Trudna decyzja 18

Trudna decyzja 18Czas do pracy, dziś powinny dojechać moje ramki i muszę jeszcze wywołać zdjęcia. Zabieram ze sobą pena i popijając w biegu kawę zbieram się do roboty. W drodze spotkałam Rose niosła pod pachą wielką paczkę, okazało się że są to moje zasłonki i firanki.
-Ale jak to? Dopiero wczoraj podałam ci materiały.
-Mama nie mogła zasnąć, miała telefon od cioci że babcia jest w szpitalu.
-To coś poważnego?
-Raczej nie. Babcia ma chore nerki i pewnie poszła na dializę. Jednak ciocia ma delikatną chorobę paranoiczną.
-Aha. I dlatego twoja mam siedziała do nocy i szyła?
-Chciała mieć pretekst do nie odbierania telefonów.
-Nie rozumiem.
-Ciotka co równe 5 minut wydzwaniała żeby zadzwoniła do lekarza prowadzącego. I mama zajęła się szyciem, wyciszyła telefon i mogła jej później powiedzieć że miała robotę dla klienta.
-Aha teraz kapuję. Podziękuj jej za to.
-Sama to zrobisz zaprasza ciebie i Marka na obiad w niedzielę.
-Nie wiem będziemy, zresztą ty również będziesz po imprezie.
-Całkiem zapomniałam, przecież w sobotę są twoje urodzinki. Szykujesz coś z tej okazji?
-Parapetówkę.
-Super mogę przyprowadzić Agnes?
-Skoro musisz.
Pożegnałyśmy się na skrzyżowaniu i każda z nas poszła do swojej pracy. Na miejscu czekał na mnie kurier z paczką w której są moje ramki. Zanim przyszedł szef wywołałam swoje zdjęcia, spisałam zamówienia na wywołanie podczas lunchu przyjechał do mnie Marek poszliśmy na kawę i coś do jedzenia. Powiedział mi że nie przyjedzie dziś do mnie bo musi wyjechać w sprawie kontraktu na kilka dni.  
-Mam nadzieję że do soboty wrócisz?
-Tak dlatego jadę już dziś.
-Super. W końcu chcę swoje urodziny spędzić z tobą.
-Ty w sobotę masz urodziny? Myślałem że to zwykła parapetówka?
-To i to. Pewnie zapomniałam ci powiedzieć.
-Mam już dla ciebie odpowiedni prezent.  
-Ja niczego nie chcę.
-Ale i tak dostaniesz. Zbieram się pakować.
Pocałowałam go i obiecałam że wieczorem zadzwonię. Po pracy poszłam na zakupy i dokupiłam kilka drobiazgów do mieszkania. Zjadłam kolacje z Klarą rozmawiałyśmy o sobocie, obiecała że pojedzie ze mną na zakupy bo muszę kupić sukienkę. Koło 19 przyjechały meble i telewizor, po ustawieniu wszystkiego i podłączeniu tv zawiesiłam firanki i zasłonki. Klara w tym samym czasie wkładała zdjęcia do ramek, pomogła mi je powiesić. Zrobiłam zdjęcie i wysłałam je Markowi, żeby ocenił efekt końcowy. Wróciłyśmy do mieszkania popijając kakao oglądałyśmy jakiś film, koło 23 poszłam zadzwonić do mojego chłopaka. Nie odebrał od razu pewnie jest zajęty. Poszłam wziąśc prysznic, kiedy wróciłam do pokoju miałam nie odebrane połączenie od niego. Oddzwoniłam
-Cześć, nie mogłem odebrać kąpałem się.- Kiedy to powiedział wybuchłam śmiechem.
-Czemu się śmiejesz?
-Bo ja teraz z tego samego powodu nie odebrałam od ciebie.
-No to widać że jesteśmy parą bo podobnie myślimy.
-Pewnie tak. Jak droga?
-Całkiem dobrze gdyby nie jeden malutki szczegół.
-Jaki?
-Jechał ze mną Olaf i Jowita.
-Jowita tam jest?
-Tak! Ale nie martw się mam pokój w innym hotelu.
-Nie martwię się.
-Jasne.
-No tak.
-Maja ja kocham tylko ciebie. Wiem że znamy się krótko, ale naprawdę cie pokochałem już tam na lotnisku jak po ciebie pojechałem.
-Nie żartuj sobie nawet mnie nie znałeś.
-Tak czuję od momentu jak cię zobaczyłem coś we mnie drgneło.
-Coś? Ale gdzie?
-W środku, nie chodzi mi o pociąg seksualny, tylko o serce!
-Ok.
-Idź spać, jutro do pracy, ja też muszę wcześnie zacząć jeśli chcę wrócić do soboty.
-Kocham cie
-Ja ciebie też. Słodkich snów.
Rozłączyłam się i zgasiłam światło jednak sen nie nadchodził. Rozmyślałam co może tamta dwójka wymyśli żeby nam zaszkodzić. Wtedy dostałam SMS-a od Marka.
„Na dobranoc, na rozstanie, kiedy nocka w progu stanie, na usteczkach twych Kochanie słodki całus niech zostanie. Dobranoc Kochanie :*
Poszukałam w internecie jakiegoś innego wierszyka i mu odesłałam. Odpowiedź przyszła niemal natychmiast.  
„Delikatnych jak Twój dotyk, pięknych jak Twoje oczy i słodkich jak Twój uśmiech snów życzę Ci tej i każdej następnej nocy”
Wysyłałyśmy sobie wierszyki przez 30 minut, jednak trzeba jutro wstać wyciszyłam telefon po ostatnim SMS-ie.  
Rano omal nie zaspałam bo budzik nie zadzwonił, kiedy chciałam włączyć dźwięki zobaczyłam jedną wiadomość. Był to wierszyk od Marka na początek dnia. Wysłałam mu podobnego i życzyłam powodzenia podczas spotkania. Przez cały dzień wysyłaliśmy sobie kilka wiadomości czasem wierszyki, czasem relację jak nam mija dzień. Po pracy spotkałam się z Samem na kawę nie miałam nic takiego do roboty, remont i urządzanie mam już skończone, dlatego postanowiłam sobie zrobić wolny wieczór. Jutro zacznę planować posiłki na parapetówkę, muszę wybrać się na większe zakupy spożywcze wypadało by dokupić kilka szklanek, kieliszków i innych drobiazgów. Tego wieczora tak samo porozmawialiśmy chwilę później popisaliśmy. Tak nam mijały dni aż do piątku zdążyłam poprzenosić swoje rzeczy i na dobre się wprowadzić. Marek ma być wieczorem i od razu do mnie przyjechać, na razie Jowita siedzi cicho tak samo Olaf, ale oni na pewno coś kombinują, Rose mówiła że widziała w poniedziałek Agnes w jej towarzystwie. A to oznacza kłopoty, tylko skąd one się znają?
Kiedy wreszcie przyjechał pomógł mi poprzestawiać meble i uszykować szkło na jutro. Później siedzieliśmy na kanapie pijąc herbatę i rozmawiając o urlopie który każde ma zaległy.  
-Ile masz dokładnie tego urlopu.?
-Ja mam 3 tygodnie.
-A ja mam calutki miesiąc.
-Maja, to może wybierzemy się gdzieś razem.
-Czemu nie. Tylko gdzie/
-Mój kolega ma domek nad jeziorem, mogę go wypożyczyć.
-Jeszcze pomyślimy. Ok  
-Ok. Zbieram się do jutra.
-Do jutra.- Odprowadziłam go do drzwi i tam się pożegnaliśmy.

SOBOTA

Wstałam dość wcześnie i zaczęłam przygotowania do imprezy, Klara pomogła mi zrobić przekąski i wszystko pookładać na stołach. Cały dzień kręciłam się między piętrami, nawet nie miałam czasu odebrać telefonu. Dwie godziny przed czasem przyszedł Sam z Erykiem, który ma być DJ. Ja pobiegłam do mieszkania siostry żeby się przygotować, a ich zostawiłam żeby rozstawili sprzęt do grania. Powoli zaczęli się schodzić goście, tylko nigdzie nie widziałam Marka zjawiła się również Rose i jej kuzynka. Ta od razu zaczęła wypytywać o mojego chłopaka. Usłyszałam jak moja przyjaciółka ja uspokaja i każe dać mu spokój bo jest zajęty. Byłam jej wdzięczna. Eryk zaczął poszczać muzykę, zauważyłam że Sam coś mu szepcze na ucho i po chwili prosi gości o ciszę z głośników zaczyna płynąc melodia Happy Birthday i wszyscy zaczęli mi śpiewać sto lat po polsku i angielsku. Wtedy do mieszkania wszedł Marek wraz z Jankiem jeden niósł ogromny tort, a drugi kosz kwiatów i jakieś pudełeczko pod pachą. Postawili ciasto na stole, a Marek podszedł do mnie z kwiatami i prezentem.  
-Kochanie wszystkiego najlepszego z okazji urodzin.  
-Nie musiałeś.
-Musiałem. Codziennie chcę dawać ci takie bukiety bo cie kocham najmocniej na świecie.
-Nie wiem co powiedzieć. Kwiaty są piękne.
-Mam dla ciebie jeszcze jakiś drobiazg.
-Coś jeszcze.
-Tak. Żebyś o mnie pamiętała.- Podał mi pudełeczko. Wzięłam je do ręki i otworzyłam. W środku był wisiorek z jedną połówką serca, wygrawerowano na niej imię Marek.
-Jest śliczny. Tylko gdzie druga polowa?
-Druga jest tu.- Wyciągnął spod koszulki taki sam wisiorek z moim imieniem.
-Kocham cie. -Pocałowałam go w usta i podałam swoją połówkę żeby mi zapiął.
Po całym tym przedstawieniu pokroiłam tort i zaczęliśmy się bawić, praktycznie cały czas tańczyłam z Markiem. Widziałam jak Agnes próbuje zwrócić jego uwagę na siebie, jednak on ciągle patrzył na mnie i rozmawiał z każdym tylko nie z nią. Koło godziny pierwszej  zaczęli się rozchodzić pierwsi goście. Koło 3 wszyscy już poszli. Marek był zmęczony i poszedł wcześniej spać, Rose zebrała się z jakim chłopakiem jej kuzynka zniknęła mi z oczu sama nie wiem kiedy. Ogarnęłam jeszcze salon jako tako i poszłam do swojej sypialni, jednak kiedy tam weszłam nie mogłam u wieżyc w to co zobaczyłam. W moim łóżku leżała naga Agnes a koło niej mój chłopak, powstrzymałam łzy do czasu wyjścia z mieszkania. Usiadłam w parku i dałam upust swojemu rozczarowaniu, jak on mógł mi to zrobić, czemu mnie zdradził? Chodziłam załamana prawie dwie godziny, nie miałam zamiaru wracać do siebie. Poszłam na piechotę do mieszkania Sama, kiedy mi otworzył całkowicie się rozkleiłam i powoli mu opowiedziałam co zobaczyłam. Siedząc u niego postanowiłam wyjechać, po prostu muszę uciec nie mogę tu zostać i go spotykać co dziennie.
Przespałam się w jego salonie, kiedy wstałam wypiłam kawę i zadzwoniłam na lotnisko zarezerwować bilet na dziś do Polski, potem zatelefonowałam do szefa i powiedziałam że muszę wyjechać bo moja mama jest w szpitalu i niestety tylko ja mogę teraz lecieć. Klara ma zabronione z powodu ciąży. Zgodził się dać mi urlop trzy tygodniowy. Na razie wystarczy później pomyśle co dalej. Koło godziny 11 do Sama zadzwoniła Rose chwile rozmawiali, a ja postanowiłam jechać się spakować, na lot poczekam w hali odlotu. Pożegnam się jeszcze z Klara i Jankiem, muszę im niestety opowiedzieć czemu jadę. Myślałam jak to się potoczy dalej, trochę czasu spędzę domu potem pojadę w moje ukochane góry. O godzinie 15 siedziałam w samolocie do domu, z dala od mojej miłości.

Andzia1514

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 1782 słów i 9791 znaków.

1 komentarz

 
  • Pina

    Super  :) pędzę czytać kolejną część  ;)

    25 kwi 2016