzie patrzyli na nas jak na nienormalnych. Może dlatego, że darliśmy się w niebogłosy? Może.  
Oparłem się o butkę telefoniczną, w którą Abram natarczywie kopał butem. Przewróciłem oczami.  

Oczami Abrahama :
Mimo iż ledwo co wytrzymywałem jeszcze troche wypiłem. Idąc potykałem się o wszystkie rzeczy, które były pod moimi nogami. Ledwo oddychałem. Dusiłem się własną śliną i kaszlałem, żeby to powstrzymać kaszlałem. Gdy w końcu ujrzałem swój dom wtargnąłem tam robiąc hałas.
- Witajcie domownicy ! - Krzyknąłem i trzasnąłem z całej siły drzwiami. Upadłem na podłogę, nie potrafiąc przestać się uśmiechać. Usłyszałem jak ktoś schodzi z góry.  
- Abram - Matka warknęła na mnie, poprawiając ze zdenerwowania fryzurę.
- Matko - Wstałem ledwo utrzymując równowagę i kłaniając się teatralnie. Kolejny wybuch śmiechu. Zaczęło kręcić mi się w głowie. Obraz coraz bardziej się rozmazywał. Widziałem tylko wściekłą twarz mojej matki, która ledwo powstrzymywała się od wybuchu płaczu. Szczerze ? Mało mnie to obchodziło. Nie było mi jej żal. Nie czułem nawet poczucia winy. Nie czułem nic, tak jak kiedyś. To było piękne.
Ledwo wchodząc po schodach krzyczałem różne przekleństwa. Zobaczyłem Erykę. Siedziała na schodku zapłakana, w rękach trzymała swojego pingwina.
- Przepraszam Eryka - Wyszeptałem całując jej policzek z całej siły. Poszedłem do pokoju i zamknąłem drzwi na klucz. Miałem już na prawdę wszystko gdzieś.  

- Gdzie idziesz ? - Matka warknęła na mnie, kiedy byłem przy drzwiach. Wiedziałem, że miała do mnie ogromny żal, po tym co wczoraj zrobiłem, ale nie obchodziło mnie to zbytnio.
- Na spacer - Bąknąłem.
- Nigdzie nie idziesz. Zaraz przyjdzie do ciebie pani psycholog - Przewróciłem oczami. Przecież to było jasne, że nie będę chciał z nią rozmawiać.
- Jak sobie chcesz - Poszedłem na górę z- e szczerą niechęcią.  
- Dlaczego ? - Wyszeptałem chowając twarz w dłoniach. Kiedy ktoś zapukał do drzwi dobrze wiedziałem, że to ta psycholog. Super. Kiedy nie odpowiadałem kobieta weszła sama. Usiadła na fotelu przeszywając mnie wzrokiem. Przewróciłem oczami.
- Dzień dobry - Jej aksamitny głos sprawił, że chciało mi się wymiotować.  
- Nom - Bąknąłem kładąc się na łóżku.  
- Rozmawiałam z Twoją mamę.  
- No i ? - Podniosłem czarne brwi do góry.
- Wiem dobrze, że masz problemy. Okłamałeś mnie. - Jej powaga sprawiła, że chciało mi się śmiać.
- I co mi pani zrobi. Postawi mnie pani w kącie, za nieodpowiednie zachowanie? - Zaśmiałem się, kpiąc z niej.  
- Chce ci pomóc, a Ty zamiast mi w tym pomóc, dodatkowo utrudniasz.
- Nie zrozumiała pani ? Nie chce pani pomocy. Niech się pani po prostu ode mnie odwali.
- Nawet jeśli nie będziesz chciał pomocy, ja ci pomogę - Przed oczami.  
- Niech sobie pani idzie. Denerwuje mnie pani - Warknąłem. Jezu jak ta kobieta była męcząca.  
- Jeżeli nie chcesz porozmawiać ze mną o swoich problemach, to z kim będziesz to robił? - Wiedziałem że mi nie odpuści. Postanowiłem, że zadzwonie po Natalię.  
***********************
Sorka, za błędy. Nie mam czasu sprawdzać opowiadania no i dodatkowo nie jest za długie. Prosze o komentarze. ;d

natalaa

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 1488 słów i 7707 znaków.

4 komentarze

 
  • Użytkownik wiktoria

    Popieram zakochanawariatka ;))

    16 mar 2014

  • Użytkownik Zakochanawariatka

    Jest Gyt , ale trochę nudno się robi jakiś nowy wątek by się przydał :)

    POZDRAWIAM

    15 mar 2014

  • Użytkownik lula

    super:)

    15 mar 2014

  • Użytkownik ??

    Czytam od początku i czekam na kolejne ;)) świetne! A no i dłuższe bym poprosiła ;))))

    15 mar 2014