"Loki"-Rozdział szesnasty

– Niby o czym tu rozmawiać? Loki przykrył śniegiem waszą krainę i tyle – rzekł zniecierpliwiony Thor.
– Prawda nigdy nie jest taka oczywista, jak się może wydawać. Nie przedłużając, po przegranej wojnie z twoim rodem Thorze Gromowładny, większość Wanów opuściła swoją krainę. Mimo to nadal rozwijała się bez ich udziału, niestety do czasu. Kilkaset lat później przybyli tutaj Mroczne Elfy, wypierani z innych światów za swoje okrucieństwo i zarazę czarnego kamienia. Momentalnie zawładnęli Wanaheimem, Z poprzednimi władcami ta kraina była pacyfistycznie nastawiona, a co dopiero bez nich, nie znano tu smaku miecza, głodu wojny czy szaleństwa zniszczenia, dlatego to zadanie było dziecinnie proste. Już na początku wyrznęli połowę populacji męskiej, a kobiet zrobili sobie niewolnice, które niby prowadziły normalne życie, ale były na każde zawołanie okupanta. Mój lud stracił chęci do życia, musieli dwa razy więcej harować, pola użyźniali toksyczną masą, by dawały większe plony, a mroczni robili, co chcieli. I tak moja ojczyzna była niszczona, a jej mieszkańcy stawali się chodzącymi lalkami. Kolejny upływ czasu i pojawia się wasz brat, akurat byłem po prowiant, dla tych którzy nie stracili jeszcze nadzieję i ukrywają się w kanałach. Podszedł do jednej z ofiary tak zwanych całodziennych orgii, nakrapianej narkotykami i wiadomo czym i coś tam z nią rozmawiał, tuż za nim pojawili się oprawcy, jeden z nich kopnął leżącą i kazał jej wstać. Loki się zdenerwował i najpierw wbił mu swój sztylet w plecy, a następnie podciął gardło. Myślę sobie, zabiję pozostałych i na tym się skończy, jednak gdy wytarł broń o przeciwnika i podparł się dłonią o mokry grunt, coś się w nim zmieniło. Tak jakby usłyszał wołania matki ziemi, oczy przybrały mu kolor cennych kamieni, włosy wybielały, a na twarzy pojawiły się starożytne symbole runiczne, w tym samym czasie nadbiegali przyjaciele zmarłego, chcący go pomścić. Pan zjawa wyciągnął rękę, a nadbiegająca trójka zawisła w powietrzu, trzymając się za gardło, niemal po sekundzie z ich ust wysunął się krwawy lodowy kwiat, zostali zabici przez powstający lód w ich trzewiach. Po egzekucji znowu się zaświecił, a w okolicy zaczęły dziać się dziwne rzeczy, z budynków wyskakiwali na wpół nadzy mroczni, gonili ich moi rodacy, choć w takich formach, jakich teraz widzieliście. Cała okolica wybielała, tej samej nocy wybito, prawię wszystkich okupantów, nieliczni rozpierzchli się po innych królestwach. Ja skryłem się w kanałach, nie przemieniłem się, ponieważ nie miałem jakiejś wielkiej krzywdy w sercu, która nakazywała mi, wzięcie tej mocy. Mówisz, że podobnie, jak najeźdźcy twój brat niszczy Wanaheim. Chodźcie za mną – Cała trójka ruszyła za Wanem. Zaprowadził ich do pomieszczenia ze źródełkiem i małym kwitnącym drzewkiem.
– To wygląda, jak Yggdrasill – Podeszła do sadzonki i powąchała wspaniałe pachnące kwiaty.
– Zgadza się.
– Przecież to święte drzewo jest w Asgardzie – zirytował się Gromowładny.
– Błąd, roślina ta rośnie we wszystkich dziewięciu światach, a jej postać zależna jest od krainy. W świecie zmarłych będzie uschniętym konarem, w Alfeimie wspaniałym rozłożystym. Tu jest mały dopiero rozwijającym się drzewkiem, to znak, iż kraina odradza się.
– Pod śniegiem? I ty się dziwisz, że przegraliście z nami.
– Jest tak, jak mówił Loki, jego śnieg przyniósł ukojenie dla zmęczonej ziemi, ten odpoczynek dobrze zrobił krainie. Czas jednak byście pomogli waszemu przyjacielowi, Wanaheim potrzebuję go.
– Zaraz, zaraz. Jak to potrzebuje? – spytała Layla.
– W pewnej przepowiedni, która ma wiele tysięcy lat, jest powiedziane: I przyjdzie władca wspaniały z sercem zimny niczym lód, przykryję on wszystko śniegiem i mrozem przyniesie balsam na rany Wanaheimu, wypleni czarne szkodniki i da odpocząć ziemi. Jednak drogi dwie są, jedna zmienia w mroźne pustkowie, a druga przynosi szczęście i rozkwit. Każdy lód można roztopić, a zmarznięte serce roztopić może tylko drugie gorące serce.
– Ty twierdzisz, że mój brat będzie wspaniałym władcą? Czcze gadanie, jemu tylko chodzi o panowaniu dla siebie – Poczuł, jak leci w kierunku ściany, Freja ze zdumieniem spojrzała na Layle, która cała była w święcący symbolach, po uderzeniu upadła nieprzytomna na podłogę.
– Siostro, masz przed sobą rozwiązanie problemu Lokiego – rzekł Fejr, wskazując na leżącą elfkę.
– Co masz na myśli?
– Kobiety z rodu jej ojca są obdarzone światłem Alfheimu, wielką mocą drzemiącą w ich duszach. Jak to mówią, tylko blask może przegonić mrok... – odpowiedział, stojąc przy wyjściu.
– Na Odyna, co to było za uderzenie! Czułem, jakby sam Laufey, król olbrzymów mnie zaatakował – rzekł Thor, masując obolałą szczękę.
– Co się stało? – spytała Layla, gdy wróciła jej przytomność.
– Powiedzmy, że masz w sobie ukrytą siłę – Freja nie chciała mieszać w głowie ksieżniczce.
– Musicie ruszać, słyszę nadchodzące kroki żołnierzy... – krzyknął, gotując się do obrony.

krajew34

opublikował opowiadanie w kategorii fantasy, użył 911 słów i 5281 znaków, zaktualizował 30 paź 2018. Tagi: #fantastyka #MitologiaNordycka #Loki #Thor #Freja #elfy #Wanaheim

1 komentarz

 
  • Almach99

    Takie opowiadanie to ja lubie. Ma Leyla cios 😃 oby jej milosc roztopila lod sercu Lokiego.

    30 paź 2018

  • krajew34

    @Almach99 jak to mówią, emocję to najpotężniejsza siła

    30 paź 2018