Kto mi zrobi dzidziusia? cz. 3

Kto mi zrobi dzidziusia? cz. 3- Dobrze… spotkamy się za dwa tygodnie.
- Za dwa tygodnie??? Nie wytrzymam!!! Chcę cię mieć już teraz! Maks jutro!
- Cierpliwości… będziesz mnie miał… Nawet przez kilka dni… Chcę być bardziej pewną.  
- To przynajmniej pisz do mnie codziennie. Pisz, że będę mógł cię wyruchać…

Kontaktowali się rzeczywiście codziennie. Mateusz zawsze miał setki pytań.
- A zrobisz mi loda…
- No dobrze… zrobię…
Marta za każdym razem zarzekała się, że jest wstydliwa, ale rozmowy z chłopcem zawsze ją podniecały.
- A robisz sobie dobrze???
- Chciałbyś, żebym podczas pisania z tobą, „robiła sobie dobrze”?
- Tak! Podnieca mnie myśl, że piszesz sobie ze mną i że coś wpychasz sobie do cipki!
Kobietę też to podnieciło.
- Mam banana…
- Jezu! Wyobraź sobie, że to mój kutas pakuje się do twojej piczy!

Mateusz, mimo codziennego pisania z Martą, do końca nie wierzył, że rzeczywiście taka seksowna i elegancka kobieta, tak po prostu zechce się przed nim rozłożyć. Że będzie mógł ją pieprzyć do woli. Nie mógł doczekać się upragnionego weekendu.

Kobieta wynajęła apartamencik w Lublinie i umówiła się z chłopakiem w restauracji. Drżała jej ręka, kiedy podawała ją na powitanie. Mateuszowi zabrakło języka w gębie. Łatwo było pisać nawet świństewka, a co innego rozmawiać z kobietą z krwi i kości. Do tego z prawdziwą damą.
Marta miała na sobie czarną minispódniczkę i czarne kozaczki. Na nogach lśniły nylony. Był przekonany, że to pończochy.
- Zatem zapraszam na kolację – kobieta pokazała dwa rzędy śnieżnobiałych zębów.
Teraz dopiero zdała sobie sprawę, że osiemnastolatek to tak naprawdę szczyl, że przy dobrych układach mogłaby być jego matką… Do tego widzi go po raz pierwszy w życiu, a on i tak tyle o niej wie… Ba, widział jej nagie cycki! Krępowało ją to jak diabli i dlatego przy kolacji nawet kieliszek wina nie rozwiązał dostatecznie języka.
- Mogę wiedzieć jaki wykonujesz zawód?
- Jestem nauczycielką… - powiedziała cicho, starając się ukryć zmieszanie.
- Wow! Ale jaja!
- Czyżby kręciło cię to, że będziesz spał z nauczycielką?
„No tak! Teraz to już mi zupełnie nikt nie uwierzy, jak powiem że wydupczyłem belferkę i spuściłem się jej do pizdy. I że machnąłem jej bachora!”
- Nooo taak… Czy pójdziemy od razu do pokoju? – wybąkał Mateusz.
- Wiesz co… nie… przepraszam… krępuję się… nie mogłabym tak od razu… przejdźmy się gdzieś na spacer. Poznajmy się…
W chłopcu ścierały się dwa żywioły, jeden krzyczał: „Teraz! Natychmiast! Zaciągnij ją do wyra!” Drugi podzielał zdanie Marty.
Kobiecie także różne myśli buzowały w głowie.
„Kurcze… a więc już niedługo pójdę do łóżka z tym młokosem… W zasadzie nieznajomy chłopak będzie mnie mógł brać, jak będzie chciał… wejdzie we mnie… będzie mnie pieprzył… spuści się w mojej piczce…”
Takie myśli zrazu krępowały ją, potem zaczęły nakręcać.
Spacerowali po Placu Litewski najpierw pod rękę. Potem kobieta poprosiła.
- Obejmij mnie.
Mateuszowi serce biło jak szalone. Zdobył się na odwagę.
- Mogę cię pocałować?
- Nie teraz… nie w miejscu publicznym. Jeszcze mnie pocałujesz.
Jednak kiedy znaleźli się w ustronniejszym miejscu, nieco poza widokiem, chłopak stał się śmielszy. Przyciągnął Martę do siebie i jakby chcąc pokazać, kto tu rządzi, przywarł ustami do jej ust.
Kobietę bardzo podnieciła stanowczość młodzieńca. Oddawała mu swe usta, choć jakby nieśmiało. Z jednej strony bała się, że ktoś kto ją rozpozna, zobaczy ją na randce z tyle młodszym chłopakiem, jednak z drugiej strony, kręciło ją to jeszcze bardziej.
Przeszli się do Ogrodu Saskiego. Tam łatwiej było o intymność. Chłopak jeszcze raz przyciągnął Martę mocno do siebie. Tym razem do jej ust wtargnął język chłopca. Prężny, natarczywy. Naparł na języczek Marty i lizał go bez wytchnienia. Kobieta traciła dech. Jednocześnie dłoń rozochoconego młodziana znalazła się na pupie Marty. Kobiecie bardzo się to podobało. Odwzajemniała ruchy języka. Podniecała ją harda ręka buszująca po jej tyłku. Wreszcie przerwała mu.
- Usiądźmy na tej ławeczce. Jest ukryta przed wzrokiem przechodniów.
Mateusz najchętniej wcale by się nie chował. A niech mu zazdroszczą wszyscy. Niech widzą jaką elegancką laskę obściskuje.
Gdy siedli, natychmiast położył dłoń na jej kolanie.
- Masz piękne nogi! Dobrze, że założyłaś tę seksowną mini. Pewnie wszyscy mi zazdroszczą!
- Dziękuję – uśmiechnęła się Marta.
Zaczął gładzić uda.
- Piękne i długie te nóżki!  
„Jeszcze dziś przede mną się rozłożą! Ależ ze mnie szczęściarz. Jezu! Jak ja się chcę znaleźć między tymi nóżętami!”
Masował uda wytrwale, wreszcie zagłębił się pod spódnicę.
- Jesteś dziś w pończochach?
- Owszem – uśmiechnęła się – lubisz?
- Boże! Ja szaleję za widokiem kobiet w pończochach! Czy mogę trochę podwinąć spódniczkę?
- Ale tylko trochę… Ludzie tu chodzą. W pokoju pozwolę ci na więcej.
- Nie mogę się doczekać!
Odsunął materiał na tyle, żeby móc podziwiać śliczny wzorek koronki zakończenia pończoch.
- Są boskie! Kurwa! Oszaleję!
- Dziękuję. Jak się zapewne domyślasz, założyłam je specjalnie dla ciebie. – Patrzyła się mu w oczy.
Gładził dłonią po manszecie, sprawdzał wypukłość koronki, jakby nie mógł się nią nacieszyć.
- Majtki też masz koronkowe?
Wsunął dłoń głębiej i dotknął nagiego ciała.
- Proszę, zabierz rękę spod mojej spódnicy… Krępuję się jeszcze.  
Mateusz kolejny raz zabrał się za całowanie. Tym razem jedną dłonią przyciągał głowę kobiety, drugą położył na jej piersi.
- Ale masz duże! – wyszeptał.
Po czym zaczął pieścić przez materiał bluzki raz jedną, raz drugą półkulę. Zrazu robił to nieśmiało, z czasem coraz bardziej się rozkręcał i ściskał je mocniej.
- Achh… ach… jesteś szybki… - kobieta wzdychała cichutko.
- Od dwóch tygodni nie mogłem się tego doczekać! Że złapię za te wielkie bimbały! Że ci je zmacam. Teraz nie mogę się doczekać, kiedy pójdziemy do pokoju i kiedy wyciągnę je ze stanika!
- Poczekaj jeszcze chwilkę. Jeszcze wpadnijmy do kawiarni… na lampkę wina, na lody.
- O tak! Na loda to mam wielką ochotę!
Zaśmiała się.
- Jesteś w gorącej wodzie kąpany. Wszystko w swoim czasie. I tak wiesz, że zrobię wszystko co zechcesz…

W kawiarni ciągle musiała go odpychać, bo nadmiernie przytulał się i pakował ręce pod spódnicę. Aż się na nich gapili.
- To co? Już do pokoju? – niecierpliwił się nieustannie.
- Jeszcze nie zjadłam loda.
- W pokoju będzie czas na loda!

Gdy szli po schodach, Mateusz był gotów pędzić susami. Wreszcie Marta otworzyła drzwi.
- Tadam! Widzisz, jakie mieszkanko nam wynajęłam?!
Apartament był w wysokim standardzie. Na środku sypialni stało wielkie małżeńskie łoże, w saloniku spora kanapa.
Mateusz rzucił się do całowania. I zarazem próbował rozpiąć bluzkę nauczycielki.
Ta jednak go powstrzymała.
- Spokojnie… powoli, nie tak od razu. Ja muszę się stopniowo oswajać. I tak niedługo będziesz mnie miał…
Chłopakowi przez moment zaświtała myśl, żeby się nie certolić, tylko rzucić kobietę na kanapę, zadrzeć jej spódnicę, zerwać majtki i natychmiast przystąpić do dzieła.

Górę wzięła jednak rozsądkowa część natury młodzieńca.

Historyczka

opublikowała opowiadanie w kategorii erotyka, użyła 1342 słów i 7595 znaków, zaktualizowała 15 sie 2020.

1 komentarz

Zaloguj się aby dodać komentarz. Nie masz konta? Załóż konto za darmo.

  • Użytkownik elninio1972

    fajny opis Lublina ;) aż zbyt dokładny ... byłaś ?

    20 gru 2019

  • Użytkownik Historyczka

    @elninio1972 Oczywiście. I to bardzo często. Lubię Kozi Gród :)

    21 gru 2019