,, Czerwony autobus widmo" cz. 13

,, Nie można właściwie powiedzieć, że są trzy czasy:
przeszły, teraźniejszy i przyszły.
Stosowniej byłoby mówić: teraz czas przeszłego,
teraz czasu teraźniejszego i teraz czasu przyszłego.
Teraz czasu przeszłego to pamięć,  
teraźniejszego – to, co widzimy,
przyszłego – oczekiwanie.’’
                                Św. Augustyn    

Rozdział dwunasty
Tabliczki
Złapałem łapczywie powietrze chcąc gdzieś uciec, ale kopnąłem kilka razy w coś twardego i bardzo zabolała mnie noga.
- Przestań kopać!- krzyknęła mama.
Otworzyłem oczy i w pierwszej chwili rozejrzałem się wokoło wciąż nie mając pojęcia gdzie jestem ani co tu robię.
- Chcesz nasz wszystkich pozabijać!- ryknął tata patrząc na mnie wystraszony gotowy do odparcia mojego ataku.
- Ty żyjesz?- zapytałem mamę przechylając się do przodu pomiędzy fotelami i dotykając jej rąk i twarzy.
- Ała!- powiedziała mama, gdy złapałem ją za pólik.
- Coś ci jest?- zapytałem pospiesznie wciąż będąc w szoku.
- Tak!- odparła oburzona.- Kopnąłeś mnie dwa razy nogami w twarz i bardzo mnie boli! Każdy z nas nie miał najlepszych snów, ale żadne z nas nie kopało wszystkiego dookoła!
- Przepraszam mamciu- powiedziałem starając się ją przytulić jako tako, bo nie mogłem przejść przez fotele.
- Już daj spokój- machnęła odganiająco ręką mama.- Usiądź spokojnie i daj nam dojść do siebie. Jesteś cały?- spytała taty.
- Na szczęście tak. Zrobiłeś stary niezłą demolkę w aucie.
Rozejrzałem się po samochodzie. Rozkopałem wszystko, co tylko się dało. Koce leżały pod nogami, reklamówki z kanapkami zostały rozwalone, a obok przeciekał termos z herbatą. Widząc to szybko go podniosłem, choć sporo już z niego wyleciało na wycieraczkę i koce.
- Czemu kanapki są pod moimi nogami?
- Bo byliśmy głodni. Mama wstała i wyciągnęła je ze swojej torby. Nie dojedliśmy ich i położyliśmy tobie na wycieraczkę, ale wybacz, żadne z nas nie pomyślało, że zechcesz się z nimi bawić w piłkę nożną.
Przyjąłem skruchę. Każde z nas było zmęczone i strasznie śmierdzieliśmy. Mama miała poskręcane włosy we wszystkie strony, dzięki którym wyglądała jakby żyła w sporze z naturą, a tata miał podpuchnięte oczy. Chciałem coś dostrzec za szybami, ale były tak bardzo zaparowane, że aż po niektórych skapywała woda.
- Idę siku- powiedziałam i wyszłem z auta na bardzo rześkie powietrze. Od razu powiało chłodem. Mały wietrzyk owiewł moje spocone plecy i mokrą od potu koszulkę. Nie odchodziłem za daleko, tylko stanałem za Alhambrą i zwyczajnie odsikałem się na asfalt kierunkiem na nadjeżdżające auta, których wcale nie było. Szybko wróciłem do samochodu, bo dreszcze przenikały mnie całego, a gęsia skórka sprawiała, że czułem się jak na Alasce.
- Ale tu śmierdzi- zauważyłem wsiadając z powrotem do samochodu.
- Twój ojciec wypił wczoraj butelkę tequili, więc nie histeryzuj. Zresztą ja sama trochę mu pomogłam. Podaj resztę kanapek i termos, dobrze?
Spojrzałem na rozsypane kanapki z których na szczęście nie oddzieliły się kawałki szynki i pomidora. Wciąż były sklejone do kupy, więc bez słowa podniosłem je i dwie dałem rodzicom, a pozostałe dwie zatrzymałem dla sibie. W końcu oni wczoraj wieczorem coś jedli, a ja nie.
- Może otwórzcie trochę okno, co?- zapytałem przygryzając jedną z kanapek.  
Mama uchyliła tylko odrobinę szybę.
- Jest jeszcze zimno. Spójrz- pokazała mi na swój zegarek.- Dopiero piąta. Czemu obudziłeś nas tak szybko?
- Miałem zły sen. Śnilo mi się, że tata cię zabił.
- Dobry pomysł- odparł.- Ale kto by nam gotował obiady?
- Mela- odparła mama z pełnymi ustami.
- Nie każ mi się nad tym dłużej zastanawiać- powiedział żartem na co mama szturchnęła go w bok łokciem.
- Przecież żartowałem- zaśmiał się.
- Dzięki za pociechę- odparłem starając się nie mysleć o tabliczce jaką do niej przypisał. Zresztą nie musiałem im niczego więcej opowiadać, bo i tak już robili sobie ze mnie żarty. Nie spodziewałem się tylko, że będą tak się zachowywali wiedząc, że Sandry i Fabka już z nami nie ma.
- Chcesz pić?- spytała mama podając mi kubek z zimną resztą herbaty.
Wziąłem bez odpowiedzi. Wypiłem dwa łyki, które ledwie zwilżyły mi gardło.
- Nie macie więcej?
- Jest w bagażniku- odparł tata.
Niespodziewanie zapanowała cisza. Nikt z nas już nic nie powiedział. Resztę kanapek zjedliśmy w ciszy.

Ewelina31

opublikowała opowiadanie w kategorii thriller, użyła 863 słów i 4516 znaków.

Dodaj komentarz