"Niepewność"- część 28

„Niepewność”- Część 28
     Gdy tylko do moich uszu dobiegły słowa dotyczące jakiegoś wyjazdu  niemal zamarłam. Zwyczajnie nie wyobrażałam sobie, że Wojtek miałby zostawić mnie, a właściwie nas na tak długo i wyjechać tak daleko. Kiedy paraliż minął zebrałam w sobie całą siłę i odwagę, aby wejść i dowiedzieć się więcej.  
- Dobry wieczór- zwróciłam się do siedzącej przy kuchennym stole teściowej.  Na dźwięk mojego głosu kobieta powiodła wzrokiem w moim kierunku i przybierając na twarz uśmiech, który nie wiedzieć  czemu zdał mi się nie szczerym odpowiedziała
- Witaj- słuchałam głosu kobiety starając się jak najwięcej wywnioskować z jego tonu. Wtedy także dostrzegłam niespokojne spojrzenie męża spoczywające na mojej osobie. Nie wiedziałam z pewnością czym powodowany jest ten niepokój mogłam jedynie domyślać się, że związany jest najpewniej z niepewnością, co do tego jak wiele z dotychczasowego przebiegu rozmowy słyszałam. Tę batalię spojrzeń przerwał dźwięczny głos pani Doroty:
- Przyszłam do was z niezbyt dobrą nowiną- powiedziała głosem nazbyt smutnym przez co zupełnie nie przekonującym, a następnie utkwiła we mnie swój wzrok.
- Co takiego się stało ?- Zapytałam zdając sobie sprawę, że to na moją reakcję oczekuje.  
- Ah babcia Antonina jest w szpitalu- Powiedziała bacznie obserwując moją reakcję.  Ja natomiast nie byłam pewna jak zareagować, co powiedzieć. Z ludzkiego punktu widzenia było mi szkoda kobiety  z racji wieku i dlatego, że była chora. Prawda jest jednak taka, że zupełnie jej nie znałam. Wiedziałam jedynie, że jest to jakaś przyszywana babcia Wojtka.  Z rozmyślań wyrwał mnie głos teściowej
- Myślę, że dobrze byłoby do niej pojechać prawda synu ?- Zwróciła się do Wojtka kontem oka zerkając wciąż w moim kierunku
- Myślę, że masz rację- odparł Wojtek dodając już po chwili – Może powinnaś poprosić wujka Jacka on chętnie z Tobą pojedzie.- Byłam zadowolona gdy Wojtek nie pozwolił się podejść.  Może ktoś uzna, że jestem samolubna, czy też nie posiadam empatii. Ja jednak miała dość tego, że ciągle ktoś wchodzi z taką czy inną rewelacją w sam  środek naszego życia. Bez trudu dostrzegłam, że pani Dorota jest wyraźnie rozczarowana reakcją syna. Nie musiałam długo czekać, aby zdecydowała się ubrać swoje nie zadowolenie w słowa.
- Wujek Jacek nie czuje się na siłach, aby jechać tak daleko. Mówiąc szczerze liczyłam, że Ty zdecydujesz się ze mną pojechać. Wiesz dobrze jak bardzo babcia Antonina Cię Kocha  i jak wielką pomocą na obdarzyła- Kobieta ostatnie słowa mówiła z wielkim naciskiem, a ja zdawałam sobie sprawę, że jest to działanie celowe, aby wzbudzić w Wojtku wspomnienia, wdzięczność i poczucie obowiązku  spłacenia długu z przed lat.  Zadziwiające jak przebiegła w dążeniu do osiągnięcia celu potrafi być moja teściowa.  
- Mamo przecież wiesz, że nie powinienem zostawiać teraz Julii samej, z resztą mam też inne plany i zobowiązania.- Próbował przekonywać Wojtek, a na ostatnie słowa zawiesił głos.  
- Jakie plany? Jakie zobowiązania?- dociekała teściowa wyraźnie rozczarowana faktem, że nie została o niczym poinformowana  wcześniej. W tej właśnie chwili postanowiłam wziąć czynny udział w rozmowie.
- Wojtek dostał propozycję rocznego wyjazdu z możliwością szkolenia młodzieży  
- jakiego wyjazdu? Jakiego szkolenia?- dopytywała gorączkowo
- Wojtek dostał propozycję poprowadzenia szkolenia dla dzieci i młodzieży w taekwondo i przy okazji wyjazdu w Bieszczady – Zakończyłam siląc się na dumę choć trochę na wyrost.  
- Niż zupełnie z tego nie rozumiem, ale mam nadzieję, że nie traktujesz tej propozycji poważnie ?- Zwróciła się do Wojtka, który  jednak nie zdążył odpowiedzieć, bo ja już miałam gotową ripostę
- Tak właściwie to nawet rozważaliśmy tę ewentualność-  Mówię to bacznie obserwując zmiany zachodzące na twarzy kobiety. Dostrzegam jak napływa na nią złość.  
- Ale jak to? Wy chyba nie mówicie poważnie?- Tylko to zdołała z siebie wykrztusić. Wtedy do rozmowy wtrącił się Wojtek
- Właściwie chcieliśmy pojechać, ale Julia też nie była zachwycona tym pomysłem- Zakończył zerkając to na mnie to na mamę. Twarz kobiety zaś przybrała teraz wyraz znaczącej ulgi, co aż kuło mnie w oczy. Może ktoś uzna, że jestem zle wychowana, ale cóż prawda jest taka, że za bolało mnie gdy Wojtek tak spokojnie mówił o pozostaniu na miejscu zważywszy na to jaki był jego stosunek  do tego gdy ja byłam przeciwna wyjazdowi.  
- Wiesz Wojtuś ja chyba nawet zmieniłam zdanie, co do wyjazdu- powiedziałam to będąc zwyczajnie ciekawą jak się teraz zachowa.
- Kochanie jeszcze o tym po rozmawiamy. Dobrze ? – Powiedział tylko nie mogąc ukryć zaskoczenia, które wyraźnie wybrzmiewało w jego głosie
- Oczywiście- powiedziałam radośnie, a po chwili zdobyłam się na pytanie
- A wracając do sprawy pani Antoniny to jak konkretnie możemy pomóc?
- Właściwie chciałam prosić, aby Wojtek pojechał ze mną do szpitala- powiedziała utkwiwszy wzrok w synu
- Ale to dość daleko. Kiedy mięlibyście wrócić ?- dopytywała mając świadomość tego, co wydarzy się za chwilę
- Myślę, że moglibyśmy zostać kilka dni w jakimś hotelu, po odwiedzać babcię, po rozmawiać z lekarzem i wrócić za jakiś tydzień.- Zakończyła
- Tydzień?- dopytałam, bo zdawało mi się, że się przesłyszałam
Wojtek zdał sobie chyba sprawę z tego jak bardzo nie podoba mi się ten pomysł, bo zwrócił się do mamy
- Może ja Cię tam zawiozę, a za jakiś czas gdy po mnie zadzwonisz to po Ciebie przyjadę?
- Wolałabym żebyś tam ze mną był. To nie będzie trwało długo, a ja będę się czuła pewniej- kończy.
- Jutro dam Ci znać- odpowiada Wojtek postawiony pod murem
- Dobrze- Odpowiada teściowa po raz kolejny zawiedziona odpowiedzią syna. A po chwili dodaje- To ja już pójdę.
Żegnamy naszego gościa, a między nami zaczyna panować cisza, która w połączeniu z ogromem napięcia nie wróży niczego dobrego.
- No i co Twoim zdaniem mam zrobić ?- Pyta Wojtek widząc złość i smutek wypełniające moje spojrzenie
- A, bo ja wiem? Zrobisz, co zechcesz- odpowiadam nie kryjąc poirytowania
- Czyli według Ciebie mam nie jechać ?- Pyta jakoś tak zbyt zadziornie
- Eh Wojtek zrobisz, co uznasz za słuszne ja już się nie wypowiadam- Kończę, a reakcja męża zupełnie zbija mnie z tropu
- Więc pojadę. Jeśli ruszymy jeszcze dziś to szybciej obrócę- Kończy zbierając się do wyjścia. Będąc już w progu dodaje- Zadzwonię gdy będziemy na miejscu. Wychodzi zostawiając mnie osłupiałą i zawiedzioną.  
Chyba żadne z nas  nie zdaje sobie sprawy jak brzemienny w skutki będzie ten wyjazd…..


Od Autorki : Dodaję dziś kolejną część, bo jutro czeka mnie sądny i bardzo ciężki dzień.  
Okaże się czy jest wszystko dobrze czy wręcz przeciwnie.
Trzymajcie za mnie mocno kciuki. Chyba będę potrzebowała masę waszego duchowego wsparcia.
Wszystko będzie jasne jutro…
Boję się :(  
Miłego czytania….

Mysterious

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 1328 słów i 7214 znaków.

3 komentarze

 
  • Misiaa14

    niech oni się już nie kłócą cudowne serio *-* kocham ♡♡

    3 lut 2016

  • Mysterious

    @Misiaa14 To niestety dopiero poczatek fali nieporozumień ...

    4 lut 2016

  • niezapominajka13

    Cudowne opowiadanie piszesz
    Nie mogę się doczekać kolejnej części

    2 lut 2016

  • Mysterious

    @niezapominajka13 Dziękuję :)

    2 lut 2016

  • Pina

    :kiss: Trzymam za ciebie kciuki i wierzę że wszystko będzie dobrze ;)

    2 lut 2016

  • Mysterious

    @Pina  Oby tak było ... Jutro się okaże ..

    2 lut 2016