"Loki"-Rozdział szósty

Loki z wielką ulgą opuścił towarzystwo pięknej elfki, po wyjściu z portalu nadal podążał za zastępcom króla. Otaczały ich liczne marmurowe posągi, jedne piękne ukazujące wspaniałe sylwetki nieznanych elfów i elfek, a drugie podniszczone, obleczone roślinami. Jednak idąc brukowaną ścieżką, Asgardczyk nie zauważał nic, pochłonięty był myślami:
– Jak ona śmiała wypominać mi zabójstwa... Przecież to najlepsza metoda na pozbycie się problemów. Zresztą, co taka marna istota jak ona może o tym wiedzieć – Z odmętów gniewu wyrwał go głos:
– Synu Odyna, czyżbym cię zanudzał? – spytał Lagus.
– Proszę się mną nie zadręczać, po prostu niektórzy są tak denerwujący, że nawet gdy ich nie ma, zajmują myśli. Na czym skończyłeś?
– Na niczym ważnym, opowiadałem ci tylko o naszych losach, które do ciekawych nie należą. Niestety rozkaz był jasny, miałem ci przybliżyć pewne wydarzenia i to zrobiłem. Nikt nie mówił, byś miał to zapamiętać. Doszliśmy do końcowego punktu naszej wycieczki. – Loki rozejrzał się. Zobaczył ciemne pomieszczenie i nic więcej. Skołowany rzekł:
– Nie wiem, czy to jakaś wasza sztuczka, lecz prócz ciemności nic tutaj nie ma.
– Masz rację, wszystko się zmienia, gdy rzucisz tutaj trochę światła. – Przewodnik pstryknął palcami, a mały ognik powędrował do bocznej niszy, rozpalając łatwopalną ciecz. Teraz zupełnie inaczej to wyglądało, ściany zdobiły bardzo stare kolorowe rysunki, opowiadające czyjąś historie, a naprzeciw wejścia stał wielki, wykonany z ciemnego kamienia sarkofag z widocznym złotym rytem płaczącego mężczyzny, tulącego zwłoki kobiety i dziecka.
     Obaj weszli do środka, pierwszy cisze przerwał Lagos:
– To, co to widzisz to grobowiec jednego z naszych władców. Nie znajdziesz o nim książek, nie śpiewają o nim pieśni, nie chwalą dorośli. Wszyscy go znają, choć nie liczni znają prawdę. Przedstawiam ci Malekitha, jednego z pierwszych panów Alfheimu.
– Aż dziw, że nie stoi na żadnym piedestale – odparł kpiąco.
– Gdyby ktokolwiek to zrobił, naraziłby się na publiczny lincz ze strony innych.
– A co zrobił, wyciął las w pień?
– Niemal doprowadził lud do ciemności...
– Zaintrygowałeś mnie mów dalej.
– Malekith, takie było jego miano, syn władcy, od małego jego moce były potężne, mówili, że będzie następnym wielkim królem. Wszystko to było nędzną utopią, kiedyś podsłuchał rozmowę matki ze starszym z rady. Okazało się, że nie jest jej rodzonym potomkiem, jest owocem miłości jego ojca z kochanką, wywodzącej się z niższej warstwy społecznej. Ojciec i jego żona przyjęli go, jako swoje, po poronieniu królowej i samobójstwie matki biologicznej, gdy król ją porzucił. Teraz już wiedział, dlaczego od Eldry nie doświadczył nigdy prawdziwej matczynej miłości, tylko wieczny chłód i obojętność. Zdecydował się zamknąć swoje serce i nigdy nie ufać nikomu. Kolejne lata mijały, a Malekith stał się wzorowym następcą tronu, było tylko jedno ale. Wszystko kalkulował bez emocji i głębszego spojrzenia. W końcu po odejściu rodziców na odległy ląd, gdzie żyli inni, którzy mieli dość życia po tej stronie, stał się królem. By zabezpieczyć panowanie szlachetnej krwi, starsi zorganizowali mu ślub z piękną młodziutką Elfką z wysokiego rodu. Następnie ku radości poddanych pojawił się syn, nawet zatwardziałe serce króla zaczęło mięknąć w stosunku do potomka i małżonki. I znów zły los musiał interweniować. Młody w czasie zwiedzania antycznych ruin rozerwał pieczęć i sprowadził na siebie klątwę. Widziałeś Loki, jak mały jest nasz cmentarz? My Elfy nie umieramy śmiercią naturalna, a gdy mamy dość przepływamy specjalną łodzią na drugi brzeg magicznego oceanu, skąd nikt jeszcze nie wrócił. Ci pochowani na naszej ziemi zostali albo zabici, albo zmarli z powodu choroby czy innego draństwa. Tak samo było z potomkiem Malekitha, słabł on z dnia na dzień, a najlepsi uzdrowiciele rozkładali ręce w geście bezradności. Tydzień później było po wszystkim, cała kraina była w żałobie, a chłopiec spoczął na świętej ziemi. Król kolejny raz zamknął się na ludzi, skupił się na budowie państwa, wyplenił wszystkie demony z tej ziemi, przegnał trolle, ukarał opornych poddanych. Zyskał opinie okrutnika i tyrana, z bezwzględnością zdławił bunt, a święta ziemia zyskała nowych lokatorów, nawet królowa nie mogła dotrzeć do zbolałego serca, z trosk zachorowała i nie pokazywała się publicznie. Jej mąż poświecił się nowemu celowi, znaleźć wielką moc, by nie być nigdy słabym i bezradnym. W starych księgach znalazł legendy o niezwykłym klejnocie zdolnym dać to, co tak usilnie pragnął. Kolejne lata tyrani i żmudnych wykopalisk wydały swoje owoce, mroczny kryształ został odnaleziony. Teraz wystarczyło go odpowiednio aktywować, a do tego potrzebna była odpowiednia ofiara w postaci sześciu młodych żyć. Jego siepacze wyruszyli na poszukiwania, a nazajutrz owieczki czekała w specjalnej komnacie, wykutej w górze. Oszczędzę ci krwawych szczegółów, powiem tyle, że duszę niewinnych zapełniły klejnot. Ciało Malekitha oraz jego przybocznych zmieniły swoją barwę, stały się ciemne, a włosy białe jak śnieg, ogromna moc przepełniała ich od stóp do głów. Król zapragnął wypróbować tę potęgę, przy wejściu zauważył czającego się chłopca, który z ciekawości chciał zobaczyć, co się tu dzieje. Z królewskiego rozkazu przyprowadzono go, przed obliczę władcy. Ten się uśmiechnął, skupił energie w ręce i machnął w kierunku ofiary. Z przerażeniem odkrył, że pomiędzy nich wbiegła jego żona. Z rozpaczą, delikatnie ułożył umierającą na swoich kolanach. Ta z dobrotliwym uśmiechem delikatnie chwyciła go za policzek, mówiąc: Wiedziałam, że w tych oczach tlą się jeszcze jakieś uczucia, niestety nie potrafiłam cię zmienić, mój ty piękny niebieskooki elfie, myślałam, że wiadomość o mojej ponownej ciąży, zmieni cię, nie starczyło czasu... To powiedziawszy, wyzionęła ducha. Okrzyk rozpaczy rozbrzmiał w całej jaskini. Samotny władca podniósł się z kolan i rzekł do chłopca: Uciekaj mały, dla nas już nie ma ratunku, muszę zrobić ostatnią rzecz, zanim skażenie obiegnie cały lud, użył wietrznego zaklęcia na młodym, niemal wyrzucając go z groty. Nim ktoś z obecnych zdążył powstrzymać Malekitha, wziął do ręki potężny artefakt i rzucił go o ziemie. Olbrzymi wybuch rozbrzmiał w okolicy, nadbiegający zobaczyli tylko wystraszonego chłopca i zawalone wejście. Próbowali ruszyć kamienie, lecz były one zbyt ciężkie, przepełnione mroczną mocą. W końcu uznano, że ich pan próbował zakazanej magi i coś poszło nie tak. Obrali nowego, a o starym zapomnieli, uznając go za totalne zło. Później dopiero odkryto prawdę i przeznaczyli ją dla władców, by ich ostrzec i pokazać tragedie najbardziej znienawidzonego pana Alfheim.
– Nie jestem głupi, ta historia ma mi coś uzmysłowić, prawda?
– Masz zrozumieć tylko jedno, nie popełnij moich błędów...
– Jak to twoich? – Loki rozejrzał się wokół, lecz po przewodniku nie został prawie żadne ślad, prócz mały okruch ciemnego klejnotu. Wzdrygnął się, wprawdzie był bogiem, ale z takim czymś się jeszcze nie spotkał. Postanowił opuścić to miejsce, jak najszybciej, machnął berłem, otwierając portal.
Tu powitał go obecny władca:
– Trochę długo ci to zeszło.
– To nie był twój zastępca.
– Zgadłeś. Teraz jest tylko przeklętą duszą, która pomaga każdemu królowi. Jest już po uczcie, ale coś na pewno zostało – rzekł, pokazując, by za nim szedł.
– Muszę przeprosić, ale z powodu pewnych wydarzeń nie odczuwam głodu, jednak amforą wina nie pogardzę – Udał się do pałacu, gdzie nie zabawił długo. Zmęczony położył się do łóżka, gderając:
– Całe szczęście, że jutro wracam do szkoły, ta przeklęta kraina jest gorsza od królestwa podziemi.
Tak skończył się ostatni dzień Lokiego w Alfheimie.

1 komentarz

 
  • Użytkownik Almach99

    Ciekawy wyklad Na temat sprawowania wladzy I dazenia do potegi

    27 paź 2018