"Niepewność"- część 14

Oto kolejna część... Miłego czytania. Liczę na wasze opinie. Chcecie dalej????


"NIEPEWNOŚĆ”
     Następnego dnia mój mąż wstał bladym świtem i zaczął krzątać się po domu. Niestety ja mam bardzo lekki sen więc jego zachowanie spowodowało, że natychmiast skutecznie się rozbudziłam. Leżałam jeszcze kilkanaście minut w nadziei, że rozgoniony na cztery wiatry sen wróci do mnie i pozwoli wypocząć. Niestety moje nadzieje okazały się płonne. Podniosłam więc głowę i wsparłszy się na łokciach rozejrzałam się po pokoju. "Jak miło”- pomyślałam widząc znajome sprzęty i czując miękkość pościeli. Mój wzrok automatycznie powędrował w kierunku łóżeczka syna i tu niespodzianka, bo małego tam nie było. Ten widok zmotywował mnie do tego aby ostatecznie na jakiś czas rozstać się z moim cudownym łóżkiem. Nie żebym obawiała się, że synowi coś się stało byłam jednak ciekawa jakim cudem zupełnie nie słyszę jego gaworzenia dochodzącego z dołu. Nałożyłam na siebie szlafrok i zeszłam na dół. A tam na stole stały gorące naleśniki i kubek z gorącym kakao, a mój mały szkrab bawił się w najlepsze z tatą w układanie wierzy. Uśmiechnęłam się na ten widok i zapytałam
- A ta uczta to dla mnie?
- Oczywiście Kochanie. Smacznego- usłyszałam słowa męża zajętego dokładaniem kolejnych klocków do budowli
- Dziękuję- odpowiedziałam z uśmiechem i zasiadłam do śniadania.
     Zjadłam ze smakiem to, co zostało dla mnie przygotowane. Siedziałam przy stole dopijając kakao i patrzyłam na bawiących się chłopaków "czy nie mogłoby być tak zawsze”?- pomyślałam
- O czym tak myślisz?- zapytał Wojtek przypatrując się mi uważnie
- O nas- odpowiedziałam zgodnie z prawdą
- I co wymyśliłaś?- zaciekawił się
- Aa w sumie nic szczególnego. Cieszę się tym, co jest- przyznałam szczerze
- A może miałabyś ochotę na mały spacer?- zapytał mąż
- Spacer? Jaki, gdzie?- dociekałam jako że nie cierpiałam niespodzianek
- W stronę słońca- rzucił chłopak podnosząc się z podłogi i biorąc na ręce syna
- Wojtek nie bredź błagam- powiedziałam zmęczonym głosem
- No dobrze już dobrze. Chciałem was tylko zabrać na spacer poszlibyśmy do Marka- powiedział patrząc mi w oczy
- Ale po co mamy iść do Marka?- pytałam zaskoczona
- Bo podjąłem decyzję, że chciałbym wrócić do klubu do sportu, chyba nie masz nic przeciwko temu?- zapytał
- Nie no coś Ty. To będzie dobry sposób dla Ciebie na rozładowanie nadmiaru emocji i w ogóle- powiedziałam szczerze.  
     Po sprzątaliśmy wspólnie po śniadaniu, przygotowałam małego do czekającego nas spaceru i ruszyliśmy w drogę. Szliśmy spokojnie nie spiesząc się. Kiedy znaleźliśmy się na miejscu już przed drzwiami prowadzącymi do klubu przywitał nas Marek. Zapytał o zdrowie małego i o moje samopoczucie. Weszliśmy do środka. Było pusto trochę mnie to zdziwiło. Marek poprowadził nas do swojego biura.
- Miło was widzieć- powiedział kiedy byliśmy już w pomieszczeniu. A po chwili zwrócił się do mnie- Mógłbym po trzymać tego młodzieńca- spojrzał radośnie na Bartka
- Oczywiście- odpowiedziałam, a w duchu modliłam się tylko, aby mały nie zaczął płakać
Marek wziął chłopca na ręce i zaczął się z nim przechadzać po pomieszczeniu. Mówił do niego z czułością i spokojem. Muszę się przyznać, że zdziwił mnie fakt, że tak rosły, silny mężczyzna, który w dodatku zajmuje się dość brutalnym sportem posiada tak wiele empatii dla małych dzieci. Bartek był wyraźnie zadowolony z nowej sytuacji i zupełnie mu nie przeszkadzało, że znajdował się w nowym miejscu. Marek usiadł na krześle na wprost nas sadowiąc sobie małego na kolanach po czym zwrócił się do Wojtka:
- No młody rozumiem, że podjąłeś decyzję?- spojrzał wyczekująco na Wojtka
- Trenerze chodzi o to, że ja może i chciałbym wrócić do walk sam do końca nie wiem może na początek chciałbym tylko raz na jakiś czas wpaść po trenować.
- Oj młody, młody kręcisz mi tu coś. A ja Ci mówię jasno, że widzę Cię tu co środę od godziny 16.00-18.00 i basta- zakończył głosem nie znoszącym sprzeciwu. Po chwili natomiast zwrócił się do mnie- No chyba, że Ty Julia masz jakieś obiekcje wtedy jakoś inaczej to ustawimy. To jak?- patrzył na mnie pytająco
- Jak dla mnie OK- powiedziałam tylko
- No to wszystko ustalone. Tak więc młody widzimy się we środę- zakończył oddając Bartka w rece ojca.
     Wracaliśmy do domu całkiem zadowoleni z takiego obrotu spraw. Wiedziałam, że powrót do dawnej pasji dobrze wpłynie na męża. Idąc postanowiliśmy wstąpić do cukierni na jakieś dobre ciastko i pyszną kawę. Jak postanowiliśmy tak też się stało. Spedzilismy w cukierni dobrą godzinę po czym skierowaliśmy się do domu. W głowie miałam same dobre myśli takie jakie ostatnio już od dawna się nie pojawiały. Wreszcie poczułam gdzieś głęboko w środku spokój ten spokój którego tak bardzo od dawna mi brakowało. Kiedy znajdowaliśmy się już pod domem zobaczyliśmy, że z naszej posesji wychodzą dwie kobiety po bliższym przyjrzeniu dostrzegliśmy, że była to moja teściowa wraz z przyjaciółką. Z oddali widzieliśmy, ze wychodząc o czymś dyskutowały ponieważ żywo gestykulowały.
- Kochanie chodz podejdziemy zapytamy czemuż to spotyka nas taki podwójny zaszczyt- zadrwił Wojtek przyspieszając kroku. Mnie natomiast nie pozostało nic innego jak tylko podążyć za nim.
- Dzień dobry, a czemuż to zawdzięczamy tę wizytę- zapytał Wojtek znajdując się w pobliżu obu pań
- O synku jesteś- ożywiła się pani Dorota- przyszłyśmy, bo jest coś o czym chciałybyśmy po rozmawiać.- Nie odzywałam się nawet słowem czekając na dalszy rozwój wypadków.
- No dobrze wejdźmy więc do środka i po rozmawiajmy- zarządził Wojtek. Jak powiedział tak też się stało. Weszliśmy wszyscy do domu. Ja skierowałam się do sypailni aby połozyć małego, bo najwyraźniej zmęczenie spacerem i ilość wrażeń dały mu się we znaki. Wróciłam do zgromadzonych po około 20minutach. I pierwsze co usłyszałam to pełen zarzutów głos mojej teściowej
- Julia jak mogłaś być tak nieodpowiedzialna i zabierać dziecko na tak długi spacer. Sama widzisz jaka jest pogoda. On niedawno wyszedł ze szpitala.- Już chciałam się wtrącić, ale ona kontynuowała- Jeżeli chcieliście gdzieś wyjść trzeba było małego zostawić ze mną- zakończyła, a ja nabierałam właśnie powietrza, aby coś powiedzieć, ale w tym momencie wtrąciła się druga kobieta:
- Twój pomysł aby ten cały Michał opiekował się moją córką podczas naszego pobytu w tym mieście nie był dobry. Teraz ona chce gdzieś wyjechać ja nie wiem już jak z nią rozmawiać Ty powinnaś to wyprostować- zakończyła
- ja?!- powtórzyłam z niedowierzaniem- a co ja mam z tym wspólnego?
- To był Twój pomysł- nie ustępowała
- Przepraszam, że się wtrącę, ale nie życzę sobie, aby pani w moim domu w mojej obecności zwracała się w ten sposób do Julii. To, co wyrabia pani córka w żadnym razie nie jest jej winą- powiedział pewnym głosem Wojtek. Kobieta stała zaskoczona i nagle zupełnie straciła rezon.
- Synu nie możesz się tak zwracać do starszej od Ciebie kobiety zwłaszcza, że jest to moja przyjaciółka- skarciła go pani Dorota
- A Julia jest moją żoną. To ta kobieta nie ma prawa tak do niej mówić. Jeżeli nie potrafi opanować rozwydrzonej nastolatki to sama jest sobie winna- rzucił zdenerwowany. Ta wizyta dobiegła już końca.  
     Obie kobiety wyszły zostaliśmy sami. Spojrzałam na męża z wdzięcznością. Skierowałam kroki do kuchni wstawiłam wodę na herbatę i wtedy usłyszałam dzwonek do drzwi. Pierwsze, co przyszło mi do głowy to to, ze któraś z nich wróciła. Jednak po otwarciu drzwi zobaczyłam za nimi Roberta
- Hej Julia Janek w domu?
- Może tak a może nie czego chcesz?- zapytałam lodowato
- Ej królewno spokojnie chce tylko z nim po gadać- zaśmiał się Robert
Zawołałam męża i czekałam aż się zjawi. Kiedy ten zobaczył kto nas odwiedził zaproponował aby wyszli się przejść. Nie uznałam tego za konieczne dlatego się wtrąciłam
- zaproś Roberta do środka właśnie zalewam herbatę- powiedziałam niby od niechcenia. Chłopak chętnie wszedł do środka. Postawiłam przed nimi herbatę i udałam się do sypialni gdzie spał Bartek. Drzwi jednak zostawiłam otwarte tak, aby słyszeć treść ich rozmowy.
- Stary no nie uwierzysz jaką dupę ogarnąłem- chwalił się dumnie Robert
- Pff co za jedna, znam?- dopytywał Wojtek
- No raczej, że tak bo ona u Twojej starej rezyduje- roześmiał się Robert, a po chwili dodał. – W sumie stary odpuściłeś taką dziunię chyba się starzejesz- kpił
- Aaa to ta jebnięta małolata- skomentował Wojtek
- Coo jak??- nie rozumiał Robert
- A idz w cholerę miałem przez tę małą trzy światy w domu Jula żyć mi nie dawała
- Ha ha no wiesz zazdrosna była- roześmiała się Robert a po chwili dodał- Nie no Jula dobra dziunia ładnie trafiłeś, ale tamtej też nic nie brak- zakończył
- Ejj stary luzuj tempo o mojej żonie gadasz to po pierwsze, a poza tym tej małej brak rozumu i ogarnięcia- dodał
- Pff a na cholerę jej w tej sprawie rozum i ogar?- kpił Robert
- No nie wiem stary, ale jak chcesz się w chrzanić w bachora z małolatą i użerać się z jej zdrowo przechyloną mamusią to powiedzonka- powiedział Wojtek
- Serio mówisz, że to takie bagno jest?- szczerze zaciekawił się Robert
- No stary dobra rada ja bym się trzymał z daleka- zapewnił Wojtek
- Skoro tak mówisz to chyba spasuje- powiedział Robert
- Ale, że z czym to wy coś??- zapytał Wojtek
- Niee chciałem ją zabrać na wyjazd, ale jak tak mówisz to odpuszczam- powiedział Robert i pożegnał się z moim mężem. Wychodząc rzucił jeszcze tylko. Stary aa miałem Ci powiedzieć, że Sławko będzie do Ciebie wbijał z jakimś biznesem- to powiedziawszy wyszedł.
Nie wiedziałam, że ten "interes” z którym miał przyjść Slawek będzie nam się tak czkawką odbijał…

Mysterious

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 1959 słów i 10240 znaków.

3 komentarze

 
  • agusia16248

    Wspaniale!  Wreszcie poszedł po rozum do głowy i stanął w obronie żony. Czekam z niecierpliwością co będzie dalej i co to za biznes :*

    14 sty 2015

  • zafascynowana83

    Hmmm widzę, że każdy następny rozdział jest lepszy od poprzedniego. Gratuluje i osobiście czekam na więcej :)

    13 sty 2015

  • mOnika 17

    Pierwsza! :), opowiadanie jest jak zwykle cudowne, ba genialne :*.

    13 sty 2015