"Loki"-Rozdział ósmy

Nastał feralny dzień dla wszystkich uczniów, gdzie u wielu rozstrzygnie się przyszłość. Wszyscy chodzili jak na szpilkach, jedni powtarzali teorie, drudzy ćwiczyli swoje zaklęcia. Loki nie należał do żadnej z tych grup. Z ciekawą książką w ręku siedział na parapecie okna, wczytując się w każde następne słowa. Jednak nie mógł się powstrzymać od śmiechu, widząc Thora w garniturze z ulizaną fryzurą:
– Bracie, angaż do korporacji to nie tutaj.
– Nie rozumiem, przecież to strój na ważną uroczystość.
– Ta, ale nie na ważny egzamin z umiejętności panowania nad mocą. Jak ty zamierzasz się w tym swobodnie poruszać?
– A to na sprawdzianach się nie piszę?
– Może, ale nie na takich. Choć znajdziemy ci coś, normalnego, w końcu żarty z ciebie odbiją się także na mnie – Zamknął opasłe tomisko i skorzystają z portalu, poprowadził Thora do magazynu szkoły, gdzie dał mu skórzaną lekką zbroję.
– Jesteś pewny, że takie coś wystarczy? – spytał, gdy już wrócili.
– A chciałeś metalową? Pamiętaj, że tu nie ma asgardzkiej technologii i normalna zbroja mogłaby odbić rykoszetem pioruny prosto w ciebie. Dostać z własnej broni, byłoby wielce nie honorowe, ja ty to mówisz. A teraz zjeżdżaj, twoje kółko wzajemnej adoracji nadchodzi. Mam dosyć tych ich maślanych oczu i pisków cię wielbiących.
– Czyżbyś, mój bracie był zazdrosny? Przecież i ty władasz potęgą, w końcu jesteś tak jak ja synem Odyna!
– Skończ już z tymi farmazonami, ruszaj się, zanim podejdą. Nie ważne, już tu są.
– Stormbreaker, tu jesteś. Chcieliśmy cię zapytać o radę o walce na topory. – Podeszła do nich grupa ośmiu osób różnych ras.
– Ach, to prosta rzecz, opowiem wam, jak kiedyś ubiłem ognistego olbrzyma, toporem wykutym przez słynnych braci krasnoludów – Odszedł, prowadząc ze sobą, ten mały tłumek.
– Cóż za banda idiotów – rzucił Loki, wracając do lektury.
– Może i idiotów, ale przynajmniej nie są leniwymi gburowatymi staruszkami – Podniósł wzrok znad kartek. Koło niego stała ubrana w barwę świeżej trawy długą suknię z małym metalowym napierśnikiem. Długie piękne blond włosy upięte były w kitkę opadającą na odsłonięty kark.
– A ty co na ceremonie idziesz? Może wreszcie znaleźli ci męża?
– Ten uśmieszek zejdzie ci z twarzy, gdy dowiesz się jaką formę będzie miał test.
– Nic mnie nie zaskoczy... – Odłożył księgę i zaczął się wpatrywać w krajobraz za oknem.
– Skoro tak, to zapewne wiesz o tym, że przybyły różne delegacje, w tym ta z Asgardu z Odynem i Frejom na czele. Również wiadome jest ci to, że egzamin jest w formie symulacji. Każda para zostaję wrzucona w losowe miejsce na mapie, cel podają nam tuż przed startem – Asgardczyk niemal spadł z parapetu:
– Jak to Odyn i moja siostra tu są? Pary? Symulacja? Myślałem, że wykażemy się jakimś zaklęciem i do domu.
– Nic z tych rzeczy, no chodź, zaraz się zacznie – Ze starannie ukrywanym uśmiechem pociągnęła zdumionego w kierunku drzwi. Pierwszy raz wywołała u niego takie zdziwienie i sprawiło to jej wielką przyjemność.
     Cała klasa druga w składzie od A-D zostali zebrani na sali gimnastycznej, pierwsza już ruszyła przez teleport, znajdujący się między drabinkami. Dyrektor, elf wysokiego rodu, pełnił funkcję wodzireja tego przedstawienia:
– Witam was moi drodzy uczniowie, dzisiaj jest was ważny dzień! Postawicie pierwsze kroki na ścieżce waszej przyszłości. To dzisiaj wszystkie ważne oczy dziewięciu światów spoczywają na was. Tyle ode mnie. Jestem zdania, że trzeba więcej działać niż mówić. Jak niektórzy słyszeli, wrzucimy was w symulację. Teren działania to średniej wielkości mapa zróżnicowana pod względem powierzchni. Dodatkowo nie będziecie sami, towarzyszyć będą wam sztucznie utworzone postacie, między którymi umieścimy niejawnych sędziów. Każdy aspekt waszych działań będzie oceniany. Za gwałty, rabunki czy inne podobne czyny dostaniecie ujemne punkty. Najsłabsi, czyli ci z najmniejszą ilością dodatnich oraz ci z największą ilością ujemnych zostaną pozbawieni dni wolnych, a każdy czas poświęcą na trening. Waszym celem jest uzyskać dowolnym sposobem, ten o to zwój – Rozwinął rulon, zawierał on tekst w języku elfów, trollów oraz w ojczystym Lokiego, nim ktoś zdążył coś przetłumaczyć, dyrektor schował go do torby. Kontynuował:
– To wszystko, ruszycie według klas i porządku alfabetycznego. Powodzenia!
      Jakiś czas później Layla i Loki przeszli przez świetlistą bramę. Znaleźli się w małym ruchliwym miasteczku, sprzedawcy nawoływali do swoich szynków, woły ciągły załadowane po brzegi wozy, nawet smród i hałas zostały idealnie odwzorowane.

Dodaj komentarz