"Loki"-Sezon 2-Rozdział 7

Obudzili się na ciepłej skale, otaczało ich jezioro magmy, a nad sobą mieli ognisty sufit, dookoła panowała wszech obecna cisza. Mogli wprawdzie usiąść, ale o staniu nie było mowy. Baldur był blady i milczący, pierwsza misja i jako lider, już stracił towarzysza, co powie Odynowi i wujkowi Thorowi, gdy ich krewny nie wróci w chwale do domu? Leaf nie wiedziała, jak go pocieszyć, czy powiedzieć coś mądrego, czy po prostu przytulić, bądź co bądź nadal miał tylko szesnaście lat. Pozostała więc na swoim miejscu. Z dziwnego nastroju wyrwało ich uderzenie w kraty na brzegu jeziora. Była to Darkness, krzyknęła:
– Jesteście cali? – Leaf syknęła, by była cicho, jednak jej towarzyszka machnęła ręką na to. Położyła piękną dłoń na kamiennym ogrodzeniu i wyszeptując zaklęcie, zmieniła to w pył. Baldur jeszcze osłabiony, chwycił krewną za ramie i przeniósł ich na drugą stronę.
– Macie szczęście, że na tym piętrze nie ma strażników, a ja muszę utrzymać tego chłystka przy życiu – odparła Dark, pomagając ustać słaniającemu się na nogach młodzieńcowi.
– Niestety mylisz się Berkserko, to wszystko było częścią mojego planu, by wywabić was z ukrycia – Sceneria zmieniła się, teraz stali na równinie, którą otaczała płynąca lawa, a Surtr stał naprzeciwko nich, uśmiechając się zawistnie.
– Tak myślałem sobie, cóż by z wami zrobić. Wrzucić do jednego z naszych jezior? A może poszczuć na was olbrzymie salamandry? Jednak przypomniał sobie swojego ukochanego rodzica i zadecydowałem, że najlepszym wyjściem będzie zabić was własnoręcznie – Przyjaciele stanęli ramie w ramie, Baldur z podwójnymi mieczami, Leaf z łukiem, a Dark z mrocznym orężem. Władca ognia ruszył na nich z szaleńczym śmiechem. Wyminął dwójkę z przodu i przyjął na pierś srebrną strzałę z Alfheimu, przystanął, spojrzał w dół i spalając pocisk, wyciągnął rękę przed siebie, wystrzeliwując morze ognistych pocisków w stronę łuczniczki. Leaf wyglądała, jak tarcza strzelecka z głośnym jękiem upadła na ziemie. Baldur zapłonął jeszcze większym gniewem, używając mnóstwa energii, natychmiast znalazł się przed zabójcą, posyłając go za pomocą potężnego ciosu, na drugi koniec areny. Atak spowodował na ręce Sirtra głęboką ranę wielkości małego sztyletu, to jednak zupełnie nie wpłynęło na napastnika, przyłożył drugą dłoń i wypalił ją swoim ogniem. Zdecydował, że chłopaka zostawi na sam koniec, niech napawa się śmiercią towarzyszy. Istota przepełniona nienawiścią wskoczyła do lawy i wypłynęła tuż koło Darkness, tnąc ją ognistym mieczem w nogi, a potem w gardło, nic nie mogła zrobić, przy takiej szybkości cieć, a ogień był tak potężny, że stopił jej magie mroku. Z radością w oczach spojrzał na swą ostatnią ofiarę.
   Baldur postanowił użyć, czegoś, co nauczył się już dawno, ale miało to być jego ostatecznym asem w rękawie. Wyciągnął z torby zwój ze starożytnym pismem runicznym, rozciął palec i własną krwią pomazał go. Kawałek płótna spalił się fioletowym płomieniem, a młodzieńca spowiła zielona poświata i nagle błysk! I już go nie było, Surtr obrócił się, lecz tylko zobaczył, jak noga przeciwnika ląduję na jego brzuchu, posyłając go w ogniste morze i tę ranę wypalił. Z pomocą ognia wzniósł się w powietrze i stworzył ognistych tytanów wielkości ogromnej góry, syn Lokiego dotknął ich, zamieniając w drzewa, które zaatakowały ostrymi gałęziami Władcę Ognia. Ściana płomieni zatrzymała ten atak, skontrował, rzucając w przeciwnika falą magmy. Obaj jeszcze długi czas atakowali siebie nawzajem zaklęciami, a ich ciała spowiły straszne rany. Widząc, jednak, że nie prowadzi to do rozstrzygnięcia, porzucili magię na rzecz walki wręcz.
   Zgrzyt metalu o metal, krople krwi spadające na ziemie i wszechobecna neutralna cisza towarzyszyły tej walce. Każdy uderzenie było starannie wyważone, a później kontrowane przez przeciwnika, powodując drobne skaleczenia i ogromne zniszczenia w otoczeniu. Baldur wiedział, że czas mu się kończy, zakazana magia nie działa wiecznie, postanowił postawić wszystko na jedną kartę, zebrał każdą odrobinę swojej many i zaczął tworzyć śmiertelne zaklęcie, okolica wokół niego pokryła się gruby lodem, nie topniejącym, mimo wysokiej temperatury, młodzieniec zaczął kaszleć, a na jego dłoni pojawiła się szkarłatna substancja, musiał się pospieszyć.
   W tym samym czasie Surtr wiedział, że skończyły się żarty, położył ręce na tafli jeziora i lawą zaczął okrążać przeciwnika tak, że utworzyła się kula, przypominająca słońce, teraz pozostało ją zamknąć. Momentalnie obaj ukończyli swoje zaklęcia, Ognisty zatrzasnął dłoń, a Mroźny rzucił czymś w przeciwnika. Baldur poczuł, jak olbrzymie gorąco spala jego ciało, na pocieszenie widział, jak jego zaklęcie dopada wroga i Sirtr jest przebity mroźnymi prętami z haczykami na końcu i które powoli tworzą skorupę pieczętującą, niestety miał zbyt mało mocy, by go porządnie zapieczętować, posiedzi parę dni w lodzie i wydostanie się, ale Baldura to już nie interesowało. Umierał, gdy masa lawy zalała go od stóp do głów, myśli o nadchodzącym końcu zaczęły zalewać jego głowę, najbardziej żal mu było matki, która teraz pozostanie całkowicie sama.
   Nagle poczuł kojącą ulgę, otworzył oczy, ale z powodu rozległości ran i utraty krwi, zobaczył tylko kontury postaci, usłyszał spokojny głos, który przypomniał mu wczesne lata miłości:
– Odpocznij, dzielnie walczyłeś – Na końcu chyba się przesłyszał, ponieważ postać do swej wypowiedzi dodała:
– Mój ukochany synu... – Dalsze rozmyślenia nad tym, przerwała utrata przytomności.

1 komentarz

 
  • Użytkownik Almach99

    Ale tempo akcji. Jeszcze nie ochlonalem po poprzednim odcinku, a Tu juz nastepna potyczka. Przykra sprawa z towarzyszami Baldura. A Wlasnie, gdzie jest Lothar? Gdzies mi sie staruszek zapodzial.  
    Pojedynek wladcy plomieni z Baldurem - cos pieknego.

    11 lis 2018

  • Użytkownik krajew34

    @Almach99 dziękuję, myślałem, że trochę to przekombinowalem

    11 lis 2018

  • Użytkownik Almach99

    @krajew34 moze troszeczke. Rzczywiscie, wladca ognia byl wszechpotezny. Baldur mogl skorzystac z mocy lodu wczesniej

    11 lis 2018

  • Użytkownik krajew34

    @Almach99 no właśnie nie mógł, by zyskać na mocy musiał użyć zakazanej magii, która za cenę olbrzymiej mocy, pożerała jego życie i zdrowie. Kiedy już widać było, że nie ma wyjścia użył ostatnich sił i many, by uformować to zaklęcię. Bądź co bądź nie był samobójcą, by od razu pozbawiać siebie życia, no cóż okoliczności i gniew go to tego zmusiły

    11 lis 2018