Rozdział XXIII
Okazało się nie tylko, że Zbyszkowi rodzice mają vana z trzecim rzędem foteli, ale w dodatku że jedzie z nami... Hanka. Spędziliśmy całą niedzielę razem, bo nasi starzy chcieli po drodze koniecznie zwiedzić jakiś zamek. Ciemno zrobiło się już grubo przed Warszawą. Panom tematy się nie kończyły, a przed nami siedziały szanowne, a obecnie również śpiące, mamusie.
Hanka „spała”, znaczy miała zamknięte oczy, a głowę na kolanach, oczywiście, Zbyszka (siedziała między nami). Zdążyła już nieźle Zbyszkowi ręce obślinić i chyba nawet trochę pogryźć, bo trzymała je ciągle w swoich ustach, żeby nie wydawać dźwięków. Pomału poznaję te ich zabawy, bo od stu kilometrów moja ręka delektowała się wspaniałościami pod sukienką Hanki. Długo nie musiała zapraszać. Żebyście nie myśleli..., znaczy „tam” też dotarłem, choć nie było to za wygodne. Ale uda..., już je opisywałem, a Hanka była tam bardzo wrażliwa. Dłoń miałem mokrą od potu jej skóry. Sam udaję, że z zainteresowaniem oglądam pejzaż za oknem, bo wiadomo, samochód ma przecież lusterko w kabinie, gdy nagle...
Wyczułem na sobie czyjś wzrok. Na szczęście to była moja matka. Wywraca oczami, rusza brwiami i mówi coś bezgłośnie, bo widzę, że otwiera usta. I co chwila patrzy w dół. Spanikowana. Pokazuję wzrokiem i delikatną mimiką twarzy, że nie mogę teraz wyciągnąć ręki spomiędzy kolan Hanki, bo „obudzę” ich oboje. Matka na twarzy szaleje i w końcu poruszyła się niechcący trochę gwałtowniej na siedzeniu, bo Zbyszkowa mama, rozanielona, obudziła się i coś tam do mojej zagaduje. Moja, przerażona, wraca i odstawia jakąś szopkę, byle tylko tamta się nie odwróciła do tyłu. Wszystko w polu lusterka.
Panowie zajęci sprawami budownictwa. Kurde, nigdy im się nie znudzi.
Gdy minęła bezgłośna burza, upewniliśmy się tylko ze Zbyszkiem, że lusterko spox, nic nam nie grozi, i wymieniliśmy znaczące spojrzenia. Zresztą głowy mieliśmy w cieniu. Hanka macha z dołu rękami, wywraca oczami i składa usta w bezgłośne słowa: „Ja się nie podnoszę do końca podróży”.
A za tydzień wypadały zawody wędkarskie...
(Matka zdążyła jeszcze przełożyć łokieć przez szparę koło swoich drzwi i z całej siły uszczypnąć mnie w kolano).
Wypominała mi tę historię przez kilka dni, potem jeszcze dawała znaki spojrzeniami, że pamięta, i nie dała się cały tydzień nawet dotknąć. W końcu zeszło się na... Anię.
Tak. Pewne informacje rozchodzą się błyskawicznie. Zresztą w sumie było widać. Pod koniec już się nie kryliśmy (unikając tylko jej ojca). Żeby wiedział, co jego bezwstydna córka wyprawiała przez te ostatnich kilka dni, i to nie tylko ze mną... Heh, gdy się ostatni raz widzieliśmy, spytała nawet, czy „to” rzeczywiście smakuje jak seler. Czyli musiały o tym gadać. Bardzo dobrze, że jest ciekawska. To dobrze wróży na przyszłość.
Dowiedziałem się, że Hanka to teraz jej najlepsza koleżanka. Anię sporo przez ostatnie dni... podeprawowałem, aczkolwiek wymaga to pewnych wyjaśnień. Otóż:
Okazuje się, że Ania, oprócz swojej niezwykłej delikatności, jest piekielnie inteligentna i ma całkiem ciekawe naukowe zainteresowania (biochemia, fizjologia, genetyka). Nieraz gadałem z nią jak równy z równym, a o swoich zamiłowaniach potrafi tak opowiadać, że słuchałem z prawdziwym zainteresowaniem. Ma swój pogląd na świat, który składa się dla niej ze związków chemicznych i powiązań elektrycznych, a ludzie, gdy nie myślą, są dla niej takimi biologicznymi robotami. A potem na to nakłada się ta cała tajemnicza sfera duchowa, ale jak człowiek myśli, to zawsze mu się jakiś związek chemiczny wydziela i przeskakuje elektron. I żeby człowiek wiedział, co się z nim dzieje, to musi znać te mechanizmy, bo inaczej nie będzie siebie kontrolował (chodzi do elitarnego liceum i uczą się z podręczników akademickich).
No to się zacząłem zastanawiać, czy ona przypadkiem nie jest jednak psychologiem, a nie biochemikiem. I co słyszę? Ta bestia, ta nieletnia siksa mi mówi, że psychologia jest dla „kiepasów”. Że psychologia zajmuje się tylko zewnętrzną powłoką, i że to łatwizna. A oni w szkole zajmują się tym na poważnie, czyli od podszewki. I że jak ją całuję, to ona wie, co mi się robi w brzuchu (w chuju to bym się zgodził, ale w brzuchu?), a jak pójdzie na studia, to mi to pokaże w probówce. No trochę mnie przeraziła. Kurwa mać, czy ona nie jest przypadkiem z TYCH Skłodowskich?
Dowiaduję się, że jak człowiek się denerwuje, to jest zwykła „burza chemiczna” i nie ma się czym przejmować ani brać do pamięci, tylko spokojnie odczekać, aż się tam wszystko wyrówna. Ale jak jest fajnie i organizmem targają przyjemne emocje, to nie analizować, tylko korzystać ile wlezie, a na analizę czas przyjdzie później, żeby następnym razem było jeszcze lepiej. Podobno ma świetną nauczycielkę (ciekawe, czy nie zboczona).
Ania wie, co jest grane, i nie zamierza nadmiernie eksploatować swojego młodego organizmu, bo chce, żeby odpowiednie gruczoły hormonalne jej się jeszcze lepiej rozwinęły, a aktualnie pracuje nad rozwijaniem połączeń w swoim mózgu i rzuciła kilka nazw. Myślałem, że mam pod czaszką dwie pofałdowane półkule, a w środku szarą masę, a ta mi wyjeżdża z szyszynką, ciałem migdałowatym i jakimiś bruzdami, dołami i zakrętami (o ile czegoś nie pokręciłem). Najlepsza z tego wszystkiego była szczelina Sylwiusza (ponoć jest coś takiego w mózgu), bo mogliśmy sobie porozmawiać o „szczelince” u Ani. Oczywiście uwielbia ten temat, szczelinkę mam obiecaną, ale musimy poczekać. W dodatku ta jej szczelinka, od czasu jak jesteśmy razem, zaczęła się jeszcze bardziej oddalać, bo pokazałem jej takie rzeczy na jej ciele i zaobserwowała u siebie takie zjawiska, że będziemy musieli to wszystko powoli i dokładnie przerobić, zanim pójdziemy dalej.
Miałem jej wsadzić zaraz po maturze (czyli za dziesięć miesięcy), ale chuj wie, czy to się nie przeciągnie.
Inna sprawa, że takiego zmysłowego ciałka jeszcze nie miałem, kumple też się niczym podobnym nie chwalili, więc teoretycznie jakbym wygrał na loterii. Tylko jedno pytanie: kto tu kogo, znaczy kto tu jest królikiem doświadczalnym. Króliczkiem? Heh...
Oczywiście nie skupiamy się wyłącznie na Ani. Ciało mężczyzny też ją bardzo interesuje, ze swoimi łapkami jest nawet bardzo ciekawska, tu nie ma oporów przed zgłębianiem tajemnic. Ale do „smaku selera” jeszcze nie doszło. Na razie łapie mnie za wacka, trzyma..., potem robi wielkie oczy, patrzy się (nie na wacka, tylko na mnie) i nieruchomieje, bo jej się z kolei coś nowego robi w brzuchu. I tak w kółko. Jeszcze jej się ta zabawa nie znudziła. Tylko, kurde, ja już więcej miałem sobie sam nie walić.
No trudno, będę musiał porozmawiać z matką... .
Tak więc Anię przez ostatnich parę dni nieźle podeprawowałem (sama zresztą też się na moich oczach nieźle deprawowała z resztą naszego towarzystwa). Podobno odblokowała się dopiero teraz na wakacjach, gdy zobaczyła, jacy my dorośli (chyba chodziło o to, jak się martwiliśmy o naszych pijanych starych). Od początku wybrała sobie mnie, bo... najbardziej podoba mi się moja głowa. Fakt, gdybym miał wszy, to bym ich już nie miał. Ściska tymi rączkami mój łeb, obejmuje, całuje, coś w nim grzebie i sprawdza łapkami rozstaw szczęki, średnicę między skroniami i oczywiście wszystkie wypukłości na czaszce. Zawsze zaczynamy od tego – włazi mi na głowę (i cyckami w nos).
Chuja miała już w ręce (zresztą nie tylko mojego), ale nie, jednak czaszka... Pomyślałem, żeby zgolić włosy na zero (na głowie), pewnie bym ją wtedy od razu przeleciał, ale... szybko zaczęła mi się ta myśl oddalać. Dojrzewam? Potrafię dostrzec zalety tego niebiańskiego stworzenia? Ja pierdzielę, tyle się już podeprawowała, a jeszcze nie doszliśmy nawet do połowy. No szkoda byłoby marnować taki potencjał, szkoda. Ta dziewczyna to prawdziwa erotyczna kopalnia. Żeby chociaż była głupia... Bo taką sobie planowałem na jakiś czas do zabawy. Ale nie, tu mamy kopalnię doznań w kopalni wiedzy. Bierze w swoje dziecinne rączki wacka, opisuje go, komentuje i... pyta się mnie, czy wiem, jak mi stoi. No to co mam robić? Mówię: „Pokaż... O rany, rzeczywiście”. „A nie boli cię, jak tak stoi?”. I tak ze wszystkim... Oczywiście naukowo. No bo jak?
„A ty też tak strzelasz?” (jakby nie było, zna to już z bliska). – „No pewnie, że też strzelam”. – „A pokażesz mi, jak będziesz strzelać?”. – „No pewnie, że pokażę”. – „Ale powiesz, jak będziesz strzelać”. – „Obiecuję, że powiem”.
Nie wiem, kto tu jest bardziej zboczony.
I mam jej pokazać, jak walę. Ale tylko początek. No bo potem wiadomo, przy dziewczynie, i to swojej, to nie wypada. To już ona zrobi, tylko mam ją nauczyć.
A może dostała jakąś pracę wakacyjną z biologii?
Acha, tam na nagiej plaży, gdy poszliśmy już normalnie drugiego dnia, przyciskała się wstydliwie do pleców, ale jedną rękę przełożyła i trzymała wacka. I jak ktoś przechodził, to się tak wstydziła, że chowała się za mnie i wbijała mi zęby, że aż śliniła plecy przy karku. Ale ręki nie puściła (bo się wstydziła). Pomyślała, że jak nie puści, to nie będzie widać. W sumie ma to jakiś sens...
W każdym razie ustaliliśmy, że cnota, to wiadomo, mam obiecane, ale jeszcze nie jest gotowa. Że nie musimy się spieszyć, mamy jeszcze dużo innych rzeczy do przerobienia, a ona chce jeszcze trochę pobyć dziewczyną, zanim zostanie kobietą.
I wie, że ja już jestem mężczyzną (ciekawe skąd?), i że już rozmawiała z Hanką (to było jeszcze na turnusie), i że jej ufa, i że jak już nie będę mógł wytrzymać, to Hanka jej pomoże i że mogę to robić z Hanką, zanim sami nie zaczniemy. Bo Hanka jest doświadczona, itd..., itd...
Do kurwy nędzy, o czym one gadają, jak tak chichrają?
Pytam się, czy jej nie będzie przykro, jak się będę pieprzyć z Hanką. „Nie no, co ty, przecież będę siedzieć obok” – słyszę. No nieźle, nieźle, coraz lepiej...
Mamy dwudziesty pierwszy wiek, a ja jestem starszy (raptem o rok, ale widać, robi to na niej wrażenie), no i wiadomo, o co chodzi... Seks to jest wspaniała rzecz, ale trzeba do tego podejść naukowo (teraz wdała się w moją matkę, robi się naprawdę ciekawie). Ania nie jest o mnie zazdrosna, a już na pewno nie przy Hance, bo jest jej naj-lep-sza ko-le-ża-nka. Zaraz się dowiem, że się dotykały. Ale nie, do tego nie doszło, tylko sobie pokazywały. Ale nie powiedziała co. Uznałem za stosowne uszczypnąć się w nogę, ale nic. Albo nie śpię, albo się za słabo uszczypnąłem. A ta bestia śmieje się niewinnie i... znów we mnie tymi swoimi zębami. No więc jednak nie śpię.
No i że łączy nas uczucie (tu akurat mogę się zgodzić), i że mi również ufa. Fakt, jak robiliśmy do siebie pierwsze podchody, to żeśmy sporo gadali o tych sprawach. Znaczy ja gadałem, a ona intensywnie słuchała. Ciekawe, co ja jej wtedy takiego napierdoliłem? Bo nic nie pamiętam. Jak się wlokłem pocięty z tej przeklętej dyski, to żeby nie histeryzowała, też jej sporo nagadałem jakichś głupot. To może wtedy? Ale co? Chyba nie wyjechałem od razu z miłością? No pamiętam, że jest najwspanialszą osobą na świecie. Ale żeby zaraz tak to sobie wzięła do serca? Nie, żebym teraz żałował... A może wyczytała to z mojej czaszki? Kurwa, czego ich uczą w tej szkole?
Podobno oryginalna Skłodowska też strasznie romansowała...
No więc, że mi ufa i że mogę spokojnie. Ale tylko z Hanką. Bo to jest jej najlepsza itd... A poza tym Ania zobaczyłaby z bliska, jak to się robi, bo ona sobie jednak jeszcze tak nie do końca to wyobraża. Jak facet może się w taki nieopanowany sposób rzucać na kobiecie! Boże, jakie to dziewczę cudne i mądre na swój sposób.
Zaraz po powrocie wróciliśmy z Anią do tematu i mówię: „Wiesz, a jakby Hanka z kimś chodziła, na przykład ze Zbyszkiem...?”.
Okazało się, że bestia wiedziała!
W takiej sytuacji, wiadomo, Zbyszek też tam powinien być. To chyba jasne. Przecież Hanka nie będzie go zdradzać!
„Ale, myślisz, że Zbyszkowi nie byłoby przykro, gdyby patrzył, jak ja tak z jego dziewczyną to robię? Przecież, gdy będę na niej leżał, to będę rozebrany zupełnie do naga”.
Myśli, myśli...: „No tak, ale Hanka też będzie goła, więc się wyrówna” – zadziwiająca logika!
Widzę, że rozmowa zaczyna się jej coraz bardziej podobać, więc opisuję wszystko specjalnie dokładnie: „Wiesz, ale ja się wtedy spuszczę do środka w Hankę, tak normalnie, będę miał w niej w środku wytrysk w jej pochwie i ją tam całą zachlapię”.
„Ale to jest niesamowite. Co nie?” – mówi, a oczka robią się jej coraz większe.
I włazi na mnie. Ania lubi się w specyficzny sposób do mnie przytulać. Kombinuje, co by tu zrobić, żeby mieć pretekst do pokazywania, jak bardzo się wstydzi i włazi z rączkami pod pachy. Ja mówię, że to są jej raciczki, co jej się bardzo podoba, śmieje się i bezwstydnie wystawia język, a zaraz potem włazi mi prawie na głowę i znów buch w nos tymi cyckami.
Szepczę jej więc do ucha, jakbym odkrył Amerykę: „Ja się tam normalnie w Hankę zleję!”.
A moje Kochanie na to (też do ucha): „Nooo... Wiem. Ale Hanka jest już doświadczona” – wolę nie myśleć, co to dziewczę ma w tej chwili na myśli, ale najwyraźniej Hanka jest jej mentorką, bo dziewczę ma na wszystko przygotowaną odpowiedź.
No to ją jeszcze uprzedzam: „Ale jak będę miał wytrysk do środka w Hankę, to nie wiem, czy się opanuję, bo mogę strasznie jęczeć”.
A ta klaszcze w dłonie i krzyczy uradowana: „Tak! Tak! Ja chcę! Jak będziesz leżał goły na Hance, to żebyś cały czas tak jęczał!”.
No kurwa, zakochałem się.
I mi tłumaczy: „Przecież to Zbyszek ją podnieci i jak się Hanka podnieci, to dopiero wtedy będziesz się z nią kochać. A przedtem ja ciebie podniecę” – piorunująca mieszanka żelaznej logiki i dziewczęcej delikatności.
„No wiesz, ale Zbyszek, to nie wiem, czy mu będzie przyjemnie tak patrzeć...”.
„No co ty?” – słyszę. – „To nie wiedziałeś? Przecież to oczywiste. Zbyszek będzie się kochać z Hanką zaraz po tobie” – i wystawiła perwersyjnie czubek języka. – „Obrzydliwe, co nie?”.
Oj, podoba jej się, podoba...
„Ale wiesz co? Chyba będziesz musiała podniecić Zbyszka, bo Hanka będzie już zajęta” – wchodzę perfidnie w buty mojego Kochania.
Myśli, myśli...: „Nie, to najpierw Hanka podnieci Zbyszka, gdy ja będę podniecała ciebie”.
„A kto podnieci Hankę?”.
A to zagwozdka! Jednak Ania wszystkiego nie przewidziała. Teraz zastanawiamy się nad tym problemem, a ja bujam moje Kochanie już prawie na mojej głowie, bo w międzyczasie przed moim nosem wylądował jej goły pępek.
Tu drobna uwaga. Jak tylko zaczęliśmy z sobą kręcić, dowiedziałem się, że jestem dla niej king-kongiem. Albo nie, lepiej – dinozaurem. A ona jest Jane, co mnie obłaskawia, żebym nie mordował i nie zjadał ludzi. I zazwyczaj, to znaczy gdy nie chodzi po ulicy w Warszawie, to ma na sobie skórzaną spódniczkę, skórzany biustonosz z nabitymi świecącymi kamieniami, skórzane ochraniacze na ramionach i chodzi z łukiem na plecach. A ja mam, już mi to zdążyła wymacać na kręgosłupie, mam na kręgach takie wypustki, że na pewno byłem w poprzednim wcieleniu dinozaurem i za chwilę zaczną mi rosnąć kolce.
Znakiem tego dziewczynki też czytają komiksy. Możliwe, że te same, co my. Z zaskoczeniem skonstatowałem, że jak dobre parę lat temu waliłem do półdzikiej Jane, to już wtedy to była... Ania!
„Tryskałeś na kartki w komiksie? Fe, ale świńskie... Szkoda, że nie widziałam, he, he...” – i znów wystawia ten swój języczek.
W sumie jest całkiem nieźle. Zdecydowanie wolę być dla niej dino niż jakimś obsranym Kenem od Barbie. Na razie rośnie mi jeden kolec, w innym miejscu niż na kręgosłupie, ale to dla niej oczywiste.
No więc kto podnieci Hankę? Poza tym Zbyszek będzie też rozebrany do naga, no bo jak?
„No ale to Hanka przecież będzie rozbierać Zbyszka. A ja ciebie”.
„A ciebie kto?”.
„No co ty, ja się nie będę rozbierać. Po co?”.
Tłumaczę, że jak się będę kochać z Hanką, to Zbyszek będzie już podniecony, ale będzie musiał zaczekać, aż ja skończę. A nie wiadomo, ile będę robił. Poza tym mogę sobie zacząć w którymś momencie wyobrażać, że Hanka to Ania. A wtedy to będę robił jeszcze dłużej.
„A poza tym, Aniu, Moje Kochanie, pewnie będę się chciał jeszcze bardziej podniecić i popatrzę sobie w trakcie stosunku na ciebie, to mi się tak zachce, że będę się z Hanką jeszcze dłużej kochać”. – I dla pewności dodałem: „Będę chciał jeszcze dłużej leżeć na gołej Hance”.
„No co ty, tak bardzo mnie kochasz?” – ten dzieciak jest boski.
„A jak Hanka to zobaczy i też zacznie jęczeć? To nie będzie głupio wyglądać?” – pytam.
„Co ty, to już z Hanką dawno ustalone. Będzie specjalnie jęczeć, żebyś się jeszcze bardziej na niej podniecił. Obiecała mi to!”.
Patrzę na nią, a ta jeszcze kiwa głową dla potwierdzenia swoich słów i mówi: „Tak, tak”. Żebym wiedział, że to na pewno.
Wtedy postanowiłem, że się z Anią ożenię.
Ustalamy, że jak Hanka będzie podniecać Zbyszka, to sama też się trochę podnieci, potem Zbyszek ją podnieci, a potem jeszcze ja ją trochę podniecę.
„Ale fajnie, będę wszystko widzieć!” – woła uradowana.
A Zbyszek? Tłumaczę, że jak już będzie podniecony, to nie wypada przerywać. Na pewno by się wtedy poczuł smutno. Pewnie Moje Kochane będzie musiało... no wiadomo. I przypominam nasze zabawy, dyskę i przede wszystkim polanę.
„No ale ja teraz jestem twoją dziewczyną” – powiedziała z wyrzutem.
Porównaliśmy nasze przygody i co słyszę?
„No tak, ale Zbyszkowi nie dotykałam. Akurat Zbyszkowi, to nie dotknęłam wacka ani razu”.
W krzakach długo ją zagadywał, żartowali i tylko się delikatnie z nią przelizał i porobił po piersiach. Ale też tylko przez ubranie.
„Inne dziewczyny nieźle wykorzystał, ale mi chyba trochę obawiał się robić” – tak to sobie wytłumaczyła.
W końcu poznałem ich relacje. Zbyszek jest wykurwiście przystojny, to widać, ale jeszcze bardziej męski. Żaden metroseksualny model, tylko po prostu facet. Taki prawdziwy. Nawet ja to doceniam, oczywiście z innej perspektywy. Ma przynajmniej trzy lata więcej ode mnie, ale kumplujemy się jak równy z równym. Zresztą jakżeby inaczej, he, he, przecież za jego zgodą dymam mu dziewczynę.
I wyjaśnia: przynajmniej połowę panienek na mieście wyrywa, jeśli chce, w pięć minut, z czego wiele same mu się pcha w łapy. Teoretycznie mógłby mieć każdą. Ma tego pełną świadomość i to mu wystarcza. Nie musi ich dymać, bo nie musi już sobie niczego udowadniać. A Hanka... wiadomo. Drugiej takiej nie ma.
No wiadomo, wiadomo, gdyby nie moja Ania, raczej też bym nie szukał. Albo inaczej... długo bym szukał. Hanka potrafi tak zaspokoić faceta, że już się innych panienek nie chce. I nie chodzi tu o jakieś wymyślne „gimnastyki” czy inne „zboczeństwa”. Po prostu taką ma osobowość.
Wbrew pozorom wcale tak nie szaleją. Robili to, zanim się zeszli. Hanka ma czasem smaka na odmianę. Kolejka do niej jest oczywiście długa, ale ona wybiera spoza kolejki. Jak się trafi jakiś wyjątkowo ciekawy koleś i niekoniecznie chodzi o wygląd. Ale idą zawsze w trójkę.
Dowiedziałem się, że dołączyłem do elitarnego grona bez gumy jako trzeci. Drugi jest... młodszy brat Zbyszka. Dwa lata chodził z takim beznadziejnym paszkwilem, który go sobie owinął wokół palca. Długo nad nim pracowali... Teraz ma Hankę, czasami nawet dość często. „Wszystko w rodzinie” – śmieje się Zbyszek. I ma pewność, że jego brat będzie sobie teraz dłuuu...go szukał partnerki. Podkreślił – nie dziewczyny, tylko partnerki. Kto by pomyślał – rozwiązłość niemal równa cnocie.
„Ale ja się będę krępować podniecać Zbyszka. Przecież jestem z tobą” – słyszę.
Uspokajam ją, że nie musi go podniecać, bo jak będzie rozebrana, to on sam będzie dotykać moje Kochanie.
„Ale będziesz się patrzeć, jak mi będzie robił?” – szuka ni to usprawiedliwienia, ni to pewności.
Jak już będę na Hance, to raczej będzie trudno, tym bardziej że Hanka ma mnie jeszcze bardziej podniecić. Dla mojej Ani jest to oczywiście zrozumiałe.
„Ale na początku, jak mi Zbyszek zacznie robić, to będziesz się patrzeć?” – upewnia się.
„Wtedy oczywiście tak” – odpowiadam.
„Obiecujesz?”.
„Obiecuję”.
„No to się zgadzam. Może mi robić”.
Tym razem ugryzła mnie w głowę.
No i w końcu nie ustaliliśmy, kto rozbierze moją ukochaną tak, żeby była goła.
Dodaj komentarz