Trudna decyzja 16

Trudna decyzja 16Od przyjazdu do Anglii jeszcze tak dobrze nie spałam jak tej nocy z Markiem. Jeszcze nie mogę w to uwierzyć że tak się potoczyło to wszystko. Kiedy rano się obudziłam wyczułam że nie ma go przy mnie i od razu pomyślałam że wyszedł bez pożegnania, ponieważ za szybko się to wszystko wydarzyło. Jednak w kuchni czekała na mnie niespodzianka, na stole stał w wazonie bukiet czerwonych róż, śniadanie było przygotowane tak samo jak moja ukochana kawa z mlekiem. Stałam w przejściu kiedy poczułam jak ktoś obejmuje mnie w talii od tyłu, i delikatnie całuje moją szyje obok ucha szepcząc.
-Dzień dobry śpiochu.- Marek odwrócił mnie przodem do siebie i złożył pocałunek na ustach a ja go oddałam.
-Dzień dobry ranny ptaszku. Dziękuje za kwiaty są piękne.
-Dla ciebie wszystko, koniec gadania śniadanie czeka.
-Wygląda apetycznie, znowu mnie zaskoczyłeś.
-Zjemy i odwiozę cie do pracy, potem pojedziemy do Klary żeby zabrać ją do domu.
-Wiesz że jesteś kochany?
-Nikt mi tego nie mówił jeszcze, ale dziękuje.
-Jutro kolacja u twojego szefa, na szczęście Janek wraca koło południa.
-Nie musimy iść.
-Pójdziemy tam jako para zakochanych posiedzimy, zjemy i zwiniemy się jak najszybciej.
-Zgoda. Teraz pędzę pod prysznic i czas do pracy.
-Ok ja to ogarnę.
Stojąc pod prysznicem rozmarzyłam się że mogła bym tak spędzać każdy ranek i czasem zrobić dla niego śniadanie. Ubrałam się w szorty i luźną bokserkę do tego trampki za kostkę, włosy splotłam w warkocz na usta nałożyłam waniliowy błyszczyk i wytuszowałam rzęsy. Gotowa i szczęśliwa wyszłam z Markiem na dwór i podeszliśmy do auta, otworzył mi drzwi i pojechaliśmy do mnie do pracy. Cały dzień wspominałam silne a za razem delikatne ramiona Marka tulące mnie w nocy. Dziś muszę pomalować kuchnię i salon, ponieważ w sobotę będzie firma z meblami i kurier z naklejką drzewa. Poproszę Sama i Marka o pomoc, oni zajmą się salonem a ja kuchnią muszę sama dobrać odpowiednią kolejność kolorów na limonkowej ścianie. Na kolację jutro założę skromną sukienkę z góra w kropki i czarnym dołem, przepasaną kokardą do tego kremowe baletki kilka bransoletek i kolczyki perełki. Włosy pofaluje i upnę delikatnie na boku. Kiedy była pora obiadu do sklepu przyszedł kurier niosący bukiecik z róż w kilku kolorach wręczył mi go wraz z bilecikiem i dość   dużym kwadratowym pudełeczkiem. Kwiaty wsadziłam do prowizorycznego wazonu i odczytałam liścik.
„Tęsknie za tobą i za twoim dotykiem, jeszcze kilka godzin kiedy znów wezmę cię w ramiona i pocałuję. Przechodziłem obok kwiaciarni i postanowiłem umilić ci dzień, a ten drugi upominek jest bo będzie pasować do ciebie. Kocham cię Maju. To będzie nasz talizman na szczęście.” W pudełeczku był prześliczny komplet biżuterii, w kształcie koniczynki w błękitnym kolorze składający się z 5 elementów. Byłam w szoku musiał być bardzo drogi, kiedy delikatnie zamknęłam wieczko zadzwonił Marek.
-Witaj piękna dzwonie bo pewnie dostarczyli ci upominki.
-Tak dopiero co skończyłam oglądać biżuterię.
-Podoba ci się? Ma kolor twoich oczu.
-Jest przepiękny i drogi dlatego nie mogę go przyjąć.
-To drobiazg na jutrzejszy wieczór. Będziesz się czuła pewniej bo właśnie się dowiedziałem że Laura też będzie.
-Niby jako kto?
-Z Olafem właśnie mi powiedział.
-Ale ja idę z tobą i to mi doda pewności.
-Skoro tak, ale zwrotów nie przyjmuję u jubilera więc, nie masz jak odmówić. Kończę do 17. Całuję cie mocno.
-Ja ciebie też.
Trochę za szybko się to między nami dzieję jesteśmy parą od niecałej doby, a on już daje mi takie drogie prezenty. Resztę dnia zleciało mi szybko, o 17 Marek pojawił się punktualnie pod sklepem i czekał aż pozamykam, kiedy wsiedliśmy do auta przywitałam się z nim długim i gorącym buziakiem.
-Mmmmm. Jeśli to jest nagroda że cię odbieram będę to robić co dzień.
-Nie to była tęsknota. To jest podziękowanie za odebranie mnie z pracy.- Ten pocałunek był dłuższy od poprzedniego i bardzo, ale to bardzo gorący.
-Boże jak ja teraz mam prowadzić skoro brak mi tchu.
-Nie gadaj tylko jedź. Klara pewnie już czeka.
-Zgoda aha zrobiłem wam zakupy i coś upichcę na kolację dobrego.
-Ideał. Nic dodać nic ująć.
Calutką drogę rozmawialiśmy o tym jak zareaguje mój szwagier na wieść o dziecku, ja byłam podniecona i szczęśliwa. Już kocham tego maluszka całym sercem, będę go rozpieszczać i obsypywać prezentami urządzę pokój dziecięcy w mojej dawnej sypialni i kupie kojec do siebie bo często będę je zabierać na górę. W szpitalu okazało się że miałam rację i moja siostra była spakowana, ubrana, gotowa do wyjścia. Po dotarciu do domu kazałam się jej położyć na kanapie a my z Markiem zabraliśmy się za gotowanie.
-Piękne kwiaty od kogo są?
-Ode mnie.
-A mogę zapytać z jakiej okazji?
-Spytać możesz, ale nie musisz wiedzieć.
-Jesteś wredna, naśle na ciebie myszy.
-Już się boję.- Pościłam jej oczko i zabrałam się za kartofle.
-Ja ci powiem. I tak się pewnie dowiesz.
-Słucham.
-Ja i Majka jesteśmy razem. Od wczoraj.
-Nareszcie. Gratuluje wam obojgu.
-Dziękujemy. - Powiedzieliśmy to w tym samym momencie, a ta małpa zaczęła się śmiać.
Kiedy Klara usnęła poszliśmy kończyć malowanie mieszkania, zjawił się Sam ze swoim kolegą i Rose, koło 1 skończyliśmy. Marek zabrał Rose do domu bo miał po drodze do swojego mieszkania, a Same zabrał kolegę. Ja wróciłam do siebie i od razu usnęłam.



Teraz krótko, ale miałam wenę do pisania. Tylko że późno się zrobiło miłego czytania. Proszę o komentarze.

Andzia1514

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 1054 słów i 5738 znaków.

5 komentarzy

 
  • A

    Uwielbiam  scenę jak Marek obejmuje ja tak z nienacka odtylu i odwraca do siebie  <3<3<3

    14 kwi 2016

  • Misiaa14

    Boskie !

    13 kwi 2016

  • m

    Czekam na kolejna czesc

    13 kwi 2016

  • ell

    oooo tak się stara Marek  fajnie :*

    13 kwi 2016

  • miłosnej

    Dobre

    13 kwi 2016